Capitolo 10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I feel like shit... Wczoraj byłam na imprezie i dziś umieram przez kaca. Jest ze mną źle, ale rozdział musi być haha












Obudziło mnie irytujące pikanie budzika. Jednak nie był to dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. Wszystkie wspomnienia z poprzedniego wieczoru wróciły do mojej głowy niczym bumerang. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o tym, jak dobry kontakt złapałam z zespołem Måneskin.

-Vic, wyłącz to cholerstwo! - usłyszłam męski głos przy uchu. Błyskawicznie odwróciłam głowę w stronę głosu.

Ujrzałam Damiano, który wciąż leżał z zamkniętymi oczami, mając nadzieję, że jeszcze uda mu się zasnąć. Zerknęłam na moją talię, gdyż czułam na niej dziwny ciężar. Zdecydownie nie był to ciężar kołdry. Ujrzałam rękę Damiano.

Okej... Zdecydownie nie powinnam być tak blisko z wokalistą. Powinnam była postawić jakieś granicę. Po pierwsze, to bardzo nieprofesjonalne. Po drugie, nie nadawałam się do żadnych poważniejszych relacji.

-Vic, wyłącz ten jebany budzik! - David uniósł głos, jednocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej. Skorzystałam z okazji, że jego ręka zniknęła z mojego ciała i szybko usiadłam obok niego, rozglądając się po pokoju.

Victoria spała na podłodze. Pod głową miała jedynie małą brązową poduszkę, a ciało okryte białym kocem, który ledwo zakrywał jej drobne ciało.

Ethan zasnął na fotelu w pozycji pół siedzącej. Głowę opartą miał na dłoni, a nogi spoczywały na podłodze. On również okryty był jedynie cienkim kocem.

Thomas przyprawił mnie o głębsze rozmyślanie, gdyż spał na stole. Po jego prawej stronie znajdowały się trzy puste butelki po whisky, a po lewej szklanki, z których wczoraj piliśmy.

-Dlaczego twój kolega śpi na stole? - spojrzałam na Damiano nie kryjąc zdziwienia. Szatyn przejechał dłońmi po twarzy i spojrzał na Thomasa. Następnie zerknął na mnie i jedynie wzruszył ramionami.

-A bo ja wiem? Nigdy nie mówiłem, że jesteśmy normalni. - mruknął. Lekko skinęłam głową. Chyba nie było na to żadnej mądrej odpowiedzi. Zerknęłam na zegarek i dotarło do mnie, że mieliśmy zaledwie pół godziny, aby się przygotować.

Moje rozmyślenia przerwał budzik blondynki, który zaczął dzwonić po raz trzeci.

-Do chuja Pana! - Damiano błyskawicznie odwrócił się w drugą stronę i mocno chwycił za poduszkę, na której spał. Następnie nie zastanawiając się nawet przez sekundę z impetem rzucił poduszką w przyjaciółkę. Blondynka momentalnie poderwała się przerażona.

-Co jest?! - pisnęła, rozglądając się wokół.

-Twój budzik. - mruknął znudzony i jakby nigdy nic, ponownie się położył. Uprzednio zabierając mi poduszkę, na której wcześniej spałam ja.

-Musimy wstać. - mruknęłam, niechętnie wstając z łóżka - Za pół godziny musimy być na hali. Musicie być pomalowani, ubrani i bez kaca... Pół godziny to bardzo mało czasu... - jęknęłam, rozglądając się wokół. Panował istny rozgardiasz. Nie wiedziałam, co gdzie się znajdowało, a co najgorsze, nie pamiętałam dlaczego panował tu taki syf. - Co tu się stało? - zmarszczyłam brwi.

-Pamiętam jedynie, jak Damiano powiedział, że będzie stał na rękach dłużej niż Thomas. - mruknęła blondynka, stając obok mnie - Chyba się założyli... - spojrzała na mnie, licząc, że coś mi się przypomni.

-Wydaje mi się, czy Ethan udawał wczoraj, że lata na Nimbusie 2000? - zapytałam. Vic ochoczo pokiwała głową.

-Tak! - pisnęła, klaszcząc w dłonie - Poszedł do obsługi po miotłę, bo powiedział, że ma nas dość. Ymm... - zastanowiła się chwilę - Jak on to ujął...

-Pierdolę was i całą eurowizję. Wracam do Hogwartu, aby być czarodziejem. - mruknął Damiano. Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Pamiętasz z wczoraj wszystko? - zdziwiłam się.

-Mam mocną głowę. - odparł niewzruszony, wciąż starając się zasnąć. Jęknęłam pod nosem. Kątem oka zobaczyłam szelmowski uśmieszek na ustach Damiano.

-Co się szczerzysz? - zmarszczyłam brwi.

-Wystarczy, że leżysz obok mnie i już jęczysz. - parsknęłam śmiechem na ten debilny tekst.

-Nie wierzę, że to powiedziałeś... - stwierdziłam, kręcąc głową.

-To jeszcze nic. - spojrzałam na Ethana, który wyraźnie przysłuchiwał się mojej wymianie zdań z Damiano - Kiedyś, wyjechał do laski z tekstem "kręcisz mnie, jak mikrofala talerz". - uniosłam lewą brew i spojrzałam z kpiną na Damiano. Ten jedynie przymknął oczy i ułożył ręce pod głową, wygodniej rozkładając się na łóżku.

-Serio? - parsknęłam.

-Blondynka była moja. - wyszczerzył się.

-Ona miała rude włosy... - burknął Ethan. Damion uchylił lekko oczy, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciela.

-Serio? - wzruszył ramionami - Mój błąd. - usłyszałam ziewnięcie, a chwilę później Vic stała już na środku pokoju i zagubiona rozglądała się wokół.

-To nie mój pokój... - burknęła nagle. Parsknęłam śmiechem.

-Vic, skarbie. - dziewczyna spojrzała na Damiano - Ile pamiętasz z wczoraj?

-Niezbyt dużo. - odparła bez ogródek. Przygryzła lekko dolną wargę, rozglądając się przez cały czas. - Ile ja wypiłam? - złapała się za skronie, przymykając oczy.

Spojrzałam na Damiano z nadzieją, że odpowie. Ja nie pamiętałam, ile wczorajszego dnia wypiła blondynka. Nie pamiętałam pewnie większości poprzedniego wieczoru...

-Pół litra Jacka Daniels'a. - mruknął znudzony wokalista - Może trochę mniej. W każdym razie, nie wypiłaś nawet połowy tego, co ta tutaj. - wskazał na mnie. .

Jęknęłam zażenowana i rzuciłam się na poduszkę za moimi plecami. Nie powinnam była pić. Przynajmniej nie w takich ilościach...

Co jeśli odwaliłam coś głupiego? Znaczy... Nigdy nic podobnego nie miało miejsca. Nigdy się nie nachlałam do nieprzytomności, nigdy też nie urwał mi się film. Z drugiej strony, nic złego się nie stało, więc nie miałam, co przeżywać.

-Możemy się ogarnąć i obgadać wszystko później? - spojrzałam na nich błagalnie - Jeśli wy spóźnicie się na wywiad to ja wylecę z pracy.

-Wciąż za grosz w tobie profesjonalizmu. - usłyszałam zachrypnięty głos Thomasa. Całą czworką automatycznie spojrzeliśmy w jego stronę. Wciąż leżał na stole z zamkniętymi oczami, z tym, że tym razem w dłoni trzymał na wpół puste piwo...

Mieli dziwny sposób bycia...
Wszyscy Włosi tacy byli? Czy tylko ta czwórka, która mi się trafiła?









Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro