LVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kylo

Minął miesiąc od naszego wspólnego postanowienia. Zabić Snoka. Nigdy bym o tym nie wspomniał. Nigdy bym o tym nie pomyślał. Zabicie własnego mistrza wydawało mi się takie... odległe. Wiedziałem, że nastąpi. Ale nie spodziewałem się, że zacznę o tym myśleć tak szybko. 

Rozmyślając, przyglądałem się śpiącej Rey. Leżała obok mnie, szczelnie okryta kołdrą, z głową na mojej ręce. Między nami było dobrze. Nie było jakoś cudownie, ale źle też nie było. Milczeliśmy dniami i nocami, trwając we własnych myślach. Wszystko było zależne od naszych humorów. Wolałbym, żeby mówiła mi o swoich problemach, ale wiedziałem jak to z nimi jest. Rey nie chciała mnie martwić i sama próbowała je zwalczyć. A ja robiłem to samo. 

Zachowywaliśmy się bardziej jak najlepsi przyjaciele. Jedyną różnicą były sporadyczne pocałunki i przytulanie się przed snem. Po naszym pierwszym razie, następny nie nastąpił. A ja czułem, że cholernie tego potrzebuję. Spędzić z ukochaną kobietą noc i zapomnieć o wszelkich zmartwieniach. Zapomnieć o Snoku, o wojnie, o niedobitkach Ruchu Oporu. Jednak Rey nie okazywała zainteresowania, więc się nie narzucałem. 

Dziewczyna zaczęła się wiercić i po chwili mogłem spojrzeć w jej czekoladowe oczy. Mruknęła cicho, przeciągając się. 

- O czym myślisz? 

Było to jedno z nielicznych pytań, które zadawała mi niemal codziennie. A ja nigdy nie odpowiadałem. Ale tego dnia, czułem silną potrzebę wyrzucenia wszystkich myśli z głowy. Musiałem zrobić miejsce, na nowe przemyślenia. 

- O nas. 

- I co wymyśliłeś? 

Jej głos wydał mi się aż za bardzo obojętny. Chłodny. Cicho się zaśmiałem z niemocy i przymknąłem powieki. 

- Nie uważasz, że to nie tak powinno wyglądać? 

Otworzyłem oczy i ujrzałem niezrozumienie, wymalowane na twarzy Rey. Jej to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzały jej mury i wyrwy, które utworzyliśmy między sobą. 

- Na prawdę tego nie dostrzegasz? Jesteśmy tak blisko, a jednocześnie tak daleko. To uciążliwe. Mam wrażenie, że ci to nie przeszkadza. Dobrze uważam?

- Ja... Kylo ja nigdy z nikim nie byłam tak blisko. Nie... Nie potrafię się otworzyć. Nawet nie wiem jak to zrobić. 

- Ja też nie wiem. I rozumiem. Ale może chociaż... spróbujemy? Było by nam łatwiej. Ze wszystkim. 

Nic nie odpowiedziała. Ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej, a ja ją mocno przytuliłem. Uznałem to za zgodę. 


Rey

Kylo miał racje. Potrzebowałam jego bliskości i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dopóki mi tego nie uzmysłowił. Leżałam wtulona w chłopaka. Już powinnam wstać. Ale w jego ramionach było tak dobrze. Tak bezpiecznie i ciepło. Nie chciałam, żeby mnie z nich wypuszczał. Przymknęłam oczy, pozwalając sobie na dodatkowe minuty odpoczynku. 

- Kylo. 

- Tak?

Wymruczał cicho, wprost do mojego ucha. Jemu też było dobrze.

- Zróbmy wszystko, żeby się między nami układało.

*

Wstaliśmy, zjedliśmy wspólnie śniadanie i każde z nas zabrało się do swoich obowiązków. Których nie mieliśmy. Kylo został wezwany na jakieś spotkanie. Przynajmniej miał co robić. Ja mogłam jedynie rozmyślać, udać się na trening, bądź spróbować zrozumieć słowa zamieszczone w księdze. Na żadną z tych czynności nie miałam siły ani ochoty. Nie zostało mi nic innego, jak czekanie na Kylo. 

Leżałam na pościelonym łóżku i myślałam o chłopaku. Kochałam go. A tak rzadko mu to okazywałam. Praktycznie wcale. Poczułam się głupio. On tyle dla mnie robił, tyle się martwił. A ja sprawiałam, że był cały czas zmęczony i zestresowany. Nie chciałam, żeby tak było. Żeby pod jego oczami widniały sińce. Miał koszmary. Nie mógł spać. A ja nic z tym nie robiłam. Postanowiłam, że zrobię wszystko, aby Kylo poczuł się lepiej. Żeby poczuł się kochany. 


Kylo

Praktycznie usnąłem na zebraniu. Hux gadał o niedobitkach z Ruchu Oporu i o tym, jacy to są niebezpieczni. Każdy to wiedział, a mimo to, rudy generał zabrał kilka godzin z mojego życia. Byłem wykończony. Od śmierci Jacka, nie przespałem spokojnie całej nocy. Koszmary męczyły mnie co noc. Nie wiedziałem jak się ich pozbyć, chciałem tylko odpocząć. 


Rey

Kylo wrócił do pokoju. Wydawał się być jeszcze bardziej zmęczony. Od niechcenia, rzucił pelerynę na fotel i rzucił się na łóżko obok mnie. 

- Co robiłaś jak mnie nie było?

- Czekałam na ciebie. 

Spojrzał na mnie zdziwiony. A ja wiedziałam, co należy zrobić. Usiadłam i nad chyliłam się nad nim, całując go delikatnie w usta. Ochoczo oddał pocałunek, przyciągając mnie bliżej. W efekcie, wylądowałam na nim. 

- Przepraszam.- Wyszeptałam cicho między pocałunkami.- Za to jaka byłam. 

Przewrócił mnie na plecy i zaczął obcałowywać moją szyję. Zajęczałam cicho, mierzwiąc mu włosy palcami. Zapomniałam jakie to jest cudowne. 

- Nie musisz mnie za nic przepraszać. 

Szepnął mi wprost do ucha, po czym przygryzł jego płatek. Zaczął mnie mozolnie rozbierać, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo zaniedbałam swojego faceta. Pomogłam mu i po chwili leżałam przed nim cała naga. 


Kylo

Była taka piękna. Taka idealna. Całowałem każdy skrawek jej gładkiej skóry. Rey cicho przy tym jęczała, powoli mnie rozbierając. Odrzuciłem ubranie do tyłu i wróciłem do pieszczenia mojej księżniczki. Tak bardzo jej pragnąłem. 

- Nie jesteś zmęczony? 

Wyszeptała pomiędzy pocałunkami. Byłem. Ale pragnienie było silniejsze od zmęczenia. 

*

Kochaliśmy się cały wieczór i część nocy. Opadłem wykończony obok dziewczyny. Wtuliła się we mnie, a nas dokładnie okryłem kołdrą. 

- Kocham cię.

Wyszeptała zasypiając. Pocałowałem ją w czubek głowy i odpowiedziałem tym samym. Czułem, że w końcu się wyśpię. Że w końcu koszmary odpuszczą. 


Hejka!

Jak na złość, dopadł mnie brak pomysł. To nawet nie jest tysiąc słów. A pisałam przez cztery godziny. To zdecydowanie nie mój dzień, ale rozdział został napisany. I oczywiście nie sprawdzony. 

Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się spodobał. 

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro