Report of the week

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


   Frank Zhang jak co tydzień idzie w stronę cmentarza. Miał w dłoni małą Hortensją, znał jej znaczenie, dlatego uważał że to będzie doskonały kwiat aby pokazać jak bardzo teraz wszyscy cierpią przez głupotę syna Jupitera. Co prawda, tak na marginesie Jason nie zrobił nic złego, wręcz przeciwnie, ale jeśli dla kogoś Grace był ważny, albo pomógł ci Chociaż raz, to już stawał  się dla ciebie ważny.

- Cześć Jason- uśmiechnął się lekko Chińczyk i usiadł na ławce obok  grobu. - Jak się masz? - zapytał patrząc na kamieniu nagrobek.

Po chwili spojrzał na ostatnie zdjęcie Grace'a przed jego niespodziewaną śmiercią, był na nim di Angelo, Jackson, Thalia całująca Reyne w policzek, Hazel tuląc Zhanga (który też się zmieścił),  Leo który całował Byłego Pretora w żuchwe, i Piper która miała okulary przeciw słoneczne na sobie. Każdy na fotografii był... Szczęśliwy, nikt nie zdawał sobie sprawę że za jakieś 2/3 tygodnie stracą swojego przyjaciela, Leo chłopaka, a Rzym jednego z Pretorów.

- Racja nie odpowiesz mi - zaśmiał się cicho do siebie. - w Rzymie wszystko jest okej. Staram się być jak najlepszy w byciu Pretorem, ale ciebie i Reyny nie da się zastąpić - dalej się uśmiechał ale miał już łzy w oczach. - wiem że nie żyjesz już jakieś.. - urwał na chwilę aby wziąć głębszy oddech, aby już nie zacząć płakać. Zawsze płakał kiedy tu przychodził, czasem od razu, czasem dopiero po czasie,  zależy co się dziejo w tygodniu. - może trzy miesiące? To są wieki... Co ja mówie?. - znowu urwał i po jego policzku poleciała łza- Nic nie jest okej! - wykrzyknął do nagrobku. - wszystko się wali... - łzy Franka leciały ciurkiem po jego policzku.- nie umiem być Pretorem! Ty byłeś w tym świetny!

Zhanga nie obchodziło to, czy na cmentarzu byli jakiś inny ludzie, Herosi czy potwory. Musiał w końcu z siebie wyrwać to co go więziło przez ostatnie trzy miesiące. Siedzenie, i wiedzieć, że już nigdy nie zobaczy swojego przyjaciela. To go bolało. Nie tylko jego. Wiedział że nie jest w tym sam. Miał Hazel i Reyne przy sobie, ale to on objął stanowisko Jasona, tak cholernie się bał go zawiść, tak bardzo bał się że zrobi coś co sprawi że Grace pożałuje że to on dostał ten zaszczyt, aby w ogóle ktoś pomyślał aby go wybrać na takie stanowisko. Frank nie wiedział, co Syn Jupitera w nim widział, aby wybrać go na swojego "zastępcę".

- czemu ty mnie wybrałeś? Jestem taki słaby... - wytarł łzy ręką z policzka. - tak bardzo cię potrzebuję... Leo i Nico też.. od twojej śmierci ciągle tylko śpią, leżą, jedzą i piją, a wstają tylko do łazieki... Ostatnio widzieliśmy nowe rany na nargarsku Valzdera, i znowu zaczął palić... Reyna zaczęła się zapracowywać, Percy cięgle siedzi nad jakimś klifem. - łzy w jego oczach go piekły, ale nie zamierzał znowu się popłakać.- Annabeth mówi że wszystko się ułoży, ale ja jej nie wieże... Nikt nie wieży... Ale z Rzymie nic nie jest dobrze... Legioniści się nie słuchają, tylko ciebie słuchali. Livania mówi że każdy przeżywa żałobę w inny sposób... Ale wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Boje się że cię zawiodę, że zrobię coś źle i pokaże że źle wybrałem... Tak bardzo się boje Grace...

Frank przy innych wygądł na bardzo szczęśliwego przy wszystkich, chciał dawać pozory że "wszystko będzie dobrze" choć wiedział że to było największe kłamstwo jakie powiedział. Ale gdyby ktoś go zobaczył kiedy Zhang był sam, to pomyślnym że jest chory. Syn Marsa nie dawał sobie rady. Jedyne co mu pomagało to dwie rzeczy.
1. Czytanie książek - czuł się w tedy jakby już nie było go w tym siebie bez swojego przyjaciela.
2. Bardziej bolesna- lekkie przypalanie skóry.

Przez chwilę szczęka Chińczyka latała, ale po chwili się uspokoiła.

- robi się późno... Muszę kończyć swój raport - położył kwiata na nagropku- Leo kazał dać ale nie chcę patrzeć na ten kamień.. do zobaczenia za tydzień Pretorze- uśmiechnął się lekko, odwrócił się i poszedł w stronę obozu.

________

Wymyśliłam to pod prysznicem XDDD

A jaka jest wasza ocena?

Dzieło jest poprawione

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro