13. Chwila prawdy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


     Po przyjeździe do bunkra, zajął się mną lekarz. Spojrzał na ranę, obejrzał ją i bez słowa odszedł. Rozmawiał jeszcze chwilę z Sodorem na mój temat, po czym bezszelestnie oddalił się w głąb korytarza. Nie cieszyłam się z powrotu w to miejsce, ale jeśli Sodor zapewniał, że jest to jak najbardziej konieczne, to nie miałam zamiaru tego kwestionować. Spędziłam w szpitalu ponad dwa tygodnie i każde miejsce byłoby teraz dla mnie lepsze niż te nudne cztery ściany oddziału:

- Nie możesz się przemęczać, dźwigać ani w ogóle robić cokolwiek, co mogłoby zaszkodzić ranie, więc leż i odpoczywaj. - uśmiechnął się.

- Mam już dość tego leżenia. - zaśmiałam się nieco poddenerwowana. - Jak poznałeś Bruna?

- Nie poznałem. Dowiedzieliśmy się o sobie, gdy Bruno bez naszej zgody sprzedawał Kałaszniki na zachód. Kupował je od ruskich, a sprzedawał za dwa razy tyle. Wtedy jeszcze współpracowałem z chłopakami w Moskwie, ale nie mieliśmy wystarczającej ilości ludzi żeby zaatakować. Boss przestał sprzedawać mu broń, ale on i tak ją zdobywał. Miał w Moskwie sporo kontaktów i nie było żadnego problemu. On był potęgą, miał pod sobą kilku posłów, Włochów, połowę Ukrainy, no i Polskę. Gangi z Poznania, Krakowa zabijały się o to, żeby móc z nim współpracować. Chodziło przecież o szacunek do końca życia i mnóstwo pieniędzy. Wszystko się posypało, kiedy psy zgarnęły jego kasę i dobytek, wtedy stał się słabszym ogniwem, bo przecież nikt nie chce pracować za darmo. Uciekł do Holandii i przesiedział tam sporo czasu, a Rosjanie chcą zapłaty za to wszystko, co sprzedał i teraz jest na to najlepszy moment, bo Bruno został praktycznie sam. - odpowiedział pewnie. - Nie wiem co między wami się wydarzyło, ale on chyba bardzo się o ciebie troszczy skoro natychmiast zareagował i zadzwonił do mnie.

- Ty już nie współpracujesz z Rosją? Nie chcesz go wyeliminować?

- Nie, nie bawię się już w to z nimi. Mam ludzi, syna, nie potrzebuję afery na większą skalę, nawet jeśli chodzi o miliony, a po za tym... Jeśli bym chciał, to musiałbym Cię do nich zawieźć i powiedzieć wprost, że wiem gdzie on jest i co robi. Stałabyś się kartą przetargową wartą miliony. - odparł.

- Pomożesz mi, prawda? - podniosłam się delikatnie.

  Przez cały czas rozmawialiśmy o tej sytuacji, ale pod koniec zeszliśmy na temat Vadima i mojego syna. To był dość niekomfortowy temat, bo dla nas śmierć dziecka była bardzo przygnębiająca, zwłaszcza, że on wychowywał Vlada samotnie. Opowiadał mi o jego osiągnięciach, o jego przedszkolu i o tym co działo się w jego domu. Był bardzo zadowolony z tego, że daje sobie radę i nie jest tak ciężko jak przypuszczał. Były momenty, kiedy prawie się poddał, kiedy do domu wróciła Tatiana, która próbowała wkupić się w jego łaski, ale dla niego była tylko dziwką, na której zarabiał.

   - Z czym są te bułeczki? - zapytała jedna z dziewczyn siedząca przy stole obok Sodora.

- Spróbuj to się dowiesz. - zaśmiał się. Dziewczyna wyciagnęła rękę po pięknie pachnącą bułkę i zajadała podśmiechując. Ja w ogóle nie miałam nastroju na żarty więc siedziałam w ciszy, patrząc jak reszta delektuje się kolacją i myślałam o całej tej sytuacji, która ma się wydarzyć. Bruno się ukrywał, ja zostałam pod skrzydłami Sodora bez szans na szybki powrót do domu. Mama zapewne znów będzie się niepokoić, a jeśli nawet to słusznie, bo przecież znalazłam się w najgorszej sytuacji swojego życia.

- A ty co nic nie jesz? - zapytał Sodor przegryzając chleb. Wpatrywał się w talerz i we mnie naprzemian, próbując jednocześnie jeść i rozgryzać co mnie trapi.

- Nie, wrócę do siebie. - wstałam od stołu i wróciłam do dawnej celi.

Nie miałam ochoty siedzieć tam z nimi i wysłuchiwać ich gadania, nawet nie znałam ukraińskiego. Domyślnie kojarzyłam słowa podobne do polskiego, by jakoś rozszyfrować o czym rozmawiają, ale szło mi to bardzo ciężko.

Usiadłam na łóżku i milcząc, krzyczałam w swojej głowie wszystkie przekleństwa tego świata. Wpakowałam się w niezłe gówno, z którego ciężko było się wyplątać. Chciałam to zatrzymać, ale na wszystko było już za późno i nie pozostało mi nic innego, jak tylko modlić się do Boga:

- O co się martwisz? O siebie czy o Bruna? - Sodor wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi tak, by nikt nam nie przeszkadzał.

- Ani o siebie, ani o Bruna. Po prostu... - westchnęłam. - Mam takiego cholernego pecha w życiu... Najpierw poznałam Bruna, zaczęły się kłopoty i musieliśmy się pożegnać, a gdy wróciłam na Słowację, by o tym zapomnieć, pojawił się Vadim i zaczęły się kolejne problemy. Dlaczego ja muszę zawsze trafić na człowieka spod ciemnej gwiazdy? Dlaczego nie mogę znaleźć sobie kogoś normalnego?

- Wiesz... Ach, nigdy nie byłem dobry w takich rozmowach. - przejechał dłonią po swojej twarzy. - Czasami w życiu mamy pod górkę i właśnie przez to, przestajemy doceniać te małe, krótkie, ale dobre momenty, które gdzieś tam się pojawiają. Pomyśl, przydarzyło Ci się coś dobrego, o czym kompletnie nie myślałaś?

- Odnalazłam rodziców i...

- Przeżyłaś strzelaninę w banku... - przerwał mi.

- Pracowałam w najlepszej restauracji, zaszłam w ciążę, żyłam w dostatku, rodzice kupili mi własne mieszkanie, byłam szczęśliwa. - wymieniłam, po czym zamilkłam.

- No widzisz? Dlaczego w kółko myślisz o tym, co ci nie wyszło, zamiast motywować się tym, co wyszło? - rozłożył ręce. - Przestań wracać do przeszłości, są w życiu takie rozdziały, które trzeba zamknąć, czy wracają czy nie, trzeba o nich zapomnieć. Spójrz na mnie. Przeżyłem w życiu więcej złego niż ty. Ojciec i matka umierali na moich rękach, piłem, ćpałem, staczałem się na samo dno, współpracowałem z mafią, zakochiwałem się, odkochiwałem się, pochowałem narzeczoną, z którą miałem być na zawsze, a teraz muszę wychowywać mojego syna sam, tylko dlatego, że jego matka ma go głęboko w dupie, ale nie wracam do tego. Myślę tylko o tym, co było dobre, a przedewszystkim myślę o sobie i o dziecku, o tym żeby nam było dobrze. - oznajmił nabierając oddechu.

- Byłam sama. - wydukałam. - Siedziałam zamknięta w czterech ścianach ja chomik w klatce. Ludzie przyjeżdżali wybrać sobie nowe dziecko, które będzie idealne, cudowne i grzeczne, ale na miejsce tego jednego zabranego chłopca, przywożono dwóch nowych. Ośrodek był przepełnionym piekłem, z którego wszyscy chcieliśmy uciec. Jedliśmy jak świnie, byliśmy traktowani jak tresowane pieski, które są na łasce państwa. Codziennie w mojej głowie kłębiło sie tysiące myśli. Gdzie mama? Gdzie tata? Co robią? Dlaczego tutaj jestem? Wysyłali mi paczki z ubraniami i słodyczami, a potem przestali. Zapomnieli o mnie. Kiedy stamtąd wyszłam, wiedziałam, że już tam nie wrócę, że nigdy nie pojawię się już w Ursusie, bo tamto miejsce sprawia, że to wszystko wraca. Smutek, samotność, brak rodziców i wsparcia. Za kasę, którą dostałam, wynajęłam swoje mieszkanie i od razu poszłam do pracy. Tyrałam dzień w dzień, by nie myśleć o matce, każde urodziny, święta przepłakałam, to wszystko było tak potwornie bolesne. Z czasem przywykłam. Na urodziny sama robiłam sobie prezenty, pozwalałam sobie na nie wydać więcej niż zazwyczaj wydawałam i choć na chwilę zapominałam o oszczędzaniu. Poznałam Bruna, potem popełniłam błąd, bo odeszłam zamiast wyznać mu prawdę, wróciłam na Słowację, poznałam Vadima, który... Zresztą sam wiesz, co zrobił. Zaszłam w ciążę, pochowałam syna... Chciałam dać mu prawdziwy dom, chciałam żeby miał szczęśliwe dzieciństwo, ale nie dożył tego momentu... Były takie momenty kiedy, chciałam umrzeć, ale jakoś nigdy nie potrafiłam zadać sobie ostatecznego ciosu, bo czułam i nadal czuję, że jeszcze czeka mnie coś dobrego, że widzę światło w tunelu, ale z każdym dniem ślepnę coraz bardziej, a to światło, po prostu mi się rozmazuje.

  Sodor ucichł, ja ucichłam i siedzieliśmy tak w ciszy przez kilka minut, które pozwalały nam wszystko sobie ułożyć. Wyznanie mu tego, miało mi ulżyć i faktycznie, ulżyło mi. Ta spowiedź dała mi jakąś wewnętrzną wolność. Ulga i kamień spadający z serca dały mi wolność, o której marzyłam już od dawna.
Sodor oplątał mnie swoimi rękami i mocno mnie do siebie przytulił:

- Jestem z Ciebie taki dumny. Widzisz? Jesteś silna, dasz sobie radę w życiu i wszystko Ci się jeszcze poukłada, tylko nie trać nadziei.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro