*52*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aja siedziała przykuta do krzesła w ciemnym, małym pomieszczeniu. Nadal nic nie widziała, przez panującą tu ciemność.

Od dobrych kilkunastu godzin nic nie jadła, ani nie piła. Była na skraju załamanie nerwowego.

Przez cały czas prawie nie mrugając patrzyła się w miejsce, w którym znajdowały się drzwi. W nadziei, że się otworzą i choć trochę zobaczy światło.

Jeszcze większą nadzieję miała, żeby przyszedł po nią ratunek. Żeby mogła wrócić na swoją ukochaną Beniondę. Co prawda od czasu do czasu czuła się samotna, ale nigdy nie czuła się tak samotnie jak teraz.

Nagle drzwi się otworzyły. W pierwszej chwili Aja nic nie widziała. Potem wyłonił się zarys niewyraźnej postaci.

- Aja? - zapytała postać. Aja kojarzyła skądś ten głos. - Przepraszam cię.

- Ben? - zapytała. Nadal nie widziała go tak wyraźnie, jakby chciała, ale ciągle były jakieś postępy.

- Tak, ja. - powiedział i odwiązał ją od krzesła. - Jak długo trzymali cię bez światła?

- Tak około doby. - odpowiedziała, a Ben zdziwił się, że Najwyższy Porządek torturował w ten sposób swoich więźniów. - Za czasów, gdy byłeś w Najwyższym Porządku też torturowaliście wroga w taki sposób? Odcinaliście go od światła, wody, jedzenia i umieszczaliście go w dźwiękochłonnych pomieszczeniach?

- Nie, nigdy. - odpowiedział. Zaczął podziwiać Aję za to, że tak długo wytrzymała w takich warunkach tak długo.

- Nie śpieszyliście się z ratunkiem. - oznajmiła, gdy poczuła, że już nie jest przywiązana i może wstać.

- Staraliśmy się jak najszybciej cię uwolnić, ale sprawy się pokomplikowały.

- Jak bardzo?

- Tu gdzieś kręci się Sith, a to bardzo, bardzo nie dobrze.

Aja wstała z krzesła. Przeszła parę kroków, po czym oparła się o drzwi. Całe jej nogi zdrętwiały, poza tym słabo widziała.

- Dasz radę iść? - zapytał. - Musimy się spieszyć. Za chwilę mogą pojawić się tu szturmowcy.

- Muszę dać radę. - odparła.

- W takim razie wiejemy. - gdy oboje wyszli z sali Ben zamknął drzwi.

Aja opierając się o ściany szła. Powoli, ale szła. Po za tym słabo widziała, ale z każdą chwilą odzyskiwała wzrok.

- Musimy iść szybciej, jeżeli chcemy mieć pewność, że nikt nas nie złapie. - powiedział. Wziął Aję i przerzucił ją przez ramię. Zaczął biec do Sokoła.

- Co ty robisz? - zapytała, gdy tylko poczuła, że ktoś ją podnosi.

-  Musimy wiać. I to natychmiast. - powiedział.

...

Gdy dotarli bez problemu do Sokoła Ben położył Aję na fotelu. Kierował się do wyjścia.

- Dokąd idziesz? - zapytała.

- Ratować Rey od Sitha. - odpowiedział.

- Ja też chcę jej pomóc. - wstała z fotela trzymając się ściany. Widzę już lepiej.

- Nie. Ty tu zostajesz. Przed chwilą cię uwolniłem, a ty znowu chcesz się pakować w paszczę lwa.

- Ale ja...

- Nie. Zostajesz i żadnych samowolek. Idę po nią. Wracamy i od razu wylatujemy. Jeżeli chcesz z nami odlecieć, to zostań tutaj i czekaj na nas.

- No dobrze. Obiecuję, że zostanę. - powiedziała. - Ale ty obiecaj, że sprowadzisz ją z powrotem. Całą i zdrową.

- Obiecuję. - odpowiedział i wybiegł z Sokoła

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro