30%

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zadzwonił do mnie mój brat, że będą wcześniej, bo pokłócił się z teściami. Dzisiaj wieczorem będą u mnie i mam sie nie martwić, nie pytać o co znowu poszło.
Myślę, że odziedziczyłam charakter po bracie.

Dzisiaj po wyjeździe Remka, miałam mdłości, które mnie mocno zaniepokoiły. Czy mam kupić test? Czy mam sie nie martwić? Dlaczego od razu przychodzi mi na myśl tylko jedno, dlaczego nie mogę zająć myśli choroba na przykład?

-Co jest piękna? - Karol usiadł koło mnie na kanapie i ugryzł arbuza. Czemu mi tez nie przyniósł nie mam pojęcia, ale na sam widok mnie mdli.

-Chyba jestem w ciąży- szepnęłam niepewnie

-Co? -kawałki arbuza wylądowały na dywanie. Za pewne wyjdzie stad i tego nie posprząta.

-Nie jestem pewna-ściszyłam głos mając nadzieje, że nie zrobiłam tego zbyt cicho.

-Masz testy?

-Nie mam, boję sie je kupić.

-Ja po nie pojadę, ty zostań z dzieciakami -wstał i odłożył arbuza na stół, ubrał buty i wziął kluczyki od samochodu. Trzasnął drzwiami a ja zaczęłam płakać. Zrobił to tak szybko, że nie miałam okazji temu zaprzeczyć. Skurczyłam nogi aż po brodę i spojrzałam przed siebie. Widziałam telewizor, a w jego odbiciu bardzo kruchą kobietę, która z zewnątrz na taka nie wyglada, ale wystarczy unieść na nią głos, aby się wszystkim ukazała. Bardzo by chciała być silną, lecz nie leży to blisko jej natury.

**

Zadzwoniłam do Remigiusza. Odebrał szybko, mówiąc, że dojechał bezpiecznie i że nie muszę się tak martwić.

-Nie dzwonię w tej sprawie. Gadaliśmy dzisiaj o mdłościach, prawda?

-Nie gadaj...Wymiotowałaś? -jego głos był niepokojący. Chyba się wystraszył bądź zdziwił. Na pewno to zrobił, ale które z powyższych ?
Sama nie wiem co mam o tym myśleć, a dziwie się jego reakcji.

-Tak, Karol powiedział, że pojedzie po testy. Remek boję się.

-Nie ma czego. Na pewno damy rady nie zależnie od wyniku. Będę cię wspierał, już zawsze. Będę tylko dla ciebie i nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda...Jestem już w Gdańsku, jak będziesz chciała, pogadam z twoimi rodzicami. To przecież nie tak daleko.

-Oni o nas nie wiedzą, nie odwiedzaj ich. Sama z nimi porozmawiam. Powinni to usłyszeć od córki, nie wiem jak by na ciebie zareagowali.

-Dobrze kochanie, zadzwoń jak będą wyniki. Kocham Cię. Pamiętaj o tym.

-A ja ciebie-odpowiedziałam i się rozłączyłam. Telefon włożyłam do kieszeni spodni i zajrzałam do pokoju gościnnego, gdzie spały maluchy. Zuzia siedziała na krześle koło okna i oglądała latające ptaki.

-Kochanie, wszystko okej? -zapytałam podchodząc do niej.

-Nie, rodzice se klucom ciongle.

-Bardzo często? O co, wiesz może?- usiadłam koło niej i zaczęłam ją głaskać po włoskach. Są takie delikatne i błyszczące. Tez chciałabym mieć włosy w takiej kondycji.

-No ciongle, pseciez mówię- chyba się lekko oburzyła.

-Od ciebie tego nie wyciągnę -powiedziałam sama do siebie i zabrałam ją z krzesła, odstawiając je koło biurka.

-Kiedy się obudziłaś?

-Niedawno.

-Okej, jesteś głodna?

-Chcem lybe- zaczęła się głaskać po brzuszku i oblizywać usta. To takie urocze i zabawne w jednym.

-Rybe?

-Tak.

-Nie mam w tej chwili, może innym razem ci usmażę dobrze?

-Dobze, to ja chcem wtedy coś slodkiego.

-Najpierw musisz zjeść coś porządnego, potem słodkości. Wiem...chcesz może frytki?

-Tak!! -uniosła rączki do góry.

-Dobrze, zadzwonię po kebaba z frytkami...-spojrzałam na małego.
-Z powiększonymi frytkami -kiwnęłam głową i zabrałam Zuzie ze sobą na dół.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do restauracji.

-Moment...Kacper jest, za mały na frytki. A może po prostu za bardzo panikuje. On ma już ponad dwa lata a nie miesięcy...-szepnęłam sama do siebie i walnęłam się w czoło telefonem.

-Ciociu, dlacego mówisz sama do siebie?

-To nerwy kochana, po prostu uświadomiłam sobie, że ostatnio chodzę nie wyspana i gadam pierdoły.

**

Razem z Karolem siedze na kanapie w salonie czekając na wyniki jak i na mojego brata. Jest godzina 17 a testy zrobiłam 3 minut temu. Bardzo sie boje, tego co nadejdzie.

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podeszłam do nich, a w drzwiach stali oni. On uśmiechnięty, ona z ponurą miną. To pewnie przez kłótnię.
Przywitałam ich ciepło i zaprosiłam do środka. Z kanapy wstał Karol i podał mojemu bratu rękę oraz Kindze.
Nadal nie mogę pojąć, dlaczego oni sie tak nie lubią.

-Gdzie młodzi?

-Na górze, śpią.

-Sprawiali jakieś kłopoty?

-Nie, żadnych -powiedziałam prawdę i zaprowadziłam ich do kuchni, gdzie zrobiłam kawę dla całej czwórki.
Mój brat milczał, a ja chciałam poruszyć dwie sprawy.
Po 1 dlaczego sie pokłócił.
Po 2 o co sie tak ciągle kłócą.
No w sumie...Mój brat ciągle się z kimś kłóci.

-Victoria...Nie mówiłaś, że jesteś w ciąży. Gratuluje! -Kinga przytuliła mnie, a ja zauważyłam, że w ręku trzyma moje dwa testy
Zamarłam jak nikt inny. Spojrzałam na Karola, który stał z otwartymi oczami i patrzył na Patryka, który robił dokładnie to samo.

-J-ja..- uciekłam z kuchni i pobiegłam do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro