4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- O! Bierze!

Wyćwiczonym ruchem Noctis wyciągnął rybę z wody. Jak do tej pory Noctis:10, a Dudlej:0

Dwaj jedenastolatkowie wrócili się znad Morskiego Oka do obozowiska, ulokowanego zaraz obok schroniska młodzieżowego PTTK. Każdy targał kilka ryb. Reszta ich małej rodzinki dysfunkcyjnej zapewne już się obudziła a Iggy przygotowywał śniadanie.

- Noct, twoje umiejętności łowieckie są nienaturalne.

- Drogi kuzynie, chciałeś chyba powiedzieć supernaturalne 

Dudleyowi mina zrzędła i po raz nie-wiadomo-który przeklął głupi zakład. W wyniku którego Noctis miał obejrzeć 15 sezonów w 3 miesiące. I zrobił to.

Od pół roku obozowali w Tatrach nad Morskim Okiem. Wcześniej przetelepali się przez Europę, nigdzie nie zagrzewając miejsca na dłużej niż parę dni. Ich długi postój miał kila powodów, z czego najważniejszy był synem miejscowego bacy do którego Dudley czuł miętę.

Dwadzieścia metrów od schroniska dopadł ich zdyszany Prompto w siódmym niebie, ogłaszający dobrą nowinę okrzykiem "Poczta!". Tak to ucieszyło Ginny i Dahlię, że Ignis ledwo w nie wcisnął śniadanie. A i to się udało dopiero przy pomocy Franka, wspomnianego wcześniej syna bacy. Franek się ścigał w wyścigach żużlowych a Dudley robił za jego mechanika.

Po śniadaniu wszyscy rozsiedli się na pieńkach dookoła ogniska, a chłopaki, oraz Franek z jakiegoś powodu, otworzyli listy. Których przybyło trochę więcej niż zakładano.

- Instytut Magiczny Uniwersytetu Wrocławskiego? - przeczytał Gladio adres zwrotny jednego z trzech swoich listów. Zerknął drugą, nowoczesną i białą kopertę - Wydział Magii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie?.... Franek, wiesz coś o tym?

Polak podniósł głowę znad dwóch swoich listów i nią pokiwał.

- To dwie najlepsze magiczne uczelnie w Polsce. Przyjmują od jedenastu lat wzwyż. Siedem lat tak zwanego "Gimnazjum", potem czteroletnie "Liceum" i na koniec pięć lat studiów.

Listy z polskich uniwersytetów przybyły Pocztą Polską do schroniska. Cztery listy z Hogwartu zostały dostarczone za pomocą wykończonych sów. Na hogwardzkich listach widniał adres:

Pole namiotowe, Schronisko PTTK Morskie Oko

Tatry, Polska

Zostały zaadresowane odpowiednio do: Prompto Draco Lucjusz Malfoy Argentum, Gladiolus Ronald Billius Weasley Amicitia, Ignis Granger-Scientia, oraz do Noctis Lucis Harley Potter Caelum.

Co dziwne, z Uniwersytetu Jagiellońskiego przybył jeszcze jeden list - do Dudleya. Z Wydziału Magitechnologii. 

- Wydział Magitechnologii współpracuje z Piekłem Polskim nad połączeniem magii oraz technologii. Ostatni hit to smartfony działające na magię, z nieograniczonym dostępem do HellNetu.

Chocobros zaniemówili.

Później nastąpiła wielogodzinna debata nad wyborem szkoły. Frank oznajmił, że idzie na Uniwersytet Jagielloński... bo "jest bliżej" (Wszyscy wiedzieli, że poszedł tam z powodu Dudleya i Wydziału Magitechnologii).

Czwórka zreinkarnowanych postanowiła pójść "oficjalnie" do Hogwartu, by wywiązać się ze swojej części umowy bezimienną istotą. Oraz zapisali się na rok kursu korespondencyjnego w Krakowie. 

Rodzice Franka i jego starsze siostry zaoferowali zaopiekować się Ginny oraz Dahlią przez te 10 miesięcy szkoły. Nie obyło się bez obietnic odwiedzin w czasie roku szkolnego, wizyty podczas Przesilenia Zimowego (aka: Bożego Narodzenia, Chanuki, Pancha Ganapati, Szczodrych Godów, Saturnaliów, do wyboru, do koloru) oraz podczas Wielkiej Nocy (Równonocy Wiosennej, jak kto woli).

*********

- Przypomnijcie mi, co my tu właściwie robimy?

- Nie jęcz, Iggy, fajnie jest

- Zdefiniuj "fajne", Gladio.

Czwórka chłopaków siedziała w lodziarni na Ulicy Pokątnej, wszyscy po przeżyciach w sklepie z mundurkami, księgarni, oraz, o zgrozo, w banku. Goliny nie spuszczały grupki z oczu, wysyłając im mentalne błyskawice. Noctis ledwo dał radę wypłacić trochę galeonów ze skarbca pozostawionego mu przez ojca.

Został im tylko creepy sprzedawca różdżek, bo musieli mieć te zarejestrowane przez Brytyjskie Ministerstwo Magii, z nałożonym Namiarem.

Resztę wymaganych (oraz sporo dodatkowych) rzeczy zakupili na Jarmarku Lajkonika w Krakowie. W przeciwieństwie do Ulicy Pokątnej, do której wchodziło się przez bruny i zapuszczony Dziurawy Kocioł, Jarmark był po prostu kolejną odnogą Sukiennic. Ukrytą w wymiarze kieszonkowym. Wejście było otwartą ścianą, niewidoczną dla osób niewierzących w magię. 

Pół godziny później czwórka Chocobrosów stała pod obskurnym sklepikiem Ollivandera.

- Ten styl to chyba u nich tradycja - zauważył Prompto, gdy wchodzili.

Po przeciągającej się chwili ciszy instynkty bojowe Noctisa kopnęły w nadbieg, każąc mu zmaterializować Engine Blade i prawie podciąć gardło próbującego się za nim skradać staruszka.

Ollivander zamarł z mieczem na gardle i wpatrzoną w niego parą czerwonych oczu.

- Panie Ollivander, czy nie jest pan za stary na straszenie dzieci? To nie Noc Duchów, nie chciałbym cię przypadkowo zdekapitować.

Gladio, Ignis oraz Prompto zamrugali, ogarniając dopiero sytuację. Cóż, szesnaście lat rozłąki robi swoje (10 lat w krysztale i sześć lat tutaj), więc Noctis ich jeszcze niejednym zaskoczy.

Jąkając się, Ollivander wrócił za kontuar, opowiedział gadkę o wybieraniu różdżki i przeszedł do rzeczy. 

Rezultaty: 

Gladio: dąb i włókno smoczego serca

Ignis: jesion i włos jednorożca

Prompto: jabłoń i pióro feniksa

- Ostrokrzew i pióro feniksa, 14 cali - ledwo Ollivander puścił patyk, przez dłonie Noctisa przeszedł impuls czerwonej energii. W akompaniamencie okropnych trzasków wykręcając drewno, wypalając rdzeń, aż z różdżki został popiół.

- Ups~ - rozbawiony komentarz Prompto chyba niewiele pomógł Ollivanderowi wyjść z szoku. Ale piątka za dobre chęci. 

W końcu Noctis otrzymał prostą kombinację akacji i pióra feniksa.

#######

25.09.2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro