3. Byli dla siebie jak bracia od kiedy podzielił się z nim frytkami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powrót do domu nie zajął mu dużo czasu. Kawiarenka mieściła się dosłownie dwie ulice od mieszkania Harry'ego, to był kolejny z jej plusów. Brunet nie musiał organizować do niej specjalnej wyprawy, wystarczył krótki spacer. Mógł spokojnie się przejść, tak jak to robił teraz. Mimo że dookoła wciąż było czuć zbliżający się deszcz, Styles nie śpieszył się do domu. Był pewien, że zdąży wrócić zanim zacznie padać. Wolnym krokiem przemierzał chodnik, rozmyślając na różne tematy.

I może, tylko może, podczas tego wolnego spaceru przez jego myśli najczęściej przewijał się pewien niewysoki szatyn.

Bardzo szybko Harry pożałował jednak swojego wolnego tempa i rozmyślań. Mylił się co do tego, że zdąży przed deszczem. Z nieba zaczęły spadać krople, coraz szybciej i coraz więcej, mocząc wszystko dookoła. Zmywał wszystkie kolory, na jakie zabarwiony był cały świat dookoła, by pozwolić im wrócić jeszcze żywszym niż były przed deszczem. Najpierw jednak wszystko, co nie było schronione pod dachem, musiało stać się zupełnie takie jak te wszystkie krople - mokre. Na całe szczęście brunet był już prawie pod swoim domem i nie zdążył całkiem przemoknąć. Wszedł jak najszybciej do budynku, modląc się by niebieski zeszyt nie ucierpiał przez tą chwilę na deszczu. Jeszcze na klatce schodowej zajrzał do niego, by uspokoić się, że jest cały. Po upewnieniu się tego, odetchnął z ulgą i ruszył schodami na górę.

— Harry! No nareszcie! Już się martwiłem gdzie jesteś i czy na pewno wszystko w porządku. — Chwilę po tym, jak Styles dotarł na swoje piętro, na korytarzu rozbrzmiał radosny głos z irlandzkim akcentem.

Pisarz uniósł głowę i uśmiechnął się, widząc swojego najlepszego przyjaciela. Odrobinę drobniejsza od niego, blondwłosa postać od początku emanowała dziwną radością. Niall Horan... Stał pod drzwiami jego mieszkania i czekał na Harry'ego. I w końcu doczekał się jego przyjścia, więc podszedł do niego, wymieniając przyjacielski uścisk. Przyciągnął go do siebie i przytulił, jakby nie widzieli się ostatnio parę dni temu tylko kilka lat. A Harry, mimo że nie przepadał za dotykiem całkiem obcych osób, nie odsunął się od niego. Niall nie był dla niego obcy. Był jedną z tych niewielu osób, którym Harry ufał i do których mógł się tulić całymi godzinami. Byli dla siebie jak bracia od kiedy podzielił się z nim frytkami na placu zabaw. Mamie Harry'ego niezbyt spodobało się wtedy, że oddaje komuś swoje jedzenie, ale chłopcy tego nie zauważyli, zajęci poznawaniem siebie nawzajem. Dorastali razem, wspierając się we wszystkich momentach i będąc dla siebie zawsze, kiedy drugi tego potrzebował.

Zaprzyjaźnili się tak i po prostu zostało. A Harry był wdzięczny za Nialla. Dziękował światu, że postawił ich na swojej drodze.

— Długo musiałeś czekać, Ni? — zapytał Styles, wpuszczając przyjaciela do swojego mieszkania. Zrzucił z siebie mokre buty, ustawiając je niechlujnie przy wyjściu i ruszył w głąb domu.

— Niedługo, a na pewno krócej niż kiedy pisałeś tą książkę o tej niezrównoważonej brunetce. Wtedy zupełnie o mnie zapomniałeś! — Harry przewrócił oczami na wspomnienie przywołane przez Irlandczyka. Faktycznie ten jeden raz zniknął na cały dzień, zapominając, że był umówiony z Niallem, który w akcie zemsty opróżnił prawie całą jego lodówkę. Blondyna to wspomnienie bawiło i lubił czasem pożartować z tego. Ale nawet jeśli Harry widział, że nie ma o to żalu, sam zawsze czuł się przez to beznadziejnym przyjacielem.

Westchnął cicho i ruszył do kuchni, by nastawić wodę na gorącą herbatę. Niall poszedł za nim, wciąż żartując sobie i radośnie się śmiejąc. Kiedy jednak zobaczył, że Harry tak po prostu siada sobie na kanapie w mokrych ubraniach, zamiast założyć na siebie coś suchego, trochę spoważniał. Natychmiast kazał mu się przebrać, wcześniej obiecując, że tym razem nie ogołoci mu całej lodówki.

Przyglądał się jak Harry znika w swoim pokoju, a potem sięgnął do pierwszej z brzegu szafki, mając nadzieję, że znajdzie gdzie tym razem Harry zostawił słodycze. Dopiero po krótkich poszukiwaniach znalazł paczkę swoich upragnionych żelków. Otworzył ją szybko i rzucił się z nimi w ręce na kanapę.

— Moje skarby — wymamrotał, z błyszczącymi oczami przyglądając się jednej ze słodkości. Z czcią wsunął żelka do ust i uśmiechnął się błogo. Zaczął zajadać się swoimi ulubionymi słodyczami, czekając na Harry'ego.

I wtedy w oczy rzuciła mu się torba, którą zostawił brunet zanim wyszedł z pokoju. Zauważył wystający z torby zeszyt... Domyślał się, że Harry pewnie zapisywał w nim różne rzeczy, dotyczące nowej książki. Uwielbiał dzieła swojego przyjaciela i miał ogromną ochotę zajrzeć do tego zeszytu, by dowiedzieć się czegoś o następnej historii. Walczył z własną ciekawością, wiedząc, że Harry nie byłby zadowolony gdyby przeczytał to, co tam jest, bez jego pozwolenia. I w końcu zdecydował się wyjąć zeszyt i zajrzeć tylko na jedną, jedyną stronę, nie więcej. Zanim jednak to zrobił do pokoju wrócił Styles.

— Już, czujesz się usatysfakcjonowany? — zapytał, pokazując Niallowi, że jest w suchych ubraniach. Poprawił swoją bluzę i przyjrzał się co robi jego gość. Farbowany blondyn szybko schował za siebie trzymaną przed chwilą paczkę żelków, uśmiechając się niewinnie do przyjaciela. Harry westchnął rozbawiony. — Znowu wyjadasz mi słodycze?

— Więc gdzie tym razem byłeś zanim przyszedłem do ciebie, panie pisarzu? — Niall całkowicie zignorował słowa bruneta. Wskazał ruchem głowy zauważoną przed chwilą torbę i wystający z niej zeszyt.

— Całkiem niedaleko, taka przytulna kawiarenka jest dosłownie o rzut beretem stąd, mają najlepszą czekoladę i wyśmienitą atmosferę... — Harry uśmiechnął się lekko, przywołując do siebie widok płomyka na zielonej świeczce. Louis mówił, że właśnie te światełka lubi tam najbardziej... Przez moment zastanawiał się czy powiedzieć przyjacielowi o tym kogo spotkał. Chociaż Niall pewnie i tak by nie uwierzył... — Chyba będę pojawiać się tam częściej, w takich miejscach lubi przesiadywać moja wena twórcza.

— Kiedyś musisz mnie tam zabrać ze sobą — stwierdził Horan i wpakował do ust kolejną porcję żelków. Jego zaciekawiony wzrok znowu uciekł w stronę niebieskiej okładki, wystającej z torby. — To w tym będzie nowa książka, prawda?

— Tak. I nie paplaj z pełną buzią, żarłoku. — Harry zaśmiał się cicho, widząc głupią minę jaką zrobił w odpowiedzi jego przyjaciel. Wiedział, że blondyn będzie próbował dostać teraz ten zeszyt w swoje ręce. I tak Harry zawsze dawał mu do przeczytania różne fragmenty jeszcze zanim całość trafiała do wydawnictwa. To Niall zawsze widział jego twórczość jako pierwszy, jeszcze nawet przed Liamem, wysyłającym to później do wydawnictwa. To on dyskutował z Harrym o wszystkich jego pomysłach, pomagając mu udoskonalić książkę. Zazwyczaj jednak dawał mu zobaczyć pierwszą wersję całości, dopiero gdy miał napisany trochę większy kawałek. Tym razem postanowił jednak ulec mu wcześniej. — Możesz przeczytać, ale masz mi wytknąć wszystkie moje potknięcia jakie tam znajdziesz.

— Oki doki, panie Styles — odparł Niall, uśmiechając się szeroko. Natychmiast sięgnął do jego torby i otworzył notes Harry'ego, zabierając się za czytanie. Z ciekawością śledził kolejne linijki zapisane odrobinę niestarannym pismem Stylesa. Brunet usiadł sobie kawałek od niego i zaczął mu się przyglądać. Obserwował zmiany w mimice przyjaciela, próbując domyślić się, które fragmenty podobają mu się bardziej. Szukał wszystkich najdrobniejszych ruchów mięśni jego twarzy, wszystkich uśmiechów i rozbawionych prychnięć, a przede wszystkim wszelkich skrzywień niezadowolenia.

— Tutaj zbyt często powtarza ci się to samo słowo — wskazał w pewnym momencie Niall, a Harry szybko sięgnął po zeszyt, by poprawić ten fragment. Skreślił jedną z powtórek i wpisał na jej miejsce synonim powielającego się słowa, wciąż jednym uchem słuchając co dalej mówił Horan. — I ten Will... Czy on nie jest podobny do tego twojego Lewisa?

— Louisa. Jego imię to Louis, nie Lewis. — Styles odruchowo poprawił przyjaciela. Blondyn uśmiechnął się pod nosem i przyglądał się mu wszystkowiedzącym wzrokiem. Dobrze wiedział o jego zauroczeniu i uważał, że urocze było pilnowanie, by nie przekręcać imienia Tomlinsona, w sposób którego nie lubił. Gdy tylko Harry to zauważył, przewrócił oczami i prychnął cicho. — Faktycznie może jest odrobinę podobny, ale to tylko przypadek, Niall.

— Oczywiście, Harry — odparł rozbawiony Irlandczyk. Już zdążył się nauczyć, że w książkach jego przyjaciela bardzo rzadko zdarzają się przypadki. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół był dokładnie przemyślany. Nie było opcji, żeby William miał takie imię, wygląd i zachowywał się w określony sposób zupełnie przypadkiem. A już od dawna wiedział, że Louis podobał się Harry'emu.

Cóż, właściwie trudno byłoby mu tego nie zauważyć...

Jednak nie miał zamiaru tego komentować, a przynajmniej nie tym razem. Ani trochę nie przeszkadzało mu to, że jego przyjaciel trochę zbyt często ogląda filmy, których gra Tomlinson, a muzyka z tych produkcji zajmuje większość jego ulubionej playlisty. Niall może nie miał takiej obsesji na punkcie szatyna, ale musiał przyznać, że mężczyzna jest dobrym aktorem.

Dlatego jak mógłby narzekać tego wieczoru na oglądanie kolejnego filmu Louisa? Nie skomentował tego ani słowem, kiedy Harry puścił jedną ze swoich ulubionych produkcji. Nie liczyło się to, że oglądali to razem po raz któryś z kolei. Ważniejsze było po prostu spędzenie czasu z przyjacielem.

✨✨✨

Hej misie pysie!
Wie ktoś jak zmusić się do pisania kolejnych rozdziałów? Albo widział ktoś gdzie chowa się wena?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro