*8*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I dlatego właśnie jedno z nas musi być po jasnej stronie, a drugi po przeciwnej. - Rey wytłumaczyła mu wszystko ze zaprowadzeniem równowagi w galaktyce.

- Wszystko rozumiem poza jednym. - Kylo patrzył na ranę Rey. - Co to za rana i kto Ci to zrobił?

- Dłuuuga historia. - zaśmiała się. - Może kiedyś Ci opowiem.

- Dobra, a kto zniszczył statek?

- Yyy. - zastanawiała się Rey. - Ty!

- Jak to?

- Zjadłeś dużo takiego zielska, po którym ci lekko odbiło. Zniszczyłeś statek i jeszcze mnie zraniłeś.

- O mocy! - krzyknął. - Bardzo, bardzo cię przepraszam. - padł na kolana i całował Rey w ręce.

- Wybaczam. - Rey zabrała ręce. - Następnym razem możesz mnie przeprosić w inny sposób.

- Masz racje. - odparł zawstydzony.

Nastała chwila ciszy, przy której postanowili wrócić na statek.

- A jak się stąd wydostaniemy? - popatrzył do środka TIE.

- Naprawi się. - Rey przypatrywała się szkodą. - To się da wymienić, a to jest nie potrzebne... - mruczała pod nosem i mieczem świetlnym obcinała parę kabelków.

- Ej, ej ,ej. - wyrwał jej z rąk miecz. - Nie niszcz mojego statku!

- Ale... - chciała dokończyć, ale przerwał jej głos z komunikatora.

- Kylo, jesteś, Kylo! Zgłoś się! - Hux mówił przez komunikator

- Tak, jestem. O CO CHODZI RUDA MAŁPO?! - krzyknął do komunikatora.

- Wiemy, gdzie znajduje się najnowsza baza Ruchu Oporu! - odparł z uśmiechem

- Świetnie. Prześlij mi współrzędne. - Kylo uśmiechnął się do Rey.

- Już wysyłam. Bez odbioru. - Hux wysłał współrzędne, które ukazały się na małym ekraniku, po czym się rozłączył.

- Hahah! Jesteśmy uratowani! - krzyczał Kylo.

- Jak to? Przecież dostałeś tylko współrzędne bazy Ruchu Oporu.

- Polecimy tam i zwiniemy jakiś statek, po czym wrócimy niezauważeni do statku Najwyższego Porządku.

- A więc takie jest twój plan. Nawet fajny. Może się udać!

- Jasne, że się uda!

- Tylko musisz mi pomóc w naprawie TIE, bo inaczej długo tu pobędziemy.

- Jasne, od czego mam zacząć?

Zaczęli więc naprawiać statek. Oczywiście nie odbyło się to bez cenzuralnych słów, ran i siniaków. Kylo się oczywiście zdenerwował niejednokrotnie powiększając uszkodzenia statku, ale jakoś dali radę. Po kilku godzinach nareszcie skończyli. Poszli usiąść na najbliższą polankę i tam spędzić noc. Na szczęście noce na Naboo były dość ciepłe. Usiedli na trawie i przypatrywali się zachodzącemu słońcu.

- Ty to lubisz ten Najwyższy Porządek?

- Dobre pytanie, a ty lubisz Ruch Oporu?

- Niektóre osoby nadal lubię, ale nie chciała bym tam wrócić i dalej walczyć z Najwyższym Porządkiem.

- Koniec Ruchu Oporu jest nie uchronny. - popatrzył melancholijnie na wodę. - Tak samo jak i Najwyższego Porządku.

- Chcesz zniszczyć Najwyższy Porządek. - oświadczyła mówiąc to bardzo delikatnie.

- Błagam cię! Mam już dość tej wojny! Zróbmy coś z tym!

- Oczywiście, tylko co?

- Jeszcze tego nie wiem, ale na pewno coś wymyślimy.

- My?

- My. - pocałował Rey. W życiu się z nikim nie całował, co prawda Hux zrobił kiedyś szkołę całowania w bazie Starkiller, ale żaden ze szturmowców, a tym bardziej Kylo się nie zgodzili.

Było tak ciemno, że wokół nich zaczęły latać świetliki migoczące przyjaźnie swoim blaskiem.

- Jak uroczo. - powiedziała Rey, a Kylo wziął ją za rękę.

- Obiecuje, że jak się to wszystko skończy codziennie będziemy mieli takie widoki.

Oboje przypatrywali się świetlikom, lecz gdy zgasły ukazała się piękna zielono-niebieska galaktyka. W życiu nie czuli się lepiej. Wiedzieli, że takie widoki nie muszą mieć codziennie, wystarczy, aby byli razem.

- Kocham cię...

- Wiem. - odparł

---------------------------------------

Witajcie! Miałam taką wenę, że napisałam ten rozdział w niecałą godzinę!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro