Rozdział dziesiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Następnego dnia od ich współżycia już tak nie  utykał przy każdym kroku. Na szczęście ból już nie był tak rozdzierający ale nawet przyjemny przypominając mu jak mężczyzna całował go między nogami.

Nawet nie próbował naciągnąć na siebie dżinsów tylko chodził owinięty w milusi biały szlafrok pijąc herbatę z ekspresu i próbując coś tworzyć ale jego wena przepadła i chwilowa satysfakcja z tego, że dowalił Nickowi wyparowała. Przecież nie miał tekściarzy ani nic właściwie. Po prostu żył w luksusowym hotelu, a jakby temu głupiemu bogaczowi odechciałoby się mu go pieprzyć to znowu zostałby z niczym.

Siedzi w pościeli opierając się o ozdobne poduszki i co chwile ciska papierem o ziemie lub szafki zdenerwowany. Nie podoba mu się to. Potrzebuje pomocy. Musi wreszcie coś napisać bo tacy jak ten „milioner" na pewno długo nie trzymają swoich zabawek. Pewnie już teraz po ostatnim seksie myśli tylko o tym, by jeszcze kilka razy z niego skorzystać i wyrzucić. Musi jak najlepiej wykorzystać ten czas by wyciągnąć od niego najwiecej jak się da.

Jest w połowie drugiego zdania kiedy słyszy pukanie do drzwi, a po chwili wejście kogoś z obsługi który lekko się kłania. Unosi brwi w oczekiwaniu i zakłada jedną nogę na drugą nie rozumiejąc kto i po co mu przeszkadza o takiej porze.

– Dzień dobry panie Styles. Jak mija dzień? – słyszy pytanie i szeroki uśmiech na buzi tego człowieka. Przewraca oczami nawet nie siląc się na uprzejmość, a ten nie rezygnuje i mówi dalej – Pan właściciel przysyła panu pare dań do wyboru i prezent. Gdzie panu to wstawić?

– Och – wzdycha zaskoczony i myśli o mężczyźnie w garniturze. Ciekawe co znowu wymyślił. I za co niby te jedzenie. Przecież Harry nic mu wczoraj wieczorem nie dał. Przeciwnie. Zaprosił masażystki by go zirytować. Jednak czuje się w jakimś stopniu zaszczycony. Lubi być rozpieszczany – Proszę tutaj. Może być tutaj – mówi odchrząkując i wstaje gwałtownie kiedy pierwszy wózek wjeżdża. Zakłada ręce na biodrach bo na jednym wózku się kończy tylko na trzech, a na jednym z nich jest po prostu szampan i truskawki, wino wyższej maści, oraz płynna gorąca czekolada którą tak uwielbia. Nie wspominając o pozostałych w którym również nie jest biednie. Świeżo usmażone krewetki, kaczka, wiele rodzai ryb, frytki, jakieś mięsa i bardzo różne, kolorowe sałatki które tak uwielbia. Nie wie co to ma znaczyć. Co mu ten bogacz chce pokazać.

Ale mimo wszystko przechodzi obok wózka z lekką dumą poprawiając włosy, bo to wszystko dla niego i bierze jedną krewetkę próbując, a mężczyzna nadal szeroko się uśmiecha trzymając w rękach jakieś pudełko.

– To dla pana, panie Styles. – zerka na faceta z obsługi i marszczy czoło ale bierze dosyć nieelegancko pudełko kładąc je na stole. Chce teraz się zachwycać jedzeniem, a nie słuchać jakiegoś tam pracownika hotelu.

– Możesz odejść – mówi dumnie przechadzając się i oglądając co dostał, a ten posłusznie życzy mu miłego dnia i wychodzi.

Nie za bardzo rozumie dlaczego mężczyzna w garniturze to zrobił. Chce mu się przypodobać? Dlaczego? Przecież miał go w garści. Chwyta truskawkę i moczy w mlecznej czekoladzie po czym wpakowuje sobie do ust dotykając całkiem ładnie zawiniętej paczki.

Opada na łóżko rozrywając papier. Jakoś nie ma pomysłu co mógłby od tego faceta dostać. Wolałby gotówkę. Dużo gotówki.
Mógłby wtedy zatrudnić kogoś kto by pomógłby mu z tekstami lub jakiegoś doradcę który ogarnąłby jego sprawy. Jego telefon nie dzwoni. Ale cóż się dziwić jak wszystkie kontakty załatwiał Nick. To do niego wszyscy mieli namiary. Nie chciał żeby mu gwieździe rocka ktoś zawracał głowę.
Zawsze mógł mu zaufać. Teraz wiedział, że przez zaufanie mógł przepłacić swoją karierą. Nawet nie wiedział czy jego dom w Los Angeles wciąż był jego domem. Ani czy jego ochroniarze nie są teraz przypadkiem ochroniarzami Nicka. Przecież musieliby w takim razie czekać przed drzwiami hotelowymi a odkąd wrócił limuzyną z koncertu nikogo przy nim nie ma.

Otwiera pudełko i parska. Oczywiście. Opada na pościel śmiejąc się z tego debila.
Nie ma szans by założył koronkowe gatki. Na pewno nie takie które nic nie okrywają.
Czyli tego chciał. Zabawić się. Zdjąć z niego te czarne koronkowe pół stringi. Chyba oszalał. Nie ma nic za darmo. Niby dotychczas dostał dużo ale to za mało by wlozył to coś. Harry się szanuje tak?

Kim ten facet w ogóle jest i za kogo się uważa. Jeszcze mu pokaże. Harry nie będzie dawał się traktować jak prywatna dziwka. Przecież od początku mówił, że nie jest na czyjeś rozkazy i nie jest grzecznym chłopczykiem – Jeśli to widzisz typie. To zobacz jaki jestem cudowny i żałuj, że cię tu nie ma – mówi głośno obracając się dookoła swojej osi – Wiem, że mnie widzisz. Pewnie też słyszysz. Jeśli tak to przyjdź tutaj.

Cmoka i rzuca stringi na łóżko po czym chwyta szampana i chwile trudzi się z jego otwarciem. Na szczęście w miarę opanował te technikę ponieważ jego kobiety kochały szampana i to on się musiał tym zajmować.
Polowe rozlewa ale nic sobie z tego nie robi.
Bierze kilka dużych łyków po czym zrzuca z siebie szlafrok.

Utykając, pare razy obraca się ze swoim szampanem po czym bez ceregieli zdejmuje swoją dotychczasową bieliznę.
To niby nic dziwnego, że jest sam nagi w swojej sypialni jednak on był przekonany, że ten perwers go widzi. Na pewno. Chce go kontrolować i go obserwuje.

Chwyta za swój prezent i uprzednio wysyłając w przestrzeń słodki, niewinny uśmiech zaczyna ubierać nowy nabytek. Jest całkiem wygodny jak na taką rzecz ale jednak i tak czuje się dziwnie. Patrzy w okrągłe lustro i wie, że mimo wszystko wyglada męsko, zajebiscie i przystojnie i ma nadzieje, że temu staremu pruchowi opadnie szczęka, że się nie sprzeciwił tylko wlozył nową bieliznę. Racja. Będzie zaskoczony. A wtedy Harry wyciągnie od niego co tylko będzie. Pije więcej szampana i odgarnia włosy w tył by były w lekkim nieładzie
No tak. W końcu jeszcze przed paroma minutami był przekonany, że nigdy w życiu tego nie włoży. A zrobił to. Chce coś w zamian. Musi dyskretnie przejąć kontrole.

Po tym tylko mimo bólu w dolnych partach naciąga na siebie ciasne dżinsy i najbardziej przezroczystą koszule jaką posiada. Nie myśli zbyt wiele tylko wkłada sobie do ust kolejną truskawkę, popija resztką szampana i rzucę się z powrotem na łóżko. Poczeka.

I długo czeka. Dużo za długo. Bo chyba przysnął w niewygodnej pozycji w tych ubraniach. Czuje jak ktoś cmoka na powitanie jego włosy, a on wyciąga ręce by objąć swojego oprawcę.

– Każesz na siebie czekać – mówi z niezadowoleniem obejmując szyje mężczyzny przed sobą. Wciąż ma zamknięte oczy ale czuje na sobie jego oddech i niemal widzi jak ten szarmancko się uśmiecha.

– Byłem w pracy. Stęskniłeś się Haroldzie? Mówiłem, że ci się spodoba.

– Och tak. Bardzo. – nie powstrzymuje się przed użyciem sarkazmu – Chciałem wiedzieć z jakiej okazji dostaje prezenty – mówi teraz już otwierając powieki. Było już ciemno. Bardzo. W pokoju panował mrok i tak na prawdę widział tylko twarz mężczyzny i jego zarost.

– Zasługujesz na obdarowywanie się upominkami. Jesteś piękny. – słyszy przy swojej szyi ale mężczyzna nawet nie zaczepia o niego warg – Ale widzę, że nie dużo zjadłeś kochanie.
Muszę iść. Nie mogę dzisiaj zostać.

– Jak to? – Harry burzy się, nieco wzmacniając uścisk. – Chyba cię popieprzyło.

– Znowu robimy się niegrzeczni – mówi mężczyzna rozbawiony głaskając jego włosy, a on dodaje uroczo

– Założyłem prezent od ciebie. Nie chcesz mnie zobaczyć? – mruga słodko oczami i słyszy jak facet przełyka ślinę najwidoczniej zaskoczony

– Co się taki chętny nagle zrobiłeś Harold? – jednak szatyn od razu wraca do porządku i się lekko odsuwa dotykając nieznacznie jego biodra jakby w poszukiwaniu gumki od stringów by zobaczyć czy Harry nie kłamie.

– Harry może ma ochotę na seks. Harry też czegoś chce. A ty miałeś spełniać Harry'ego życzenia. Czyż nie taka była umowa? – mówi zgryźliwie i kpiąco nadal słodziutko się uśmiechając. Trzyma teraz go za kołnierz i jest zadowolony bo pierwszy raz wykorzystuje umowę mężczyzny przeciw niemu. Ten też chyba jest zaskoczony ale wcale nie w ten zły sposób. Nachyla się nad nim bardziej i drażni go zarostem

– A czego Harry by sobie życzył?

– Byś został – mina mężczyzny jest bezcenna i Harry się śmieje z kpiną – Chcę iść na zakupy. Chciałbym nowe ubrania. Nie mogę ciagle chodzić w tym samym to jakaś masakra. Co sobie ludzie pomyślą. I chce żeby ktoś pomógł mi z piosenkami. Myślałem nad nowym tekściarzem. Zatrudnij mi najlepszego tekściarza. Muszę tworzyć muzykę – mówi lekko pociągając za kołnierz koszuli mężczyznę do siebie. Ten nie miał zbyt zadowolonego wyrazu twarzy.

– Po co ci tekściarz. Nie piszesz sam piosenek? – Harry cmoka jego szyje ale po tych słowach na chwile przestaje i prycha

– No chyba że nie. Gdzie ty żyjesz – mężczyzna mu się przypatruje chwilę ale nie komentuje tylko głaszcze jego włosy.

– W porządku. Niech ci będzie. – mówił starszy mężczyzna, a Harry się szeroko uśmiecha zadowolony z siebie – Na zakupy pójdziesz z conciergem. Już mówiłem ci, że tylko z nim wychodzisz póki jesteś mój. Zabierze cię tam gdzie będziesz chciał.

– Jesteś taki łaskawy – znów kpi przekręcając szatyna na swoje dotychczasowe miejsce. Teraz na nim siedzi, a facet marszczy czoło

– Pamiętaj jak się skończyła głupota dla ciebie w zeszłym razem kochanie.

– Nie mam zamiaru się wygłupiać. Myślałem, że chcesz zobaczyć mnie w tych majtkach – mówi słodko palcem przejeżdżając po zakrytym torsie faceta. Ten go bacznie obserwuje.

– Wiec na prawdę je masz na sobie? – biznesmen kładzie dłonie pod głową i zachęcająco nią kiwa, a Harry się śmieje o mimo bólu w dole kręgosłupa wstaje na równe nogi i rozpina rozporek. Wiec jednak nie było kamer. Facet go nie widział? Coś tu nie gra.
Jego striptiz jest nieudolny bo jest obolały, ale ma wrażenie, że starszemu mężczyźnie i tak się mega podoba i może nawet ślinka cieknie kiedy Harry pozbywa się spodni i kręci biodrami w samych stringach. – Na prawdę je masz Harold. Grzeczny chłopiec

– Tak. Mówiłem. – wywraca oczami i przejeżdża dłońmi po swoim ciele po czym siada na nogach mężczyzny okrakiem. Czuje jego erekcje pod sobą i jest to zabawne tak podniecić faceta. Zawsze to inni się starali by mu się przypodobać. A teraz proszę. Robi to samo. I jest nawet pikantnie. – Wiec mówiłeś, że nie możesz zostać? – pyta z głupim uśmieszkiem kładąc dłoń w miejscu przyrodzenia mężczyzny, a ten również się do niego uśmiecha ale na jego twarzy wciąż wymalowana jest powaga i raczej zadowolenie z Harry'ego droczącego zachowania .

– Zostanę – po tych słowach Harry zadowolony z siebie przybliżył twarz do tej milionera lekko muskając jego wargi. Nie chciał całować. Chciał przegryzać i się drażnić ale facet chyba miał co innego na myśli bo chwycił jego włosy i pogłębił pocałunek wpychając mu język do gardła i Harry'emu przez chwile zaczęło brakować powietrza. Facet z powrotem ich obraca tak, że jest nad nim i dosłownie wysysa z niego życie. Harry'emu trudno nadążyć. Czuje jego dłonie wszędzie, a pocałunki są nie  tylko na jego ustach ale też na policzkach i szyi. Jęczy czując jak ten przegryza jego skore. Będzie miał pełno fioletowych śladów. Nick by go za to zabił. Na koncercie nie może być widać czegoś takiego. Ale już nie ma Nicka.

Nogami obejmuje mężczyznę w pasie czekając na to co zdarzy się dalej. Czuł przecież jak facet swoją erekcja ocierał się o te jego. Jego penis już dawno obudził się do życia i Harry w sumie nie był zaskoczony. Ocierali się o siebie jak nastolatki. Na prawdę on w tej bieliźnie wyglądał, aż tak dobrze, że biznesmen chce w ten sposób dojść do orgazmu?
I dlaczego ten facet się nigdy nie rozbiera do cholery. Tez chce pomacać nagiego faceta nawet kiedy jest starszy od niego, a nie tylko obejmować plecy i ściskać bicepsy.

Jego oddech przyspiesza kiedy są już bliżej i bliżej. Po chwili wydaje z siebie głośny jęk bo dochodzi. Mężczyzna pod nim jeszcze chwile się o niego ociera po czym do niego dołącza i osuwa się na bok na łóżko.
Harry tym razem jest wolny i po chwili kiedy jego klatka piersiowa przestaje się tak wysoko unosić wraca do siadu i po zaczerpnięciu głębokiego oddechu znów wdrapuje się na mężczyznę.

– Liczyłem na seks, a nie dziecinne ocieranie się o siebie panie biznesmenie. Zero klasy. Wiec może powtórka? Oiii zapomniałem. Pewnie nie potrafisz dwa razy z rzędu – jest niegrzeczny wie to. Prowokuje tego faceta. Wiadomo, że mu samemu byłoby ciężko znowu. Był wykończony ale na tyle pewny siebie i uparty by zrobić mu na złość, że się droczy.

– Ty się chyba nigdy nie nauczysz co kochanie? – mężczyzna zrzuca go z siebie. Harry uderza mocno o materac, a dłonią o ramę łóżka po czym jęczy na ból. Ręka go boli, a mężczyzna ściąga go z materaca na dywan. Szarpałby się i sprzeciwiał ale zajmował się masowaniem ręki i patrzeniem z wyrzutem na mężczyznę.

– Jesteś chory? To bolało! – mówi siedząc na dywanie, a facet się śmieje tylko pod nosem

– Klękaj gwiazdeczko.

– Że co? – Harry parska śmiechem i na niego zerka – No chyba żartujesz. Chyba nie myślisz, że ja to zrobię?

– Oczywiście, że zrobisz. Skoro tak bardzo masz ochotę na coś ostrego i dla dorosłych nie widzę lepszej opcji. – patrzy na niego bez cienia współczucia – Może twój tyłek jeszcze zostawię w spokoju ale twoja buźka potrzebuje porządnego wypieprzenia. Twój język zaczyna mnie drażnić

– Przepraszam. Ja nie chce. – mówi słodko udając skruchę. Jednak klęka bo w sumie z tej perspektywy jest na prawdę zabawnie. A biznesmen jest taki wkurzony, że jeszcze nie spełni jego próśb o tekściarza i zakupy.

– Bliżej. Kto jak to ale myślałem, że gwiazda rocka wie jak się obciąga. – mówi ze złośliwością starszy mężczyzna.

Harry patrzy na niego w górę zastanawiając się czy na prawdę ma to zrobić. W końcu przestaje przegryzać wargę i zaczyna odpinać zamek faceta. Czuje się trochę sukowato. Wie, że ta zabawa na tym polega, że robi cokolwiek ten zechce jednak teraz przed nim klęczy i zaraz będzie miał w buzi coś czego niegdy nie miał i ta myśl wcale nie jest aż tak obrzydliwa jak sobie wyobrażał. Raczej upokarzająca.

Facet jeszcze przed tym jak Harry zaczyna pociąga go za włosy i daje przed tym wszystkim pocałunek w kącik ust.

Brunet jęczy z bólu bo jego włosy są ciągnięte, ale uśmiecha się pod nosem kiedy czuje ze ten dał mu buziaka. Po chwili rozchyla usta  i wtedy kutas mężczyzny tam się kieruje. Harry czuje ciepło w buzi i dziwny smak i decyduje, że będzie ssać. Patrzy w górę czekając na aprobatę, a mężczyzna się podśmiewuje pod nosem. Ponieważ Harry w ogóle się nie sprzeciwia. Sam nie mógł siebie zrozumieć.

Wtedy nie wiedział, że to był dopiero początek i że jest to znacznie trudniejsze. Po chwili facet chyba automatycznie jednym ruchem wsuwa się cały, a on się krztusi i kaszle, a ten patrzy na niego jakoś dziwnie. Lekko się wysuwa ale dla lokowanego taka porażka to jeszcze większe upokorzenie. Nie lubi być w czymś zły. A już w ogóle w sprawach seksu.

Opanowuje się i chwyta za długość mężczyzny i znowu się na niego nadziewa tylko bardziej powoli by móc się przyzwyczajać. Mała dziwka z niego serio. Nigdy wcześniej przed spotkaniem tego szatyna nie powiedziałby, że jest zdolny aż do tego. Nie byłby. A teraz sam się na to godzi. I sprawia mu to przyjemność. Ssa główkę, liże całą długość, przyjmuje co chwile od nowa kiedy mężczyzna się w nim porusza i nawet stara się nie krztusić kiedy ten obija się o jego gardło.
Kiedy czuje jak ten w nim drga to wyczuwa sukces i nie pozwala mu wyjść z buzi. Zaciska powieki i przyjmuje dawkę spermy.

– Piękny, niegrzeczny chłopiec – słyszy czując jak ten palcem przejeżdża po jego kącikach i wsuwa mu resztki spermy z powrotem do ust.
On ją połyka i czuje się bardzo dziwnie.
Nawet nie wie kiedy jest podnoszony za zgięcie w kolanach i sadzony w miękkich poduszkach na łóżku. Czuje jeszcze jakieś pocałunki na twarzy i szyi i życzenie mu dobranoc.
.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro