Cz.2. Rozdział 16 - Komnaty Arianny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***dość długi 4728 słów 

Ruszyliśmy korytarzem w stronę wschodniego skrzydła pałacu. Aren trzymał mnie pod rękę przyciskając do siebie tak mocno, że po chwili rozbolało mnie ramię. Nie próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Po niefortunnych wydarzeniach w labiryncie i nadmorskiej grocie przy nim czułam się spokojniejsza. Potrzebowałam jego kojącej bliskości, za którą tak bardzo zatęskniłam w nadbrzeżnej jaskini. Szybko zrozumiałam jednak, że wpadłam w kolejną pułapkę.

To dziś przypadał dzień albo raczej noc Święta Letniego Nowiu. Uroczystości, w której obchodach z całego serca nie chciałam brać udziału i choć taki był mój zamiar, jak dotąd nie opuściłam murów pałacu Rhye. Nasza niefortunna przeprawa przez labirynt trwała tak długo, że pozostało niewiele czasu do osiągnięcia przez słońce punktu południa, momentu, w którym według tradycji rozpoczynano przygotowania do celebracji.

I choć przez moją ignorancję nie miałam pojęcia, jak ona przebiega, domyśliłam się, że Aren towarzyszył mnie i Ariannie tylko i wyłącznie po to, by osobiście dopilnować, że dotrę do jej komnat. Wszakże mój wcześniejszy plan był całkiem inny.

Stanęliśmy przed wejściem do korytarza, w którym znajdowały się pokoje dzieci, a także, o czym miałam się niebawem przekonać komnaty Arianny. O ile za każdym razem gdy byłam tu wcześniej z Yasminą drzwi prowadzące do tej części zamku stały otworem, o tyle dziś były zamknięte. Skupiłam wzrok na bogatych zdobieniach olbrzymich odrzwi. Były to w istocie wyryte w drewnie płaskorzeźby przedstawiające ludzi i jak się domyśliłam ulice oraz zabudowania miasta Rhye.

- Arianno daj nam chwilę, chcę zamienić słowo z Nadią – głos Arena wyrwał mnie z zadumy.

- Oczywiście, pójdę już do moich komnat – mówiąc to siostra króla nacisnęła na klamkę, otworzyła jedno ze zdobnych skrzydeł i zniknęła za nim.

Aren pociągnął mnie za sobą do jednego z bocznych korytarzy. Po przejściu paru metrów rozluźnił swój uścisk i stanął naprzeciwko mnie.

- Szczerze odradzam Ci wszelkich prób ucieczki z komnat Arianny – przemówił z triumfalnym uśmiechem – główne drzwi prowadzące do jej części pałacu zgodnie z tradycją zostaną zamknięte na klucz, przez okno też raczej nie wyjdziesz bo jest zbyt wysoko. Nie szukaj tajemnych przejść, bo nawet jeśli tak owe istnieją wejście do nich dla osoby, która nie wie jak się po nich poruszać może skończyć się znacznie gorzej niż twój nierozsądny spacer po labiryncie.

Mówiąc to trzymał mnie za nadgarstek. Być może była to moja ostatnia okazja aby wyrwać się i wybiec z zamku, unikając tym samym uczestnictwa w obchodach Święta Letniego Nowiu. Nie zrobiłam tego jednak.

Może było to spowodowane aurą mojego towarzysza, która trzymała mnie w uwięzi niczym niewidoczna pajęczyna? Czasami zastanawiałam się nad tym czy Aren nie jest tak naprawdę wybitnym czarodziejem, który przechytrzył mój zmysł rozpoznawania czarodziejskich zdolności, a wszystko co odczuwam w jego obecności to efekt potężnej magii?

A może sprawiła to moja zgubna ciekawość, która już nie raz doprowadziła mnie na skraj?

W każdym razie stałam w miejscu jakbym wrosła w ziemię wpatrując się w hipnotyzujący błękit jego idealnych oczu.

- I jeszcze jedno. Od chwili gdy weszłaś do pałacu permanentnie łamiesz zakaz noszenia przy sobie broni. O ile wcześniej mogłem przymknąć na to oko zważywszy na specjalne względy jakimi Cię darze, o tyle podczas obchodów Święta Letniego Nowiu nie możesz mieć przy sobie żadnego, choćby najmniejszego, ostrego przedmiotu.

Gdy skończył mówić puścił mój nadgarstek i stanął w wyczekującej pozie z dłonią wysunięta do przodu. Nawet nie drgnęłam.

- Oddasz mi swoje sztylety? – zapytał w końcu.

- Nie – odparłam.

W naszych zmieszanych ze sobą aurach wyraźnie wzrosło napięcie. Uniósł do góry brew.

- Świetnie, właśnie na taką odpowiedź liczyłem – mówiąc to zbliżył się do mnie tak, że przestała nas dzielić jakakolwiek odległość.

Najpierw sięgnął po nóż, który zapięty miałam na nodze, przesuwając przy tym palcami po moim udzie, co nie było konieczne aby go wyjąć. Następnie uniósł materiał mojej szaty i sięgnął do stanika, w którym ukryty był drugi sztylet. Przejechał przy tym palcami po mim brzuchu, żebrach i delikatnej skórze tuż przy piersi.

Gdyby zrobił to jakikolwiek inny mężczyzna na świecie, odcięłabym mu rękę.

Napięcie zamieniło się w przyjemne mrowienie.

Nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko, usta zaś na tej samej wysokości. W ułamku sekundy nasze wargi po raz kolejny zwarły się w pocałunku. Zarzuciłam ręce na jego szyję i wplotłam palce w jego miękkie, złote włosy.

 Ostatnim razem takiej jego bliskości zaznałam we śnie. Teraz chciałam poczuć ją na jawie. Przywarłam do niego całym ciałem, a język przesunęłam po jego języku. Odwzajemniając pocałunek przycisnął mnie mocniej do siebie. To mi jednak nie wystarczyło.

Pragnęłam poczuć więcej. Gdyby mi to zaproponował, bez chwili wahania poszłabym z nim wprost do jego komnat, by tam w kojącym półmroku sypialni na jego ogromnym łożu w pełni się nim nasycić. Gdyby postanowił zdjąć ze mnie ubranie i zrobić to w tamtym momencie, w bocznym korytarzu niedaleko wejścia do komnat Arianny, nie oponowałabym w żaden sposób.

On jednak po chwili cofnął się o krok tworząc między nami dystans. Poczułam fizyczny ból. Przeszło mi przez myśl, że chyba pierwszy raz to on odsunął się ode mnie, gdy chciałam więcej. Zwykle to ja wyślizgiwałam się z jego objęć. Zaczęłam się zastanawiać, czy gdy to robiłam, jemu również sprawiało to tak wielki dyskomfort. Spojrzałam na niego pytająco. On tylko uśmiechnął się do mnie po czym złapał mnie za rękę i ruszył ku drzwiom prowadzącym do części pałacu, w której mieszkała Arianny. Przy zdobnych odrzwiach czekał Melchior, zapewne po to by zamknąć je za mną.

- Do zobaczenia wieczorem – powiedział Aren, po czym sugestywnym gestem wskazał wnętrze kolejnego pomieszczenia.

 Posłusznie przeszłam przez jego próg. Usłyszałam odgłos zatrzaskujących się za mną drzwi i obracającego się w zamku klucza.

***🌿🌺🌺🌺🌿***

W części zamku należącej do Arianny byłam wcześniej trzy razy. Podczas poprzednich wizyt miejsce do wydało mi się przygnębiająco spokojne. Tym razem, dla odmiany, wprost tętniło życiem. I to radosnym życiem.

Pomiędzy pomieszczeniami krzątało się mnóstwo kobiet i dziewcząt. Gdzieś przede mną przebiegła roześmiana Yasmina wraz z Eleną, córką Arianny. Światło słoneczne wraz z ciepłym letnim powietrzem wpadało do komnat przez szeroko otwarte okna. Żadna okiennica nie była zamknięta, wszystkie kotary były odsłonięte.

Uzmysłowiłam sobie, że przez ostatnie dni uganiałam się po pałacu w poszukiwaniu monety i własnego przeznaczenia. Rzeczywistość i teraźniejszość odstawiłam na drugi plan. Doskonale wiedziałam kiedy odbywają się obchody Święta Letniego Nowiu, na tym jednak kończyła się moja wiedza na temat tej uroczystości.

Bez większego namysłu nad tym dokąd zmierzam przesuwałam się do przodu. Poczułam się dość zagubiona pomiędzy zabieganymi księżniczkami, służącymi i damami dworu. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę. Była to Kristina. Ze śmiechem, nic nie mówiąc, pociągnęła mnie za sobą. Pokonałyśmy całą długość głównego korytarza by następnie przekroczyć próg komnat należących do siostry króla Rhye. Prowadziły do nich potężne podwójne wrota.

- W końcu przyszłaś – Kristina odezwała się jako pierwsza – jeszcze chwila, a uwierzyłabym, że jesteś na tyle szalona aby opuścić uroczystość obchodów Święta Letniego Nowiu w pałacu Rhye!

 Nie odpowiedziałam nic bacznie przypatrując się otoczeniu.

Jeśli komnaty Arena były godne króla, mieszkanie Arianny przeznaczone musiało być chyba samym bogom. W niemym zachwycie podziwiałam mijane przez nas pomieszczenia: hol, salon, pokój dzienny, garderoba, drugi salon, następnie kolejne komnaty o całkowicie nieznanym mi przeznaczeniu.

Wszystko wyposażone w eleganckie meble: krzesła, stoły, sofy, otomany. Posadzki wykonane z jasnego granitu miejscami przykryte były miękkimi dywanami. Sufity zdobiły malowidła przedstawiające bogów, a także ludzi i ulice miasta Rhye. Nie umiałabym nawet określić jaką powierzchnię zajmowały wszystkie te pomieszczenia złączone razem. Nie zdziwiłabym się jednak gdyby wielkością dorównywały całej naszej Wyspie. Cały ten splendor utrzymany był jednak w gustownej tonacji.

Patrząc na uśmiechnięte twarze mijanych przez nas kobiet, słysząc ich podniesione radosne głosy i powtarzające się co chwilę wybuchy śmiechu zaczęłam zastanawiać się nad tym, że może jednak życie w Rhye nie było aż tak złe jak zakładałam wcześniej?

Może potrafiłabym odnaleźć się wśród mieszkańców pałacu i samego miasta? Może popełniłam błąd stroniąc od wszystkich ludzi przez ostatnie dni?

Spojrzałam na Kristinę. Dziewczyna wyraźnie zwolniła kroku. Zawołałam do niej chcąc przekrzyczeć otaczające nas zewsząd odgłosy:

- No dobrze, poddaję się. Wybacz mi moją wcześniejszą ignorancję. Opowiedz mi proszę, jak będą wyglądać obchody Święta Letniego Nowiu, jestem gotowa cię wysłuchać. Ale najpierw powiedz dokąd teraz idziemy?

Kristina odwróciła się obdarzając mnie promiennym uśmiechem.

- W końcu, czekałam aż usłyszę te słowa z twoich ust. Opowiem ci o wszystkim, ale najpierw musimy doprowadzić cię do porządku – mówiąc to obrzuciłam mnie wymownym spojrzeniem.

Od razu zrozumiałam o co jej chodziło. Podczas ucieczki z labiryntu, w całkowitych ciemnościach upadłam przynajmniej pięć razy, nie potrafiłabym zliczyć ile razy wpadłam na ściany. Poskutkowało to tym, że pył i kurz z kawałkami pajęczyn pokrywały prawie każdy centymetr mojego ciała. Włosy miałam potargane i miejscami poklejone dziwną mazią. Może była to pleśń, a może stara oliwa, która spłynęła z gwałtownie zgaszonych pochodni, a może jeszcze inna obrzydliwa substancja, której pochodzenia wolałam nie znać. Moja szata była w opłakanym stanie. Gdyby zobaczyła ją Beril niechybnie wyrzuciłaby ją do śmieci. Spojrzałam na Tigi, która cały czas truchtała przy nas. Nie wyglądała ani trochę lepiej ode mnie.

Weszłyśmy do przestronnego pomieszczenia, którego ściany i podłoga wyłożone były jasnoszarym marmurem. Na środku znajdowała się wielka wanna wpuszczona w podłogę. Kristina nie musiała mówić mi co mam robić. Pokornie zaczęłam zdejmować z siebie ubranie. Nie przeszkadzała mi nawet obecność kilku służących oraz dziewczyny, której wcześniej nie widziałam na oczy. Rozebrałam się po czym powoli zanurzyłam w gorącej wodzie. Miała przyjemny kwiatowy zapach. Kristina podała mi kilka fiolek z olejkami i kostkę mydła.

- Dziękuję - powiedziałam.

- Nie śpiesz się, mamy czas – odparła dziewczyna.

Wanna była tak obszerna i głęboka, że mogłabym w niej pływać. Przy brzegu znajdował się marmurowy występ, gdy na nim usiadłam woda idealnie sięgała do mych ramion. Na chwilę zamknęłam oczy rozkoszując się przyjemnym ciepłem.

- Nie miałam pojęcia, że komnaty Arianny są takie rozległe - powiedziałam nie unosząc powiek.

- W zasadzie powinny należeć do króla, ale Aren po śmierci rodziców nie chciał tu mieszkać. Odstąpił je siostrze i jej rodzinie twierdząc, że potrzebują więcej miejsca niż on. Sam przeniósł się do zachodniego skrzydła.

- Acha, w sumie to zrozumiałe po co mu tak wielka przestrzeń – bez zastanowienia powiedziałam to co pierwsze przyszło mi na myśl.

- Nie każdy podzielał takie zdanie. Niektórzy byli mu nawet bardzo przeciwni.

Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.

- Tak, na przykład Gryfin.

- Dlaczego? – zapytałam, choć fanaberie Gryfina nie powinny mnie już w ogóle dziwić.

- Uważa, że to łamanie tradycji, a tradycje są dla niego najwyższą świętością. Chyba zdążyłaś już poznać Gryfina na tyle aby o tym wiedzieć?

- Tak...

Kristina schyliła się w moim kierunku i powiedziała konspiracyjnie ściszonym głosem:

- No i jest ktoś jeszcze komu bardzo to przeszkadza – tu zrobiła krótką pauzę - Neira. Uważa, że gdy zostanie królową Rhye to, niewątpliwe najokazalsze lokum powinno należeć się jej. Król natomiast nigdy nie wspomniał o tym aby miał w planach przeprowadzkę.

Tego nie wzięłam pod uwagę. Było jasne, że jeśli Arena i Neirę połączy węzeł małżeński prędzej czy później doczekają się potomstwa. Wtedy, jako rodzina królewska istotnie będą potrzebować więcej przestrzeni. Na myśl o ich dzieciach zakręciło mi się w głowie. Szybko zganiłam to na efekt gorącej kąpieli. Wyprostowałam się aby choć trochę wynurzyć się z wody. Mój ledwo rozpalony entuzjazm ponownie przygasł.

My jako wojowniczki, pozostając pod wpływem czarów naszej Pani nie mogłyśmy zajść w ciążę. Dopiero po świadomym zrezygnowaniu z przynależności do społeczności sióstr mogłyśmy posiadać dzieci. Ja nigdy tego nie planowałam.

- Wiesz co? – kontynuowała Kristina, nie zważając na moje milczenie – myślę, że to jeden z powodów z których Arianna i Neira nie przepadają za sobą...

Spojrzałam na nią zdziwiona. Nie zastanawiałam się nad tym jakie nastroje panują pomiędzy przyszłą narzeczoną króla, a jego siostrą. Słowa Kristiny tłumaczyły jednak to, że nigdy nie widywałam Arianny w towarzystwie Neiry. Nasunęło mi się kolejne pytanie:

- Czy Neira gdzieś tu teraz jest? – w moim głosie pobrzmiała lekka obawa.

Kristina pokręciłam przecząco głową.

- Nie, nie przyszła tłumacząc, że wspólne szykowanie się do obchodów Święta Letniego Nowiu wszystkich kobiet nie leży w tradycji Królestwa Callassary. Myślę jednak, że chodzi raczej o konflikt z Arianną.

Nabrałam w płuca powietrza i zanurzyłam się w wodzie by zmoczyć włosy. Gdy się wynurzyłam Kristina podała mi fiolkę z płynem, który miał mi posłużyć do umycia ich.

Wcierając pachnący specyfik we włosy i skórę głowy zapytałam moją towarzyszkę:

- Czy możesz opowiedzieć mi teraz jak wyglądają obchody Święta Letniego Nowiu? – byłam gotowa wysłuchać jej opowiadania.

Kristina z wyraźnym ożywieniem przytaknęła i zaczęła mówić:

- Obchody tradycyjnie zaczynają się już w południe, tak jak teraz. Kobiety udają się do komnat królowej, w tym przypadku, ze względu na to, że Aren nie posiada jeszcze małżonki jej honory pełni Arianna. Tam wspólnie przygotowują się do uroczystości. Mężczyźni w tym czasie biorą udział w turnieju...

- Jakim turnieju? – zapytałam, gwałtownie opuszczając ręce i z pluskiem uderzając nimi o wodę, która rozbryzgnęła się tak, że kilka kropli spadło na twarz Kristiny.

- No turnieju, dla mężczyzn, takim z różnymi konkurencjami jak choćby walka na miecze, strzelanie z łuku, wyścigi konne... – odparła, ścierając krople wody z policzków.

- Kobiety nie biorą w nim udziału?

- Nie – powiedziała Kristina, ze zdziwieniem wywołanym moim pytaniem, prawie równym mojemu zdziwieniu spowodowanemu jej odpowiedzią.

- Dlaczego?

- Jak to dlaczego? Bo to turniej dla mężczyzn.

Nie potrafiłam tego pojąć. Na Wyspie nie organizowałyśmy co prawda turniejów, ale zawody były naszą częstą rozrywką. Nie chodziło w nich o konkurencję, raczej o współzawodnictwo i publiczny sprawdzian własnych umiejętności. Zapomniałam jednak, że znajdowałam się obecnie w królestwie Rhye, a co gorsza w samej jego stolicy. Tu tego typu zajęcia były domeną mężczyzn.

- Kobiety nie mogą nawet patrzeć na te zmagania?

- Nie, my w tym czasie szykujemy się do popołudniowej części obchodów.

Dla Kristiny nie było w tym nic dziwnego. Dla mnie było, nie tylko dziwne, a wręcz uwłaczające.

- Mam więc rozumieć, że w tej chwili, gdy my siedzimy tutaj, oni zmagają się w różnych konkurencjach?

- Tak.

Uważałam, że to niesprawiedliwe. Kobiety powinny przynajmniej móc zdecydować czy chcą brać udział w turnieju albo przynajmniej go oglądać czy wolą siedzieć zamknięte w komnatach i zajmować się czesaniem włosów i przymierzaniem sukien.

Korciło mnie by wyjść z siedziby Arianny i udać się w miejsce gdzie odbywały się zawody. Oczami wyobraźni widziałam jak razem z Czarną Księżniczką pokonuję kolejnych zawodników w wyścigach. Przecież już raz wygrałam z Kajlem. Albo z wielką precyzją trafiam do celu strzelając z łuku. Może szybko odpadłabym z konkurencji walki na miecze, ale czułam się na siłach by stanąć w szranki z mężczyznami jak równy z równym.

Tym razem dałam się złapać w pułapkę, nie mogłam już opuścić komnat Arianny, ale następnym razem nie dam się tak zamknąć...

 ...problem tkwił jednak w tym, że następnego razu nie będzie. Musiałam ochłonąć. Kristina zapewne nie podzielała mojego zdania, dlatego z żalem powiedziałam tylko:

- Rozumiem, co dzieje się później?

- Spośród mężczyzn wyłoniony zostaje zwycięzca, to on do końca obchodów Święta Letniego Nowiu symbolizować ma niepokonanego Boga Aegona. Wszyscy uczestnicy zawodów udają się do pałacowej świątyni, tam zwycięzca zakłada złoty naszyjnik z symbolem swojego patrona, z którym nie rozstaje się, aż do rana.

W duchu ucieszyłam się, że akurat ta część uroczystości mnie ominie. W związku z licznymi złorzeczeniami jakie wypowiadałam nie raz pod adresem przewodnich rhyańskich bóstw, szczerze obawiałam się tego, że moje pojawienie się w głównej świątyni któregoś z nich mogłoby skończyć się tym, że uderzyłby we mnie grom lub ciężki kamień spadłby mi na głowę...

Wolałam nie przekonywać się o tym czy moje obawy były zasadne.

- Po krótkim nabożeństwie mężczyźni udają się do swoich komnat aby odpocząć i przebrać przed ucztą. I tu rozpoczyna się część obchodów, w której bierzemy udział wszyscy razem – kontynuowała swą opowieść Kristina – specjalnie na ten dzień otwierane są wrota Górnej Sali Bankietowej, która przez to zwana jest Letnią Salą Bankietową. Mieści się ona ponad główną Salą Bankietową. Jest co prawda nieco mniejsza, ale dużo piękniejsza. Zresztą, sama się o tym przekonasz! Służący dekorują ją tysiącami lampionów, które zapalane są po zmroku, a także letnimi kwiatami. Sala ta ma też liczne balkony, tarasy i tajemne przejścia wykorzystywane później podczas zabaw. A także – tu Kristina konspiracyjnie ściszyła głos, a na jej ustach pojawił się tajemniczy uśmiech - przez pary szukające romantycznego miejsca odosobnienia.

- Acha, świetnie, będę pamiętać aby nie zapuszczać się w zakamarki, ponieważ mogłoby się to skończyć nakryciem kogoś.

Kristina zachichotała.

- To jeszcze nic, o najlepszym powiem ci na koniec. Wracając do głównego wątku, w ostatnich latach panowania poprzedniego króla Arlona, które na szczęście słabo pamiętam, obchody Święta Letniego Nowiu były wyjątkowo smętne. Król zakazał bowiem wszelkich zabaw. Uroczystość ograniczała się więc do uczty, kilku tańców i gry muzykantów. Tak jak wspominała Arianna zabawa w dobieranie się w pary przed świętem, a także rytuał losowania przeznaczonych sobie par zostały całkowicie zaniechane. Dziś odbędą się ponownie, pierwszy raz po wielu, wielu latach! Czyż to nie cudowne?!

W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Kristiny nie zniechęcił mój brak entuzjazmu.

- Poza tym organizowano wiele zabaw i gier dla par, na przykład wspólne szukanie ukrytych przedmiotów, przejście przez tor przeszkód ze związanymi rękami, taniec z przepaską na oczach i wiele innych. Całą uroczystość prowadzi królewska para i wybrani przez nich pomocnicy. Ze względu na to, że nasz król nie ma jeszcze żony przez ostatnie lata przekazywał ten obowiązek swojej siostrze i jej mężowi. Tego toku ma być tak samo, choć powiem ci w tajemnicy, że pewnym osobom bardzo zależało by uroczystość poprowadził Aren i Neira. Król jednak nie zgodził się na to.

Przypomniałam sobie, jak kilka razy dotarło do mych uszu, że Noc Święta Letniego Nowiu to najlepszy moment na ogłoszenie zaręczyn. Oczekiwano, że właśnie w tę noc Aren sformalizuje swoje narzeczeństwo z Neirą. Następnie pomyślałam o tym ile razy zapewnił mnie, że tego nie zrobi. Z dezaprobatą musiałam przyznać, że jakaś część mnie gorąco pragnęła przekonać się jaki będzie finał wydarzeń zbliżającej się nocy.

- Zgadnij kogo Arianna i jej mąż wyznaczyli na swoich pomocników!

- Ciebie i Samira – odparłam bez zastanowienia.

- Tak!! – wykrzyknęła z radością moja rozmówczyni.

W tym momencie podeszła do nas wspomniana gospodyni uroczystości.

- Widzę Nadio, że zaczynasz wyglądać coraz lepiej. Gdy skończycie chodźcie proszę do mojej garderoby, pospieszcie się trochę, większość pań jest już prawie gotowa.

- Oczywiście, Pani pójdę wraz z tobą od razu, musimy omówić jeszcze kilka kwestii. Nadia wykąpię się w spokoju, nie będę jej już rozpraszać moimi opowieściami – mówiąc to puściła do mnie oko – gdy skończy pomoże jej Lotta.

Skinęłam głową i kontynuowałam toaletę, a obie kobiety udały się w stronę wyjścia z łaźni.

***🌺💧🌺💧🌺***

 Z zadowoleniem stwierdziłam, że po trzech kolejnych myciach i płukaniach włosów w końcu udało mi się zmyć z nich obrzydliwą maź. Tigi zdziwiona tym co robię tak długo w jednym miejscu nieroztropnie zbliżyła się do brzegu wanny. Złapałam ją z zaskoczenia i wciągnęłam do wody. Jęknęła tylko po czym bez większych protestów poddała się moim zabiegom pielęgnacyjnym. Dokładnie wyszorowałam jej futerko.

- Tigi, jako jedyny przedstawiciel swojego gatunku w Rhye musisz godnie prezentować swych pobratymców - powiedziałam, po czym po chwili namysłu dodałam – właściwie znajduję się w podobnej sytuacji, więc mnie też to dotyczy...

I w ten sposób postanowiłam, że tego dnia będę wyglądać pięknie. Zdecydowałam, że bez protestów poddam się wszelkim zabiegom jakie zaplanowały dla mnie moje towarzyszki.

Wyszłam z wody, a dziewczyna o imieniu Lotta podała mi miękki szlafrok. Następnie dałam się jej poprowadzić do garderoby Arianny.

***💐🌸💐***

Usiadłam przed obszernym lustrem tuż obok Elii. Księżniczka miała na sobie piękną suknię w kolorze fiołkowego fioletu, który wyśmienicie komponował się z wyjątkowym odcieniem jej włosów. Jedna z młodych dziewcząt zaplatała wokół jej głowy misterny warkocz.

Lotta ręcznikiem osuszyła moje włosy, po czym zaczęła rozczesywać je szczotką. Po chwili puste miejsce po mojej lewej stronie zajęła Kristina. Szczery uśmiech i wyraz pełnego zadowolenia nie opuszczały jej twarzy.

- Nadio, proszę zdradź nam teraz tajemnicę kto będzie twoim partnerem podczas uroczystości? Kto poprosił cię abyś została jego towarzyszką, a może to ty zaprosiłaś jakiegoś młodzieńca?

- Fiorin – odparłam krótko.

- Wspaniale!!! – wykrzyknęła Kristina.

- Czy ja wiem czy wspaniale, Fiorin potrafi być dość męczący, to on zaprosił mnie jako pierwszy, gdybym miała wybór kto inny towarzyszyłby mi dzisiejszego wieczoru. – Gdy skończyłam wypowiadać te słowa, sama zaczęłam zastanawiać się nad nimi.

No właśnie? Kogo chciałabym mieć dziś przy sobie? Arena? – takie rozwiązanie było całkowicie niedopuszczalne. Może Samira? Wtedy i on i ja znajdowalibyśmy się w podobnej sytuacji. Każde z nas wiedziałoby, że towarzystwo drugiej osoby to tylko przykrywka dla naszych prawdziwych odczuć...

- Ale jest też bardzo przystojny - stwierdziła Kristina.

Miała rację, Fiorin na pewno podobał się wielu kobietom, nie wykluczone, że gdybym nigdy nie spotkała Arena, sama uległabym jego niekwestionowanemu urokowi. Z bólem musiałam jednak przyznać, że po tym co zaszło miedzy mną, a królem Rhye, w moim sercu nigdy nie będzie już miejsca dla żadnego innego mężczyzny na całym świecie i we wszystkich innych wymiarach. Nawet gdybym bardzo chciała aby było inaczej...

- Choć faktycznie jest to dość dziwne, że w jego wieku, z jego wyglądem i pozycją nie jest jeszcze żonaty – wtrąciła Elia.

- Może żadna dziewczyna nie sprostała jego wymaganiom? – zastanawiała się Kristina.

- Albo po prostu nie miał szczęścia w sferze uczuciowej? – dodała Elia.

- Może tym razem mu się poszczęści, ponoć poznaliście się już wcześniej? – Kristina posłała mi znaczący uśmiech.

- Tak, owszem, powiedzmy, że przypadkiem natknęłam się na niego podczas pobytu w Zamarzniętym Jarze. A później przez kilka godzin byłam skazana na jego towarzystwo. Jeśli o to ci chodzi, to ze mną mu się nie poszczęści. W zasadzie zgodziłam się mu towarzyszyć tylko dlatego, że zmusił mnie do tego podstępem.

- Najwidoczniej bardzo mu zależało. Pomyśl o innych jego walorach, jest też uprzejmy, inteligentny i bardzo dobrze tańczy.

Na myśl o tańcu z Fiorinem spochmurniałam. Powiedziałam już tylko:

- Jak dla mnie zdecydowanie za dużo mówi.

- Moim zdaniem, jeśli chodzi o mężczyzn to akurat dobra cecha. Sylvan nie mówi prawie nic! Boję się, że przy nim czas między kolejnymi tradycyjnymi zabawami i tańcami będzie mi się strasznie dłużył i nigdy nie doczekam się losowania! A jeśli już o nim mowa to muszę powiedzieć wam co wyczytałam o rytuale w jednej z ksiąg....

Kristina podniosła się z krzesła, stanęła między nami, nachyliła się i kontynuowała przyciszonym głosem:

 - Jak pamiętacie król kazał nam odtworzyć rytuał jak najwierniej. Dlatego postanowiłam poszukać informacji o obchodach Święta Letniego Nowiu w starych zapiskach w bibliotece. Ponoć przed wiekami pary połączone w losowaniu, zaraz po nim musiały udać się na dwór by jeszcze tej samej nocy we wspólnym świetle Io i Callisto połączyć swe ciała w akcie fizycznej miłości i w ten sposób przypieczętować na zawsze swoją więź!

Pomyślałam, że było to bardzo prawdopodobne. Skoro Io i Callisto dla większości istot zamieszkujących Rhye symbolizowały parę odwiecznych kochanków, cielesna miłość w ich wspólnym świetle na pewno nabierała duchowego, wręcz magicznego znaczenia.

Zapadła chwila ciszy. Elia i Kristina zerkały to na siebie, to na mnie z wyczekującymi i znaczącymi uśmiechami na twarzach. Milczałam nie rozumiejąc o co im chodzi. Ciszę, jaka zapanowała między nami przerwała Kristina:

- Zaczęłam się zastanawiać czy gdyby losy padły na mnie i Falco zdecydowałabym się na miłość w chłodnym, nocnym powietrzu i blasku księżyca.

- Gdyby losy padły na mnie i Kajla, zrobiłabym to bez wahania – wyznała Elia, po czym obie z Kristiną zaczęły się śmiać. Gdy się uspokoiły spojrzały na mnie.

- A ty?

- Co ja? – zdziwiłam się.

- Czy ty zrobiłabyś to jeszcze tej nocy z mężczyzną, którego wskazałby ci los?

Choć kwestia fizycznej miłości w blasku gwiazd i księżyców nie była dla mnie tematem tabu zmieszałam się.

- Szansa na to, że los wskaże właśnie mnie jest tak nikła, że nie zaprzątam sobie głowy zastanawianiem się nad tym – odparłam, choć tak na prawdę przez mój umysł przetoczyło się już tysiąc myśl przedstawiających różne scenariusze.

- Każdy ma taką samą szansę na wyciągnięcie losu, a więc czy zrobiłabyś to gdyby przeznaczonym ci mężczyzną okazał się Fiorin?

Tu mimowolnie skrzywiłam się i pokręciłam przecząco głową

– A gdyby okazał się nim .... – Kristina gwałtownie zamilkła, nie kończąc swojego pytania, ponieważ tuż obok nas stanęła Arianna.

- Dziewczęta, za dużo rozmawiacie, pospieszcie się. Widzę, że Nadia nie jest jeszcze nawet ubrana. Gdy będziecie gotowe wtedy znajdzie się czas na plotki.

 Choć w jej głosie nie było nawet cienia nagany, jedynie radosna przychylność, jak na komendę wszystkie kobiety wróciły do przerwanych czynności.

Lotta zabrała się za czesaniem moich włosów. Podobnie jak u Elii część z nich uplotła w warkocz, który upięła na szczycie mojej głowy. Reszta kosmyków opadała mi na ramiona falującą kaskadą. Kristina przyniosła zestaw pigmentów służących do malowania twarzy.

Dwie małe dziewczynki uczesały nawet Tigi. Dokładnie rozczesały jej futerko, a z najdłuższych kosmyków splotły kilka małych warkoczy. Stała grzecznie, nie protestując, ponieważ karmiły ją przy tym ciastkami.

 Po niespełna pół godzinie byłyśmy prawie gotowe. Prawie, ponieważ brakowało mi stroju... zaczęłam się zastanawiać do kogo się zwrócić i jak ubrać w słowa moje obawy co do braku odpowiedniej garderoby, gdy z pomocą przyszła mi Elia.

- Być może zapomniałaś o tym co powiedziałam ci podczas naszego pobytu w porcie, w siedzibie Vihana, ale ja doskonale to pamiętam. Obiecałam zrewanżować się za to, że oddałaś mi swoje suknie. Przyjmij ten dar jako dowód mojej wdzięczności – wypowiadając te słowa wręczyła mi pakunek.

Rozłożyłam materiał, a moim oczom ukazała się piękna kreacja. Suknia w kolorze głębokiej czerwieni ze złotymi zdobieniami. Nawet na mnie wyjątkowy materiał i kunszt z jakim wykonane były florystyczne wzory, zrobiły niemałe wrażenie. Wiedziałam, że nie mogę nie przyjąć ofiarowanego mi prezentu.

- Dziękuję, nie zapomniałam o tamtej rozmowie, doskonale też pamiętam co ci wtedy powiedziałam i wiedz, że nie zmieniłam zdania, wszystko co dla ciebie zrobiłam, zrobiłam bezinteresownie nie oczekując żadnego wynagrodzenia. Jednak w tych okolicznościach nie mam możliwości nie przyjąć twojego podarunku. Niemniej bardzo doceniam twój gest i jestem ci ogromnie wdzięczna, jeszcze raz dziękuję.

Elia uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- Cieszę się, przymierz ją jak najprędzej, choć jestem pewna, że będzie pasować idealnie.

Udałam się za drewniany parawan w celu założenia sukni. Zobaczyłam, że dołączony był do niej miękki koronkowy bralet. Tym bardziej poczułam wdzięczność. O ile z pełną świadomością zamierzałam złamać dane samej sobie przyrzeczenie, że już nigdy nie włożę na siebie sukni, o tyle założenia ciasnego gorsetu moje ciało po prostu by nie zniosło.

Gdy skończyłam się ubierać spojrzałam w duże stojące zwierciadło. Wyglądałam dobrze. Nie. Musiałam przyznać to przed samą sobą - nigdy w życiu nie wyglądałam lepiej. Wyszłam zza parawanu.

Elia wraz z Lottą i Kristiną czekały na mnie. Gdy mnie zobaczyły z ich ust popłynęły słowa zachwytu na temat mojego wyglądu.

- Nie przesadzajcie, nie jestem przyzwyczajona do niepotrzebnych komplementów. Zresztą mój obecny wygląd to wasza zasługa.

W tym momencie podeszła do nas Arianna.

- Nadio, pięknie wyglądasz. Czegoś jednak brakuje mi w twoim stroju – siostra Króla zamyśliła się oceniając mój ubiór i powierzchowność od stóp do głów.

- Za pewne tego – powiedziała Kristina z szerokim uśmiechem rozciągając w dłoniach mieniący się złotem przedmiot.

 Zdumiałam się. Dziewczyna trzymała w rękach kolię z czerwonymi kamieniami, którą dostałam od Arena.

- Wyjęłam ją z kieszeni twojej tuniki. Nie wiem jak, posiadając tak piękną rzecz, mogłaś nie założyć jej na szyję tylko nosić zwiniętą w kieszeni.

Całkowicie zapomniałam o kolii. Zaraz po wyjściu z komnat króla istotnie włożyłam ją do kieszeni, skąd dopiero teraz wyjęła ją Kristina.

Arianna z radości aż klasnęła w dłonie:

- Jest cudowna, pozwól, że ci ją założę.

Ciężko mi było sprzeciwić się dwóm rozentuzjazmowanym kobietom. Z wiadomych przyczyn nie chciałam zakładać kolii na szyję. Żadna z nich jednak nie powiedziała nic co mogłoby sugerować, że wiedzą jak weszła w moje posiadanie. Wyglądało na to, że jedynymi osobami w pałacu, które będę miały na ten temat pojęcie pozostawałam ja i Aren.

Arianna nie czekając na odpowiedź założyła złotą kolię na moją szyję. Musiałam przyznać, że była idealnym dopełnieniem mojego stroju. Czerwony materiał ze złotymi zdobieniami świetnie pasował do kamieni i ich oprawy, jakby zostały specjalnie dla siebie stworzone. Przypomniała mi się rozmowa jaką pierwszego wieczoru mojego pobytu w zamku Rhye odbyłam z Arenem. Oczywiste stało się dla mnie to, że to właśnie on musiał nakazać Elii aby podarowała mi suknię w takim kolorze. Już miałam zapytać o to księżniczkę, jednak nie zrobiłam tego albowiem nadszedł czas opuszczenia komnat Arianny i udania się na dalszą część obchodów Święta Letniego Nowiu.

***🌿🦋🦋🦋🌿***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro