Helga bierze sprawy w swoje ręce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Janka, Stasia i Edek szli za nowym znajomym. Czemu tak dziwnie się przedstawił? Przecież Zofia to żeńskie imię. Szli dosyć długo, Janka nie znała tej dzielnicy Warszawy. Weszli do mieszkania, w którym siedziało kilkunastu mężczyzn w wieku zbliżonym do wieku Zośki. Była tam również około 40-letnia kobieta i dziewczyna mniej więcej w wieku chłopaków, może trochę młodsza, jednak one głównie krzątały się.

- Od kiedy sprasza się ludzi z zewnątrz na spotkania? - zapytał jasnowłosy mężczyzna

- Oni walczą po naszej stronie w miarę swoich możliwości, widziałem na własne oczy. To są Janka, Stasia i Edek - wskazał po kolei na dzieci, po czym przedstawił swoich kolegów.

- Jesteście pewni, że chcecie walczyć z okupantem? - spytał Alek – Potem nie będzie odwrotu

-Tak!-powiedzieli chórem Edek i Stasia

Janka zawahała się. Nie była pewna czy powinna to robić jako pół krwi Niemka. Zaraz jednak uświadomiła sobie, że przecież robiła to od początku wojny. Przypomniała sobie również różne rzeczy, których była świadkiem podczas jej trwania. To przez nazistów straciła ojca, a matki nie widziała już 3 lata. Trzecia Rzesza była najeźdźcą, a ona powinna bronić swej Ojczyzny.

- Tak! -powiedziała w końcu

- Przekażę znajomym, że chcecie walczyć. Wszystkiego się od nich dowiecie i wybierzecie sobie pseudonimy-powiedział Zośka - A! Janka, mógłbym prosić cię na stronę?

- Oczywiście. Moglibyście popilnować Stasi? - zwróciła się do nowych kolegów

- Jasne!

Janka poszła z Zośką do innego pomieszczenia. Mężczyzna sprawdził czy nikt nie podsłuchuje i zamknął za sobą drzwi

- Nie będę owijał w bawełnę. Czemu wtedy się zawahałaś? Nie jesteś pewna?

- Jestem pewna, tylko jest coś, za co chyba mnie nie przyjmą...

- Co to takiego?

Janka sprawdziła czy nikt nie podsłuchuje i powiedziała:

- Ja i Stasia jesteśmy mieszańcami. Pół Polki pół Niemki..

- Wiesz, jeszcze nigdy się nie spotkałem z sytuacją, że mieszaniec chce walczyć po naszej stronie. Wspomnę o tym znajomym, nie ma wyjścia, ale jeżeli jesteś pewna, że chcesz walczyć z hitlerowcami to nie powinno być problemu.

- Dzięki. Czy mógłbyś powiedzieć znajomym, żeby nie mówili przy Stasi, że mama jest Niemką? I przy okazji sam jej tego nie mów. Ona myśli, że jest w całości Polką, bo wiesz jak to jest z dziećmi: są bardzo szczere, a w dzisiejszych czasach bycie mieszańcem jest niebezpieczne. Boję się, że komuś powie i będziemy mieli problemy.

- Rozumiem, nie ma sprawy.

- A! I jeszcze nie wiemy czy uda nam się pogodzić obowiązki domowe z konspiracją. Mieszkamy sami, musimy zajmować się wszystkim, Edek jeszcze pracuje... Nie wiem czy damy radę

- Na pewno dacie radę. Przecież nie trzeba sprzątać codziennie, a gotować można na kilka dni

- Masz rację. Wchodzimy w to!

Tadeusz uśmiechnął się do Janki. Po chwili opuścili pomieszczenie. W salonie chłopaki bawili się ze Stasią. Kiedy ich ujrzeli, przestali. Wyglądali na zawstydzonych, że ktoś przyłapał ich w takiej sytuacji

- Niczego nie widzieliśmy – zaśmiała się Janka. Mężczyźni rozsiedli się, wciąż nieco zawstydzeni

- Jak już się czegoś dowiem to ktoś powinien przyjść i was powiadomić o miejscu przysięgi i tych sprawach. Podajcie mi tylko gdzie mieszkacie.

- Mickiewicza 36

- A ty Edek?

- Też Mickiewicza 36

- Mieszkacie razem?

- Tak

- Czyżby się trafiło jakieś małżeństwo? - spytał z uśmiechem Alek

Edek zarumienił się i nic nie powiedział. Janka też na chwilę zapomniała języka w gębie, jednak zaraz odzyskała rezon. Przecież słyszała o wiele gorsze żarty od ojca. Uśmiechnęła się lekko na jego wspomnienie

- Mieszkamy razem bo innej możliwości właściwie nie było. Poza tym, ja mam 14 lat a Edek 16, więc jesteśmy za młodzi na małżeństwo. Za to ty niedługo będziesz starym kawalerem!

- Nie mam jeszcze 22 lat, jest jeszcze sporo czasu!

- Ale ty wiesz, że trwa wojna i każdy dzień może być ostatnim?

Alek już miał coś odpowiedzieć, jednak Rudy nie dał mu dojść do słowa :

- Nie chcę być niemiły, ale musicie już iść. Póki nie przysięgaliście, nie możecie uczestniczyć w spotkaniach. Wybaczcie - powiedział

- Rozumiemy. To do zobaczenia!

- Do zobaczenia!

*

Helga wysiadła z pociągu i rozejrzała się. Kiedy wyjeżdżała, Warszawa wyglądała zupełnie inaczej. Część budynków była zrujnowana, a wokół kręciło się sporo SS-mannów. Udała się w stronę ulicy Różanej. Kiedy dotarła na miejsce była szoku. Ujrzała resztki tego, co kiedyś było domem Ireny, Józefa i Edka. A przecież tu mieszkały jej córki! Może niepotrzebnie jechała kawał drogi z Hanoweru do Warszawy? Może dzieci nie żyją? Nagle przypomniała sobie domu, w którym żyli przed wojną. Kiedy tam dotarła, zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał. Nacisnęła klamkę. Zamknięte. Helga nie miała pomysłu gdzie mogą być. Nagle zobaczyła na podwórku obok sąsiadkę. Postanowiła zapytać ją, czy coś wie.

- Dzień dobry pani Małgosiu! Wie pani czy ktoś tu jeszcze mieszka?

Sąsiadka spojrzała na nią nieufnie.

- Nie gadam z Niemcami!

- Nie rozumiem. Przecież przed wojną często rozmawiałyśmy i nie było problemu. Jestem Niemką, nie nazistką!

- Łatwo powiedzieć!

- A chociaż odpowie pani na pytanie?

- Wczoraj chyba ich zatrzymali, ale nie jestem pewna...

- Co? To znaczy...dziękuję. A mogłabym jeszcze skorzystać z telefonu?

Małgosia już miała odmówić, jednak w tej chwili wyszła z domu wyszła jej mama, pani Helena.

- Helga! W końcu wróciłaś! Co u ciebie?

- Czy mogłabym skorzystać z telefonu? To pilne!

- Ależ proszę, chodź

- Mamo! Przecież to Niemka! – oburzyła się Małgorzata

- Ale jest dobrą osobą. Nie wszyscy Niemcy to ślepe sługi Hitlera.

Helga weszła do domu sąsiadek I podeszła do telefonu. Poprosiła telefonistkę o połączenie. Po chwili usłyszała w słuchawce głos męża.

- Słucham?

- Franz, to ja, Helga. Mam złe wieści. Dziewczynki prawdopodobnie zostały zatrzymane!

- Co? To niemożliwe! Nasze córeczki na pewno są bezpieczne!

- Pytałam panią Małgosię, a pani Helena potwierdziła!

- Ja już nie wiem co robić...

- Ja też ale nie możemy się poddać!

- Wiem. Wybacz, ale Tadek bardzo chce z tobą porozmawiać. Mało mi słuchawki nie wyrwie!

- Daj mi go!

W słuchawce wystąpiła chwilowa cisza. Zaraz usłyszała w niej głos syna:

- Mama!

- Witaj Tadi! Co robisz?

- Wojna!

- Bawisz się w żołnierza?

- Tak!

Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Nie miała pojęcia co to.

- Halo? Tadi? Franz?

- Wszystko w porządku. Tadek rzucił słuchawką. Zainteresował się papierowym samolocikiem, jakieś dzieci się bawią. Ale co się dziwić, ma dopiero 2 latka. Co do dziewczynek: przyjedziemy do Polski i je znajdziemy. Niedługo się spotkamy. Do zobaczenia kochanie!

- Do zobaczenia

Helga odłożyła słuchawkę I podziękowała pani Helenie, po czym skierowała się w stronę hotelu około kilometr od domu, gdzie oddała się planowaniu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro