Cz.2 Rozdział 2 - Cel podróży

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***krótki 1220 słów

Vihan mylił się w swoich prognozach dotyczących pogody. Przez całą noc i poranek obficie padało. Nie spieszyliśmy się z wyruszeniem do portu, ponieważ jasne było, że żaden kapitan nie zdecyduje się na rejs w trakcie rzęsistej ulewy i przy porywistym wietrze. Gdy zza krawędzi chmur zaczęło przezierać błękitne niebo, a na ziemię spadała jedynie mżawka, opuściliśmy warownię.

Kajl długo żegnał się z Vihanem, ja uścisnęłam jego dłoń, jak mieli to w zwyczaju czynić mężczyźni w tej krainie. Odniosłam wrażenie, że zatrzymał moją rękę w swojej chwilę za długo, obdarzając mnie przy tym wyzywającym uśmiechem jakby chciał dać mi do zrozumienia, że gdybym kiedykolwiek zmieniła zdanie w kwestii jego wczorajszej propozycji, ona dalej będzie aktualna.

Zabraliśmy nasze konie i udaliśmy się na wybrzeże. W porcie było tłoczno, zdenerwowani ludzie kłócili się i przepychali. Przez powstałe opóźnienie każdemu zależało by jak najszybciej dostać się na pokład statku. Jak się okazało ze względu na wzmagający się wiatr już wczoraj niektóre okręty nie wyruszyły w rejs do Rhye. Nie było więc cienia szansy, abyśmy wsiedli na pierwszy statek, który odbije od brzegu. Ostatecznie utkwiliśmy w tłumie pomiędzy ludźmi czekającymi od wczorajszego wieczora, oraz tymi którzy przyszli na nadbrzeże po nas i ustawiali się w kolejce za naszymi plecami.

Powietrze po deszczu było rześkie i czyste, niebo nadal spowijał woal chmur, przepuszczający jedynie pojedyncze promienie słonecznych.

Rozejrzałam się wokół. Patrząc w przód nie byłam w stanie dostrzec wiele, albowiem widok przysłaniały przycumowane w porcie żaglowce, na które wsiadali podróżni, oraz ładowano wszelakie towary. Za nami natomiast rysowały się sylwetki gór, które przemierzaliśmy wczoraj. Woda, która opadła na nie strugami deszczu, teraz intensywnie parowała, unosząc się w postaci kłębów gęstej mgły. Całkiem jakby białe chmury wzbijały się spomiędzy zielonych świerków.

Amber była bardzo nerwowa. Podejrzewałam, że pierwszy raz znajdowała się w tłumie ludzi. Musiałam stałe głaskać ją po głowie i szeptać pokrzepiające słowa. Dziwiło mnie, że zdecydowała się pójść z nami tak daleko. Nie miałam też pojęcia co zrobię z nią w samym Rhye. Miałam nadzieję, że zdarzy się coś co rozwieje moje wątpliwości i wyraźnie zagubiona Amber odnajdzie swoje miejsce w świecie Sześciu Królestw.

Mimowolnie pomyślałam o sobie - mnie również przydałoby się cudowne objawienie tego, co ma mi przynieść przyszłość...

Podczas gdy cierpliwie czekaliśmy w porcie, minęło południe. Dopiero dobre dwie godziny po nim udało nam się wejść na pokład statku. Z trzema wierzchowcami nie było to łatwe. Reno był przyzwyczajony do przeprawiania się przez morze, Czarna Księżniczka do wejścia na okręt podchodziła bardzo nieufnie, natomiast Amber zaczynała wpadać w panikę. Aby nie doprowadzić do sytuacji, w której kompletnie spłoszona puściłaby się biegiem przez port, tratując przy tym ludzi, musiałam rzucić na nią uspokajające zaklęcie.

Na wszelki wypadek na pierwsze kilkanaście minut podróży pozostałam z końmi w ładowni pod pokładem. Gdy trochę przywykły do równomiernego kołysania fal, wyszłam na otwartą przestrzeń. Załoga zdążyła rozłożyć żagle i statek z dużą prędkością sunął po powierzchni morza. Odnalazłam Kajla i Elię. Stali przy barierce wtuleni w siebie.

- Dziś wiatr wieje od strony lądu, z reguły wieje z północy, więc przynajmniej w tej kwestii mamy szczęście. - Powiedział Kajl.

Silne podmuchy rozwiewały nasze włosy, chwilami nawet utrudniały poruszanie się po pokładzie. Statek rytmicznie unosił się i opadał na falach. Wcześniej tylko raz w życiu płynęłam okrętem. Nie czułam się zbyt pewnie na skrzypiącym i wyginającym się drewnianym pokładzie. Zdecydowanie bardziej wolałam przemierzać morze na grzbiecie Czarnej Księżniczki, po magicznej ścieżce prowadzącej na naszą Wyspę.

Zastanawiałam się czy gdyby przyszło mi mieszkać w Rhye przez dłuższy czas i regularnie podróżować pomiędzy wyspą, a stałym lądem, byłabym w stanie przywyknąć do żeglugi? Pomyślałam, że nie będę musiała odpowiadać sobie na to pytanie, ponieważ długie życie w stolicy Sześciu Królestw z wiadomych względów nie będzie mi dane.

- Na pewno spodoba ci się Rhye - powiedziała do mnie Elia - ja nigdy nie zapomnę wrażenia jakie zrobiło na mnie gdy ujrzałam je po raz pierwszy, a przecież byłam wtedy małym dzieckiem. Jest niezwykle malownicze, pełne tajemnic i skrytych miejsce, które tylko czekają na to aby je odkryć. Bardzo szybko pokochasz to miejsce i nie będziesz się tak spieszyć z wyjazdem.

- No nie wiem, bliższe memu sercu są otwarte przestrzenie i pustkowia niż mury i tłumne ulice miasta - odparłam.

- Jeśli będziesz szukać odosobnienia na łonie natury na wyspie Rhye również je znajdziesz - zapewnił mnie Kajl - wystarczy, że udasz się w góry piętrzące się tuż za pałacem.

Przeniosłam wzrok na mojego towarzysza. Choć znałam go zaledwie od kilku tygodni odnosiłam wrażenie, że ze względu na to co razem przeszliśmy powstała między nami swoista więź. Cieszyło mnie to, że odnalazł swoje szczęście. Wracał do domu jako wygrany, jako bohater. Musiał już tylko poprosić króla, swojego zwierzchnika o zgodę na poślubienie Eli. Ani przez chwilę nie wątpiłam w to, że ją uzyska. Nie chciałam aby cokolwiek stanęło mu na drodze. Miałam nadzieję, że posłucha mnie i nie powie Arenowi o swoim kłamstwie.

Przy pomyślnym wietrze, na jaki tego dnia mogliśmy liczyć podróż ze stałego lądu na Wyspę Rhye zajmowała niespełna czterdzieści minut. Gdy dobijaliśmy do brzegu słońce kontynuowało swą wędrówkę po zachodniej stronie nieba. Wyspę spowijała delikatna mgła, pędzona szybko przez dość porywiste podmuchy.

Gdy stanęłam na twardym, nieruchomym gruncie poczułam ulgę. W porcie panował gwar lecz nie było tu tak tłoczno jak w miejscu, gdzie rozpoczynaliśmy podróż. Nad naszymi głowami skrzeczały mewy, a w powietrzu unosił się zapach morskiej wody. Przez ułamek sekundy pomyślałam, że owo miejsce kojarzy mi się z domem, zaraz jednak zreflektowałam się - moim jedynym domem była Wyspa Dżan.

Droga z nadbrzeża prowadziła przez widny, sosnowy las. Utwardzona była gładką kamienną kostką. Im bliżej miasta byliśmy, tym większe narastało we mnie napięcie. Bezustannie powtarzałam w głowie, że spotkanie z Arenem jest mi całkowicie obojętne, a przybywam do Rhye tylko w jednym, jedynym celu - by odnaleźć monetę i powrócić z nią do domu.

Mimo tego gdzieś głęboko w moim wnętrzu zatlił się niechciany płomień szczęścia spowodowanego myślą o ponownym zobaczeniu osoby, która choć nie chciałam tego przyznać przed samą sobą, w tak krótkim czasie tak wiele zmieniła w moim życiu... Postanowiłam zagasić go jednak, zanim przemieni się w pożar, który niechybnie obróciłby moje istnienie, a może nawet całe Rhye w proch.

Po niedługiej wędrówce dotarliśmy do bram miasta. Stolicę Sześciu Królestw okalał masywny, gruby i wysoki mur zbudowany z piaskowca o miodowo-złotym odcieniu.

Miasto Rhye, jako siedziba króla, zwierzchnika wszystkich Sześciu Krain, było w istocie niezdobytą twierdzą. Zabezpieczała je sieć warowni rozlokowanych w górach na stałym lądzie. Górzyste ukształtowanie terenu samo w sobie stanowiło naturalną, trudną do przebycia barierę. Wróg mógł dostać się do miasta jedynie drogą morską.

W porcie, nad którym pieczę sprawował Vihan oraz jego żołnierze, ściśle kontrolowano osoby planujące podróż do stolicy. W czasach wojen obmurowania były ostateczną ochroną mieszkańców Rhye, które z resztą ponoć tylko raz zostało zdobyte, i to nie w otwartej walce, lecz za pomocą podstępu. Teraz jednak przejście przez bramy miasta było tylko formalnością. Głównej selekcji wpuszczanych do niego osób dokonywano jeszcze w porcie na stałym lądzie, przed wejściem na pokład statku.

Bram pilnowali żołnierze, by jednak nie ograniczać ich przepustowości, kontrolowali tylko wybiórcze osoby, które wydały im się podejrzane.

Na widok Kajla i Eli na twarzy żołnierza pełniącego wartę odmalowała się mieszanka zaskoczenia i radości. Skłonił się głęboko i pozdrowił serdecznie swojego zwierzchnika, powracającego szczęśliwie do domu. Nie zatrzymywał nas.

Tak właśnie zakończyła się moja podróż do miasta Rhye. Dotarłam do celu.

***🌤🌺🌿🌿🌺🌤***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro