Rozdział piąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Opiera się łokciem o recepcyjny blat, wpychając się przed kolejkę, prosząc niezbyt grzecznie o wydanie nowej karty do pokoju.

Czuł na sobie pare oskarżycielskich spojrzeń innych gości ale je ignoruje wywalając oczami. Kiedy dostaje od szczerzącego się recepcjonisty, w ręce ładny złoto czarną prostokątny przedmiot, orientuje się, że jest on vipowski i zrobiło mu się na samą tą myśl gorącej. Chwyta za kołnierz swojej koszulki lekko się wachlując i idąc na swoich długich nogach nonszalancko na przód. Jego obcasy hałasują po płytkowej nawierzchni i czuje się panem wszechświata bo na prawdę dostał najlepszy, najdroższy apartament w całym Hiltonie i to jest marzenie. Był bardzo komercyjny i kochał wszystko co drogie. Był przecież gwiazdą rocka i należało mu się wszystko co najpiękniejsze i najkosztowniejsze.

Zastanawia się dlaczego on, dlaczego ktoś bardzo bogaty wybrał akurat jego i czy powinien się na prawdę na to zgadzać skoro ten mężczyzna jest pieprzonym milionerem. To nie mogło być zdrowe i powinien się wykręcić.

Wątpliwości go opuszczają kiedy otwiera drzwi potężnego srebrno czerwonego apartamentu i pada jak długi na ogromne łóżko z baldachimem. Miał wrażenie, że jedwab pościeli tuli delikatnie jego skórę jakby był pieprzonym arcydziełem. Leżał przez moment w niechlujnej pozycji po czym otworzył leniwie oczy zachwycony i zacisnął pięści na pościeli widząc nad sobą swoje odbicie. Z jego warg wyszedł mało męski pisk i lekko się zaczął wiercić nie dowierzając. Centralnie nad nim było lustro idealnie go przedstawiające.

Dlatego ten mężczyzna wybrał im tak drogie lokum. Chciał by patrzał jak go pieprzy. Siada w pościeli dotykając palcem swojej dziury w obcisłych dżinsach i wzrokiem wodzi powoli po całym pomieszczeniu. Znajdował się w potężnej sypialni z dwumetrowym łóżkiem, piękną srebrną toaletką wyposażoną w pewnie cholernie drogie kosmetyki i białą niedużą wanną po środku tuż przy oknie. Na szklanym stoliku znajdował się stary lecz widocznie odnowiony gramofon i duża szafka z płytami. Wstał jak oparzony kochając muzykę i palcami jeżdżąc po kolejnych uwielbianych tytułach. Widzi siebie samego, swoje dwa albumy i wzdycha ciężko. Ten cwaniak wszystko sobie obmyślił. Wiedział, że Harry będzie zachwycony takimi warunkami i mu nie odmówi.

Rozgaszcza się w drugim z pomieszczeń z kanapą i jacuzzi oraz garderobą w której już diabelsko pięknie wyglądały jego rzeczy. Choć miał ich dużo w tej wielkiej szafie wyglądało to na prawdę skromnie. Kiedy siada na kanapie decydując, że do wieczora jest mnóstwo czasu i może śmiało korzystać przez przyjściem biznesmena z będących tu przedmiotów i jest już bez ubrań tylko w szlafroku mając zamiar wziąć kąpiel słyszy jak w spodniach wibruje mu telefon. Wyciąga go i związując włosy w kok wchodzi do wody. Czuje gęsia skórkę kiedy jego ciało zderza się z ciepłą wodą.

Od razu się zanurza i opiera o ściankę po czym bez sprawdzania wyświetlacza się rozłącza. Teraz czas na relaks.

Chyba przysnął ponieważ jeszcze przed chwilą śpiewał na scenie „Kiwi", a teraz leży w cieplej bulgotającej wodzie. Mruży lekko oczy szukając dłonią telefonu by sprawdzić godzinę.

– Tego szukasz? – lokowany słyszy męski głos i wtedy lekko się wzdryga i przechyla głowę w jego stronę – Wyłączyłem, bo spałeś, a ktoś najwyraźniej bardzo się za tobą stęsknił – mówi z kpiącym uśmiechem na twarzy, a Harry jeszcze w szoku otwiera lekko usta a później marszczy brwi i prycha

– Co ty tutaj robisz do cholery? – zdejmuje ramiona z jacuzzi i spogląda na swoje ciało które na szczęście nagie, zakryte leżało w wodzie. Nie żeby specjalnie się wstydził ale to dziwaczne gdy ktoś, a już w ogóle ten facet gapi się na ciebie jak śpisz. Czułby się zawstydzony gdyby woda była całkowicie przezroczysta.

– To mój apartament Haroldzie. Chyba nie zapomniałeś? – uśmiecha się L.T chytrze po czym wstaje elegancko z fotela nadal w tych samych spodniach i marynarce i do niego podchodzi.

Harry cudem się powstrzymuje by nie warknąć i się nie odsunąć ale zostaje w miejscu i daje sobie rozpuścić włosy tak by opadły na jego ramiona. Nie lubi wiedzieć, że nie może nic zrobić. To okropne uczucie. Pewnie normalnie nie przeszkadzałaby mu taka pieszczota. Przeciwnie. To było miłe jak facet najpierw pociągał za jego długie loki a chwile później zaczął masować skore jego głowy. Czuł jego gorący oddech na głowie i szyi oraz zarost który już teraz kłuł jego policzek. Starał się siedzieć niewzruszony i sztywny ale te dłonie które dotknęły jego karku, a teraz suną w dół po plecach między nim a ścianką jacuzzi. To było niesamowicie podniecające i już się lekko wygina na jego dotyk i choć ma nieodpartą chęć by wstać i wciągnąć tutaj tego faceta a potem gwałtownie pieprzyć, jak robi to zawsze to po prostu się poddaje. Musi choć na początku udawać uległego.

– Bardzo chciałbym zostać. Cholera mnie bierze, że dzisiaj nie mogę. Dopiero cię dostałem gwiazdeczko, a już nie mogę się tobą nacieszyć. Jesteś piękny – słyszy z ust mężczyzny i lekko się wzdryga na przekleństwo i to jak go nazwał. Przecież szatyn jest zawsze miły dla wszystkich wokół i wydaje się miękki i do owinięcia sobie wokół palca.

– Nie możesz? – lekko się wychyla w tył patrząc badawczo na faceta który znów wplątuje palce w jego loki – A co jest ważniejszego niż pieprzenie przepięknej gwiazdy rocka w swojej perwersyjnej sypialni? – prycha i opiera głowę o jacuzzi nic sobie nie robiąc z jego dotyku.

– Wiem, że jesteś niewychowany kochanie ale musisz się troszkę opanować bo mnie denerwujesz – czuje jak jego włosy złapane są w garść i mocno pociągnięte w tył, że zderza się z krawędzią. Aż kręci mu się w głowie. Zaciska zęby w bólu, a mężczyzna nad nim kpiąco się uśmiecha nie obniżając swojego uścisku – Wiem, że jest ci to na rękę, że dzisiaj mnie nie będzie i możesz mieć kiepskie pomysły skoro nawet nie potrafisz trzymać języka za zębami. Jutro w dzień także jesteś wolny i chce byś nie opuszczał sam hotelu. Najwyżej z Liamem Paynem naszym conciergem. Póki jesteś mój i będziesz korzystał z mojej gotówki i karty wychodź tylko z nim. Dobrze? – puszcza jego włosy gdy on kiwa szybko z bólu w zgodzie by go w końcu puścił.

Harry czuje jak jego policzki są czerwone z bólu i złości i kiedy jest uwolniony lekko się obraca w wodzie i krzyczy bo co to w ogóle miało być. Może był z byt pewny siebie ale ten facet nie może robić takich rzeczy!

– Oszalałeś?! To bolało – chwyta za swoją głowę i z niedowierzaniem patrzy na mężczyznę który nie ma w oczach ani trochę współczucia tylko kpiąco na niego patrzy

– Jeśli chcesz się tak zachowywać radzę się przyzwyczajać Haroldzie i

– Jesteś chory. Nie pozwalaj sobie! – mówi Harry zagryzając wargę i pluskając w niego wodą choć wie, że powinien się opanować w końcu ma żyć z łaski tego faceta i mu się przyporządkować ale nie chciał urazić swojej dumy i jego dużego ego rockmena. Po tych słowach mężczyzna go mocno i gwałtownie chwyta za ramiona i obraca do siebie przodem, po czym wyciąga z wody tak by w niej stał. Jęczy z zaskoczenia i chce z powrotem się zanurzyć bo jest całkiem nagi i chce się zakryć, ale szatyn go chwyta za nadgarstki i wyciąga z jacuzzi. Jest popchnięty na dywan, a mężczyzna patrzy na niego z politowaniem i lekką złością.

– Lekcja pierwsza. Nie wchodź mi w słowo i analizuj co chcesz właściwie powiedzieć i zrobić. Nie będziemy się cackać kochanie. Zawsze dostaje tego czego chce. Chciałem ciebie i jesteś tutaj. Trochę szacunku. – mówi patrząc na niego. Ma wrażenie że mężczyzna patrzy tylko na jego twarz z wyzwaniem, a jego nagość ma tylko go zawstydzić i pokazać, że nie ma walczyć bo przegra. Próbuje rękami się zakryć i gryzie się w język by nie krzyczeć i nie przeklinać. Kto wie , co ten facet postanowi teraz zrobić. Zgwałci go? Pewnie nawet musiałby się zgodzić. W co on się wpakował.

– Zimno mi.– mówi spokojnie chociaż cały drży i ma ochotę wstać i wepchnąć biznesmena do tej cholernej wody.

– Jeśli chcesz to potrafisz być grzeczny. Widzisz – mężczyzna się śmieje, a on drży ze złości ale nadal siedzi – Posiedź sobie, pocierp i przemyśl swoje zachowanie Haroldzie.

– Chyba w twoich snach – Harry prycha i wstaje normalnie na równe nogi. Może czuł się niekomfortowo z tym, że był nagi ale szuka dla siebie wzrokiem jakiegoś materiału. Nie chce dawać się tak traktować.

– Usiądź Harold. Nie zapominaj na czym to wszystko polega. Nie wiem co chcesz w ten sposób osiągnąć. Podpowiem ci, że sam sobie szkodzisz słońce. Już dawno bym wyszedł ale ty wolisz się sprzeciwiać dla samego sprzeciwiania – szatyn się śmieje i niecierpliwie patrzy na jego długie nogi, zahaczając o nagie przyrodzenie i wtedy kolejny raz się zakrywa i rumieni bo o Boże. Był nagi i mokry i stał tu przed nim szukając ubrania. Mimo, że miał multum tatuaży, był umięśniony i wyglądał męsko to teraz czuł jak się kurczy i że nie ma szans i że kurwa przerwał tę walkę bo nie ma argumentów. Przecież o to w tym chodziło. Miał być posłuszny i dawać się pieprzyć.

Mruczy niechętnie i siada z powrotem na dywanie starając się być elokwentny i wyglądać obrażony, a mężczyzna z głupim uśmieszkiem podchodzi do niego kładąc mu na ramionach szlafrok.

– Takie to ciężkie było? Na początek nieźle skarbie. Słuchaj się moich zastrzeżeń o których ci mówiłem. A po za tym gdybys czegoś potrzebował masz do swojej dyspozycji pokojówkę i concierga. Będą cię rozpieszczać kiedy mnie nie będzie. Miłej nocy i dnia słońce – nachyla się i całuje Harry'ego we włosy, a on niechętnie się zgadza patrzy jak ten wychodzi z apartamentu. I mimo, że był zirytowany to poczuł gdzieś tam też ciepło na sercu, że ktoś o niego dba. Żałuje, że nie ma przyjaciela. Niall by na pewno mu pomógł gdyby Harry pare lat temu nie zrobił mu takiego świństwa. Kim on się do cholery stał. I co się stało, że w tym momencie życia jest właśnie tutaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro