1. Jaką historię masz mi do opowiedzenia?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry przyjrzał się niewielkiemu płomykowi, tańczącemu na końcu knota zielonej świeczki. Rozsiadł się wygodnie, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało. W całej kawiarni, w której właśnie siedział, na każdym stoliku świecił się podobny blask w szklanej latarence. To był jeden z powodów, dzięki którym był tu tak cudowny klimat. A Harry to uwielbiał. Często przychodził do tego miejsca tylko po to, by poczuć to ciepło i cudowną atmosferę. Każdego dnia czekały tu na niego uśmiechy od ludzi dookoła, ciepły napój, cudowny zapach kawy i migoczące światełka świeczek.

Wszystko to sprawiało, że w kawiarni tworzyła się magiczna, radosna aura. Murowane ściany z cegieł w ciepłym odcieniu czerwieni dodawały całości odrobinę tajemniczości, ale także radości. Do tego barwne dodatki, na tyle sprytnie dobrane by nie kolidować ze sobą i męczyć oko, a po prostu wpleść między pozostałe elementy przebłysk koloru. Regały z rozmaitymi książkami oraz ramki z rysunkami od najmłodszych klientów również pasowały do reszty. Sprawiały wrażenie bliskości z wszystkimi, którzy pojawiali się w kawiarni. Dodawały życia martwym ścianom i pozwalały zawiesić na czymś oko oraz znaleźć sobie zajęcie w razie nudy. Błyszczące światełka i zapach świeżej kawy były tylko kolejnymi szczegółami, dopełniającymi całości. Wszystko to tworzyło radosną, bezpieczną przystań, do której Harry chętnie przybijał, by napić się aromatycznej kawy.

W tym niepozornym miejscu czuł się bardziej jak w domu, niż kiedy był w swoim własnym, pustym mieszkaniu.

Dlatego teraz trzymał w dłoniach sporej wielkości kubek, wypełniony gorącą czekoladą i małymi, słodkimi chmurkami, nadającymi temu napojowi jeszcze lepszego smaku. Siedział na swoim ulubionym miejscu, w samym rogu kawiarni. Nie był widoczny dla kogoś, kto wchodził do środka, a on sam mógł zobaczyć stąd wszystko co się działo dookoła niego. To, jak Sue i Nicole, jego ulubione pracownice tego miejsca, przygotowują kolejny, wyśmienity napój, albo jak jedna z właścicielek przegląda książki i ustawia je w nowej kolejności na regale po drugiej stronie pomieszczenia. Mógł też wyjrzeć przez okno tuż obok niego i zobaczyć jak ludzie pędzą ulicą, starając się uciec nadciągającemu, letniemu deszczowi.

Mógł obserwować to wszystko, a jednak jego wzrok wciąż był skupiony na stojącym tuż przed nim światełku.

Mimo że dookoła było dużo takich iskierek, jego interesowała tylko ta jedna. Najblizsza jemu. Przyglądał się jej wyjątkowemu tańcu, radosnym podskokom i piruetom. Ogień żywo wirował, wyglądając trochę jak drobna baletnica, tańcząca swoją choreografię na konkursie tanecznym i zdeterminowana by go wygrać. Nawet jeśli płomień lekko zachwiał się, zawsze uparcie wracał do pionu i do swoich podskoków. Równie silny co wcześniej, z powrotem podnosił się i powracał do radosnego tańca.

I do tego ten zapach, który roztaczała wokół siebie zielona świeczka... Delikatne połączenie jabłka i cynamonu perfekcyjnie łączyło się z zapachami kawy oraz szarlotki, królującymi tego dnia w małej kawiarence.

Wszystko to sprawiało, że na jego twarzy pojawiał się delikatny uśmiech, a sam Harry choć przez chwilę mógł poczuć się lepiej.

Jak w domu.

Brunet wziął głęboki oddech i pochylił się nad jeszcze całkiem czystymi kartkami swojego zeszytu. Nie miał zbyt wiele czasu do terminu, w którym musiał oddać nową książkę do wydawnictwa, a do tej pory nie napisał w niej jeszcze ani słowa. Miał nadzieję, że właśnie w tym miejscu przyjdzie do niego wena. Że znajdzie tu wystarczającą inspirację, by móc rozpocząć nową historię. Przytulna atmosfera kawiarni była o wiele lepszym otoczeniem do pisania, niż puste mieszkanie, gdzie nie mógł znaleźć ani krzty natchnienia. Pragnął by właśnie w tym miejscu powstało jego kolejne dzieło.

— Co się znajdzie na twoich kartkach, hm? Jaką historię masz mi do opowiedzenia? — wyszeptał brunet, delikatnie sunąc opuszkami palców po nierównej okładce zeszytu. Zupełnie nie zwracał uwagi na innych ludzi w kawiarni, teraz liczyły się tylko gorąca czekolada, świeczka o zapachu jabłek i migoczący w niej płomień. Oraz oczywiście ten zeszyt.

Od kiedy znalazł go w niewielkim sklepiku ze starociami, czuł, że skrywa jakąś historię. Nigdy nie był zapisany, ale z pewnością był wcześniej w czyimś posiadaniu. Może osoba, która go zrobiła, czekała na pomysł co powinno się w nim znaleźć? Bo było dobrze widać, że notes ten został ręcznie wykonany. Ktoś włożył w niego sporo pracy i Harry'emu wydawało się, że był idealny na miejsce, w którym będzie mógł stworzyć coś pięknego. Będzie mógł dokończyć dzieło osoby, która tak misternie go wykonała... I Styles miał wrażenie, że sam zeszyt też tego pragnie. Chabrowa okładka przyciągała jego wzrok, jakby szeptała mu co powinien napisać, by zaczarowało wszystkich jego czytelników. Harry jednak nie potrafił jeszcze odczytać jej słów. A na pewno nie w swoim domu, który przez to, że mieszkał w nim sam jeden, wydawał się zupełnie bez życia. Tutaj musiało mu się to udać.

Przewertował lekko błękitne kartki, jakby sprawdzając czy nie znajdzie tam żadnej podpowiedzi o czym powinna opowiadać jego kolejna książka. Nie zdziwił się, gdy nie znalazł ani jednego słowa, zapisanego na którejkolwiek z tych stron. W końcu to nie był już pierwszy raz, kiedy przeglądał ten zeszyt. Od momentu gdy po raz pierwszy wziął go w swoje ręce przejrzał całość parę razy, szukając dla siebie wskazówek. Nigdy jednak żadnej nie znalazł.

Zawsze jednak pozostawała mu nikła nadzieja, że tym razem będzie inaczej.

Westchnął cicho i znowu uniósł wzrok na radosny płomyk przed nim. Znów przyglądał się jego tańcu. I w tym momencie do jego głowy wpadł pewien pomysł. Pomysł na historię, która wydawała się idealna na zapisanie jej w jego niebieskim zeszycie. Nie myślał jeszcze co będzie dalej, po wymyślonym przez niego początku. Dużo bardziej wolał tworzyć wszystko na bieżąco, dlatego teraz po prostu zajął się zapełnianiem pierwszych kartek. Długie palce sięgnęły po ukochany zielony długopis i już chwilę później na błękitnawy papier zaczęły spływać kolejne słowa. Słowa układały się w zdania, zapełniające kolejne strony.

A wszystko miało się złożyć w jedną, perfekcyjną całość.

Pisząc ten początek Harry próbował wyobrazić sobie każdą sytuację. Nie tylko te, które właśnie zapisywał, ale także te, które mogły pojawić się w kolejnych rozdziałach. Chciał wiedzieć jak wyglądałoby to w rzeczywistości. A najbardziej pragnął zobaczyć swojego głównego bohatera.

Harry nigdy nie przyznałby tego na głos, ale chłopak, którego zrobił najważniejszym elementem całej historii, był wzorowany na jego osobistym ideale. Każdy szczegół charakteryzujacy jego postać dokładnie pasował do jego wymarzonego księcia z bajki. Miał wygląd tak łudząco podobny do jego ukochanego aktora. Jasnobrązowe, błyszczące włosy, kształtne ciało oraz niewielki wzrost... A do tego oczy w kolorze wzburzonego oceanu, w których tak łatwo byłoby się utopić. Nawet nazwał go drugim imieniem swojego idola, które nie było aż tak oczywiste, a bardzo dobrze pasowało mu do całości postaci. Do zwalającego z nóg wyglądu, nadał jeszcze Willowi cechy charakteru, jakie sam Styles marzył by znaleźć w swoim przyszłym partnerze...

Harry wiele by oddał za znalezienie takiej osoby w rzeczywistości.

Bo prawdą było to, że znany pisarz był naprawdę bardzo samotny. Może i miał paru znajomych, ale nigdy nie mógł stwierdzić ilu z nich było jego prawdziwymi przyjaciółmi. Przestał szukać towarzystwa, zamykając się w swoim małym świecie, do którego dopuszczał tylko dwóch swoich najlepszych przyjaciół. Reszty świata odrobinę się obawiał. Już parę razy zawiódł się na kimś, kto udawał jego przyjaciela, a w rzeczywistości zależało mu tylko na pisarskiej sławie Harry'ego... W tym momencie nie było już zbyt wielu osób, którym mężczyzna ufał. I żadna z nich nie była nawet kandydatem na to specjalne miejsce w jego sercu. Harry już tracił nadzieję, że kiedykolwiek ktoś będzie chciał je zająć, szczególnie że po tworzeniu bohaterów takich jak William, jego oczekiwania coraz bardziej się zwiększały.

Odłożył na moment swój długopis na bok i sięgnął po kubek gorącej czekolady. Zaczął czytać od początku wszystko, co udało mu się napisać w niebieskim zeszycie. Wyobrażał sobie to wszystko, popijając ciepły napój.

I wtedy jak przez mgłę usłyszał dzwonek, oznajmiający wejście kolejnej osoby do kawiarni.

Sam nie wiedział czemu w tym dźwięku było coś specjalnego, w końcu na poprzednie brzdęknięcia nie zwracał uwagi. Nie interesował się innymi, nieznanymi mu klientami kawiarni. Całą jego uwagę zabierało pisanie oraz migoczący płomyk. Tym razem jednak coś sprawiło, że Styles postanowił obrócić głowę i sprawdzić kto pojawił się w środku tego przytulnego miejsca.

— Cześć dziewczyny, to co zawsze poproszę. — W pomieszczeniu rozległ się piękny głos nowego gościa. Stał on pośrodku wszystkiego, zachowując się tak swobodnie, jakby to miejsce było jego własnym domem. Mężczyzna puścił oczko do Nicole i Sue, a potem rozejrzał się po pomieszczeniu.

A Harry po prostu oniemiał.

Mężczyzna, który w tej chwili właśnie patrzył na niego, wyglądał zupełnie tak, jak Harry wyobrażał sobie swojego głównego bohatera, Williama. Wyglądał dokładnie tak, jak pierwowzór tego bohatera. Jak jego ulubiony aktor...

Ale jak bardzo prawdopodobne było to, że w tej kawiarence pojawi się Louis William Tomlinson i zwróci uwagę akurat na siedzącego w rogu Harry'ego?

To wydawało się zupełnie niemożliwe, a jednak niewysoki szatyn właśnie kierował swoje kroki w stronę Stylesa, przyprawiając go o mały zawał...

✨✨✨

No to lecimy z nowym ff... Mam nadzieję, że wam się spodoba <3

Rozdziały na razie będą raz w tygodniu, możecie wybrać w jaki dzień będą się pojawiać. Który najbardziej wam pasuje?

24. 05. 2021 r. 💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro