Rozdział dziewiętnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kiedy rozchyla powieki jest już jasno i słonecznie. Światło próbuje przebić się przez grube zasłony ale tylko jeden promyk się przez nie przedziera oślepiając jego jeszcze senne oczy. Jest zdziwiony, że pokojówka jeszcze ich całkowicie nie rozsłoniła. Ale nie musi nad tym myśleć zbyt długo. Chyba zna powód. Lekko obraca się w ciepłym uścisku twarzą do biznesmena który wyglada jakby był już od dawna obudzony. Pierwszy raz budzą się razem w jednym łóżku. Nie powinno być dla niego to aż tak dziwne i ekscytujące. Ale jest. Nawet nie myśli o tym, że mu nie wygodnie w tych wszystkich obcisłych ubraniach tylko lekko rozciąga swoje mięśnie po czym zakłada swoje ramiona na szyję mężczyzny by być jeszcze bliżej niego.

– Dzień dobry panie biznesmenie. Chyba nie było tak źle co? Dałeś radę wytrzymać ze mną w łóżku całą noc. – mówi z lekka złośliwie cmokając usta mężczyzny który lekko się uśmiecha ale chyba nie jest tak samo zadowolony jak on sam. Jakby coś go trapiło. Wczoraj wieczorem tak na prawdę nic sobie nie wyjaśnili. Jest ciekawy czy pokojówka już widziała ten cały bałagan który zrobił biznesmen przy ich małej sprzeczce. Nie wyglądało to dobrze. To tego ten cały Zayn zapewne widząc to utwierdziłby się w przekonaniu, że Louis się nad nim znęca i jest agresywny. A to było nie potrzebne w obecnej sytuacji.

– Powinnismy przedyskutować nowe warunki naszej umowy. – jest pierwszym co mówi biznesmen, a on prycha kpiąco ale cierpliwie gładząc lekko po policzku zarost mężczyzny. Mógł się domyślić, że ten zacznie mówiąc jakieś głupstwo. Lepiej niech on zacznie. Ten widząc jego głupi uśmiech chyba robi się jeszcze bardziej niepewny, bo nie reaguje tylko milczy.

– Myślę, że się wczoraj doskonale zrozumieliśmy Lou. Nie będzie już żadnej umowy. Jednak masz rację. Mamy pare rzeczy do obgadania. – z zarostu przechodzi na włosy szatyna delikatnie gładząc je palcami. – Fajnie się bawiliśmy ale już nie mam ochoty się bawić. Jeśli nie chcesz ze mną być to powiedz, a już teraz wstanę, spakuje walizki i wyniosę się z twojego drogiego apartamentu. – mówi słodko i czuje jak na te słowa ciało mężczyzny przed nim się spina, a ten przez chwile milczy. Chce chyba coś na to odpowiedzieć lub się z nim kłócić przypominając ile Harry przy nim zyskał  ale przymyka na chwilę powieki poddańczo po czym mówi.

– Zostań. Chce z tobą być.

– W porządku. Także to jedno mamy ustalone. – mówi z zadowolonym z siebie uśmiechem. Trochę ryzykował. W sumie w aktualnym momencie nie ma za bardzo gdzie iść. Ratowałyby go jedynie pieniądze z szafirowej bransoletki. Nie wiedział czemu aż tak bardzo mu to schlebiało. Usłyszenie tego w prost na prawdę satysfakcjonowało go bardziej niż przypuszczał.  Kojąco wciąż opuszkami palców błądzi po szczęce starszego mężczyzny. – Skoro oboje chcemy tego samego to w czym tkwi problem, Louis? Czy zgadłem? Masz żonę? To ta która do ciebie kiedyś dzwoniła? Nie chcesz jej zdradzać? Nie możesz jej zostawić? – pyta wciąż wpatrując się w twarz L.T którego twarz mimo, że jest wciąż poważna to pojawia się na niej cień jakiejś niezrozumiałej emocji.

– Jestem rozwiedziony. Harry wiem, że tego nie rozumiesz ale to się nie uda. To wszystko nie powinno zabrnąć tak daleko. Miałeś tylko żyć na mój koszt, spełniać swoje zachcianki, a w zamian spełniać moje i dotrzymywać mi towarzystwa. Nie wiem gdzie popełniłem błąd. Przecież wszystko idealnie obmyślałem. Dlaczego nie możemy po prostu do tego wrócić? – biznesmen mówi powoli jakby łudząc się, że jest jakiś cień szansy, że on na to przystanie i unosi się do siadu poprawiając nieco swoje koszulę, a on już z lekkim zirytowaniem nawilża językiem swoje wargi.

– Nie da się przewidzieć wszystkiego. A teraz skończ już pieprzyć. – mówi wywracając oczami również się unosząc i siadając na kolanach mężczyzny. Ten chyba chce coś powiedzieć lub się nie zgodzić, a on lekko go popycha w tył by z powrotem się położył. On uśmiecha się kokieteryjnie i nachyla nad nim. Jego włosy na pewno drażnią i łaskotają nieco twarz biznesmena. – Nigdzie nie pójdziesz póki wszystkiego sobie nie wyjaśnimy Louis. – ledwo wyczuwalnie muska ustami te starszego. – Nie wiem co niby ma się nie udać? Ja podobam się tobie, a ty mnie. Już mówiłem ci, że twój wiek mi nie przeszkadza. Przeciwnie. Kręci mnie, że jesteś taki dojrzały i mądry. Myśle, że na prawdę mogłoby być nam razem dobrze. – mówi kolejny raz przybliżając się do ust milionera i całując delikatnie jego wargi. Jednocześnie jego ręce mimowolnie zmierzają do koszulki szatyna by go jej pozbawić. I tym razem nie jest inaczej. Na twarz mężczyzny wstępuje srogi wyraz i ten zrzuca jego dłonie z siebie i ich obraca. Teraz to on leży na materacu, a biznesmen unosi się nad nim nieco agresywnie przyszpilając nadgarstki po obu stronach jego głowy. Jego twarz wskazuje na zacięcie i zdenerwowanie, a sam mężczyzna niemal natychmiastowo kiedy ma już pełną przewagę, puszcza jedną z jego dłoni i chwyta go mocno za  szczękę.

– Czy ci pozwoliłem? – ten mówi to tak agresywnie, że przez chwile Harry milczy. Ten wpatruje się w niego oddychając ciężko i zaciskając palce na jego nadgarstku i szczęce jeszcze bardziej. Czuje przeszywający go ból i nie może zrozumieć dlaczego ten to robi.

– To boli. Puść mnie proszę. – mówi cicho, a mężczyzna słysząc to natychmiastowo go puszcza i opada ciałem wiele dalej od niego przy samej krawędzi łóżka. Widzi jak ten ma przymknięte powieki i pociera dłońmi swoją twarz jakby nie wiedział co ma zrobić ze swoimi dłońmi. I co w ogóle ma ze sobą zrobić.
On postanawia się nie obrażać ani nie robić wielkiego halo z tego co przed chwilą się wydarzyło. Zacznie od początku. Facet znów zachował się bardzo dziwnie, a po chwili zdawał się tego żałować. Nie wie co jest tego powodem ale ma nadzieję, że zaraz wszystko się wyjaśni.
Obraca się w stronę mężczyzny i przysuwa z powrotem jak najbliżej niego. Wyciąga ostrożnie swoje dłonie do niego żeby go objąć. Ten chyba jest zaskoczony, że Harry nie komentuje tego co przed chwilą zaszło i lekko się do niego uśmiecha i go przytula.
Biznesmen również oddaje jego uścisk. A potem zakłada za ucho jego luźno opadające na poduszkę kosmyki. Następnie sam zbliża się do jego ust by złożyć na nich pocałunek. On go oddaje i przez kilka chwil mozolnie się całują. Czuje jak mężczyzna zaczyna rozpinać guziki jego koszuli. On nie oponuje zaczynajac mu w tym pomagać. Normalnie próbowałby zrobić z koszulką starszego to samo ale już dobrze wie jakby się to skończyło. Lekko się unosi by pomóc odrzucić koszulę na ziemię i sam zaczyna rozpinać swoje ciasne spodnie. Na chwile zaprzestają całowanie nim nie uwalnia swoich nóg z czarnych dżinsów. Biznesmen się w niego chwile wpatruje po czym chwyta delikatnie za jego dłonie. Przymyka na kilka krótkich chwil powieki po czym kładzie jego dłonie na swojej klatce piersiowej. On ze zdziwieniem zniża tam swój wzrok i widzi jak mężczyzna zaczyna powoli odpinać guziki swojej białej, pogniecionej po nocy koszuli. On powoli i z wielką ekscytacją zaczyna mu w tym pomagać. Nie wie co się właśnie działo ale czuł, że zaraz się wydarzy coś nieoczekiwanego co sprawi, że wszystko zrozumie. Tym bardziej, że ma wrażenie iż widzi jak dłonie zawsze poważnego i trzymającego zazwyczaj emocje na wodzy milionera lekko drżą jakby bardzo się czegoś obawiał. On ma ochotę go uspokoić ale nie ma pojęcia czego ten może się tak bać. Koszula jest już prawie rozpięta i wtedy czuje jak mężczyzna chwyta go ostrzegawczo za dłonie zatrzymując go i lekko się do niego uśmiechając. Ma wrażenie, że ten jest zagubiony i zawstydzony.

– Tylko się nie przeraź i nie ucieknij. – chyba chciał zażartować ale nie brzmiało to wcale zabawnie raczej rozpaczliwie i błagalnie. On marszczy brwi wciąż nie rozumiejąc. Dopiero jak lekko koszula się lekko odkrywa z klatki piersiowej biznesmena i ukazuje jego nagą skórę widzi coś czego nigdy w życiu by się nie spodziewał. Jego oczy się lekko rozszerzają kiedy widzi na jego klatce i brzuchu rozległe oparzenia pokrywające prawie całe ciało. Chyba nawet mimowolnie lekko rozchyla usta i wydaje z siebie jakiś dziwny dźwięk. Mężczyzna przed nim nic nie mówi jedynie unosi się do siadu i zdejmuje ze swoich ramion koszulę. I wtedy on zauważa na plecach to samo. Jego skóra prawie w całości była pokryta bliznami i oparzeniami. Wyglądało to na prawdę źle. Aż bałby się go dotknąć w obawie, że zrobi mu krzywdę i sprawi ból. Chyba lekko się cofa w tył nie mogąc uwierzyć czy w to co widzi jest na pewno prawdziwe czy to tylko jego wybujała wyobraźnia. Nigdy nie spodziewałby się czegoś takiego. Widział już oparzenia ale to co miał przed sobą wyglądało na prawdę strasznie. Czuje jak coś zaciska się w jego gardle. Nie wiedział co mógłby powiedzieć. Co mówi się w takim momencie? Ma zażartować? Powiedzieć, że współczuje? Zapytać coś się stało? Wszystko wydawało się strasznie nietaktowne. Po prostu zmarł w miejscu, żałując, że nie wie co ma powiedzieć. Mężczyzna miał rację. Harry tak się przeraził, że miał ochotę stąd zniknąć. Jest niedojrzałym, głupim dzieciakiem. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tych wszystkich bzdur które opowiadał. Za pewne jego przekonywania i argumenty takie, że oboje się sobie podobają musiały jeszcze bardziej oddalać mężczyznę od decyzji żeby mu się pokazać. Gdyby tylko wiedział. Cóż. Gdyby wiedział wcześniej na pewno zachowałby się w jakiś okropny sposób. Już wie czemu ten nie miał zamiaru mu siebie pokazywać i uprawiali seks w ubraniach. To wcale nie tak, że nie miał do niego szacunku i chciał pokazać swoją wyższość.
Mężczyzna ani razu na niego nie spogląda jedynie powolnie składa koszule którą z siebie zdjął jakby chcąc opóźnić ten cały proces rozmowy i dając się przywyczaić jego oczom i myślom do sytuacji. Tak bardzo chciałby powiedzieć coś właściwego ani, że nic to nie zmienia ale nie wiedział co i jak.

– Zgaduje, że nie masz ochoty na poranny seks. – mężczyzna tym razem mówi bardziej żartobliwie i z mniejszym zawahaniem jednak ma wrażenie, że ten jest zawiedziony jego reakcją. Sam jest nią bardzo zawiedziony. Biznesmen wstaje z łóżka z powrotem nakładając na siebie koszulę i bardzo szybko i zręcznie zapinając jej guziki. – Zaraz zamówię ci jakieś śniadanie, bo odesłałem wcześniej pokojówkę żeby nam nie przeszkadzała. Teraz muszę już iść ale później dokończymy tę rozmowę. Przyjdę wieczorem. Miłego dnia Harry. – mężczyzna się chyba waha czy do niego podjeść czy nie podejść i zwyczajowo nie ucałować jego głowy na do widzenia ale ostatecznie nie podchodzi tylko stoi w miejscu jakby w obawie, że on się od niego odsunie lub, że będzie to dla niego niekomfortowe. Ale przecież by tego nigdy nie zrobił.

– Miłego dnia. – odpowiada i kiedy tylko biznesmen znika z ich apartamentu pada na poduszkę chowając twarz w dłoniach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro