6. Wygląda na to, że musimy się rozstać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis Tomlinson wciąż przyglądał się zamyślonemu brunetowi. Nie potrafił odwrócić wzroku od jego pięknych rysów twarzy. Widzieli się dopiero drugi raz, a miał wrażenie, że potrafiłby z pamięci odtworzyć każdy najdrobniejszy szczegół jego twarzy. Mocno zarysowana szczęka, przy której tak pięknie wyglądałyby malinki. Piękne, zielone oczy z nutką błękitu, w których można byłoby zatonąć. Urocze dołeczki kiedy się uśmiechał, które sprawiały, że wyglądał wtedy jeszcze bardziej słodko. Po prostu ideał. A do tego jego wyraźnie widoczne roztrzepanie i gadatliwość, kiedy się stresował, dodawały jeszcze większego uroku do całości.

Teraz, kiedy był tak zamyślony, wyglądał zupełnie niczym posąg któregoś z greckich bogów. Louis nie chciał się odzywać, by nie rozpraszać bruneta, więc po prostu bez słowa podziwiał jego piękno.

Trwali tak przez dłuższy moment. Dopiero po jakimś czasie Harry wyrwał się z zamyślenia i zwrócił uwagę na Louisa. Zagryzł wargę, widząc błękitne tęczówki wpatrzone w siebie oraz szeroki uśmiech na twarzy właściciela tych pięknych oczu. Uderzyło w niego lekkie poczucie winy, że o nim zapomniał. Musiał się jakoś wytłumaczyć, nie chciał by szatyn był na niego zły za to chwilowe zamyślenie.

— Oh, wybacz, Louis. Mam tylko parę dni, żeby rozplanować całość książki i po prostu-

— Spokojnie, Harry, rozumiem — przerwał mu starszy, a jego dźwięczny śmiech zabrzmiał pomiędzy ich dwójką.  Kędzierzawy wyglądał uroczo kiedy był taki zmieszany, ale mężczyzna nie chciał, by czuł się przy nim niezręcznie. Obaj wiedzieli, że mogą ze sobą normalnie rozmawiać, bez żadnego stresu. Mimo to Harry na razie nie potrafił całkiem wyluzować. Niezbyt lubił rozmawiać z nieznajomymi, a w końcu Tomlinsona znał tylko jako swojego ulubionego aktora, niedostępnego dla niego na codzień. Po prostu musiał przyzwyczaić się do nowej sytuacji. — Mogę ci jakoś z tym pomóc?

Dopiero po krótkiej i chwili Harry zrozumiał, że Louis mówił do niego o pomocy przy pisaniu, przecież nie potrafił czytać w jego myślach. Uśmiechnął się delikatnie na pytanie Tomlinsona. Widział, że szatyn naprawdę chciał mu pomóc, a nie pytał się tylko z grzeczności.

— Nie, nie musisz. Raczej sobie poradzę, ale dziękuję za propozycję.

— Dobrze, polecam się na przyszłość — odparł szatyn i puścił mu oczko. Harry zachichotał cicho. To, jak swobodnie zachowywał się przy nim mężczyzna sprawiało, że on sam też powoli przestawał się stresować. Miał wrażenie, że Louis traktuje go jako swojego starego znajomego, mimo że w rzeczywistości widzieli się dopiero drugi raz. — Nie śmiej się, naprawdę znam tyle różnych historii, że na pewno znalazłaby się dla ciebie jakaś wystarczająco inspirująca, panie pisarzu.

— Tak myślisz? — zapytał z lekkim niedowierzaniem. Znowu zachichotał pod nosem, widząc udawane oburzenie na twarzy szatyna.

— Mam ci jakąś opowiedzieć, żebyś mi uwierzył? — Louis uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się pewny siebie uśmieszek. Harry twierdząco pokiwał głową, odrobinę zaciekawiony tym, co wymyśli aktor. Miał nadzieję, że charakter tej jego historyjki będzie mógł powiedzieć mu coś o charakterze jej twórcy. Był ciekawy jak bardzo prawdziwy Louis różni się od jego wyobrażenia o tym mężczyźnie. — W takim razie... Jak wy zaczynacie wszystkie te swoje bajki? Dawno, dawno temu? Niech będzie, więc dawno, dawno temu, za siedmioma górami i tak dalej, żyła sobie pewna łyżka...

— Łyżka? Czemu łyżka? — Harry przyjrzał mu się rozbawiony.

— Nie przerywaj, H — odparł szatyn, przewracając oczami i lekko skinął głową w stronę jego kubka z kawą oraz leżącej obok niego łyżeczki. Harry zaśmiał się i wyraźnie chciał coś jeszcze dodać, ale powstrzymał się, widząc ostrzegawcze spojrzenie Louisa. — Więc ta łyżka żyła sobie ze swoim łyżkowym ojcem i widelcową macochą w ich wielkim zamku, ale król łyżka zmarł, więc łyżeczkowa królewna została sama z macochą. Ten wstrętny widelec wygonił ją z zamku i śnieżnobiała łyżeczka trafiła do chatki krasnoludków...

— Jak królewna Śnieżka?

— Tak. Ale krasnoludki nie przyjęły do siebie naszej królewny! Te wredne małe krasnale postanowiły wrzucić ją do garnka z wrzącą, obrzydliwą zupą z brokułów — kontynuował szatyn, odrobinę uniesionym głosem. Przyjrzał się kędzierzawemu, czekając na jego reakcję i prychnął, kiedy zobaczył, że jego historia tylko go bawi. — Psst, to jest ten moment kiedy powinno być ci przykro, H.

— Oh... — Harry spróbował zrobić smutną minę, ale wciąż nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jego usta. — Należeli do rodziny Baby Jagi?

— Dokładnie. Ale spokojnie, dobrze zrobili, bo nasza łyżeczka nie była zwykłą królewną... — Louis zawiesił głos, starając się utrzymać wciąż rozbawionego bruneta w napięciu. — Nie, nasza niewinnie wyglądająca królewna była w rzeczywistości seryjnym mordercą, zabijającym wszystkich przy użyciu zatrutych jabłek!

— Robi się interesująco — stwierdził brunet i oparł głowę na swoich dłoniach. Z uśmiechem wpatrywał się w Tomlinsona, podekscytowanego swoją historią. Starał się mówić wszystko na poważnie, ale Harry widział ten rozbawiony błysk w oku i wydało mu się to urocze. Próbował tak samo wczuć się w tą bajkę i zaczął szukać rozwiązań, pasujących do jej dalszego ciągu. — To dlatego macocha skazała ją na banicję? Chciała powstrzymać jej morderstwa, tak?

— Tak, znalazła jej kryjówkę z zatrutymi jabłkami i od razu zareagowała. — Louis przewrócił oczami, uśmiechając się pod nosem. — Ale wróćmy do naszej królewny łyżki w garnku z zupą brokułową, bo jeszcze nam się ugotuje biedaczka. Przez ten wrzątek skurczyła się i zzieleniała od brokułów, więc z garnka wyskoczyła jako żaba. Potem naszą żabią Śnieżkę znalazł książę, a kiedy ją pocałował zamienili się ciałami. Śnieżka pojechała do zamku księcia, zamieniła tam wszystkich w złote żaby, żeby być bogata, a potem przejęła władzę nad światem, koniec.

— Wow, to było szybkie — rzucił po chwili brunet. Był zaskoczony końcówką i musiał jeszcze raz przeanalizować słowa aktora, by zrozumieć co dokładnie powiedział.

— Podobało się? Było inspirujące?

Lokowaty parsknął śmiechem, kiedy zobaczył, że Louis po prostu wpatruje się w niego wyczekująco. Jego powaga podczas opowiadania tego wszystkiego była zupełną odwrotnością reakcji Harry'ego. Mimo że obu ich bawiła cała historia, Tomlinson wyglądał, jakby traktował ją całkiem poważnie. Dopiero pod koniec nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, widząc jak rozbawił tym wszystkim pisarza. Urocze dołeczki młodszego były doskonale widoczne, sprawiając, że mężczyzna wyglądał jeszcze piękniej niż kiedy był zamyślony.

— Fenomenalna historia. Tylko wiesz, ja raczej bym nie dawał łyżce-morderczyni władzy nad światem.

— Cóż, to wszystko to i tak tylko moje wyobrażenie, gdyby tą bajkę opowiedział ci ktoś inny pewnie miałaby inne zakończenie — odparł Tomlinson i mrugnął do niego, uśmiechając się tajemniczo. Teraz wydawał się już weselszy niż podczas opowiadania o morderczej królewnie. — Mam nadzieję, że to mogło ci pomóc, H.

Harry znów się cicho zaśmiał, ale po chwili umilkł, zastanawiając się nad słowami Louisa. Nie spodziewał się, że tak absurdalna historia faktycznie podsunie mu jakiś pomysł do zapisania w niebieskim zeszycie. Przygryzł wargę, myśląc jakie wydarzenia może zaplanować dla swojego bohatera - Williama. Po chwili zerknął przepraszająco na siedzącego naprzeciw niego szatyna i sięgnął po swój notatnik z inspiracjami, by zapisać w nim parę pomysłów. Miał zamiar rozplanować to dokładniej jak wróci już do domu, ale nie chciał zgubić tego, co podsunęła mu rozmowa z Louisem.

Kiedy uniósł głowę znad kartek, zobaczył jak Tomlinson uśmiecha się zadowolony. Widział, że nawet taka głupia historyjka może podsunąć pisarzowi jakiś pomysł i cieszył się, że mógł mu jakoś pomóc. Nie miał zamiaru pytać co Harry zapisał, nie był niecierpliwy, a wiedział, że będzie mógł zobaczyć to później.

— Co udało ci się wymyślić, Harry? — No dobrze, może jednak był trochę niecierpliwy.

— Dowiesz się, jeśli powiesz mi o czym będzie twój następny film — odparł przebiegle Styles. Miał ochotę pochwalić się towarzyszowi pomysłem, który wydawał mu się idealny na książkę, ale trochę obawiał się jak Louis zareagowałby na Willa i jego pomysł na całość. Do obu tych elementów opowieści czerpał inspirację właśnie od szatyna. Wiedział, że najprawdopodobniej on by to zauważył, ale nie miał pojęcia co miałby mu o tym powiedzieć. Liczył też na to, że z pokazania mu tego zeszytu mógłby też coś mieć w zamian, a naprawdę był ciekaw następnej produkcji Tomlinsona.

— Cóż, nie bardzo mogę ci to teraz zdradzić... Będziemy obaj musieli poczekać, żeby dowiedzieć się o swoich planach — stwierdził Louis z wyraźnym smutkiem wymalowanym na twarzy. Styles poczuł się odrobinę winny tego, że popsuł mu humor i już chciał pokazać mu niebieski zeszyt, ale w zobaczył jak Louis natychmiast znowu się rozpogodził. — Dobrze, to nie mówmy już o naszych dziełach, teraz porozmawiajmy o tobie. Jak ci się podobał mój ostatni film?

Harry uniósł brew i prychnął rozbawiony, widząc żartobliwe mrugnięcie szatyna. Wiedział, że mężczyzna żartował, ale mimo to odpowiedział na jego pytanie. Chciał zacząć jakoś rozmowę inną niż o swojej książce, a to wydawało się być najlepszym sposobem. Miał rację, bo Louis od razu wciągnął się w ten temat i zaczęli wymieniać się swoimi zdaniami na ten, jak również i inne tematy. Byli tak bardzo pogrążeni w rozmowie i poznawaniu się lepiej, że zupełnie stracili poczucie czasu.

Dopiero kiedy podeszła do nich jedna z właścicielek kawiarni, zorientowali się jak późno było.

— Panie Styles? Przepraszam, że przeszkadzam, ale za chwilę zamykamy — oznajmiła dość wysoka szatynka. Obrzuciła spojrzeniem miejsce Louisa oraz cały stolik, zajęty przez rzeczy pisarza.

— Dobrze, już to wszystko zbieram — wymamrotał cicho Harry. Dziewczyna kiwnęła głową i odeszła w stronę lady, a brunet podniósł swoją torbę by wszystko do niej włożyć. Czuł na sobie wzrok Louisa, kiedy to wszystko robił. Schował długopis i swoje inspiracje, ale przy niebieskim zeszycie się zawahał. W końcu chwycił go w rękę i tak niosąc go, ruszył razem z Louisem w stronę wyjścia z kawiarni. Rzucili krótkie pożegnanie w stronę właścicielki oraz pracujących u niej dziewczyn i opuścili to pomieszczenie.

— Wygląda na to, że musimy się rozstać... — rzucił szatyn, uśmiechając się łagodnie.

Harry skinął głową i westchnął cicho, chowając niebieski zeszyt do torby. Z wolnymi rękami podszedł do Tomlinsona, odrobinę niepewnie go obejmując. Szatyn uśmiechnął się szeroko i przytulił go do siebie, ale po krótkiej chwili odsunął się trochę. Nie chciał tego przerywać, ale musiał już iść. Styles doskonale to rozumiał i nie chciał na siłę zatrzymywać go przy sobie. Pożegnali się szybko, wciąż stojąc pod wejściem do kawiarni. Brunet jeszcze przez chwilę stał tam bez ruchu, patrząc jak Louis machał do niego i odchodził, żegnając się jeszcze jeden raz.

— Do zobaczenia, Harry.

✨✨✨

Znowu zapomniałam o piątku :') Chyba musicie mi przypominać o rozdziałach jeśli chcecie je czytać hahahah
Ale teraz lecimy z dłuższymi rozdziałami, mam nadzieję że będą się wam podobać <33

MIŁYCH WAKACJI MISIE PYSIE 💙💚💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro