"Szach-mat (Sebaciel)"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Sebastianie. -Mruknąłem by potem ujrzeć mojego lokaja.

- Tak paniczu?

- Mam dzisiaj jeszcze jakieś lekcje?

- Nie paniczu.

- Przynieś mi ciasto czekoladowe i herbatę.

- Yes, my lord.

Zniknął z moich oczu, by po pięciu minutach pojawić się z moją prośbą.
Postawił przed mną kawałek ciasta i herbatę.

- Paniczu jutro panna Elizabeth chciała, by panicza odwiedzić.

Nie tylko nie ona. Popatrzyłem na mojego lokaja. Uśmiechnął się tylko na ten swój sposób.

- W tym tygodniu była tu już dwa razy. Na następny zgodzę się dopiero na za tydzień.

- Tak paniczu.

Nudno tu. Papiery wypełnione,wszystkie lekcje jakie mnie obowiązują skończone.

- Gdzie Pan Tanaka?

- Śpi paniczu.

- Yhm...

- Panicz chciał zagrać z panem Tanaką w szachy?

- Tak, może ty byś ze mną zagrał Sebastianie? -Widziałem jak nad tym myśli.

- Czemu nie, ale ten kto wygra może kazać zrobić jakąkolwiek jedną rzecz, jeśli to ci pasuje Paniczu.

- Czemu nie? Może to wzbogacić choć trochę naszą grę.

Zasiedliśmy w fotelach po przeciwnej stronie. Plansza jak zawsze była już ustawiona razem z pionkami. Spojrzałem na mojego lokaja. Czego mógł sobie życzyć? Ja bym sobie życzył, żeby zrobił mi lo... ciasto czekoladowe!Tak właśnie. O czym ja przed chwilą myślałem.

- Wybierają, który kolor pionków chcesz.

- Mogą być czarne, paniczu.

- Znasz zasady?

- Oczywiście.

Skinąłem na to tylko głową i ruszyłem pionkiem na H3. Zrobienie szewskiego to najgorsza strategia. Jest szybka i można ją szybko zniweczyć jeżeli przeciwnik zna ta technikę. Po za tym kto, by chciał wygrać już na starcie?Liczymy się z konkurencją.Sebastian ruszył o dziwo konikiem na A3. Nie zauważyłem nic niepokojące go w tym ruchu więc wyprowadziłem kolejnego pionka. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Wieża - goniec, pion-konik, konik-wieża i tak wiele innych. Już myślałem, że uda mi się zbić jego wieże gdy to on zbił mi konia jednym ruchem rujnując całą moją taktykę .Spojrzałem na niego ze swoim złym spojrzeniem, ale jak to on nigdy się nie przejął ale uśmiechnął w ten swój sposób. Wykonałem kolejny ruch tym razem ostrożniej pionem blokując mu dalsze ruchy królowej jeżeli nie chce jej stracić. Gra zaczęła się stawać zażarta. Dłużyła się niemiłosiernie. Każdy z nas dokładnie i ostrożnie wybierał ruchy by zabić i nie zostać zabitym. Tyczyło się to oczywiście pionków. W już miałem plan jak ruszyć kolejnym pionkiem, kiedy Sebastian przesunął konia na kolejne pole.

- Szach - Mat, paniczu.

Spojrzałem zaskoczony na planszę. Zrobiłem to tak by oczywiście nie widział mojego zaskoczenia. Mój król był otoczony ze wszystkich stron.
A konik uniemożliwiał mu jedyną drogę ucieczki.

- Zgadza się -Powiedziałem spokojnie -Czego więc ode mnie oczekujesz Sebastianie?

Ten wstał i podszedł do mnie nachylając się nad uchem.

-Paniczu, chce się z tobą kochać... -Zadrżałem gdyż jego głos był lekko zachrypnięty i to dodawało mu... sexsownosci!? Matko Boska o czym ja myślę. Uspokoiłem się trochę.
Spojrzałem na niego z zacięciem.Dalej uśmiechał się na swój sposób, ale w jego oczach błyskały nieznane mi dotąd iskierki.

- Zgoda. Tylko gdzie chcesz to zrobić?

- To już wybór panicza.

- Chodźmy do mnie do sypialni. Skoro mamy to zrobić to raczej nie na podłodze...

Ruszyliśmy do sypialni. Stanąłem przed jej drzwiami i nacisnąłem na klamkę. Obaj weszliśmy, a ja zamknąłem za nami drzwi.Poczułem dreszcz podniecenia, kiedy mój lokaj delikatnie przygryzł mi ucho obejmując w tali i obracając przodem do siebie. Spojrzałem na niego, czułem jak dostaje rumieńców na policzkach. Cholerne wypieki!Sebastian lekko musnął moje usta by zaraz namiętnie pocałować wsuwając język do mojej buzi i pieszcząc podniebienie. Podobało mi się to.Założyłem mu ręce na kark przyciągając go bliżej. On objął moje uda, a ja otoczyłem go nogami w tali.Czułem jak przenosi mnie i kładzie na łóżku nie zaprzestając pocałunków.
Oderwał się na chwilę by dać mi chwile wytchnienia i zaczął powoli ściągać moje ubrania. Zacząłem go całować jeszcze raz zachłannie smakując jego ust. Moje ręce same dotarły do jego koszuli i lekko drżąc zaczęły po kolei rozpinać guziki. Nie mięła chwila a większość rzeczy leżała na podłodze a my zostaliśmy tylko w bokserkach. Sebastian zawisł nade mną. Zaczął lizać i przygryzać skórę na mojej szyi. Jego ręce natomiast błądziły po moim torsie zahaczając ci chwila o sutki wywołując tym samym moje ciche pojękiwania. Nawet nie zauważyłem, kiedy nie maiłem na sobie już bokserem, a moja męskość stała na baczność. Spojrzałem na Sebastiana, który na ten widok uśmiechnął się zawadiacko. Chwycił delikatnie moją męskość między dwa palce i zaczął przesuwać nimi powoli w górę i w dół. Oddech mi przyśpieszył, a z gardła wychodziły różne zawstydzające odgłosy. Nagle pisnąłem zaskoczony, kiedy jeden z jego palców znalazł się we mnie i zaczął się poruszać. Na początku czułem lekki dyskomfort, ale zaraz się przyzwyczaiłem. Rozciągał mnie dokładnie na co ja odpowiadałem mu cichymi jękami za zakrytych dłonią ust. W końcu było mi tak dobrze, że sam zacząłem nabijać się na jego palce. Wtedy wszystko zniknęło. Spojrzałem na niego. Zsuną swoje bokserski i teraz pochylał się nade mną.

- Zrobię to delikatnie paniczu...

- Nie gadaj tyle! Po prostu mnie zerżnij!

Zaskoczony moim słowami zaraz się uśmiechnął. Poczułem jak przykłada swoje przyrodzenie do mojej dziurki i na nią naciska. Wszedł we mnie szybko i gwałtownie na co moją komnatę wypełnił krzyk. Odczekał chwilę a potem zaczął się szybko poruszać. Czułem jak każdy milimetr naszej skóry ociera się o siebie tam na dole. Chciałem zasłonić usta by nie wydobywały się z nich żadne niepotrzebne odgłosy. Niestety moja ręka została odsunięta. I już nie mogłem powstrzymywać tych kompromitujących odgłosów. Było mi tak dobrze. Nie żałuje, że grzeszę. Jeżeli to ma tak zawsze wyglądać kiedy przegram to będę robił to specjalnie. Zacząłem go całować i mówić do niego między pocałunkami.

- Sebastianie -Wysapałem - Nie oszczędzaj mnie! -Nie wierzyłem, że te słowa przeszły mi przez gardło.

- Nie mam zamiaru paniczu

W tym momencie, gdy przyśpieszył czułem że popadam w szaleństwo.
Jego ruchy sprawiały mi taką przyjemność, że nie chciałem aby to się skończyło. Znalazł ten punkt i zaczął w niego celować a ja czułem ze już niedługo to się skończy. Mój lokaj chyba to wyczuł bo zaczął stymulować mojego członka. Moje jęki nie miały apogeum. Doszedłem zaciskając się na nim. Czułem jak ciepło rozlewa się wewnątrz mnie.Dziwne uczucie pustki opanowało mnie kiedy wysunął się z mojego wnętrza i położył obok.

- Jutro też gramy w szachy Sebastianie.

- Jak sobie życzysz paniczu. -Wtuliłem się w niego i z myślą, że czasem lepiej przegrać, zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro