LIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kylo

Rey była bardzo zmartwiona. Jej emocje były wręcz namacalne. Przygniatały mnie. A ja byłem zbyt słaby, żeby je od siebie odgonić. W końcu, jeszcze chwilę temu moje wspomnienia zostały wręcz zmasakrowane. 

Wzrok dziewczyny był jednoznaczny. Chciała wiedzieć co się stało. A ja wiedziałem, że powinna wiedzieć. To było wręcz konieczne. 

- Zrobiłem coś bardzo głupiego Rey.- Dziewczyna cały czas gładziła wierzch mojej dłoni.- Byłem wściekły. Zabiłem pilota. Nie wystarczyło. Byłem wściekły na siebie. On cię skrzywdził, a ja byłem tak blisko. Mogłem...Mogłem coś zrobić. Cokolwiek.

Poczułem łzy napływające do oczu. Co ja kurwa zrobiłem? Tak bardzo pragnąłem ją chronić. A posłałem ją w paszcze lwa. Przymknąłem zmęczone oczy. Czułem się podle. Po chwili, poczułem ciepłą i delikatną dłoń Rey na policzku. Spojrzałem na jej zatroskaną twarz. Czułem, że próbuje coś powiedzieć, ale wszystkie jej słowa były nieme. 

- Nie mów nic. Jak wydobrzejesz to będziesz gadać całymi dniami. 

Złamałem się po raz kolejny. Nie miałem już na nic siły. Jeszcze niespełna pół roku temu, udałbym się na siłownie. Wyżyłbym się na worku treningowym, okaleczył i nie spał po nocach. Teraz pragnąłem ukojenia w ramionach milczącej dziewczyny. I tak też się stało. Przytuliła mnie jak małe dziecko. Głaskała po włosach i wysyłała pocieszające nici mocy. 


Rey

Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Nie miałam pojęcia co zrobił, ale byłam pewna, że było to bardzo niemądre. Tuliłam go i czekałam, aż mi wytłumaczy. Nie musiałam czekać zbyt długo. 

- Powiedziałem Snokeowi. Powiedziałem, że cię kocham. A on chciał znać każde moje wspomnienie, związane z tobą. Przepraszam Rey.

Nie wiedziałam jak na to zareagować. Kylo był zły na siebie i chciał się ukarać. Ale nie chciał, żeby Najwyższy Przywódca dowiedział się czegoś o mnie. Ale Snoke  go wykorzystał. Przejrzał jego wspomnienia jak książkę, krzywdząc go przy tym. Stąd krwotok z nosa. Tego było zbyt wiele i chłopak nie wytrzymał.

Nie byłam na niego zła. W pewnym sensie rozumiałam go. Gdyby ktoś skrzywdził jego, pod moim nosem, nie zastanawiałabym się zbyt długo. Zemściłabym się, a potem zwaliła całą winę na siebie. Pod tym względem, byliśmy tacy sami. Dlatego tak dobrze się rozumieliśmy. Bez słów.

Nic nie powiedziałam. I tak nie mogłam.


Leia Organa

Pomyliłam się. 

To była moja pierwsza myśl, po przebudzeniu się. Leżałam na twardej pryczy, a dookoła mnie unosił się zapach spalonego mięsa. I śmierci. Okrutnej śmierci. Przypalone szczątki, porozrzucane po całej celi, były kiedyś Poem Dameronem. Teraz został z niego jedynie popiół. A ja poczułam, że wraz z pilotem, umarła moja nadzieja. Została brutalnie zamordowana przez Kylo Rena. Nie przez Bena. Jego już nie było. A nie było go od dawna. 

 A ja głupia, liczyłam na to, że do mnie wróci. Że porzuci ciemną stronę, tą okropną dziewczynę i znowu stanie się moim synem. Ale mój syn nie żył od długiego  czasu. Zastąpiła go wstrętna kreatura, potrafiąca jedynie niszczyć. 

I mnie też zniszczył. 

Wstałam na chwiejne nogi. Zerwałam z materaca zatęchłe, szare prześcieradło. Stanęłam na skrzypiącym materacu i zdrętwiałymi palcami, przywiązałam jego koniec do kraty, osłaniającej słabą żarówkę. Pozostałą część, zwinęłam w nierówny rulon. I oplotłam go dookoła szyi. Skoczyłam z łóżka. 

I tak zakończyło się moje życie. W brudnej celi wroga. W łachmanach. Ze zniszczoną nadzieją. I kilkoma słowami w głowie:

"Han, idę do ciebie. A powinnam wcześniej..."


Kylo

Poczułem to niemal od razu. Jakby ktoś zwalił mi ścianę na głowę. Moja matka nie żyła. A ja nie spodziewałem się, że tak to we mnie uderzy. Nienawidziłem jej. A jednak ją kochałem. Ale nie byłem w stanie jej opłakiwać. Umarła, a ja nic nie mogłem na to poradzić. To była jej decyzja. Uszanowałem ją milczeniem.

Rey też to poczuła. I też milczała. Bo co mogła zrobić? 

Brakowało mi łez. Brakowało powietrza. Przymknąłem oczy i oparłem się o wezgłowie łóżka. Chciałem przeczekać stan otępienia. Musiałem przetrwać. I wiedziałem, że dam radę. Robiłem to zbyt wiele razy, żeby sobie nie poradzić. 


Rey

Cały dzień minął na milczeniu. Kylo zamknął się w sobie. Pragnęłam mu pomóc, ale moje myśli odlatywały w zupełnie inne miejsce. Do mojego pokoju. Na dno szafy. Nagle przywrócenie słów księdze, wydało się takie proste. Wręcz banalne. 

Bo wszystko było mocą. I księga. I słowa. I ja. Słowa straciły moc, więc trzeba mi ją było zwrócić. 

Tak bardzo chciałam podzielić się moim pomysłem z chłopakiem. Nie miałam jednak jak. Znaczy, mogłam przekazać mu to poprzez moc. Ale był w żałobie. Nie chciałam go od tego odrywać. Więc dalej trwałam w swoich myślach. 

Wymyślałam i błądziłam, aż w końcu zapragnęłam zemsty. Na Snoku. Skrzywdził Kylo. Po za tym, zagrażał nam. Postanowiłam, że pozbędę się go jak tylko wydobrzeje. I zdobędę miecz. Miecz, którego nagle bardzo zapragnęłam. Przypomniała mi się pewna wizja. Pierwsze spotkanie w sali tronowej. I chłodne, fioletowe światło, pochodzące z mojego ostrza które dzierżyłam. 

A fiolet pasował mi do śmierci bardziej, niż czerwień. 


Hejka!

Dzisiaj trochę krócej. Ale tyle słów wystarczyło, żebym zawarła, to co chciałam. Wiele się zadziało, parę spraw się wyjaśniło. Były nawiązania do poprzednich, jednych z pierwszych, rozdziałów. 

Mam nadzieję, że się Wam podobało. Bo mi tak i to nawet bardzo.  

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

*WAŻNE INFO*

W sobotę prawdopodobnie jadę na wakacje. Nie chcę Was zostawić bez niczego. Dlatego, do soboty pojawią się może max dwa rozdziały. Chcę napisać rozdziały na zapas, żeby mieć co wrzucać później. Nie dam rady pisać tak często jak dotychczas, ale mam nadzieję, że takie rozwiązanie Wam odpowiada. Dlatego w tym tygodniu, pojawi się jeszcze jeden rozdział Dark i jeden Only. A potem zobaczymy. Postaram się napisać jak najwięcej do soboty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro