14%

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Victoria

Kilka dni później nie spotkałam więcej Remka. Tylko raz odwiedził moje biuro.
Dowiedziałam się, że wykupywał wycieczkę do Włoch, chyba. Tylko z kim on chciał tam jechać? Ma nową dziewczynę? Narzeczoną?
Nie wiem ile było biletów, może z jakimś przyjacielem. Na przykład z Michałem, albo Szymonem. Przesadzam, co mnie to interesuje?!?

Spakowałam swoją torbę i już miałam wychodzić do pracy kiedy Freddy zaczął donośnie szczekać. Wyjrzałam za okno. Ktoś podszedł do mojej skrzynki pocztowej i zaczął w niej grzebać. Wystraszyłam się, że to jakiś terrorysta czy coś.
Pobiegłam na górę i zapukałam do pokoju Karola. On lekko zaspany otworzył je i spojrzał na zegarek.

-Co?- przetarł oczy i spojrzał na mnie a potem na okno i znowu na mnie.

-Po pierwsze.. powinienieś już dawno być na dole, żeby mnie zawieść do pracy. A po drugie, jakiś facet stoi przy naszej skrzynce i się boję.

-Kto? A która jest godzina? Może to listonosz?- ponownie położył się i przykrył kołdra aż po szyje.

-Listonosz? Miałby przy sobie rower, torbę na listy i czapkę a nie zakapturzony od stóp do głów- wkurzyłam się, że mnie olewa.

-Może jest przeziębiony? Nie wiem, przesadzasz. Kto to.. czekaj.. ja mam cie zawieść?- wstał ponownie.

-No tak, brawo, idź się przebierz...

Wyszłam z jego pokoju i spojrzałam jeszcze raz przez okno, podejrzany typek właśnie odchodził spoglądając na nasz dom. Serio, to jest przerażające. Kiedy odszedł nieco dalej postanowiłam sprawdzić co jest w skrzynce. Owszem, miałam objawy, czy nie zadzwonić po policję, no bo może być tam bomba!

Wyszłam z domu i spojrzałam na psa. Freddy siedział przy płocie i skomlał. Otworzyłam skrzynkę i zauważyłam tam tylko kilka listów. Wzięłam je do ręki. Wszystkie były zaadresowane do mnie. Nadawcy nie było, więc nie dowiem się kto to był.
Otworzyłam list z numerkiem 1.
Obejrzałam się za siebie, usłyszałam ryk silnika, po czym Karol z bułką w buzi przyszedł otworzyć bramę.

-I co? Bomba?-zaśmiał się głośno.

-Nie, jakieś listy. Wszystkie do mnie.

-Dobra, to idź do samochodu, bo się spóźnisz- puścił mi oczko i wsiadł do samochodu.

-Tak..racja, dzięki.

Cześć Victoria!
Piszę do ciebie te listy, bo.. podobasz mi się jak nikt inny.
Owszem miałem kiedyś dziewczynę, byłem z nią długo, ale odkąd Cię poznałem, nie czuję do niej tego co do ciebie. Praktycznie wszystko już minęło, nie czuję już do niej nic a nic.
Tak jakby.. jakbym zakochał sie w tobie po uszy, od pierwszego wejrzenia. Wierzysz w taką miłość?
Bo ja zacząłem. Może kiedyś powiem Ci, kim jestem, ale nie licz na to zbyt wcześnie.
XYZ.

-XYZ? Przecież to może być każdy! Skąd mam wiedzieć kto do mnie pisze ? Krystian?
Mój sąsiad? Jakiś typek, którego poznałam przez neta? Remek? Nie, on mieszka za daleko od Warszawy, żeby tak po prostu przyjść i wsadzić mi listy do skrzynki, a po zatym wątpię, żeby nadal coś do mnie czuł..-szeptem mówiłam sama do siebie.

-Myślę, że to Krystian-Karol podszedł do mnie i prawdopodobnie podsłuchiwał.

-Przestań, po prostu mnie zawieź okej?

-No to wsiadaj -ręką pokazał na samochód.

**

W pracy nie mogłam się skupić. Tajemnicze listy nie dawały mi spokoju. Co za debil podpisał się jako XYZ?!
W wolnym czasie zaczęłam szperać w internecie na temat tego podpisu. Jedyne czego sie dowiedziałam..to w sumie nic przydatnego.

-Victoria,wszystko w porządku?

-Tak, a co? -spojrzałam na blondyna siedzącego po mojej lewej stronie.

-Czego tak namiętnie poszukujesz w tych internetach?- chciał zajrzeć mi w monitor.

-Niczego, mam swoje sprawy, ty masz swoje, więc daj mi spokój.

-Nie tak agresywnie- Chłopak przeczesał blond włosy i lekko się zakręcił na obrotowym krześle.

-Wybacz, nie mam teraz na nic czasu.

-Jestem denerwujący?

-Co? -zmarszczyłam brwi nie mogąc się skupić na szukaniu informacji.

-Zapytałem, czy jestem denerwujący.. -zaczął bawić się palcami.

-Daniel..tak, znaczy nie.. czasami jesteś strasznie uparty, co do faktu, że nie chcę sie z tobą umówić.

-Bo to boli..

-Przestań, to tylko zauroczenie. Wiesz ile mi sie podoba chłopaków?

-Za pewne kilku.

-Dużo. Wiele, mnóstwo.

-To dlaczego nadal nikogo nie masz?

-Po prostu nikogo nie poszukuję i tyle.

-Od kogo te listy? -Daniel chwycił małą kupkę listów i zaczął przeglądać koperty.
-Nie ma nadawcy-spojrzał na mnie.

-Dlaczego to ruszasz? To moja sprawa, nie twoja, najlepiej z tąd wyjdź.

-Nie mogę z tąd wyjść, to moja praca, zapomniałaś? -zachichotał i schował koperty pod biurko.
-Szef idzie -wymamrotał.

Szybko wyłączyłam przeglądarkę i udawałam, że czegoś szukam. Poczułam na sobie jego wzrok, więc spojrzałam na prawo i zauważyłam, że patrzy na mnie i marszczy brwi, przy czym wyglądał strasznie. Przełknęłam głośno ślinę i zdecydowałam się odezwać.

-Tak szefie?- zmarszczyłam brwi nie panującej na tym.

-Co robisz?- uśmiechnął się lekko.

-Jak na razie przez nastepne-spojrzałam na zegarek.
-10 minut mam wolne...

-Zajmij sie proszę pracą a nie sprawami prywatnymi, oby dwoje wiemy, że posiadasz w domu laptopa oraz internet. To twoje pierwsze ostrzeżenie droga panno.

Spojrzałam na Daniela. Trzymał w dłoniach moje listy i cicho się śmiał. Czy ta rozmowa była zabawna? Ja nic takiego z tej pogawędki nie wywnioskowałam.

-Z czego się śmiejesz?

-Już wiem, gdzie mieszkasz, możesz oczekiwać ode mnie listy, może nawet tego samego typu. A teraz wybacz, ale mam klienta- włożył listy do szuflady mojego biurka i uśmiechnął do szatynki siedzącej po drugiej stronie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro