Capitolo 11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania, kochani! 🖤











-A jak atmosfera? Czujecie ducha rywalizacji czy raczej staracie się nawiązać przyjaźnie? - dziennikarka wpatrzona była w Damiano, jakby liczyła, że to właśnie on odpowie na pytanie. Powoli zaczynała mnie irytować. Nie potrafiła zachować za grosz profesjonalizmu, w dodatku gołym okiem widać było, że starała się zwrócić na siebie uwagę wokalisty.

-Ym... - zastanowił się chwilę - Oczywistym jest, że można wyczuć napięcie między nami a innymi uczestnikami. - zaśmiał się lekko - Mimo to wydaje mi się, że dobrze się dogadujemy. Spędzamy czas razem podczas lunchu czy innych przerw. - wzruszył ramionami.

-Aczkolwiek... - ku zaskoczeniu większości ludzi Thomas postanowił się odezwać. Rzadko to robił, gdyż nie czuł się zbyt pewnie ze swoim angielskim. Mimo to moim zdaniem, dawał radę. - Poznaliśmy jedną osobę, która stała się nam bardzo bliska. To genialna dziewczyna. - cała czwórka się uśmiechnęła, a Vic od razu wyszukała mnie wzrokiem.

-To fakt. To nie tylko dobra asystentka, ale też świetna koleżanka. - zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy usłyszałam słowa Ethana. Ja też ich polubiłam. Stali się dla mnie bardzo ważni.

-To profesjonalistka. - zaśmiał się Damiano, a reszta zespołu mu zawtórowała. Cały czas dokuczali mi z tego powodu. Nie robili tego złośliwie, a jedynie dla żartów.

-Drugiej takiej nie ma. - dodała uśmiechnięta blondynka.

-Zresztą... Nie ma słów, abyśmy mogli ją opisać. Lepiej żebyście sami ją poznali. - Damiano wstał z krzesła, na którym siedział i rozejrzał się wokół. Gdy jego wzrok padł na mnie, lekko pokręciłam głową. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, że chodziło mu o mnie. - Bella, wejdziesz tu sama albo z moją pomocą. Wybierz mądrze. - dodał z pełną powagą. Ponownie lekko pokręciłam głową. Nie byłby zdolny, aby to zrobić... - Twój wybór, bella. - westchnął i odłożył mikrofon na krzesło, na którym siedzial jeszcze minutę temu. Gdy wyszedł z zasięgu kamer i zaczął zbliżać się w moją stronę spanikowałam.

To mogło nieść za sobą okropne konsekwencje. Mogłam mieć problemy przez jego lekkomyślność. Jemu nie mogli nic zrobić. Był przecież artystą. Ja jedynie asystentką. Marionetką w całym tym teatrze.

Nie zdążyłam się zastanowić nad odpowiednim rozwiązaniem z tej sytuacji, zamiast tego poczułam dłonie Włocha na biodrach.

-Nie rób tego, Damiano! Mogą mnie prez to zwoln... aa! - pisnęłam, gdy jakby nigdy nic, przerzucił mnie sobie przez ramię. Zrobił to z taką siłą, jakbym nic nie ważyła...

Mocno zacisnęłam dłonie na jego skórzanej kurtce pod którą, jak zwykle zresztą, nie miał żadnej koszulki. Dobrze, że przynajmniej kurtki nosił...

-Nie marudź. Będzie fajnie. - przestałam się szamotać, gdy zauważyłam, że znaleźliśmy się w zasięgu kamer. Nie mogłam ośmieszyć się bardziej niż było to konieczne.

Trzeba było zrobić dobrą minę do złej gry.

Odwróciłam głowę w drugą stronę i ujrzałam roześmianą Victorię. Z nadzieją spojrzałam w stronę Ethana i Thomasa, ale szybko zdałam sobie sprawę, że i na nich nie miałam co liczyć. Westchnęłam pod nosem, gdy poczułam, jak Damiano odstawia mnie na podłogę.

-Panie i Panowie, przedstawiam Rebecę Johansson. - wskazał na mnie, a ja nieśmiało pohamałam do kamer, czując jak moją twarz pokrywają rumieńce.

-Na mnie już czas... - wskazałam na schodki, prowadzące na niższe piętro. Ledwo się odwróciłam, a poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam gwałtownie odwrócona w stronę Damiano, który automatycznie objął mnie ramieniem w talii, przyciągając mnie bliżej niego.

-To tej dziewczynie zawdzięczamy fakt, że ani razu nie spóźniliśmy się na żaden wywiad. To dzięki niej, jesteśmy na czas na każdej próbie. Zawdzięczamy jej po prostu wszystko. - zaśmiał się radośnie. Poczułam dłoń, owijającą się wokół mojej szyi. Zerknęłam w prawą stronę i ujrzałam blondynkę z uśmiechem na twarzy.

-Ta dziewczyna jest naszym aniołem stróżem. - dodała, cmokając mnie w policzek. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-W dodatku... - zerknęłam na Ethana - Nie pozwala nam się wpakować w kłopoty. - zaśmiałam się pod nosem.

-A mamy w zespole Damiano, więc to naprawdę trudne, aby trzymać nas z dala od skandali. - parsknął Thomas. Ledwo się pohamowałam przed wybuchnięciem śmiechem.

-Tak czy inaczej. - odchrząknął wokalista - To właśnie Rebece zawdzięczamy fakt, że jeszcze nas z tego konkursu nie wyrzucono. - zażartował, czym wywołał salwę śmiechu na sali.

-Niestety, nasz czas się kończy. - dziennikarka znów zabrała głos - Aczkolwiek, myślę, że powinnam zdążyć z jeszcze jednym pytaniem. Zespół zdecydownie uwielbia niejaką Rebecę Johansson, a co z tobą? - spojrzała na mnie, a ja poczułam, jak moje brwi się unoszą. Co ona miała na myśli? - Co myślisz o Måneskin? - doprecyzowała. Wzięłam głęboki wdech, aby zastanowić się nad sensowną odpowiedzią. Co o nich myślałam? Po prostu byli dla mnie cholernie ważni.

-Ymmm... - zastanowiłam się nad odpowiednim doborem słów - Nie wiem, jak to ująć. - wzruszyłam ramionami - Zamierzałam być profesjonalistką. Nie przywiązywać się do artystów i nie zaprzyjaźniać się z nimi. - mruknęłam. Miałam ochotę zaśmiać się z własnej głupoty. Mój plan poległ całkowicie. - Ale trafiłam na nich. - wskazałam na czwórkę stojącą wokół mnie - I nie poszło po mojej myśli. Polubiłam ich. Jak wszyscy zresztą. Ciężko ich nie lubić. Wystarczy spędzić z nimi kilka godzin i później ciężko o nich zapomnieć i mówię nie tylko o ich jakże charakterystycznym wyglądzie. - zaśmiałam się.

-Są zespołem dość kontrowersyjnym. - przerwała mi dziennikarka, patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie miałam pojęcia, do czego ona zmierzała.

-Co to ma do rzeczy? - spytałam.

-Uważasz, że z ich stylem i sposobem bycia ciężko ich nie lubić. Jednak myślę, że wiele osób mogłoby mieć problem z takim trybem życia. - miałam ochotę zaśmiać się jej w twarz. Była bezczelna i chciała mnie zmusić do jakiś dziwnych wyznań. Jakby próbowała mnie sprowokować do powiedzenia czegoś złego na zespół.

-Zacznijmy od tego, że...

-Masz jakiś problem? - zszokowana popatrzyłam na Vic - Dziewczyna mówi, że nas lubi a ty chcesz udowodnić, że jest inaczej? - wbiłam wzrok w podłogę. Nie powinnam się w to mieszać.

-Nie to miałam na myśli... - starała się wytłumaczyć.

-Myślę, że czas zakończyć ten wywiad. - mruknął Damiano, wpatrując się prosto w oczy reporterki. Widziałam jak zdenerwowany był. Zaciskał prawą pieść, aby zachować spokój, ale chyba tracił nad sobą kontrolę. - Aczkolwiek poproszę o numer do przełożonego. Myślę, że chętnie się dowie o niekompetencji pracowników. - dodał. Przerażona dziennikarka jedynie pokiwała głową i dała kamerzyście znak, że ma skończyć nagranie.

-Mój szef mnie za to zwolni... - westchnęłam, czując przyspieszone bicie serca.

-Nie pozwolimy mu. - Damiano owinął ramię wokół mojej talii, mocno mnie przytulając. Pochylił się w moją stronę i pocałował mnie w czubek głowy.

Wzięłam głęboki wdech, wtulając się w ciało szatyna. Miałam nadzieję, że miał rację i zachowam pracę. Polubiłam miejsce, w którym się znalazłam. Nie chciałam, żeby ta przygoda się kończyła.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro