Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zobaczyłam kareczke na sidzeniu samochodu, co jest na niej napisane.



Ta korba jest stara i zużyta. Czuć, jakby się miała złamać w każdej chwili.


Mam nadzieje, że do tego nie dojdzie. Jedyna zapasowy egzemplarz jest w drugim wiatraku.


Poszłam do użądzenia, zobaczyłam właśnie to i od  razu podeszłam do tego. Zaczełam kęcic i w pewniej chwili zaczełam kręćic i (jeb), złamała się.


-Uch, poważnie...?


Poszłam przez budynk i przez dachy zadopionych domostw, boje się że się załamią ale nie załamały się pod moim ciężarem. To tyle dobrego, że nie załamały się pod demnom. Dziwnie się czuje jak zabiłam dzwonnika z noderdam, chcociaż  wyżuty sumienia to i tak wole żeby on długo nie cierpiał.


Kolejny pamiętnik.


1-szy października, słoneczny dzień


Matka Miranda przyniosła 5 ludziów z wisoki. Tak jak poprosiłem.


Sprawiłem, że poszli spać za pomocą tekiego płynu i włożyłem im Cadou do brzuszków.


Nie mogę się doczekać, aż Cadou wrośnie w ich brzuszkach.


2-gi października, pochmurny dzień.


Czterech ludzi z wioski tego poranka nie żyje, 1 z nich to prawie lycan. Wysłałem  go do mojego loboratorium w górach.


Znowu zawiodłem. Matka chce silne naczynia, a ja nie mogę pozyskać żadnego.


Będę potrzebował więcej ludzi z wioski.


WTF?! On też jakiś porobaniec, jakim ona jest popierdolencem to ja sobie nie wyobrażam. Wole żeby ona zdachła, pozłąm do jednego z domu i zobaczyłm karteczke.


Matka Miranda dała mi fiolkon z lycana.


Nikt mnie nie lubi, więc myślałem że znowu zostanę pominęty.


Ale Heisenberg powiedział, że to dlatego każdy z nas dostanie jedną lycna. Ceremonia nie może się odbyć bez udziału nas wszystkich.


Ale Matce chyba jakoś wcale na tym nie zależy...


Matka powiedziała, że lycan to naczynie.


Z takimi pojemnikiem Matka może odzyskać swoje prawdziwe dziecko. Chociaż nikt nie wie że te cięści ciała to sztątki jakiegoś innego dziecka.


Nawet, jeśli było martwe przez bardzo długi czas.



Ale jeśli o zrobi, wtedy... Co się stanie ze mną?


Nie jestem jej prawdziwym dzieckiem... Czy mnie opuści?


Nie! Nie chcę tego!

Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!


Chyba ktoś miał mocny problem z tym że ona ich pożuci, a on chyba nie mógł się pogodzić z tym co go czekało. Zraz jeśli to nie jest lycan, to co to jest? Może inne dziecko? Które było marytwe? Nie chce wiedzieć, ale chce uratować tom wioske. Dawną wioskę która tętniła życiem za kiedyś, chce tu wrućić.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro