26%

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego dnia przyjechał do mnie Patryk z Kingą. Poprosili abym popilnowała Zuzii i Kacperka. Młodzi są uroczy.
Zgodziłam się, bo dawno ich nie widziałam.
Ostatni raz 5 miesięcy temu, kiedy Kacper skończył 2 latka.
Patryk z Kingą jadą do jej rodziców, którzy obchodzą rocznicę ślubu i chcieli trochę odpocząć.
Pożegnali się ze mną buziakami zostawiając mnie z dwoma dziećmi i wielkim plecakiem.
W końcu będę z nimi całe 4 dni.
Karola w domu nie ma, pojechał do jakiegoś kumpla.

-Ciociu? Mogę pogaskać? -Mała Zuzia spojrzała na mnie a potem pokazała na śpiącą Suse.

-Tak, ona...nie gryzie -małego usadowiłam na kanapie i podałam mu jakiegoś pluszaka, który wystawał z plecaka.
To będą dłuugie 4 dni.

Zadzwonił telefon, do którego leniwie podeszłam. Odblokowałam nie patrząc nawet na telefon i nacisnęłam na zieloną słuchawkę. W słuchawce usłyszałam męski głos, który od zawsze powodował u mnie ciarki.

-Co chcesz?

-Mogę przyjechać? Jestem nie daleko.

-Remek to nie jest najlepszy pomysł, mam na głowie dwójkę dzieci. Musze się nimi zająć.

-Pomogę Ci, za raz u ciebie będę.

-Ale.. -Rozłączył się a ja odłożyłam telefon patrząc na dzieciaki. Zuzia siedziała z Susą na schodach i patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.

Usiadłam na sofie w salonie i obserwowałam małego Kacperka, który leniwie bawił się zabawką, którą mu wcześniej dałam.

**

Otworzyłam drzwi, w których stał on. Patrzył na mnie z pod okularów przeciwsłonecznych i uśmiechał się zadziornie. Podszedł do mnie bliżej, kiedy ustąpiłam mu miejsca. Oparł swoje ręce na moich biodrach i ściągnął okulary. W ten sposób mogłam patrzeć w jego piękne oczy.
Schylił się i pocałował mnie w czoło.

-Kocham cie, księżniczko -szepnął a ja się uśmiechnęłam i pociągnęłam go za rękę do salonu.

-To Kacper, ma dwa lata -pokazałam chłopakowi bruneta, który cicho chrapał na kanapie, przytulając misia.
Remek powoli usiadł koło niego i dotknął jego małej rączki.

-Cześć kolego -powiedział i uśmiechnął się, spoglądając na mnie.
-Co się tak patrzysz? -zaśmiał się

-Wyglądasz tak awww z dzieckiem -usiadłam mu na kolanach i pocałowałam.
-Remek?-przygryzłam warge.

-Tak?

-Skoro dzieci zasnęły, chciałabym z tobą porozmawiać- ze zdenerwowania zaczęłam się bawić jego włosami.
-Chodzi mi o tamten wieczór, z przed 3 lat -spojrzałam na niego, a on zmarszczył brwi i cicho jęknął.

-Racja, najwyższy czas żebyś dowiedziała się co wtedy się wydarzyło-wziął głęboki oddech
-Pamiętam ten dzień doskonale. Była wtedy impreza u Miriam, a ja nie wiedziałem, co się z Tobą dzieje. Pojechałem do naszego domu, zobaczyłem tam kobietę, myślałem, że to ty. Okazało się, że była to Martyna. Poprosiła o rozmowę, napierała na mnie, więc się zgodziłem-jego oddech zrobił się nierównomierny.
-W końcu się zgodziłem i wpuściłem ją do domu. Nalałem sobie do szklanki coś do picia, nie pamiętam już co, ale wiem, że ona mi coś do niego dolała, lub nasypała, bo pamiętam, że poszedłem przeszukać dom, czy cie w nim nie ma, a kiedy wróciłem, ona trzymała w ręce moją szklankę. Potem zemdlałem, pijąc końcówkę napoju. A dalej to już nie wiem jak było...
To wszytko, cała prawda...

-To zniszczyło mi życie-cicho powiedziałam i spojrzałam w stronę śpiącego Kacperka.

-Zniszczyło życie nam obojgu, mogliśmy mieć dziecko.. -W jego oczach pojawiła się pierwsza łza. Kiedy powoli zaczęła spływać do rozgrzanym policzku, pocałowałam go i wtuliłam w tors, chcąc go uspokoić.

-Kocham cie Remek i nic to nie zmieni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro