Rozdział 8
Jak udało mi wślizknąc do środka to poszłam korytarzem prosto i weszłam do drzwi po lewej stronie i zobaczyłam tak jak by łaznie ale w nwm jak to nazwać,takim basenie była czerwona ciecz i zobaczyłam tabliczke. Podeszłam do niej i zaczełam czytać.
''Panie nie patrzą na panów względy,lecz powiedzmy biedakom coś dla zachęty, jeśli przekażą władcy swemu pracy swoje obfity plon, może ciut wina im spłynie i zmienią smutny ton.''
-Kolejna zagadka do rozwiązania,musze to zrobić żeby być wolna oraz czemu tutaj mieszkańców tej wioski
Po paru godzinach zobaczyłam że ta czerwona ciecz znikneła i pojawiło się zejście na dół, przeszłam obskurnymi piwnicami i zobaczyłam windę prowadzoncom do góry. Jak podzongnełam dźwignie to szybko byłam na górze, byłam na zewnątrz,przechodziłam przez balkon i przeszłam przez rusztowanie ale jedna z desek połamała się i przeszkoczyłam na drugie z rusztowań i przez poręcz od balkonu i słyszałam telefo.Spojrzałam przez okno i kucnełam,bo właśnie zobaczyłam Arlcina Dimitrescu. Oczywiście paliła sobie papieroska i nie zauważyła że ja jej uciekłam albo wie,usiadła i odebrał telefon.
-Matko Mirando. Z przykrościom informuje , że Y/N T/N uciekła od tego głupiego, Heisenberga.
''EJ!!On jest wcale głupi!!''
-Ponieważ jest w moim zamku i zdążyła już udowodnić, że stanowia zbyt wielkie wyzwanie dla moich córek! Na szczeńście ona nie zabiła ich. Kiedy ją znajdę-
''To co mi zrobisz? I tak wielu osobom zepsułam krwi,oprucz mojego wujka''
-Nie,Matko Mirando. Tak, oczywiście rozumiem, jak ważna jest ceremonia. Nie zwiodę cię.
Odłożyła telefon,nagle poczułam tak jak ktoś ściskał z całej siły w okolicy płuc oraz serca. Ona rzuciła toaletkom i powiedziała.
-Do diabła z ceremonią! Ta kobieta zapłaci za to, co zrobiła!
Wyszła i weszłam przez balkon i zobczyłam jej pamiętnik, podeszłam i podniesłam ją.
Matka Miranda wezwała nas wszystkich, byśmy zadecydowali o losie dziewczyny.
Drżę na samą myśl o tym spotkaniu ''rodzinnym''. Pomyśleć, że jestem traktowana jak siostra tych szubrawców.
Szczególnie Heisenberkga! Ten wykolejeniec nie znałby dobrych manier, nawet, gdyby dostał nimi prosto w pysk.
Pocięłabym go na kawałeczki, gdyby Matka Miranda mnie nie zatrzymała.
Ja bym się nie dziwiła, on zawsze był nie okiełznany. Trochę Heisenberk przypomina mojom koleżanke ale jak ona jest w niebezpieczeństwei staje się taka nie okiełznana,teraz je mi brakuje. Wracając do czytania.
Dlaczego... Dlaczego taktuje mnie na równi z nimi?!
Dała mi ten zamek,posłuszne córki, wieczne życie, czyż nie?
Czy nie jestem jej ulubienicą? Nie jestem wyjątkowa?
Musze się napić.
Jak nie ma nic, TO WÓDA! Pffff, brakuje mi picia z znajomimi >:D. Wracając, jak wziełam klucz który wiśiał to właśnie pasowały do tych drugich drzwi. Nagle włanie ona się pojawiła.
-O chuj.
-Tu jesteś.I wszystko to dla wolności, której chcesz zdobyć!
Nagle ona chwiciła mnie za szyje.
-Co ty do diabła-
-Ty niewdzięczna, pazerna gnido! Przychodzisz do MEGO domu-
Udeżyła mnie o podłogę, ból był taki nie opisania. Teraz nie wiem co mi włożyli do mnie.
-Kroczysz po mym domu,zasawiając za sobom plamy ślady. A teraz próbujesz ukraść moją własność? Jak śmiesz?!
Wbijała mnie w podłogę aż ona pękła pod naporem jej siły, myślałam że lece nie szkończonie aż w końcu poczułam grónd.
-Spoczywaj póki możesz, bo z pewnością się dorwę i rozwalę na kawałki
Powoli traciłam świadomośc, nie wiem czy uda mi się wyjść z tego koszmaru....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro