XXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kylo

Obudziły mnie krople deszczu, uderzające rytmicznie o drewniany dach. Wsłuchałem się w to rytmiczne uderzanie. Nagle, z deszczu zaczął wybijać się inny dźwięk. Ciężkie łupanie w drzwi. To pewnie ten zjeb, próbuje dostać się do środka. Powoli i najciszej jak się dało, wstałem z łóżka. Rey zamruczała coś pod nosem, odwróciła się na drugi bok i spała dalej.

Otworzyłem drzwi i prawie dostałem w nos, pięścią zdrajcy. Pośpiesznie machnąłem dłoniom przy jego twarzy. Chłopak zwalił się z nóg nieprzytomny. Teraz miałem okazję, aby pozbyć się jego wspomnień. Wyciągnąłem rękę w jego kierunku i wdarłem się do jego umysłu. Bez problemu znalazłem to co chciałem. Postanowiłem zostawić mu wspomnienie tego, co chciał zrobić Rey. Usunąłem za to moment kiedy go podduszałem. Rey będzie musiała wcisnąć mu jakiś kit, odnośnie tego, co robił przez całą noc na dworze.

Postanowiłem, że jak już jestem w jego umyśle, to trochę sobie "pozwiedzam". Skupiłem się oczywiście na Rey. Całował ją. Czułem się zazdrosny, ale wiedziałem, że tak się będzie działo. Pociesza mnie fakt, że dziewczynie się to mocno nie podoba. Trzeba być idiotą, żeby tego nie zauważyć. Finn oczywiście należy do tych ślepych idiotów.

Zostawiłem go za drzwiami i wróciłem do Rey. Siedziała na łóżku z brodą opartą na kolanach.

- Gdzie byłeś?- Zapytała sennie. Jej czekoladowe oczy, były wlepione we mnie.

- Musiałem usunąć mu wspomnienie. Nie może pamiętać, że go prawie udusiłem. To by nas zdradziło.- Usiadłem obok dziewczyny.- Uważaj na niego.- Przytaknęła głową.- Musisz uważać na kogoś jeszcze.- Spojrzała na mnie z niezrozumieniem.

- Kogo?

- Ostatnio źle się dzieje w akademii.- Usiadła wygodniej nie spuszczając ze mnie wzroku.- Kiedy ja byłem na Niszczycielu, to Jack dowodził akademią. Ale ja poprosiłam Jacka, żeby przyleciał do mnie i cię szkolił. Zgodził się i powiedział, że ufa pewnej osobie, która może go zastąpić. Był spokój. Na początku. Niedawno, wtedy kiedy cię sprawdzałem, poleciał do akademii, bo dostał jakąś wiadomość. Okazało się, że człowiek któremu Jack ufał, powiesił wszystkich mistrzów na wejściu.- Rey otworzyła usta z niedowierzaniem. Nie powiedziała jednak nic, więc kontynuowałem.- Max Ren, bo to o nim mowa, nastawił wszystkich przeciw mnie. Wszyscy chodzili jak w zegarku i mu usługiwali. Do czasu. Jack przyleciał i z nim walczył. Przegrał i to ostro.

- Co mu się stało?- Martwiła się. W końcu całkiem nieźle się zaprzyjaźnili.

- Żyje. Żyje ale wygląda marnie. Ma trochę połamanych kości...twarzy.- Rey zrobiła się blada.- Ale to nic. Zrośnie się. Ale dłoń mu nie odrośnie.

- Odciął mu dłoń?! To jakiś psychol.

- Tak to psychol. Potem zabił każdego ucznia. Co do jednego. Więc Renów już praktycznie nie ma.- Dopiero teraz zdałem sobie sprawę.- Jack jest na Niszczycielu. Max gdzieś się chowa. On o tobie wie. I podobno nie jest zachwycony faktem, że dołączyłaś do zakonu. W końcu jesteś kobietą. Pierwszą i możliwe, że ostatnią.

- Co on ode mnie chce?- Starała się to ukryć, ale za dobrze ją znam. W jej oczach gościł strach.

- Pewnie chce jednego. Dobrze wiesz, czego.- Bałem się o nią. Cholernie się bałem. Nie dość, że jest szpiegiem u głównego wroga i musi udawać, że kocha faceta, który prawie ją zgwałcił, to jeszcze poluje na nią psychiczny morderca. A ja nie mogę aktualnie nic zrobić.

- Chce mojej śmierci.- Wyszeptała. Nie mówiłem już nic. Po prostu ją przytuliłem. Nie płakała, była dzielna. Jest tu dopiero dwa dni. A przez te dwa dni, stało się tyle złego.

Siedzieliśmy w milczeniu do brzasku. Ja już musiałem iść. Po za tym, Rey musi wymyśleć kłamstwo na Finna.

- Zobaczymy się w nocy?- Spytała z nadzieją w oczach.

- Zapewne tak.- Jej obraz, rozpłynął się przed moimi oczami i znów znajdywałem się w swojej kajucie na Niszczycielu.

Rey

Zza drzwi dobiega chrapanie. To zapewne Finn. Świetnie. Pod moim aktualnym miejscem zamieszkania, na wycieraczce śpi gwałciciel, a gdzieś po galaktyce lata sobie mój niedoszły morderca, który wyjątkowo nie lubi silnych kobiet. Ten dzień zapowiadał się fantastycznie.

Wygrzebałam się spod kołdry i znalazłam ubrania od generał Organy. Była to prosta szata Jedi w białym kolorze. Do tego skurzane, brązowe buty za kolano i pasek na miecz świetlny w tym samym kolorze. Ubrałam się. O dziwo wszystko pasowało idealnie.

Na przeciwko łóżka, stała niewielka komoda. Chciałam schować do niej czarne ubrania. Pozbierałam je z ziemi. O dziwo, Finn nic nie zniszczył. Otworzyłam szafkę i zamarłam. Przede mną leżała stara księga. Ta sama, którą znalazłam na dnie szafy w moim pokoju na Niszczycielu. Co ona tu robi? Ktoś robi sobie ze mnie nieśmieszne żarty? Wcisnęłam ubranie obok książki. Tak nie może być. Chwyciłam tomisko w ręce z zamiarem wyrzucenia go przez okno. Jednak do tego nie doszło.

Znowu stałam przed tronem. Jednak teraz było inaczej. Był słabszy. Znacznie słabszy. Do jego bladych dłoni były poprzyczepiane najróżniejsze rurki, które dostarczały do jego organizmu dziwne szarawe płyny.

- Rey.- Wychrypiał, jakby był na skraju życia.- Nauczyłem cię tyle, ile zdołałem. Teraz to ty musisz o siebie zadbać. Ta księga...ona da ci moc. Żegnaj.- Płyny przestały płynąć, rurki się poodczepiały. Jego głowa opadłą bezwładnie na klatkę piersiową, po czym runął z tronu, tuż pod moje nogi. Co tu się kurwa stało.

Ja wiem, nie kop leżącego, ale chciałam sprawdzić, czy faktycznie wyzionął ducha. Szturchnęłam go butem raz- nic. Potem drugi i trzeci. Nadal nic. Umarł. Ucieszyłam się w duchu. Szkoda tylko, że nawet kiedy był na skraju śmierci, mówił zagadkami. Księga do ci moc. Nic nie rozumiem. Po chwili znowu stałam na przeciwko otwartej komody.

Finn

Obudziłem się... na wycieraczce. Co jest grane? Jakoś nie mogłem sobie przypomnieć, co ja tu w ogóle robię. Ostatnim co pamiętam jest...kurwa. Co ja najlepszego zrobiłem! Wstałem z ziemi jak poparzony. Byłem przed chatką Rey. Desperacko zacząłem pukać w drzwi. O dziwo od razu się otworzyły. Stanęła w nich Rey, całą ubrana na biało. Nawet wróciła do swojej charakterystycznej fryzury. Nie wyglądała na złą. Do czasu kiedy mi nie przyłożyła. Raz w jeden policzek, raz w drugi. Ma dziewczyna parę w łapie.

- Jeszcze raz?- Zapytała, podejrzanie spokojnym głosem.

- Jeśli ci to ulży, to tak. Walnij mnie jeszcze.- To był zły pomysł. Rzuciła się na mnie, przez co poleciałem na plecy. Usiadła okrakiem na mojej klatce piersiowej i zaczęła okładać mnie po twarzy pięściami. Coraz mocniej. Pod koniec, widziałem przed oczami gwiazdy. W końcu przestała.

- Dzięki. Ulżyło mi.- Powiedziała. Potem mnie tam zostawiła. Stwierdziłem, że w sumie mi się należy. Poleżę sobie i pocierpię.

Hejka!

Witam w niedzielny poranek.

Mam nadzieję, że się podobało.

Dziś jeszcze jeden rozdział i wracamy do normalności (tak na prawdę, to nawet nwm jak tu tą normalność określić).

Rey wie o Maxie, a Finn porządnie dostał po mordzie. Czego chcieć więcej?

A tak swoją drogą, kto pamiętał o tej księdze? Jak widać, książka bardzo Rey lubi i się nie odczepi. Taki przyjaciel na całe życie.

P.S. Drugi rozdział będzie później.

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro