XXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jack

Było źle. Nawet bardzo źle. Wręcz tragicznie. Kylo pierwszy raz miał racje. Niepotrzebnie zaufałem Maxowi Renowi. Miał mnie zastąpić w czasie mojej nieobecności. Zrobił to, to jest fakt. Tylko, że powiesił wszystkich mistrzów. Teraz Akademia Ren, witała wszystkich przyjezdnych, niesamowicie przyjemnym widokiem trzech wisielców. Nie tak wygląda zarządzanie.

Wściekły szedłem ciemnymi korytarzami akademii. Drogę oświetlałem krwisto- czerwony mieczem świetlnym. Na korytarzu głównym było pusto. Dziwne. To tu zazwyczaj uczniowie spędzali czas poza zajęciami. Wpadłem do biura. W wystroju nic się nie zmieniło. Poza faktem, że w koncie stał najmłodszy z uczniów.

- Alex, co ty tu do cholery robisz?- Warknąłem na czternastolatka. Ten przełknął głośno ślinę.

- Mistrz Max Ren kazał sobie usługiwać.- Dzieciak był przerażony.

- Że co? Gdzie on teraz jest?- Mogłem posłuchać Kylo. Ale kto wtedy by szkolił Rey? Od kiedy dziewczyna trafiła do Porządku wszystko zaczęło się pieprzyć.

- Wyszedł potrenować.- Powiedział drżącym głosem chłopak. Skinąłem mu głową w ramach podziękowania i udałem się na dziedziniec. Tam musi być ten bydlak.


Rey

Podobno byliśmy już blisko. Jednak mało która informacja do mnie docierała. Kręciło mi się w głowie i co jakiś czas ciemniało mi przed oczami. Starałam się czerpać z własnego ból, ale marnie mi szło. Nawet na własnym cierpieniu nie mogłam się skupić.

- Wchodzimy w atmosferę!- Krzyknął z kokpitu Poe. Jego słowa zadudniły mi w uszach i przyprawiły mnie o ból głowy.

- Widzisz Rey. Już praktycznie jesteśmy.- Powiedział Finn. Zdecydowanie za głośno. Teraz nie miałam zamiaru udawać dla niego milutkiej. Tego wszystkiego było zbyt wiele.

- Cicho.- Odparłam oschle.

- Co?- Co. Za. Idiota.

- Zamknij się. Bądź cicho. nie odzywaj się przez chwilę.- Byłam wściekła i na granicy omdlenia. Czego on nie rozumie? Przynajmniej się zamknął. W końcu poczułam jak Sokół osiada na płucie lotniska. 

Wstałam aby w końcu wyjść na świeże powietrze. Zachwiałam się. Straciłam za dużo krwi. Podbiegło do mnie Finn złapał w tali.

- Pomogę ci.- Nie miałam siły tego komentować. Dałam mu się poprowadzić. 

Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, uderzyło we mnie powietrze pachnące lasem. Była noc. Przyjemnie chłodny wiatr trochę mnie orzeźwił. Usłyszałam jakieś głosy. Ktoś biegł przez las.

- Poe! Finn! Ale jaja! Myśleliśmy, że nie żyjecie!- To był jakiś chłopak. Z góry wiem, że go nie lubię.- Kto to do cholery jest?- Zapewne mówi o mnie.

- Hej Matt! To jest Rey. Moja dziewczyna.- Zaraz. Puszczę. Pawia. 

- A, no to fajnie, a wiecie....- W tym momencie urwał mi się film. 


Leia Organa

Niemożliwe. Dameron i Finn wrócili cali. W jednym kawałku. Byłam pewna, że zginęli. A oni żyją i to w dodatku zabrali Rey. Tak się bałam o tą młodą dziewczynę. Nie znam jej co prawda zbyt dobrze, ale polubiłam ją. Teraz ją podziwiam. Przetrwała w Najwyższym Porządku. 

Siedzę przy jej łóżku. Straciła dużo krwi i potrzebuje regeneracji. Jednak razem z bratem, stwierdziliśmy, że nie powinna być w skrzydle szpitalnym. Dlatego przydzieliłam jej niewielki pokoik w chatce na drzewie. Tu jej nikt nie znajdzie. 

- Miała lecieć do mnie?- Spytał Luke, chociaż i tak znał odpowiedź. Mój brat nie wiedział jak zacząć rozmowę.

- Tak. Nie wiem jak to się stało, że tam nie dotarła.- Mruknęłam smutno.- Musieli ją porwać. Ale ona dała radę. Czy będziesz ją szkolił?

- Czuję od niej moc. Czystą i potężną. Nawet teraz, kiedy jest nieprzytomna. Dawno czegoś takiego nie czułem.- Wiem o kim mówi. Momentalnie mam ochotę zacząć płakać. Jednak nie daję tego po sobie poznać.- To zbyt duże ryzyko, a ja nie chcę się go podejmować.

- Luke, wiem, że się boisz. Ale wtedy z Benem...wtedy to nie była twoja wina. Nie miał w nas żadnego oparcia. We mnie i Hanie. To była nasza wina. Spróbuj Luke, proszę. Ona jest naszą nadzieja.- Widzę, że się zastanawia. 

- Pomyślę. A ty Leia nigdy więcej nie mów, że to twoja wina. Byłem jego mistrzem a chciałem go zabić. Nie istnieje nic gorszego. - Wyszedł z chatki, a ja zostałam sama z nieprzytomną dziewczyną.



Hejka!

Dzisiaj wyjątkowo trochę krótszy, ale z fajnego powodu. Dzisiaj wleci jeszcze jeden rozdział.

Także ten, do później haha

Niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro