44%

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Wybierzemy się do Gdańska? -chłopak posłał mi uroczy uśmiech z nadzieją iż się zgodzę .

-Nie wiem, nie mam ochoty tam jechać.

-Pojedziemy do naszego starego domu...

-D-dawno tam nie byłam...co mi szkodzi- odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go w policzek i zaczęłam się pakować do plecaka.

-Pojedziemy tam na cały weekend? -chłopak przytulił mnie od tyłu całując w skroń.

-Spoko mi pasuje.

-Wiktoria nie bedzie nam przeszkadzała, Piotrek po nią przyjedzie.

-Kto to Piotrek?

-A no tak. Nikt ci nie powiedział. To jej chłopak, mieszkają razem.

-Oo, serio? Dlaczego o tym nie wiedziałam?-zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego dotykając jego tatuażu.

-Nie mam pojęcia, jakoś tak wyszło.

-Poznam go?

-Na pewno.

**

Pożegnałam się z Karolem buziakiem w policzek i zapięłam Freddy'ego na smycz. Wyszłam z domu i zaprowadziłam go do samochodu Remka. Chłopak otworzył mi bagażnik i pomogłam psu do niego wejść.

-Freddy, siad! - wypowiedziałam komendę a następnie nacisnęłam na guziczek na małym pilocie, który wydał z siebie piskliwy odgłos, co oznaczało, iż pies coś dobrze zrobił. Zamknęłam bagażnik i schowałam smycz do plecaka.
Usiadłam na miejscu pasażera i poczekałam na rodzeństwo.
Po chwili oni również zajęli miejsca w samochodzie.

-On nie będzie się bał? -Wiktoria zaczęła zadawać mi pytania .

-Nie, jest nauczony i posłuszny. Byłam z nim na kilku szkoleniach. To Border Collie, dlatego jest bardzo posłuszny. Chyba się powtarzam...

-Jejku, to cudowny pies.

-Tak wiem-uśmiechnęłam się sama do siebie i zacięłam pas.
-Czyli czeka nas długa podróż?

-Oooo tak -odpowiedziała na moje pytanie i włożyła słuchawki do uszu.

Remek wszedł do samochodu i odpalił silnik. Wyjechał za ogrodzenie i zamknął bramę. W końcu możemy ruszać.
Dawno nie było mnie w rodzinnym mieście. Nie powiem, że nie tęskniłam, mam ochotę pójść na mecz Lechii, pooglądać zabytki i cieszyć się po prostu tym, że będę w Gdańsku.

**

Przed białym budynkiem byliśmy kilka godzin później. Wyszłam z samochodu i zaczęłam się rozglądać, nic sie nie zmieniło prócz roślin, które raczej nie były pielęgnowane przez Remka. Poczułam jak chłopak przytula mnie od tyłu.

-Co ci kochanie? -zapytał.

-W-wspominam sobie trochę-odwróciłam się do niego i spojrzałam w piwne oczy. Chłopak uśmiechał się szczerze. Pocałował mnie w policzek i poszedł do Wiktorii. Zabrał psa z bagażnika i podał mi smycz.

-Mały jesteśmy w moim starym domu. Może kiedyś zamieszkamy tu na stałe. Będziesz musiał się przyzwyczaić -pogłaskałam brązowego psa i jeszcze raz zerknęłam na dom. Wszystkie ważne i nie ważne wpomnienia po prostu wróciły. Wzięłam głęboki wdech i pomogłam rodzeństwu w bagażach.

Wypuściłam psa ze smyczy i weszłam do pięknego budynku. Wszystkie nasze zdjęcia wisiały na tym samym miejscu. Moje serce szalało ze szczęścia. Pies obwąchiwał wszystko. Latał w tą i z powrotem jak szalony. Wiktoria poszła na górę spakować resztę rzeczy, bo za kilka godzin ma przyjechać jej chłopak. Remek położył nasze bagaże na środku salonu i podszedł bliżej mnie.

-Jak ci sie podoba zmiana?-zaczął pocierać moje ramiona .

-Zmiana? Tutaj się nic nie zmieniło .

-Zmieniło...Byłem samotny przez całe trzy lata. Bez mojej kochanej narzeczonej.

-Remek, chyba Cie kocham.

-Wiem-uśmiechnął się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro