Rozdział 35 - U stóp Kamiennej Twierdzy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*** krótki 1470 słów

Ścieżka stromo schodziła w dół. Szłam pierwsza skacząc z kamienia na kamień.

Po nieco ponad pół godzinie dotarliśmy do miejsca, gdzie kończyły się góry i zaczynał widmowy las. Miałam szczerą nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała wracać na ten przeklęty, górski szlak.

Niestety musiałam przyznać, że widmowy las nie sprawiał wrażenia bardziej gościnnego. Był on bowiem miejscem równie posępnym i nieprzyjaznym jak Granitowe Góry. W lesie tym rósł tylko jeden gatunek drzew, a mianowicie widmowe brzozy. Ich kora miała szary kolor, jakby pnie wykute były w kamieniu, poprzecinane czarnymi szczelinami. Liście nie przypominały liści innych drzew, były to raczej długie, szare taśmy zwisające z gałęzi. Nie było tu słychać śpiewu nocnych ptaków, czy gry wieczornych świerszczy. Między drzewami nie latały nietoperze. Przestrzeń między pniami wypełniała jedynie martwa pustka.

Mrok gęstniał, nasze oczy stopniowo przyzwyczajały się do ciemności, tak że nie musieliśmy rozjaśniać drogi magicznymi kamieniami. Nie szliśmy żadną wydeptaną ścieżką, albowiem jedyny trakt prowadzący przez las wiódł od środkowej części płaskowyżu, a pójście nim byłoby zbyt ryzykowne. Podążaliśmy więc na przełaj, co nie sprawiało kłopotu, ponieważ podszycie było tu wyjątkowo ubogie. Metr nad ziemią unosiły się pasma szarej mgły.

Gęsta pokrywa chmur spowiła niebo zasłaniając gwiazdy i trzy księżyce. Uznałam to za dobry omen. Im ciemniejsza noc, tym trudniej wypatrzeć dwa przemykające cienie, którymi się staliśmy.

Taśmowate liście widmowych brzóz falowały w powietrzu przypominając włosy zwisające z głów sękatych, nocnych stworów. Gdy przechodziłam koło nich miałam wrażenie, że próbują łapać mnie za ramiona niczym cienkie macki, co zważywszy na niedawne spotkanie z podziemnym potworem, wywoływało u mnie odrazę. Rana na nodze bolała mnie nadal, choć starałam się nie zwracać na nią uwagi.

W obozowisku pod Kamienną Twierdzą paliły się nieliczne ogniska. W tej części siedziby Godfryda nie spodziewaliśmy się straży, patroli czy jakichkolwiek innych form obrony przed intruzami. Nikt się tu nie zapuszczał, nie spodziewano się więc niechcianych gości.

Zatrzymaliśmy się dopiero na skraju lasu. Wokół nas panowała cisza, jedyne dźwięki jakie docierały do naszych uszu, pochodziły z obozu.

Plan na najbliższe godziny był prosty. Wejść miedzy wrogów i spróbować dowiedzieć się czegoś na temat Eli, miejsca w którym ją przetrzymują i budowy samej twierdzy. Nie wiem dlaczego, ale coś podpowiadało mi, że gdzieś w mroku odnajdziemy wskazówkę.

Ruszyliśmy więc labiryntem przejść między namiotami i prowizorycznymi chatami pozbijanymi z desek. Unikaliśmy miejsc, które rozświetlał blask ognisk. Większość ludzi spała, niektórzy siedzieli przy płonących paleniskach wyraźnie nadużywając wina i tytoniu. Poruszaliśmy się bezszelestnie, w całkowitej ciemności.

Chwilami zatrzymywaliśmy się przy mężczyznach prowadzących rozmowy, by z ukrycia podsłuchać o czym mówią. Niestety nie mieliśmy szczęścia. W większości był to pijacki bełkot, czcze przechwałki w kwestii zdobytych łupów, kilka razy kłótnie, które o mało nie skończyły się bójką. Mieszkańcy obozowiska prezentowali sobą dość mierny poziom, wiedziałam jednak, że zaufani ludzie Godfryda, stacjonujący bezpośrednio w twierdzy nie będą tacy.

Wysoko nad naszymi głowami zaczął wiać silny wiatr przepędzający chmury. Chwilami przez prześwity widać było Io, Callisto i Jokastę. Księżyce dotarły do połowy swojej nocnej wędrówki przez nieboskłon.

Zaczęłam niepokoić się, że moje nadzieję na zdobycie ważnych dla nas informacji były złudne. Wtedy w mroku dostrzegłam zakapturzoną postać, przemykającą między namiotami niczym cień. Bez namysłu ruszyłam za nią. Osoba podobnej do mojej postury poruszała się w czerni nocy z gracją kota. Skradałam się dobrych kilka metrów za nią, mając dziwne przeczucie, ale czy to w ogóle było możliwe? Tajemnicza postać pewnym krokiem skręcała w kolejne, pozbawione światła zaułki, jakby szła wyuczoną trasą. W pewnej chwili miałam wrażenie, że odwraca się na ułamek sekundy i przez ramię rzuca na mnie spojrzenie. Chwilę po tym zniknęła za kolejnym zakrętem. Nie zwalniając kroku kontynuowałam moją wędrówkę. Gdy wyszłam zza winkla, za którym kilkanaście sekund wcześniej zniknął cień, ktoś pociągnął mnie za ramię. Odwróciłam się by stanąć twarzą w twarz z zakapturzoną istotą. Po tym jak przyjrzałam mi się z bliska odrzuciła w tył poły kaptura.

Serce zabiło mi szybciej. Byłam totalnie zaskoczona. Gdy pierwsze wrażenie minęło, pomimo niesprzyjających okoliczności moje serce wypełniła radość. Bez wahania złapałam Merę i przytuliłam ją do siebie.

- Co tu robisz? - zapytałam ściszonym głosem.

- To samo pytanie mogłabym zadać tobie - odparła.

- Zostałaś wysłana na misję do siedziby Godfryda?

Mera przytaknęła:

- Ty natomiast miałaś udać się do stolicy Rhye?

- Tak, ale.. jak widać trochę zboczyłam z trasy, to zbyt długa historia na teraz ...

Podczas gdy rozmawiałyśmy podszedł do nas Kajl. Mera spojrzała na mnie pytająco.

- Przybyliśmy tu razem, chcemy uwolnić Elię, porwaną przez Godfryda Księżniczkę - wyjaśniłam jej.

- Chodźcie za mną, mamy tu coś w rodzaju kryjówki.

Nie czekając na odpowiedź, Mera ruszyła z miejsca, by kontynuować swoją pełną wdzięku przeprawę przez siedzibę nieprzyjaciela.

Po przejściu jeszcze kilku zaułków labiryntu, wojowniczka zatrzymała się przy jednej z drewnianych chat. Uniosła deskę w ścianie i gestem zaprosiła nas do środka. Wewnątrz znajdowały się jeszcze dwie osoby. Na środku podłogi leżały trzy, lekko żarzące się magiczne kamienie. Spojrzałam na pozostałe kobiety, były to Xandria i Imena, jedne z najzdolniejszych wojowniczek z Wyspy. Pomimo okoliczności byłam szczęśliwa, że je widzę. Po szybkim powitaniu przeszliśmy do konkretów:

- Jaki jest właściwie cel waszej misji? - zapytałam.

Nie rozumiałam do końca po co tu przybyły. Posłanie trzech, nawet najwprawniejszych dziewcząt do siedziby Godfryda było niezmiernie ryzykowne.

- Miałyśmy zebrać jak najwięcej informacji o budowie Kamiennej Twierdzy, a w szczególności o miejscu, w którym przetrzymuje on Elię.

Choć nadal nie widziałam sensu tej misji pytałam dalej:

- Ile czasu tu jesteście?

- Dziś minął drugi dzień.

- I czego udało wam się dowiedzieć?

Mera westchnęła:

- Jeśli wierzycie, że uda wam się uwolnić Elię, to niestety muszę was zmartwić. Nie jest to możliwe. Dziewczyna jest uwięziona w wieży, najlepiej zachowanej części Twierdzy Tamaran. Nie ma możliwości aby tam wejść. Ta część budowli jest dobrze strzeżona. Po obozowisku można poruszać się praktycznie bez przeszkód. Po przekroczeniu murów zamku, sytuacja robi się całkowicie odmienna. O ile, może wyjątkowo wprawionej osobie udałoby się zakraść za mur, o tyle o wejściu do wieży można zapomnieć. Wspinanie się po jej ścianach od zewnątrz również nie wchodzi w grę. Powierzchnia jest zbyt gładka, wysokość zbyt duża, nie mówiąc o tym, że śmiałka próbującego dostać się na górę tą drogą niechybnie bardzo szybko wypatrzy któryś ze strażników. Imena potrafi na krótki czas rzucić na siebie czar niewidzialności. I choć było to skrajnie niebezpieczne zakradła się do wnętrza Kamiennej Twierdzy aby sprawdzić układ pomieszczeń. Udało nam się nakreślić schematyczny plan zamku.

Mówiąc to skinęła na Imenę, która rozłożyła na podłodze pergamin z prowizoryczną mapą twierdzy. Pochyliliśmy się nad nią.

Zaczęłam się zastanawiać. Sytuacja faktycznie nie wydawała się w żaden sposób sprzyjająca. Delikatnie mówiąc. Zaszliśmy jednak zbyt daleko aby teraz, tak po prostu się poddać. Moje myśli na chwilę pobiegły innym torem.

- Czy wiecie coś na temat bestii, które Godfryd przetrzymuje w niewoli? - zapytałam.

- Tylko tyle, że trzyma je w odbudowanej części twierdzy, o tu - Mera wskazała na planie - zamknięte i pilnowane tak samo jak księżniczka Elia.

- Jakie bestie? - Kajl zdziwił się, o ich istnieniu nie wspomniałam w trakcie naszej rozmowy w Zamarzniętym Jarze.

- Godfryd od dawna więzi złapane przez niego i jego ludzi istoty, są to głównie tygrysowilki, ale też gryfy czy mantykory, niektóre z nich urodziły się tu, w niewoli.

- Do czego potrzebne są mu te stworzenia?

- Aby zaspokajać jego mroczne potrzeby posiadania rzekomej władzy nad silniejszymi od siebie stworzeniami, którą uzyskuje trzymając je w niewoli - Mera wzruszyłam ramionami.

- Straszy też nimi swoich podwładnych. Ponoć niewiernych mu ludzi, takich którzy potajemnie knuli przeciwko niemu, lub też byli wyjątkowo opieszali i nieprzydatni, rzuca na pożarcie bestiom. To samo czyni z pojmanymi wrogami. - wtrąciła Imena.

Zaczęłam układać w głowie wszystko co usłyszałam od moich sióstr. Sytuacja wyglądała źle, chociaż moim zdaniem zawsze możne było znaleźć jakieś rozwiązanie, może szalone, może mało prawdopodobne, ale zawsze....

- Czy komnata, w której trzymają Elię jest nieustannie strzeżona? Nie możecie rzucić jakiegoś uroku na strażników? Może jednak da się wspiąć po murze? - dopytywał Kajl.

Kobiety pokręciły przecząco głowami.

- Rozważałyśmy każdy sposób - powiedziała Mera - obawiam się, że nic nie da się zrobić. Gdyby nie wasze przybycie, opuściłybyśmy twierdzę jeszcze tej nocy. Choć właściwie nie wiem czy nie byłoby to najlepsze rozwiązanie, zarówno dla nas jak i dla was.

Zastanawiałam się dalej, może wzięły pod uwagę wiele opcji, ale nie te najbardziej szalone. Zagłębiłam się w myślach układając w głowie plan. Słyszałam jak Kajl nerwowo zadaje kolejne pytania, a moje siostry udzielają mu rzeczowych odpowiedzi.

Nie docierał do mnie sens ich rozmowy, ponieważ po raz kolejny krok po kroku planowałam możliwy ciąg wydarzeń, który mógłby doprowadzić do uwolnienia Eli i zniszczenia Godfryda. Co jakiś czas, wskazując na wyrysowany plan twierdzy dopytywałam Imenę o szczegóły niektórych pomieszczeń i przejść. W moim umyśle powoli zrodził się szalony pomysł. Właściwie sama nie wierzyłam w jego powodzenie, było to jednak jedyne możliwe rozwiązanie. Raz za razem powtarzałam go w myślach, aż w końcu przemówiłam:

- Wiem już jak możemy uratować Elię - wszyscy obecni umilkli i przenieśli swoje pytające spojrzenia na mnie, a ja zaczęłam powoli przedstawiać swój plan.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro