18. Problemy, których nie da się rozwiązać.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


   - Nie wiem dlaczego my jeszcze nie śpimy. Muszę jechać o szóstej do bazy...- spojrzał na zegarek. - Dziesięć po dwunastej...

- Po co tak wcześnie? - zapytałam rozłożona na łóżku. On podparł głowę łokciem na poduszce i patrzył na mnie jak na obrazek.

- Muszę sprawdzić jak tam praca, a w dodatku muszę zawieźć im zakupy. Wiesz, śniadanie, obiad i kolacja.

- Skoro mamy być tam tak wcześnie, to chodźmy spać... - sięgnęłam ręką na podłogę, by założyć swoją bieliznę.

- A ty po co? Zostajesz tutaj, chyba, że tak bardzo chcesz, to mogę cię tam zawieźć.

- Mieszkam tam chwilowo. - oznajmiłam.

- Zamieszkaj tutaj, ze mną. Po co mamy sie widywać trzy razy w tygodniu skoro możemy widywać się codziennie. Jeśli bardzo chcesz, to możesz tam wrócić, ale wolałbym żebyś została tutaj... - oznajmił.

  Jego propozycja trochę mnie zaskoczyła, cały ten wieczór mnie zaskoczył, ale to było konkretne. Sądziłam, że to wszystko dzieje się za szybko, ale przypomniałam sobie, że przecież nie mogę wrócić do Polski, a jeśli na prawdę chciałabym uciekać z Ukrainy, to pozostał by mi tylko powrót do Popradu. Mogłam skorzystać z okazji i zbliżyć się do Vlada, w końcu miałam być jego macochą i zależało mi na tym żeby mnie polubił. Przemyślałam sobie tą całą sytuację i wstałam chwilę po Sodorze, o piątej, by powiedzieć mu co zdecydowałam. Wyszłam z pokoju opatulona w koc i weszłam do kuchni, gdzie siedział przy stole popijając kawę:

- Dlaczego nie śpisz? - zapytał odrywając nos od gazety.

- Przemyślałam sobie to wszystko, w sensie to gdzie mogłabym teraz zostać i wiesz... - przytuliłam go od tyłu. - Chyba wolałabym zostać tutaj. Mogłabym zbliżyć się do Vlada i pokazać mu, że byłabym dla niego dobrą mamą.

- A chciałabyś? - wziął łyk kawy.

- No pewnie, a dlaczego niby nie? Przecież skoro mamy być razem, to mam być tutaj nie tylko dla ciebie, ale i też dla niego... Sam mówiłeś, że on potrzebuje mamy, a ja uważam podobnie.

- Myślałem, że nie podejdziesz do tego poważnie. - odwrócił głowę w moją stronę.

- To, że ty masz lat trzydzieści dwa, a ja dwadzieścia sześć, nie znaczy, że nie jestem dojrzała tak jak ty. Podeszłam do tego poważnie i chcę być dla niego matką. - pocałowałam go.

- Poważnie mówisz?

  Był zadowolony, bo wiedział, że ma we mnie wsparcie. Udowadniałam to przez każdy kolejny miesiąc. Zajmowałam się Vladem, prałam, gotowałam, sprzątałam, pomagałam im właściwie we wszystkim,  no i byłam w pełni szczęśliwa. Sodor, a właściwie Igor, dał mi to czego szukałam przez cały ten czas, choć nadal miałam na głowie wiele nie wyjaśnionych spraw, które przypominały mi o sobie codziennie.

- Synu, idź na chwilę do dużego pokoju. - Igor wszedł do kuchni i ledwo co się rozebrał, a już pilnie chciał ze mną rozmawiać. Vlad wyszedł z kuchni, a my zostaliśmy sami.

- Twój ojciec dzwonił, wie, że to u mnie jesteś i pilnie chce się z nami spotkać.

- Wow, trochę zwlekał... - odłożyłam ścierkę do zlewu i wytarłam ręce.

- Trochę zwlekał, ale jednak. Mam do niego oddzwonić i dać znać czy zdecydujemy się pojechać do Kijowa... - postawił czajnik na gazie i wstawił wodę. - Co gotowałaś? - oddalił się i zajrzał do lodówki.

- Vlad od rana męczył mnie żebym zrobiła gulasz.

- Cukinię jak zwykle, tradycyjnie, muszę sobie wygrzebać? - zaśmiał się wyciągając garnek z obiadem. Nienawidził cukinii i choćbym jak bardzo starała się mu ją przemycić, to i tak by ją wyczuł.

- Niestety. - wyjęłam szklankę i wsypałam do niej pachnącą kawę. - Co jeszcze mówił ojciec?

- Wie, że jesteśmy razem i nie jest z tego powodu zadowolony... Wiesz, pamięta moje latanie po burdelach, klubach i chlanie, ale nawet mnie to nie boli. Ogarnąłem się i nie ma mi nic do zarzucenia... - wyjął łyżkę i wyjadał mięso z naczynia.

- Nie jedz zimnego! - wyrwałam mu garnek z ręki i postawiłam na palniku.

- Vlad był grzeczny? - oblizał łyżkę.

- Tak, nie opuszcza mnie na krok, gdy wychodzisz do pracy...

- Polubił Cię, to chyba dobrze. - podszedł do garnka i zamieszał gulasz. - Jak myślisz? Twój ojciec nas zaakceptuje?

- Nie obchodzi mnie to. Nie było go w moim życiu prawie w ogóle więc w zasadzie gówno ma do gadania...

- Kochasz mnie? - podszedł i wtulił się we mnie.

- Kocham Cię. - pocałowałam go i podałam obiad. Oczywiście, wcześniej wybrałam z talerza cukinię, której tak nie lubił.

Spotkanie z moim ojcem miało być ogólnym przełomem w moim życiu. Nie miałam pojęcia jak wygląda mężczyzna na spotkanie, z którym jechałam, nie wiedziałam czy to coś zmieni czy może jednak wszystko zostanie tak jak jest, ale Igor dawał mi wsparcie i chciał żeby to wszystko się poukładało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro