XIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Finn

Potem było gorzej. Zaczął docierać do mnie ból. Jego pojedyncze wiązki wbijały mi się w mózg, nie pozwalając odpocząć. W głowie pojawiały się obrazy przeszłości. Nie śniłem już o przyszłości. Teraz było tylko cierpienie.

Jednak i to się zmieniło. Coś pozwoliło otworzyć mi oczy. Jednak po ich uchyleniu nic się nie zmieniło. Nadal było ciemno. Leżałem na czymś twardym. W oddali słyszałem świszczący dźwięk. Ktoś gwizdał. Znałem tą melodię. No przecież! Poe zawsze kiedy majstrował przy swoim X-Wingu, wygwizdywał. 

Z radości poderwałem się do pozycji siedzącej. To był zły pomysł. Po chwili znowu leżałem na zimnej, metalowej podłodze. 

- O. W końcu będę miał do kogo gadać.- Powiedział znudzony głos. Poe!

Tym razem, nie byłem taki chętny do wstania. Powoli przekręciłem głowę w stronę mojego rozmówcy. Nie tak go sobie wyobrażałem po śmierci. Siedział oparty plecami o metalową ścianę. Twarz mojego przyjaciela skutecznie zakrywał ciemny i gruby zarost. Przydługie włosy były tłuste i kleiły się do spoconego czoła. Nos Poego był przekrzywiony w jedną stronę. Ewidentnie złamany. Na twarzy widniało parę strupów. Jego ubranie było poszarpane, brudne i zakrwawione. Jednak najgorsze były oczy. Opuchnięte, czerwone i świdrujące przestrzeń na około. Oczy szaleńca. 

-Poe.- Wychrypiałem. Na nic więcej nie było mnie stać. 

- Myślałem, że się nigdy nie obudzisz.- Mówiąc, patrzył w sufit.- Nawet parę razy próbowali cię dobić. Mówili, że twój żywot nie ma sensu, skoro nawet nie mogą cię przesłuchać.- Przesłuchać? O co chodzi? Gdzie my jesteśmy? Poe zauważył moje zagubienie.- Stary, żyjemy. Jesteśmy na Niszczycielu. W celi.- Informacja, powoli trafiała do mojego zamulonego umysłu. Czyli jest szansa. Mogę jeszcze uratować Rey. Ale to później, zamknąłem oczy. Śniła mi się piękna szatynka.


Rey

Tej nocy już Go nie widziałam. Jednak wiem, że następnej i tak powróci. Jednak postanowiłam chwilowo o tym nie myśleć. Skupiłam się na teraźniejszości. Patrzyłam na śpiącego Kylo. Chyba pierwszy raz miałam okazję mu się dokładnie przyjrzeć. 

Czarne loki rozsypały się po poduszce. Nie wiem jak udało mi się, odpędzić myśl o ich dotknięciu. Następnie skupiłam się na ustach. Pełnych i bladych. Pocałował mnie i dalej nie wytłumaczył dlaczego. Jednak teraz mnie już to tak nie gryzło. W sumie ten pocałunek był przyjemny. Z rozmyślań wybudził mnie Kylo. Nawet nie zauważyłam, że już nie śpi. Patrzył na mnie zaspanym wzrokiem.

-Dzień dobry.- Miał lekką chrypkę. Po plecach przeszedł mi przyjemny dreszcz. Jakaś część mnie, chciała się tak budzić codziennie. 

- Dzień dobry.- Odpowiedziałam cicho.

- Nie śnił ci się już?- Zaprzeczyłam ruchem głowy.- To dobrze.- Wygrzebał się spod kołdry i wstał. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłam!? Był bez koszulki. Gapiłam się na niego i nie mogłam oderwać wzroku od jego idealnie umięśnionej sylwetki. Po chwili zauważył jak się na niego patrzę i cicho się zaśmiał. Poczułam jak moja twarz płonie wstydem i robi się czerwona.- Nie zapomnij o treningu.- Powiedział po czym wyszedł z delikatnym uśmiechem. Nigdy mi tego nie zapomni. 


Jack Ren 

Dzisiaj Rey miała odbijać pociski z blastera. Jednak marnie jej szło. Przecież wcześniej udawało jej się odbić wszystko. Jest jakaś rozkojarzona. Machnięciem ręki wyłączyłem robota wysyłającego pociski. To dzisiaj nie miało sensu. Podałem dziewczynie miecz treningowy. Od razu go uruchomiła. Poszedłem w jej ślady i od razu zaatakowałem. Pomarańczowe miecze zderzyły się z sykiem. Mocniej naparłem na dziewczynę. Z racji, że jestem od niej silniejszy, nie wytrzymała naporu. Kolana się pod nią ugięły. Szybo odskoczyła. Jednak nie wystarczająco szybko. Mój miecz zahaczył o jej ramię. Rey cicho syknęła. To nie był jej dzień na walkę wręcz.

- W porządku?- Liczyłem na to, że powie mi co tak zajmuje jej myśli. 

- Tak. Wszystko okej.

- Chyba nici z dzisiejszego treningu. Chociaż w sumie...- Przypomniała mi się pewna rzecz.- Pójdziemy kogoś przesłuchać.- Zobaczyłem w jej oczach błysk ciekawości.- Chodźmy.

Szliśmy w milczeniu ramię w ramię. Dopiero w windzie, która prowadziła na dół, do cel, Rey zaczęła zadawać pytania.

- Kogo mamy przesłuchać? 

- Ponad miesiąc temu dwójka rebeliantów chciała się włamać. Z marnym skutkiem. Jeden już dawno został przesłuchany, ale drugi niedawno się obudził. Miał wstrząśnienie mózgu i był w śpiączce. Ale teraz można z nim porozmawiać.- Zauważyłem, że kiedy powiedziałem, że to rebelianci, Rey trochę zbladła. Zachowała jednak kamienną twarz. 

- Będziemy go torturować?- Wypaliła. Nie spodziewałem się po niej takiego pytania.

- Nie, raczej nie. Chyba, że nie będzie chciał współpracować. Wtedy go zmusimy.- Przytaknęła i nie zadała już żadnego pytania. W ciszy doszliśmy do odpowiedniej celi. 

Drzwi do celi pilnowała dwójka szturmowców. Powiedziałem im, że chcemy rozmawiać tylko z jednym z więźniów. Mieli go przyprowadzić do sali przesłuchań. Tam też się z Rey udaliśmy. 

Dziewczyna spojrzała na fotel przesłuchań z niesmakiem. 

- O co chodzi?- Nie spodziewałem się po niej takiej reakcji.

- Kiedyś Kylo mnie przesłuchiwał.- Musiało to być dla niej niemiłe doświadczenie. Stwierdziłem, że nie będę drążył tematu.

Drzwi zaskrzypiały i do pomieszczenia został wprowadzony ciemnoskóry więzień. Najpierw spojrzał na mnie. Szybko odwrócił wzrok. Kiedy zobaczył Rey, na jego twarzy dostrzegłem szok. Rey cofnęła się o krok ale jej mimika została niezmienna. Zimna i obojętna. Ja jednak zauważyłem, że jej klatka piersiowa porusza się niespokojnie. 

Szturmowcy przykuli mężczyznę do fotela. Ten nie spuszczał z dziewczyny wzroku ani na sekundę. Odniosłem wrażenie, że nie mrugał i chłonął ją wzrokiem. 

- Przestań.- Wysyczała w jego stronę Rey. Była wściekła. 

- Przejdźmy do rzeczy.- Chciałem mieć to za sobą. Rey pewnie też.- Po co tu przylecieliście?- Milczał i ciągle patrzył na Rey.

- Po co?- Warknęła Rey. Nigdy nie widziałem jej takiej złej.

- Po ciebie.- Odparł słabo.

- Przestań się na mnie gapić!- Wybuchła. Nie rozumiałem ich relacji, ale Rey zdecydowanie za chłopakiem nie przepadała.- Jack mogę z nim porozmawiać?- Nie byłem pewien.

- Jesteś pewna?

- Tak.

- Dobra. Jak coś to jestem za drzwiami.- Wyszedłem z sali. Oby coś z niego wyciągnęła.


Rey

Finn zepsuł mój dzień doszczętnie. Co on tu do jasnej cholery robi!?

- Teraz jesteśmy sami. Gadaj.- Patrzył na mnie, ale nie odzywał się.- No już!

- Rey co oni ci zrobili?

- Nic. Zresztą, to ja zadaje pytania. Ty odpowiadasz. Po co tu przyleciałeś.- Byłam zła. Udało mi się pogodzić z tym, że porzuciłam przyjaciół. Było naprawdę dobrze. A on musiał wszystko zepsuć. Chciało mi się płakać. Jednak nie chciałam pokazać swojej słabości.

- Już mówiłem. Po ciebie. Słyszałaś to? Wtedy kiedy odlatywałaś do Skywalkera?- Przytaknęłam.- I co mi na to powiesz? Rey?

- Skąd wiedziałeś gdzie jestem?- Potem złamię mu serce. Najpierw muszę się wszystkiego dowiedzieć.

- Poleciałem na Ahch- To. Ciebie nie było. Luke wrócił ze mną do bazy. Skoro nie było cię u niego na szkoleniu, to musiał cię porwać Najwyższy Porządek.- Czyli Skywalker wyszedł z kryjówki. Chyba wszystko już wiem. Teraz mogę go zniszczyć.

- Nikt mnie nie porwał. Sama wybrałam ciemną stronę.- Patrzyłam na jego zmieniającą się twarz. Powoli się załamywał. Sprawiało mi to chorą radość.- Szkolę się na Rena. 

- Słyszałaś to?- Jest bliski płaczu.

- Głośno i wyraźnie. To twoja wina.- Po jego policzku spłynęła łza.- Byłeś dla mnie jak brat. Byłeś moim przyjacielem. Nikim więcej. Ale nawet to zepsułeś.- Rozpłakał się na dobre.- To tyle. Żegnaj Finn.- Obeszłam fotel i otworzyłam drzwi do sali. Stał tam Jack oparty o ścianę.- Można go zabrać.- Szturmowcy wykonali moje polecenie.

- I co się dowiedziałaś Rey?

- Mają Skywalkera po swojej stronie. Jest w ich bazie.- Jack się uśmiechnął.

- Kylo będzie zadowolony.- Również posłałam mu uśmiech.- Dobrze się spisałaś.

W tym momencie szturmowcy wywlekli ryczącego Finna z sali przesłuchań. Rzucał się i próbował wyrwać. Krzyczał. Spojrzał na mnie.

- Kocham cię! Słyszysz! Ja cię kocham! To  nie jesteś prawdziwa ty! Zmienili cię!- Jeden ze szturmowców poraził go prądem. Zemdlał.

- O co mu chodziło?- Spytał zaciekawiony Jack.

- To idiota. Gada głupoty.- Odpowiedziałam i w duchu się z tym zgodziłam.- Nienawidzę go.


Hejka!

Witam podczas kolejnego dnia maratonu.

Dzisiaj mniej reylo ale za to trochę wściekłej Rey.

Dajcie znać jak wam się podobał rozdział.

Widzimy się jutro!

Niech Moc będzie z Wami!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro