Rozmowy smutne i wesołe

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Józef westchnął ciężko. Był okropnie zmęczony po drugiej podróży, a po kilku latach spędzonych w niewoli jego organizm był osłabiony. Najważniejsze jednak było to, że udało mu się uciec. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął.

Obudził go szelest. Poderwał się gotowy, by się obronić, jednak kiedy zobaczył drobną, blondwłosą kobietę, uspokoił się.

- Przepraszam, nie chciałam pana przestraszyć. Myślałam, że potrzebuje pan pomocy – spuściła oczy

- Nic się nie stało, ja również przepraszam. Nie musi się pani mną martwić, wprawdzie jestem głodny i zmęczony, ale sobie poradzę – uśmiechnął się ośmielająco do kobiety

- To zapraszam do mnie. Odpocznie pan trochę, zje pan coś... Babcia mnie uczyła, że nie można zostawiać ludzi w potrzebie.

- Miała pani bardzo mądrą babcię – powiedział tylko. Miał odmówić, gdyż nie chciał wykorzystywać dobroci kobiety, jednak był zbyt głodny – Tak swoją drogą jestem Józek, a pani?

- Kasia

*

- Udało się! – wykrzyknęła Gwiazda, kiedy zobaczyła swą przyjaciółkę, Patrycję wspartą na ramieniu Janki. Chciała ją przytulić, jednak widząc w jakim jest stanie, cofnęła się.

- Wróciłam. Nikogo nie wydałam – uśmiechnęła się Patrycja. Janka i Helios pomogli jej dojść do drugiego pokoju, gdzie czekał na nią lekarz. Gwiazda odetchnęła z ulgą. Jej przyjaciółka była bezpieczna.

- Jestem z was wszystkich bardzo dumny. Zadanie było trudne, jednak daliście sobie radę lepiej niż niejeden dorosły – powiedział z uśmiechem Helios. Nie kłamał. Naprawdę był pod wrażeniem postawy młodych ludzi – Zebra, pozwól na chwilę – rzekł po czym skierował się do innego pokoju

Janka posłusznie poszła za dowódcą. Była zdenerwowana. Obawiała się, że popełniła jakiś błąd i zostanie ukarana. Nigdy jeszcze jej się to nie przytrafiło, jednak pamiętała opowieści Zośki o karach w konspiracji. Helios poczekał aż zamknie drzwi po czym spytał:

- Wszystko w porządku?

- W porządku. Patrycja na pewno z tego wyjdzie, zapewniam pana.

- Nie wątpię w to, ale pytałem o ciebie – spojrzał na nią badawczo

- O mnie? – spytała zdumiona Janka

- Tak. Żaden się do ciebie nie dobierał? – spytał z troską w głosie

- Kilku na mnie patrzyło pożądliwie, ale nic poza tym... - powiedziała niepewnie. Dziwiło ją zainteresowanie Heliosa jej osobą - Jeżeli mogę spytać... Czemu to pana interesuje?

- Wszyscy jesteście dla mnie bardzo ważni. Jest mi przykro za każdym razem, kiedy ktoś z was ginie. Niebezpieczeństwo to dla nas chleb powszedni i do tego przywykliśmy, ale wy, kobiety macie gorzej. Nie dość, że możecie zostać wykorzystane, to jeszcze niektórzy mówią, że to wasza wina, co oczywiście nie jest prawdą. Wiem, że dla was jestem staruszkiem – zaśmiał się – ale jesteście dla mnie jak przyjaciele. Rozumiesz? – spytał widząc zaskoczony wyraz twarzy Janki

- Tak. Po prostu... Od dawna nikt się o mnie nie troszczył. Dziękuję – uśmiechnęła się

- Nie ma sprawy. Chodźmy do reszty.

Kiedy Helios i Zebra wchodzili do salonu, inna osoba przekraczała próg mieszkania.

- Przybyłem! Kto tęsknił? – zawołał Władek, na co przez pokój przeszła salwa śmiechu. W gwarze wprawne ucho mogło wychwycić westchnięcie Heliosa.

- Nikt. Zmywaj się stąd, Sokół, zebranie skończone – warknął

- Tak? To czemu nikt nie zbiera się do wyjścia? – Władek uśmiechnął się złośliwie. Uwielbiał dokuczać przyjacielowi.

- Bo dopiero przed chwilą to ogłosiłem. Przypominam, że wychodzicie w jak najmniejszych grupach w kilkuminutowych odstępach. A ty idziesz pierwszy – powiedział wskazując na Władka

- Się robi kapitanie! Tylko jeszcze porwę tą piękną panią – Sokół skłonił się szarmancko i wziął rozbawioną Jankę pod ramię. Za nimi poszedł Edek.

- Chyba masz konkurencję – Władek zwrócił się do Edka

- Co? Dziewczyny są fuj! – zażartował Edek. Dziś był w wyjątkowo dobrym humorze, dlatego nie wstydził się udawać małego chłopca.

- Przyznaj, podobam ci się – Janka również dołączyła do przyjacielskiej sprzeczki

- Gdybym przyznał ci rację sześć lat temu, byłabyś najszczęśliwszą dziewczynką na świecie – Edek uśmiechnął się widząc zakłopotaną minę przyjaciółki. Zazwyczaj to ona go zawstydzała. Dziś po raz pierwszy role się odwróciły.

- Podobał ci się Edek? – spytał rozbawiony Władek

Nie chciał tego przyznać, ale poczuł lekką zazdrość. Janka bardzo go intrygowała i coś go do niej przyciągało. Chociaż wiedział, że to było tylko dziecięce zauroczenie, obawiał się, że Zebra znowu poczuje coś do Merkurego. Ciekawe czy miał u niej jakieś szanse...

- To było tak dawno... - mruknęła Janka, jednak zaraz odzyskała rezon – A pamiętasz jak zakochałeś się w Klarze spod trójki? – uśmiechnęła się złośliwie widząc jego reakcję. Znów było wszystko po staremu.

- To też było dawno temu – powiedział nieco się czerwieniąc, jednak po chwili cała trójka zaczęła się śmiać

*

Janka była nieco znudzona. Edek był w pracy a Stasia u przyjaciółki, więc została sama. Postanowiła zająć się domem, jednak w miarę szybko zrobiła wszystko. Wyszła więc na spacer. W pewnym momencie zauważyła, że idzie przed nią Władek. Uśmiechnęła się i szybko uknuła plan.

- Władek! – zawołała kiedy była dosyć blisko, po czym szybko schowała się za ścianą.

Mężczyzna odwrócił się. Rozejrzał się uważnie, jednak nikogo nie zauważył. Po chwili szedł dalej. Janka wyszła z ukrycia i go dogoniła.

- Władek! – zrobiła to samo co wcześniej

Sokół rozejrzał się jeszcze raz. Widać było, że był nieco zdenerwowany.

- Chyba powinienem się przespać – mruknął do siebie, po czym kontynuował marsz.

Janka ponownie go dogoniła. Coraz bardziej chciało jej się śmiać, jednak nie chciała się zdradzić.

- Władek! – zawołała, jednak tym razem zaczęła się śmiać. Próbowała się opanować, jednak nie potrafiła.

- No ładnie. A już myślałem, że ktoś mnie wsypał. Ucisz się, bo ktoś się zainteresuje – Janka spostrzegła, że mężczyzna stał przed nią z lekkim uśmiechem. Nie wyglądał na zdenerwowanego. W końcu miał świetne poczucie humoru – Mogę wiedzieć czemu to zrobiłaś?

- Nudziłam się. Miałam już dość zajmowania się dorosłymi sprawami.

- Ty i te twoje pomysły... Skoro już tu jesteś, to zapraszam do mnie na kawę – uśmiechnął się Władek

- Będzie mi bardzo miło – powiedziała Janka głosem wielkiej damy, po czym się zaśmiali

Szli rozmawiając o wszystkim i niczym. Od żartowania z gestapo po sens życia. Kiedy doszli do mieszkania Władka czekała ich niemiła niespodzianka.

- Czy pan to Władysław Wargocki? – zapytał gestapowiec kalecząc nazwisko konspiratora

- Tak, to ja – powiedział pobladły Władek – Czy coś się stało?

- Już tu pan nie mieszka. Proszę zabrać swoje rzeczy i się wynosić – warknął

Oboje wiedzieli że nie ma sensu dyskutować z gestapowcem. Wprawdzie był dosyć kulturalny, ale wyglądał na takiego, który wpakuje kulkę w łeb przy najmniejszym nieposłuszeństwie. Władek przy pomocy Janki spakował swoje rzeczy i opuścił mieszkanie. Przysiadł na schodach i zapytał:

- I co ja mam teraz zrobić? Chyba pójdę do Heliosa. Przyjaźnimy się, więc może mnie przyjmie...

- Daj spokój. Byłam kiedyś u niego. Strasznie mało miejsca. Zamieszkasz u mnie.

- Chyba żartujesz. Co powiedzą sąsiedzi na dorosłego mężczyznę mieszkającego z dziećmi?

- Nie obchodzi mnie to. Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciół się nie zostawia.

- Ciekawe co by powiedziała twoja mama na to, że nie obchodzi cię opinia ludzi.

- Jeszcze by na to przymknęła oko. Chyba, że chodziłabym w spodniach. Całe szczęście tego nie widzi. – powiedziała Janka myśląc o swoim częstym noszeniu spodni. Chociaż tym razem miała sukienkę – Prędzej babcia złapałaby się za głowę. Ona bardzo dbała o dobrą opinię. W końcu była arystokratką.

- Przypominasz mi trochę moją siostrę. Też była bardzo niepokorna. Zginęła podczas bombardowania w 1939 – westchnął Władek

- Bardzo mi przykro. Mój braciszek zmarł jeszcze przed wojną. Złapał jakąś chorobę, ale byłam za młoda, żeby zrozumieć jaką.

- Przykro mi. Ale nie ma co się dołować. A skoro ci nie przeszkadza mieszkanie ze mną, to chodźmy. Muszę się zdrzemnąć

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro