XXV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Rey

Obudziłam się na wyjątkowo twardym materacu. Trochę mnie zdziwił fakt, że mi to przeszkadzało. Praktycznie całe życie spałam na metalowej płycie, a za poduszkę robił mi zwinięty w kulkę koc. Jednak przywykłam do pewnych luksusów, które dał mi Najwyższy Porządek. Jednym z nich był właśnie niesamowicie wygodny materac. 

Wstałam z pryczy i się rozciągnęłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Wyglądało to jak jakaś drewniana chata. Podeszłam od okna i od razu od niego odskoczyłam. Byłam wysoko. Bardzo wysoko. Nigdy nie miałam problemów z wysokością. Łaziłam po ścianach wielkich wojennych maszyn. Ale to było coś innego. Kolosy, których nic nie było w stanie ruszyć. Tu mam do czynienia z niepokojąco niestabilną konstrukcją. Jeszcze w dodatku na drzewie. Po zrobieniu paru niepewnych kroków, zorientowałam się, że podłoga podle skrzypi. Tego było za wiele. "Muszę z tond wyjść."-pomyślałam. Otworzyłam drzwi i stanęłam na czymś w rodzaju drewnianego mostu. Oczywiście bez barierek. Pomostem można było dostać się do schodów, prowadzących na ziemię. Oczywiście trząsł się niebezpiecznie, przy każdym wykonanym ruchu. 

W końcu stanęłam na czymś stabilnym. Schody nie ruszały się szaleńczo, przy każdym podmuchu wiatru. Powoli zaczęłam schodzić w dół. Starał się nie patrzeć na korony drzew, które widniały pod moimi stopami. Kiedy byłam mniej więcej w połowie, prawie zderzyłam się z... Finnem. 

- Rey! Co ty tu robisz? Powinnaś odpoczywać.- Przypomniał mi się fakt, że zostałam postrzelona. Rana jednak w ogóle nie bolała, więc szczerze mówiąc, zapomniałam o niej.

- Finn, nic mi nie jest. To tylko lekkie draśnięcie. Poza tym, kompletnie mnie nie boli.- Popatrzył na mnie z dziwną troską w oczach.

- Mimo to, powinnaś sobie odpuścić. Chodź.- Złapał mnie za rękę. W pierwszym odruchu, chciałam ją odrzucić. Jednak nie mogłam. Pod wpływem jego dotyku, powróciło do mnie wspomnienie naszego pocałunku. Nie potrafiłam się z tym pogodzić.

Chłopak zaciągnął mnie z powrotem do dusznej chatki. 

- Nie chcę tu być Finn. Duszna tu i się buja. Można zwariować.- Powiedziałam słodkim głosem. Może jakoś go przekonam.

- Nie Rey. Musisz tu zostać. To polecenie generał Organy. A ja mam cię pilnować i dotrzymać towarzystwa.- Uśmiechnął się zadowolony. Tylko nie to.


Jack

Max był tam, gdzie się spodziewałem. Machał mieczem świetlnym jak pojebany. Jakby chciał zabić powietrze. Pieprzony sadysta.

- Max Ren.- Powiedziałem jak najbardziej opanowanym głosem.- Co ty najlepszego odjebałeś?- Wyłączył miecz i stanął na przeciwko mnie. Był niższy o głowę ale potężnie zbudowany. Był jednym wielkim mięśniem.

- O co ci chodzi? O nową ozdobę? Tam się lepiej sprawdzą.- Oparł, odwrócił się do mnie tyłem i ponownie zaczął ciąć powietrzę krwawym orężem. 

- Jaja sobie robisz? Powiesiłeś mistrzów. Oni uczyli młodzików, a teraz nie ma ich kto szkolić!- Wnerwiał mnie  coraz bardziej.

- Ja miałem nad nimi władzę, a oni nie słuchali. Co miałem zrobić, co?!- Ustawił się w pozycji do ataku. Odruchowo złapałem rękojeść swojego miecza. Jeszcze go nie odpaliłem. Chciałem zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja.

- To nie powód, żeby ich wieszać.

- Sam dałeś mi władzę. Czemu? Po co Kylo Ren tak cię pilnie potrzebował?- Zaczął się niebezpiecznie zbliżać.

- To nie twój interes.- Uruchomiłem miecz. Szkarłatna poświata oświetliła twarz Maxa Rena, który było krok ode mnie.

- Mów!- Zaatakował. Uskoczyłem, unikając ciosu. 

- Nic ci nie powiem psycholu!- Kolejny atak. Tym razem szybszy i mocniejszy. Musiałem się osłonić mieczem. 

- Teraz to ja tu żądzę! Gadaj!- Pchnął mnie, przez co poleciałem do tyłu na plecy. Nogą przygwoździł mnie do ziemi. Machnął mieczem tuż przy moim gardle. Na szczęście, ostrze nawet nie musnęło mojej skóry. Oblał mnie zimny pot.- No dalej.- Złamał mnie.

- Potrzebował mnie, żebym mu pomógł w szkoleniu nowego ucznia.- Ostrze niebezpiecznie szybko, przybliżało się do mojej szyi.

- Czemu ten uczeń nie trafił do akademii?- Cholera. Cholera! Co ja mu powiem?- Nad czym się tak zastanawiasz? Po prostu odpowiedz!- udało mi się wyrwać. Wstałem i od razu zaatakowałem. 

Wirowaliśmy po placu w szalonym tańcu śmierci. Raz atakowałem ja, raz on. Żaden z nas nie podda się, dopóki nie zabije tego drugiego. Drasnął mnie w ramię, ale ja odwdzięczyłem mu się czymś gorszym. Przeszyłem jego twarz od kącika ust do ucha, tworząc na jego twarzy krwawy uśmiech. Krzyknął i chwiejnie się ode mnie odsunął. Wygrałem.

- Teraz już nie rządzisz.- Powiedziałem oschle. 

- Nie rządzę? Nie był bym taki pewien.- Spojrzał na mnie wściekle żółtymi oczami i rzucił się do ataku. 

Powalił mnie i usiadł okrakiem na mojej klatce piersiowej. Był cholernie ciężki. Nie mogłem złapać oddechu.

- Czemu uczeń nie trafił do akademii!?- Walnął mnie w twarz. Milczałem. Uderzył znowu i znowu. W ustach czułem rdzawy smak krwi. Odkaszlnąłem. Posoka z moich ust, znalazła się na twarzy potężnego Rena.- Może teraz coś powiesz?- Świat przed moimi oczami wirował.

- To dziewczyna.- Wyszeptałem będąc na skraju świadomości.

- Dziewczyna? Kylo znalazł sobie kurwę i nie chce się nią podzielić. Ciekawe. Dziękuję za informacje.- Zaśmiał się i odpalił mieć. Ostatnie co pamiętam, to piekący ból w prawym nadgarstku i mój krzyk.


Rey

Finn już od kilku godzin opowiadał mi historie z jego jakże interesującego życia. Miałam dość. Ale w sumie lepsze jego gadanie, niż całowanie. 

- W sumie, to może wyjdźmy na zewnątrz? W tej chacie jest faktycznie duszno.- W końcu powiedział coś mądrego. 

Przytaknęłam i wyszliśmy na pomost. Słońce chyliło się ku zachodowi. Pojedyncze, puchate chmury przybrały ciemny odcień fioletu i różu. Pomarańczowe promienie słońca odbijały się od liści wysokich drzew. Można by powiedzieć, że las dosłownie błyszczy. To był jeden z piękniejszych zachodów, jakie widziałam. Finn zauważył moje podekscytowanie.

- Tak, piękne. Zachody słońca są tu niesamowite.- Powiedział, stając obok mnie. 

- A jak się nazywa to "tu"?- Spytałam i spojrzałam mu prosto w oczy. 

- Endor.- Jego twarz zaczęła się przybliżać do mojej. Pocałował mnie przelotnie. Musiałam się zmusić i odwdzięczyłam się tym samym.- Jesteś taka piękna.- Wyszeptał. Ja tylko się uśmiechnęłam. 


Leia Organa

Rey i Finn pewnie nie zdawali sobie sprawy, że stoję na schodach i ich podglądam. Na początku byłam przeciwna temu związkowi. Teraz jednak, dostrzegam jak idealnie razem wyglądają. Rey jest ostatnim Jedi, należy jej się coś od życia. Porozmawiam o tym z Lukiem. 


Hejka!

Tak jest, dzisiaj dwa rozdziały. 

Trafiła się jakże "romantyczna" scenka Rey i Finna.

A, no i jak myślicie? Jak Jack będzie funkcjonował bez ręki? Na początku miał tylko oberwać, ale stwierdziłam, że każdy czasem lubi poczytać o odcinaniu kończyn. Chyba. No ale cóż. Biedak został kaleką.

Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Trzymajcie się i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro