Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Długo czekałaś?

CHOLERA JASNA! Znowu ona! Nie chce nawet zawracać głowy nią uciekłam przez drzwi i włorzyłam już trzeciom, bo tamtom już włożyłam i akurat poszłam do  sklepikarza. Sorrki że tak powiedziałam.

-Dobrze widzieć cię całom. Jak poszło?
-Raczej sama przyszła do mnie
-Zguba przyszła do właścicelki?
-Tak jedna z jej córek dała mi, po prostu
-Czy potrzebujesz czegokolwiek na drogę, którą cię czeka? Dzięki twojemu ciągłe mu wsparciu poszerzyłem swój asortyment.

Spojrzałam na co on ma.

-Jeden z moich najpopularniejszych towarów!

Wybrałam coś i nwm czy mi się to tego przyda, bo akurat kupiłam receptóre na minę XD.

-Tak, doskonale widzę, czemu mogłobym cię  to zaiteresowac.

Hmmmm, może sprzedam pare przedmiotów bo i tak mam ich w piździec. Dzisiaj jestem na wyzywanie nastawiona, bo kto by był długo w jednym zamku i nigdzie się nie ruszał. CO?!

-Umiem wprowadzić wszystkiego rodzaju modyfikacje broni, wszystkie za drobnom opłatom.

Spojrzałam na ten mały zamek, w tedy sobie coś przypomniałam.

A no tak! Przecież potrzebowałam to tego kulki, teraz mogę bo zdobyłam a nie powiedziałam.

Podeszłam i włożyłam ją.

-Wspaniała broń, sir!

Przypomniały mi się czasy kiedy, byłam pułkownikiem. To przez mojom siostrę mnie zwolnili bo jeszcze ona była i do dziś jest ćpunkom (spokojnie ja tak wymyśliłam), kiedy już zdobyłam szczontki Norshteyna, sama siebie zapytałam w myślach.

Czy mogę to sprzedać?

W tedy hrabia się odezwał.

-Naturalnie

Skont wiedział że chce to sprzedać? Umie czytać w myślach, właśnie spaliłam szkarłatnom czaszkę jemu i poszłam dalej. Nie wiem gdzie są jej córy nagle jednom usłyszałam jednom.


-Ty odrażająca smio!


Kto o muwi? Ty tak samo jesteś samicom :DDDD, a później nie które chcom zmienić płeć.


-Nie wytrzymam do kolacji.


Jakoś muśisz wytrzymać! Nawet powiedzaiłam twojej siostrze że jestem nie srawna, to i tak myślą o jedzeniu.


-Tylko poczekaj na to, co szykuje dla ciebie Matka.


Ja wole być gdzieś indziej niż tuaj,więc odpiernicz się odemnie. KOBIETO! Weź mnie nie goń po całej chałpie.


-Próbujesz narobić mi apetytu, co?


Byłam w pułapce bez wyjścia, bałam się że mnie zabije.


-Martwiłam się, że moje siostry dorwały cię pierwsze.


Odskoczyłam do tyłu, żućiła się na mnie i właśnie obezładniłam ją a sierp zwiełam do ręki i przyłożyłam jej do gardła. Odrazu ją zapytałam.


-Czemu wy patrzycie na mnie jak  na padline??

-(Milczy)

-ODPOWIADAJ!


Rzuciłam ją na podłogę a ona od razu powiedziała.


-Matka Miranda wszczepiła ci pazorzyta Cadou

-Cadou? Przecież te pazorzyty powinnt być szczepione w inne osoby


Nagle poczułam mocny ból w klatce piersiowej, nie umiem określic jaki to ból. Na szczeńście ona mnie nie zabiła i pozwoliła odejść, nie chciałam z nią walczyć z powodu że oszczendzałam siły na dalszy plan. Na szczeńście zdobyłam ostatnią maske i postanowiłam ją zanieśc tam gdzie powinna być. Chce się wydosać z tej wioski i być gdzieś gdzie bende bezpieczna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro