XXXII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rey

Nie byłam w stanie zasnąć. Chatą bujało jak statkiem na morzu. Zimny wiatr przedzierał się między deskami i chłostał nieprzyjemnie moją twarz. Pogoda na Endorze jest niezwykle denerwująca. Za dnia parno i duszno, w nocy zimno i wietrznie. Nie jestem przyzwyczajona do takiego klimatu.

Wierciłam się z boku na bok, próbując okryć jak największą powierzchnię ciała, cienkim kocem. Skutek był marny. Zaczęłam szczękać zębami. Byłam pewna, że tej nocy nie usnę. I wtedy przypomniałam sobie o Kylo. O naszym połączeniu.

Wypowiadałam imię chłopaka w głowie jak mantrę. W końcu poczułam jego obecność. Leżał obok mnie, okryty czarną pościelą. Cicho mruknął i otworzył oczy. Obudziłam go.

- Rey?- Powiedział na wpółprzytomnie.- Co tu robisz?- Powstrzymał ziewnięcie, przykładając do ust dłoń. 

- To ty jesteś u mnie.- Wyprowadziłam go z błędu.

- A, to dlatego tak tu buja.- Przytaknęłam.- Nie możesz zasnąć?- Powtórzyłam ruch głowy.

- Wieje i jest mi zimno.- Uchylił kołdrę w zapraszającym geście. Wsunęłam się pod pościel obok Kylo, wtulając się w niego. Biło od niego przyjemne ciepło.

- Teraz śpij. Późno już.- Dopiero teraz poczułam, jaka jestem zmęczona. Chciałam jeszcze z nim porozmawiać, ale oczy same mi się zamknęły. 


Finn

Siedziałem w chatce Poego z paroma innymi pilotami. Piliśmy. Matt opowiadał o jakiejś blondynie, która złamała mu serce. Przez tą historię, powracałem myślami do Rey. Jak ja mogłem chcieć ją skrzywdzić? Tego nie wiem. Ale nie wiem też, jak znalazłem się za drzwiami jej chatki. Mam czarną dziurę w pamięci. Bardzo mnie to dręczy. Rano muszę z nią o tym porozmawiać.

- A ciebie Finn, kto tak urządził?- Pyta jakiś chłopak. 

- Dziewczyna.- Odpowiada za mnie Poe i wszyscy poza mną wybuchają śmiechem.- Normalnie go przygwoździła i okładała po twarzy pięściami. - Opowiadał z zafascynowaniem w oczach Poe.

- To nieźle musiałeś narozrabiać kolego.- Stwierdza brunet z krzywym nosem. Jego śmiech w odgłosie, przypomina gotującą się wodę.

- No i to jak. Panowie, mamy w śród nas prawdziwego ogiera. Ani  się nie zapyta, ani nie zaproponuje. Od razu uderza i przechodzi do czego trzeba.- Dokańcza Poe, a wszyscy milkną. Czuję na sobie ich palące wzroki. 

- Oszalałeś?! 

- Jesteś skończonym dupkiem!

- Nie zamierzam z tobą pić!

- Jebany gwałciciel!- Przekrzykują się, a do mnie dociera, co zrobiłem. Nikt mnie nie będzie teraz szanował. Nikt. Ale i tak nie to jest najgorsze. Zepsułem Rey życie. I sobie przy okazji.

Wstałem od stołu chwiejnym krokiem. Nawet za mną nie wołają, kiedy opuszczam chatkę. Kieruję się do lasu. Łzy napływają do moich oczu. Pozwalam im wypłynąć. To wszystko i tak już nie ma sensu. 

Docieram do niewielkiego jeziorka. Wpływa do niego wodospad. Wspinam się najwyżej jak jestem w stanie. Stoję na krawędzi. Obok mnie, rwąca rzeka zmienia się w wodospad i wpada z niewyobrażalną siłą do wody. Każda pojedyncza kropla wody, w chwili uderzenia powierzchni jeziora, przyczynia się. Dzięki niej jezioro nie wyschnie. I ja też pragnę się do czegoś przyczynić. Nawet nie biorę rozmachu. Postępuję w przód, dopóki nie zabraknie mi gruntu pod nogami. Potem spadam. Spadając myślę o czekoladowych oczach Rey. Kiedy buchały wściekłością, kiedy ona okładała mnie po twarzy. Stara Rey umarła. Teraz, to jest ktoś inny. 

Uderzam w zimną taflę z jedną myślą. " Nie ufajcie jej! To nie ona!". Już nigdy, nie przyczynię się do czegoś większego.


Hejka!

Mam nadzieję, że wybaczycie mi objętość tego rozdziału.

Planowałam napisać więcej, ale myślę, że zakończyłam w odpowiednim miejscu.

Fakt, rozdział ma trochę ponad 500 słów, ale mam nadzieję, że się wam podobał. W sekrecie zdradzę, że planowałam aby to Kylo zabił Finna. Wyszło jednak inaczej.

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro