Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dobra powiem moje imię ale zbytnio nie chce o tym mówić z kont pochodzi ale wszystko teraz powiem Amber i jeszcze moja mama pochodzi z Szkocji a tata z Holandii, tak to dziwne ze mam po mieszane geny a także...nwm jak to wytłumaczyć...zbyt wiele jest we mnie ale powiem ze jestem zbyt zamknięta w sobie a to z powodu że jest introwertyczką. A teraz jakoś jest ale jest jeden problem bo właśnie na moich oczach a także muszę jakoś uwolnić się z tego syfu a także to że mam czyś wzrok na plecach a jak się odwraca to nikogo nie ma, czasami mam przeczucia czy tata zadzwonił do szemranych typków żaby mnie stąd wydostać...czemu miał by to robić? Przecież to i tak nie zmienia tego na zawsze a szczególnie teraz, kurwa jestem nadal wkurzona na to że nie pojechać z nimi oraz to że teraz tkwię tutaj z zarażonymi a takze z innymi ocalałymi ale...nadal się boję że ktoś mnie śledzi oraz to że czuje w jego zwłok na siebie a jego oczy mówią że mnie nie skrzywdzi. Sama nie wiem czy mam zaufać jest osobie oraz to czy mi pomoże stąd uciec z tego świata, po mimo że miałam bron przy sobie to i tak byłam zagrożona będzie tych zarażonych oraz przez inne cholerstwa które tutaj chodzą, po psy które chcą umrzeć ale nie umarły aż po dziwne stworzenia chodzenie po suficie z odsłoniętym mózgiem oraz bez oczu a także za rażeni którzy się mogą przemienić coś jeszcze gorszego.

Jak najszybciej muszę się stąd wydostać z tej strefy zarażenia oraz to że ten miasto niej jest już bezpieczne oraz przyjazne a od teraz tutaj żądzy strach oraz śmierć oraz złe warunki, może zabrzmi to źle z ust policjanta ale...teraz my nic wskóramy i nie uratujemy tych ludzi a także innych. Teraz widzę jak te wygłodniałe bestie rzucają się na moich towarzyszy oraz na mnie...broniłam się nożem który dostałam od ojca jak skończyłam szkołe i poszłam do R.P.D a to marzenie spełniło się i...i skończyło się po czterech latach.

-C-Chryste

Nie znany głos dobiegł a moich pleców, odwróciłam się i w tedy zobaczyłam Max’sa.

-Myślałam że już nie żyjesz
-Jeszcze nie zamierzam iść na tamten świat, a ty?
-Ja wolę jeszcze pożyć tak jak ty
-Nad czym tak rozmyślasz?
-C-co n-nad niczym p-.....


Nawet nie wiedziałam co mam zrobić i co mu powiedzieć a także że ktoś mnie prześladuje od początku mojej służby...nie wiem kiedy mu to powiem...mam nadzieję że za nie długo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro