Rozdział czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Mimo iż cały jest poirytowany, nadąsany i niewyspany, udaje mu się wstać i nawet zejść z bałaganem na głowie, tymi dżinsami co zwykle i jedną z koszulek gucci które wisiały w jego szafie, do restauracji hotelowej. Musiał. Rano concierge poinformował go, że jest zaproszony przez jakiegoś mężczyznę na śniadanie i ma się ładnie ubrać. Olał ładne ubranie się ale wiedział, że musi tam pójść. Niech szatyn wie, że na co się pisze jeśli chce go mieć. Niech wie, że się buntuje i tego nie chce tylko jest zmuszony.

Spał kiepsko. Prawdę mówiąc, jego głowa chyba już wymyśliła wszystkie możliwe  scenariusze przebiegu tej zabawy i to nie były miłe scenariusze. Był niezależną gwiazdką. To od kokietował i wybierał sobie partnerki. W żadnym razie nikomu nie dał się pieprzyć ani szantażować.
Ze trzy razy już jak oparzony wstawał z łóżka by nie dać się im ziścić i zaczynał jak oszalały pakować walizkę by się szybko stad wynieść. Najlepiej gdzieś po za miasto by ten facet nie mógł go kontrolować jakkolwiek to robi. Był pewien, że jakoś robi. Albo będzie chciał robić. Boi się, że ten będzie chciał nim sterować. Boi się tego, że ktoś może mieć nad nim władzę. To on zawsze rządził. Każdy tańczył jak mu zagra bojąc się że gwiazdunia się zdenerwuje albo wybuchnie. A teraz zgodził się być czyiś za pieniądze. Był jak dziwka. A nawet gorszy.

Później kiedy docierał z napakowaną walizką do windy coś kazało mu wracać i mówiło, że to nie wypali i jest w jednym wielkim gównie.
Przecież mogą wsadzić go do więzienia za wymigiwanie się od zapłaty. Przecież to będzie skandal jak na pierwszych stronach gazet będzie jego twarz i nazwisko oraz nagłówek „Rockowej gwiazdy XXI wieku nie stać na..noc w hotelu!" Albo coś gorszego i bardziej brawurowego. Dziennikarze to parszywe dupki które zrobią wszystko by wszyscy czytali ich ściemy nawet go przy tym doszczętnie niszcząc.

A Nick, jego rodzina i znajomi celebryci? Będą się podśmiewywali pod nosem, że mieli racje, a on kiedyś skończy z niczym. Zawsze powtarzali, że ma być milszy, bardziej uprzejmy, mniej kokieteryjny, ubierać się mniej wyzywająco i powstrzymywać głupie komentarze których nie kontrolował bo inaczej życie da mu nauczkę. Miał wszystko w dupie bo był sławny i bogaty i mógł kupić każdego i nie wyobrażał sobie by ktoś mógł to zniszczyć. A okazało się, że sam to zniszczył i teraz pozwolił kupić siebie za trochę ubrań, miejsce do życia i pozory.

Kilka nastolatek piszczy jak go widzi. Wywala na to oczami ponieważ widać od razu, że to jedne z tych fanek małolat, które kochały go za to jak czarujący i ładny był znając tylko słowa najpopularniejszych piosenek jakie śpiewa i tak na prawdę jest im równo co śpiewa, wystarczy, że jest piękny, a one już są mokre i nie mogą powstrzymać głupawki i płaczu.

Mija je wysyłając sztuczny urokliwy uśmiech jakby się spieszył, ale również cieszył, że je widzi i przekracza próg restauracji. Już od razu widzi tego mężczyznę, które ponownie ma na sobie ten sam garnitur, a on zaczyna wątpić, czy ten człowiek przez przypadek sobie nie kpił i czy potrafił go utrzymać. Zaraz się dowie.

I tak podchodzi na swoich długich nogach do stolika, odgarniając niechlujne loki w tył. Mimo wszystko mężczyzna który unosi na niego wzrok i się lekko uśmiecha, wyglada według niego trochę psychopatycznie. Ale może to dlatego, że jest świadom, że ten wie o nim o wiele za dużo niż jest to możliwe. Może to czyni go takim strasznym. Wolałby jednak mieć przed sobą milionera który chce się zabawić niż psychola który chce go zgwałcić i zabić dlatego, że jest seksowny i sławny.

– Jestem – Harry mówi z przesadnym jadem jakby całym sobą zaprzeczając, że chce tu być.

Nie siada.

Szatyn przed nim na jego słowo cicho się śmieje i wstaje podchodząc do niego, na co on odruchowo zdezorientowany i niezainteresowany co ten od niego chce robi krok w tył.

– Dzień dobry Harold – mówi mężczyzna niewzruszony, a on potakuje ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. Jego ciało, aż krzyczy, że jest zły, że musi tu być. Że ktoś mu każe, że nie ma wyboru. Ale posłusznie stoi. Ma nadzieje, że Pan L.T dotrzymał słowa i zapłacił za niego wszystko i może teraz tu być i nikt nie będzie go wzywał do zapłaty i nie wywoła żadnego skandalu. – Widzę, że niedobrze spałeś. Usiądź proszę. Czekałem na ciebie. – kontynuuje, a on ma ochotę parsknąć, że oczywiście, że źle spał i jest cały spięty i zestresowany i nie wie czego ma się spodziewać.

Mężczyzna odsuwa mu krzesło i pomaga usiąść. On dalej tkwi w swojej pozycji obronnej nawet nie trudząc się by odgarnąć kosmyk który opadł mu na czoło. Chce pokazać, że nie chce, o czymkolwiek będą rozmawiać. Co było totalnym bezsensem. Ale on już taki był. Uparty choć nie miało to żadnego sensu.

– Częstuj się. Później omówimy dokładną umowę która cię od dzisiaj będzie obowiązywała Haroldzie – mężczyzna bierze w dłoń nóż i nakłada sobie elegancko jakiś omlet, także mu proponując ale on kręci głową. Przypatruje się jego zarostowi który od wczoraj jest większy i mężczyzna jest bardzo męski. Ale w dalszym ciągu zbyt miękki jak na jakiegoś biznesmena. Jakoś nie może uwierzyć, że ktoś miły i uprzejmy może być kimś bogatym i szanowanym.
Ciekawe co za umowę wymyślił. Chce jego ciało. Ale on kurwa wygląda jakby muchy nie potrafił skrzywdzić. A co dopiero zmuszać go do seksu.

– Nie jestem głodny. – mówi i rzeczywiście jego żołądek jest zaciśnięty. Nakłada nogę na nogę jak obrażona królewna – Omawiać coś takiego w takim miejscu. Ta. Powiesz mi w końcu czego ode mnie chcesz? I skąd do cholery tyle o mnie wiesz? I mam nadzieje, że to nie jakieś jaja i dopilnowałeś, ehm wszystkiego – przy ostatnich słowach lekko się czerwieni. Tak mu było wstyd, że nie miał pieniędzy. To było upokarzające.

– Jestem poważnym facetem. Nie rzucam słów na wiatr – mężczyzna głupio się uśmiecha i widzi w jego oczach iskierkę złośliwości – Jesteś bezpieczny. A skoro tak ci się spieszy do mojej sypialni, możemy skończyć i przejść tam nawet teraz omawiając warunki. Tego właśnie chcesz? – pyta z powagą ale jednocześnie jest wrednie nonszalancki. – Umowa jest prosta i jasna gwiazdeczko – szatyn zbliża się gwałtownie do niego, że aż czuje powiew chłodnego powietrza na twarzy. Są na równym poziomie i ich twarze dzieli tylko kilkanaście centymetrów. Mężczyzna ścisza swój głos ale mówi dobitnie – Będziesz żył nadal w swoich luksusach. A nawet większych. Jak będziesz grzecznym chłopcem który będzie tylko mój mogę dać ci na prawdę wiele. Jeszcze się o tym przekonasz. Nie będziesz się musiał niczym martwić. Wyciągnę cię ze wszystkiego. Całego gowna. Rozwiniesz swoją karierę. Zrobisz co zechcesz. Pieniądze to nie problem. A wiem, że bardzo ich potrzebujesz, złotko – Harry przegryza wnętrze policzka zirytowany jego pewnością siebie i tym, że sugeruje, że bez niego sobie by nie poradził (co jest prawdą ale się do tego nie przyzna. Pewnej w ostatecznej ostateczności zostałby mu układ z Nickiem.) i powstrzymuje się by nic nie powiedzieć. – W zamian chce ciebie. Masz być po prostu mój kiedy tylko tego zapragnę. Twoje ciało będzie należeć do mnie i będziesz się mnie słuchał. W sypialni. Krótko mówiąc, będziesz mi się oddawał kiedy tylko poczuje na ciebie ochotę. I to nie wszystko. Będziemy się spotykać w ukryciu, dokładniej w twoim apartamencie który będzie teraz w innym miejscu. Nie martw się. Zadbałem o to, by przenieśli twoje rzeczy do nowego pokoju. Będzie Ci i nam tam o wiele wygodniej. Żaden z nas nie potrzebuje by ktoś o tym wiedział także dyskrecja jest najważniejsza. Nie potrzebuje by mnie widzieli z takim nieokrzesanym chłopcem jak ty. Najzwyczajniej w świecie będą to utajone spotkania dla obopólnego dobra i najważniejsza zasada jest by pozostało to tajne.– po tych słowach wkłada widelec z omletem jajecznym do ust. – To wszystko. – mówi z powagą jakby zacytował słowa jakiejś książki, a nie wyszła z jego ust chora propozycja.

Harry wie, że przez kilka sekund wstrzymywał oddech, a jego usta są lekko rozchylone. Co prawda wiedział, że wszystko będzie się obracać wokół seksu. Ten mężczyzna już wcześniej dał mu do zrozumienia, że go pragnie i dostanie. Ale i tak był w szoku. To było niepojęte. Nierealne. Miał czelność by mu to zaproponować. Mu gwieździe pieprzonego rocka. (Co z tego ze ostatnio sprzedał mało rzeczy i nie miał kasy. Gwiazda to gwiazda. Okej?!) Po prostu mu mówi, że chce sobie go pieprzyć kiedy chce i jak ma ochotę. A on nie może się sprzeciwiać. Jakiś pieprzony żart.

Stara się w miarę regularnie oddychać i nie zacząć krzyczeć.

– A co jeśli się nie zgodzę? – mówi patrząc z odrazą i wkurzeniem ale też wewnątrznie zastygając i będąc swoiście oszołomionym – Może nie lubię facetów hę?

– Och. Nie żartuj Haroldzie. Być może schadzki z kobietami są o wiele prostsze dla osoby znanej, mogę sobie wyobrazić, uwierz. Jednak nie ukryjesz tego co na prawdę lubisz i cię podnieca. Nie oszukuj się. Ale oczywiście, jeśli będzie coś, co będzie sprawiać, że będziesz czuł się źle masz mi o tym powiedzieć. Będę starał się dojść do kompromisu.

– Jesteś zbyt pewny siebie wiesz? Może i masz kasę. I może się rzeczywiście zgodzę bo tego potrzebuje. Jednak to nie zmienia faktu, że mi się to nie podoba. Wizja bycia pieprzonym przez ciebie nie podoba mi się. Nie. Ta myśl absolutnie mnie nie podnieca. Nie chce by pieprzył mnie jakiś stary bogacz – wypluwa ale jest spokojny. Tak. Myśli, że zdenerwuje tak tego bogacza. Bardzo tego chce. Chce zobaczyć jego złość.

Ale bogacz tylko trochę zaciska wąskie wargi i się uśmiecha.

– Jak uważasz. Jak już mówiłem, wiem swoje. Jeśli się nie zgadzasz możemy zapomnieć o tej rozmowie. Co prawda twoje ostatnie noce w hotelu już opłaciłem ale nie musisz się do niczego czuć zobowiązany bo samo śniadanie z tobą sprawiło mi olbrzymią przyjemność.

Mężczyzna jest opanowany i je swoje jedzenie podczas gdy on zaciska pieści tak, że jego knykcie zbielały, za pewne ma już rumieńce ze złości i wstydu

– Nie chce – mówi dziecinnie używając innej taktyki, a L.T uśmiecha się arogancko

– Dobrze wiesz, że to ci się opłaci. Nie musisz robić wiele. Podobasz mi się. – odkłada sztućce na talerz, a on robi wyłupiaste oczy

– Co? – czuje jak ma sucho w gardle, a szatyn znów głupawo się śmieje

– Nie zrobię ci krzywdy kochanie. To będzie tylko taka nasza mała gierka. Jak zresztą wszystko. Spodoba ci się. Obiecuje. Masz tylko pamiętać, że masz się słuchać, a nie musisz się niczego obawiać. I pod żadnym pozorem nie oddawać się nikomu innemu ani opowiadać o naszej relacji. I oczywiście możesz odmówić jeśli tego nie chcesz.

– Kim jesteś? – Harry pyta z naciskiem nieco milej, a mężczyzna znów się śmieje jakby wiedząc, co próbuje zrobić.

– Nie potrzebne ci to wiedzieć.

– Proszę. Powiesz mi jak się nazywasz?

Kiedy dostaje zaprzeczający uśmiech Harry prycha i wstaje na równe nogi.

– A właściwie nie obchodzi mnie – lokowany unosi wysoko podbródek jakby nie przyjmując tego jako porażkę i swoiście dla siebie gwiazdorsko odrzuca włosy w tył i opiera się dłonią o biodro – Mam nadzieje, że zapłaciłeś za spa, bo mam zamiar iść zaraz do spa. Teraz idę do spa. – mówi, a Tomlinson nadal się uśmiecha z lekką ironią. Wie, że brzmi to komicznie, ale nie wie jak inaczej nie wyrazić swojego urażenia.

– Wybaczę ci ten ostatni raz brak szacunku Styles ze zwykłej życzliwości. Pamiętaj że należysz teraz do mnie i będę oczekiwał grzecznego zachowania.

– Chciałbyś. To, że będziesz miał mnie w łóżku nie znaczy, że przestane mówić co myśle. Myśle, że właśnie cię to kręci. Dlatego mnie wybrałeś. Chcesz żebym ci się sprzeciwiał. – Harry uśmiecha się wrednie z dołeczkami lekko wbijając wskazujący palec w garnitur starszego, a starszy oddaje mu uśmiech.

– Korzystaj z czego chcesz Haroldzie. Jednak nie zapomnij pójść po nową kartę do recepcji bo inaczej nie wejdziesz do pokoju ani do żadnego centrum relaksacyjnego. I mam nadzieje cię zastać wieczorem bez żadnych niepotrzebnych numerów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro