XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kylo

W końcu udało mi się zasnąć. Niestety mój sen nie był przyjemny. Nie poprawił samopoczucia. Koszmary tej nocy nie dały mi odpocząć. Znowu widziałem płomienie. Palące się resztki akademii. Wybudziłem się po raz kolejny. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszczy. Cały kleję się od potu. Mój oddech jest nierówny. Powoli wstaje. Potrzebuję chłodu. 

Moja skóra pali, jakby ktoś przypiekał mnie nad ogniem. Nad ogniem akademii. Potworne uczucie przechodzi dopiero, kiedy moja skóra spotyka się z lodowatymi kroplami wody.  Chłód to moja jedyna odskocznia. Jedyny ratunek. Ratunek przed płomieniami, gorącem. Bez zimna, był bym spalony. Zimno to moje uzależnienie. Dosyć dziwne. Ludzie uzależniają się od różnych rzeczy. Alkohol, hazard. A ja od chłodu. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Boję się ognia. 

Wielki Mistrz Zakonu Ren, Kylo Ren boi się ognia. Co noc budzę się, bo w koszmarach straszą mnie płomienie. Widzę w nich różne rzeczy. Nie jest to tylko paląca się akademia. Nie, to by nie było złe. To by były wspomnienia. W ogniu znajdują się ciała. Ciała wszystkich, których zabiłem. To nie jest najstraszniejsze. Najbardziej przeraża mnie fakt, że zawsze przed samym obudzeniem, w płomieniach widzę samego siebie. Przynajmniej wiem, z czyjej ręki zginę. 

Wychodzę spod lodowatego nurtu, kiedy palenie ustaje. Wiem, że już nie zasnę. Teraz mam możliwość przemyślenia wszystkiego, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Chodzi głównie o Rey.  Nadal nie wiem, czemu to zrobiłem. Na co smarowałem jej szyję. Czy chciałem w ten sposób przeprosić, wyrazić skruchę. Nie, ja nie przepraszam. To było coś innego. Jakieś pragnienie wewnątrz mnie. Chęć dotknięcia jej skóry. Zobaczenia, czy jest ciepła, gładka i miękka. Taka właśnie jest. A mnie to przeraża. 

Wcześniej lękałem się ognia, teraz dochodzi to dziwne uczucie. Ono też mnie pali. Jednak nie moją skórę, a jakby Rey rozpalała ogień wewnątrz mnie. Dlatego nie chciałem z nią przebywać, rozmawiać, widzieć jej. Bo to bolało. Nie dość, że wiem kto mnie zabije, to jeszcze domyślam się w jaki sposób. 


Rey

Obudziłam się całą obolała. Zakwasy dawały o sobie znać. Najchętniej przeleżałabym cały dzień. Nie ma jednak takiej możliwości i muszę zmusić się do wstania. Powoli i ospale wchodzę pod prysznic. Teraz mam chwilę, żeby pomyśleć o Kylo.

Jego zachowanie mnie denerwowało i jednocześnie z dziwnego powodu smuciło. Naprawdę chcę mu pomóc. Czuje, że on też tego chce, ale jednak unika. Muszę złapać go w momencie, kiedy nie będzie miał możliwości ucieczki. Już nawet mam pewien pomysł. 

Wychodzę z łazienki i szybko ubieram się w sportowe ubranie. Przez moje rozmyślania zaraz spóźnię się na trening. Nie chcę wkurzać Kylo z samego rana. Wybiegam z pokoju jednocześnie obwiązując moje ramiona czarnymi bandażami. Na zakręcie prawie wpadłam na kilku szturmowców. Jednak nie zwalniam i biegnę dalej. Muszę zdążyć.


Hux

Głupia uczennica Rena, znowu prawie mnie stratowała. Teraz świadomie- jej oczy były otwarte. Nie wiem czemu ona tak biega. Albo ma coś nie tak z głową, albo jest wyjątkowo spóźnialska. Nie mam pojęcia co jest narzeczy, jednak czuję, że niedługo będę zmuszony porozmawiać o niej z Renem. Co jak co, ale generał powinien wiedzieć kto biega po jego statku. 


Rey

Wpadam do sali treningowej w ostatniej chwili. Chyba nigdy nie biegłam tak szybko. Opieram ręce na kolanach i próbuję unormować oddech. Czuję jak po moim nosie spływa samotna kropla potu. Pewnie wyglądam jak burak, ale trudno. Ważne, że zdążyłam. Podnoszę się do pionu i rozglądam po sali. Jestem sama. Ze zdziwieniem przyglądam się otoczeniu. Nikogo. Ani żywej duszy. Może Kylo ma coś do załatwienia i się trochę spóźni? Żeby nie marnować czasu, rozgrzeję się.

Nie wiem, które to już okrążenie. Przestałam liczyć przy dziewiątym. Kylo nadal nie było, a ja biegam od ponad godziny. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Potykam się i upadam. Dlaczego nie przyszedł? Chciał mnie uczyć, a teraz mnie nie trenuje. Nie lubi mnie czy co? Jestem beznadziejna w walce, ale jest moim mistrzem więc powinien mnie uczyć jak walczyć, a nie opuszczać moje treningi. 

Nadal się nie podniosłam. Leżałam na ziemi, na środku sali treningowej. Mokra od potu i łez. Tak płakałam. Czułam się beznadziejnie. Znowu jestem niechciana. Czemu życie jest takie niesprawiedliwe. 

Nagle poczułam znajome zimno i znalazłam się w mrocznej sali tronowej. Leżałam na chłodnej posadce przed tronem. Wstałam na trzęsących się ze zmęczenia nogach. On siedział na tronie. Wpatrywał się we mnie swoimi pustymi oczami. Uśmiechał się. Jeśli w ogóle grymas na jego twarzy można tak nazwać.

- Witaj Rey.-  Po moich plecach przeszedł dreszcz. Zawsze się tak dzieje, kiedy słyszę tą melancholię w jego głosie.- Widzę, że nad czymś mocno rozmyślasz. Podzielisz się swoimi rozmyślaniami? 

- Nie jestem pewna. Nie tyczą się Ciebie.- Odpowiadam spokojnie. Nie biję się go. Dziwne, prawda? Przeraża mnie, ale nie czuję strachu. Trochę to sprzeczne, ale tak właśnie jest.

- Nie tyczy się mnie? Dziecko, to ja stworzyłem Kylo Rena. Wszystko co tyczy moich dzieł, tyczy mnie. Musisz to zrozumieć Rey. Inaczej nasza współpraca nie potrwa zbyt długo i nie będzie zbyt pomyślna.- Zaczął się śmiać. Jaka współpraca? Ja z nikim nie współpracuje. Nawet go nie znam. Nie wiem jak się nazywa. A on mówi, że współpracujemy.  Poza tym, jak mógł stworzyć Kylo? Już otwierałam usta, aby zadać wszystkie pytania. Jednak uciszył mnie wolnym ruchem dłoni.- Moja droga, za dużo pytań. Nie zastanawiaj się nad odpowiedziami. Działaj. Tak będzie najlepiej dla ciebie, dla Rena i oczywiście dla naszej współpracy. Wracaj do treningu.- Nie zdążyłam się sprzeciwić. Znowu leżałam na podłodze w sali treningowej. 

Podniosłam się. Pora wracać do pokoju. Dalsze czekanie na Kylo nie miało by sensu. 


Kylo

Nie dałem rady pójść na jej trening. Nie byłem w stanie jej zobaczyć. Nie chciałem czuć tego palącego bólu. Jestem tak beznadziejnie słaby. Nie wyszkolę jej. Muszę zrobić coś, czego bardzo nie chciałem zrobić. Rey jest bardzo silna w mocy. Nie mogę tego przepuścić. Wyślę ją do akademii Ren. Nie ma innego wyjścia. Wrócę po nią jak się tylko pozbieram. Mam nadzieję, że nastąpi to szybko.


Poe

Zaraz mamy wylądować na Niszczycielu. Stresuję się i boję jak nigdy. To najgorsze na co mogłem przystać. Czuję, że nie wrócę z misji żywy. Ale cóż, raz się żyje. Wychodzimy z nadprzestrzeni. Od razu statek wroga zaczyna nas przyciągać. Zaraz zacznie się zabawa.


Cześć wszystkim

Miałam krótką przerwę ale powoli wracam. Rozdziały mogą pojawiać się teraz trochę rzadziej ale nie zamierzam zostawiać tego opowiadania nie dokończonego. 

Niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro