11. Powrót.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- A ty nie powinieneś być już w Holandii? - zapytałam wpuszczając go do środka.

- Od trzech dni powinienem być, ale postanowiłem zostać dłużej. - usiadł na kanapie. - Zrób mi kawę, proszę.

Weszłam do kuchni, by nastawić wodę, a on włączył telewizor i siedział wpatrując się w niego tak, jak ja, gdy wróciłam ze Słowacji.

- Tęskniłeś za Polską? - usiadłam obok niego. Byłam ucieszona tym, że został i ryzykując długą odsiadkę, przyjechał do mnie.

- A ty nie? Pewnie, że tęskniłem. Brakowało mi durnych teleturniejów, seriali i tych gównianych produkcji, ale to nie zmienia faktu, że i tak będę musiał wrócić.

- I co dalej planujesz? Wrócisz tu jeszcze?

- Nie wrócę, nie będę mógł, bo inaczej załatwię sobie dożywocie. - odparł pewnie zrzucając z siebie skórę.

Zapadła cisza. Nie miałam pojęcia o czym mam z nim rozmawiać po tak długim czasie nieobecności, ale on szybko znalazł jakieś tematy. Opowiadał mi o Holandii, o tym jak mu się tam żyje, o tym, że ma narzeczoną i mieszkają w spokojnej wsi, gdzie ludzie są mili i przyjaźni. Trochę mnie ruszyło to, że się zaręczył i żyje sobie szczęśliwie, gdy ja cierpię, ale przecież życzyłam mu dobrze.
Miał mieszkanie, samochód, psa i kobietę, nie musiał martwić się o to, że zostanie złapany ani o to, że pójdzie do więzienia. Chociaż on miał wszystko poukładane.

- A wtedy, gdy... Chciałeś mnie wywieźć... - niedokończyłam.

- Nie chciałem. Nie wiedziałem jak mam Cię zmusić do przyjazdu, ale ty wybrałaś tego pojeba, który na koniec i tak Cię wykorzystał i zostawił dla byle dziwki i to na dodatek Ukrainki. - odparł pewnie wchodząc mi w zdanie.

- Skąd ty to wszystko wiesz? - zapytałam zaciekawiona.

- Od kolegów, dowiedziałem się o tym po twoim przyjeździe. Przez cały czas myślałem, że nie żyjesz, a potem to wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. To twoje dziecko, porwanie na Ukrainę i priorytet.

Podniosłam się i wyszłam do kuchni, by przynieść kawę. Postawiłam ją na stole i tępo się w nią wpatrywałam.

- A co z twoimi biologicznymi rodzicami? Odnalazłeś ich?

- Taa... - westchnął. - Na początku się ucieszyli, ale gdy okazało się, że jestem przestępcą, stwierdzili, że nie chcą mieć kłopotów. Czasami rozmawiamy, dzwonią raz na miesiąc, ale jakoś nie za specjalnie za mną tęsknią. - odparł.

- Masz ojca, to chyba najważniejsze. - uśmiechnęłam się prowizorycznie.

- Owszem, ojciec był ze mną od zawsze. - wziął łyk kawy. - A twoi rodzice? Pomagają Ci?

Opowiedziałam mu całą historię z moimi rodzicami i chyba się ucieszył, że choć tyle dobrego wydarzyło się w moim życiu. Ja też byłam uradowana z tego powodu, bo tylko w nich miałam wsparcie.

- A więc co tu jeszcze robisz? Chciałeś tylko ze mną porozmawiać?

- Skoro wróciłaś do stolicy, to chyba chcesz żeby wszystko było po staremu, a i ja chciałem w pewnym sensie, chociaż przez chwilę, poczuć, że wszystko jest jak dawniej. - założył dłonie za kark i rozkraczony wpatrywał się w telewizor.

- Nic już nie będzie tak jak dawniej. - odwróciłam się i spojrzałam na zegarek. Dochodziła druga, a mnie powoli zaczynała dopadać senność. Podniosłam się i odniosłam kubek do zlewu. - Pójdę się położyć. Wiesz gdzie jest lodówka, wiesz gdzie jest pościel, możesz tu spać. - wyszłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Nie miałam pojęcia co będzie dalej, ale nastawiałam się na to, że właściwie nie będzie nic. Zrzuciłam szlafrok i położyłam się zakrywając kołdrą, zamknęłam oczy i już miałam zasnąć, gdy drzwi do sypialni się otworzyły.

- Kanapa jest niewygodna. - oznajmił włażąc do środka w samych bokserkach.

- To ja pójdę na kanapę, a ty śpij tutaj, jesteś w końcu większy. - wstałam i chwyciłam szlafrok, by zasłonić swoje ciało. Byłam w samej bieliźnie i nie chciałam, by mnie taką zobaczył. Szłam w stronę wyjścia, ale on przysłonił je ręką tak, bym nie mogła przejść.

- Po co? Przecież możemy spać razem. - zaśmiał się. - Jest spore łóżko. - chwycił mnie dłońmi za biodra i dopychał w ciemnościach do łóżka. - ciepła kołdra, tylko my dwoje.

To było romantyczne i dla mnie najpiękniejsze. Przez chwilę myślałam o tylko o nim, tylko on leżał przed moimi oczami i nic więcej się nie liczyło, nawet problemy nie zaprzątały mi głowy. Chciałam żeby to trwało jak najdłużej, ale nasze uniesienia zakończyły się tak samo szybko, jak się zaczęły:

- Nie wiem jak po tym wszystkim spojrzę jej w oczy... - oznajmił przecierając twarz rękoma.

- Żałujesz tego?

- Nie żałuję, ale mam wyrzuty sumienia. Bądź co bądź wrócę do domu, do niej i będę musiał to ukrywać. - odparł po cichu.

- Kochasz ją? - podniosłam się.
Liczyłam na to, że jednak będziemy razem, ale gdy tylko wspomniał o wyrzutach sumienia, porzuciłam tą myśl.

- Tak, ale...To nie jest tak, że do Ciebie też nic nie czuję, tylko chodzi o to, że ja muszę do niej wrócić.

- Wiesz... Myślałam, że twój powrót... Myślałam, że wróciłeś ze względu na nas, że będzie jak dawniej, że dokończymy to, co kiedyś zaczęliśmy, ale nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji.

- Chciałbym żeby było jak dawniej, ale kocham ją i tam mam dom, mam rodzinę, a ty... Ty też do niej należysz, ale ty jesteś tutaj i muszę wybierać.

- Nie musisz mi tego tłumaczyć, zrozumiałam. - dodałam w ciszy. - Ubierz się i wracaj. Chyba oboje nie chcemy żeby ktoś cię zobaczył.

Pod moim prowizorycznym uśmiechem kryła się rozpacz, która podwójnie rozerwała moje serce. Jakaż naiwna musiałam wtedy być żeby angażować się w takie coś. Do przewidzenia było to, że on nie zostanie ze mną w Polsce, przecież musiał wrócić do Holandii, gdzie czekała na niego ona. W tamtym momencie nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, to wszystko kompletnie mnie przerosło. Chyba naprawdę już nigdy miałam go nie zobaczyć.

Wyjechał jeszcze tego samego dnia i na odchodne, dodał jedynie, że bardzo mu mnie brakowało, że będzie tęsknił, ale prosił bym jak najszybciej o nim zapomniała, bo być może następnym razem zobaczymy się dopiero za kilka dobrych lat.

Pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro