Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle coś się odezawło, spojrzałam na telewizor i rozpoznałam że to ten wykolejeniec.


-Radzisz sobie lepiej, niż myślałem.

-Kto mówi?

-No błagam, spotkaliśmy się jakiś czas temu! Nie żeby to mało jakiś większe znaczenie...

-Więc to ty jesteś ostatnim dupkiem na mojej drodze, ZŁOMIAŻU?

-Muszę przyznać, że masz w sobie werwę. Y/N od kąt się wyproewadziłaś z tej wioski. Ale jaki masz plan, gdy zabierzesz już wszystkie cztery flakony?

-Do czego zmierzasz?

-Mógłbym podać ci pomocną dłoń.

-Próbujesz mnie udobruchać?

-Już tak nie kozacz. Zabiłbym cię gdybyś nie był warta zachodu... Niedaleko za wioską stoi twierdza. Pójdź tam i zabierz mój flakon. Jeśli to zrobisz, zdałaś. Najpierw wróć na cmentarz.


Nagle telewizor się wyłączył.


-Nadęty palant, nigdy nie umiał powiedzieć o co mu chodzi ale podkchiwałam się w nim.


Dobrze że kiedyś nie pracowałam u niego, ale...teraz tęskie za takimi waratami. Ale nigdy nie chce go zabić, i tak postwniam tak zrobić, tak jak z Big mami oraz jej córkami. Chociaż one były troche cięszkie do ominęcia, ale też boje się że mam to gówno w sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro