Capitolo 13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cóż mogę rzec? Miłego czytania! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba 🙈💋











-To głupi pomysł... - mruknęłam, gdy Vic ciągnęła mnie w stronę klubu przed nami - Ledwo uniknęłam wczoraj zwolnienia, a dziś wybieram się na imprezę z zespołem, dla którego miałam być jedynie asystentką. - prychnęłam.

-Nie przesadzaj. Damiano pomógł Ci za pierwszym razem, więc teraz będzie moją kolej. - zaśmiała się radośnie.

Vic ubrana była w czarną obcisłą spódniczkę i do tego crop top w panterkę. Na stopach miała klasyczne, czarne szpilki. Wyglądała wręcz oszałamiająco. Byłam w stu procentach hetero, a i tak nie mogłam od niej oderwać wzroku.

Westchnęłam, poprawiając lewą dłonią skórzaną spódniczkę, aby nie pokazywała za dużo. Blondynka uparła się, że pożyczy mi swoje ubrania, abym wyglądała bardziej seksownie. Starałam się stać przy swoim i ubrać spodnie, ale po kilkunastu minutach odpuściłam. Dziewczyna była nieugięta.

Przez jej upór skończyłam ubrana w krótką, skórzaną spódniczkę koloru czarnego oraz zwykły czerwony top. Na górę zarzuciłam ramoneskę w kolorze spódniczki, a na stopy ubrałam czarne botki na słupku. Prezentowałam się całkiem nieźle, ale brak stanika sprawiał, że czułam się dość niepewnie. Jednak przy topie, który miałam na sobie stanik popsułby efekt. Dlatego postanowiłam zaryzykować.

-Vic! - pisnęłam, gdy blondynka pociągnęła mnie przed tłum ludzi przed klubem - Tu jest kolejka! Nie możemy tak po prostu...

-Owszem możemy. - przerwała mi - Chodź i nie marudź. - mocniej zacisnęła dłoń na moim nadgarstku i pociągnęła mnie do wejścia, gdzie stało dwóch ochroniarzy.

Blondynka uśmiechnęła się do mężczyzn, trzepocąc uroczo rzęsami. Jeden z nich uniósł wzrok znad listy, którą trzymał w dłonią i zmierzył moją koleżankę od stóp aż po głowę.

-Victoria De Angelis jak mniemam. - mruknął wyższy z nich - Zapraszam. - jakby nigdy nic, otworzył drzwi wpuszczając nas do środka.

-Bycia gwiazdą rocka daje takie przywileje? - zaśmiałam się, gdy blondynka w dalszym ciągu uparcie ciągnęła mnie za sobą.

-Jaką tam gwiazdą? - parsknęła, kręcąc głową. Zatrzymała się i zaczęła rozglądać wokół. Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w koleżankę.

-Kogo lub czego szukasz? - zaśmiałam się.

-Chłopaków. - odparła lekko - Ethana, Damiano i Thomasa. Powinni być tu już dawno. Mam nadzieję, że się nie upili i nie zgonują w jakimś kącie. - zakpiła. Parsknęłam śmiechem.

Przymrużyłam oczy i również zaczęłam się rozglądać wokół w poszukiwaniu chłopaków z zespołu, jednak nie mogłam ich nigdzie namierzyć.

-Może są w loży? - zapytałam Vic. Ta jedynie wzruszyła ramionami.

-Mogli też wyjść na parking, żeby zapalić. - westchnęła - Nie zamierzam tracić czasu na szukanie ich. - przewróciła oczami - Ma pani ochotę na drinka, panno Johannson? - wystawiła ramię w moją stronę. Zaśmiałam się i ochoczo pokiwałam głową.

-W pani towarzystwie zawsze. - odparłam i chwyciłam ją pod ramię. Razem ruszyłyśmy w stronę baru, gdzie był równie duży tłum.

Praktycznie siłą przepchnęłyśmy się przed tłum pijanych ludzi, którzy ledwo trzymali się na nogach i rzucali w naszą stronę nieprzyjemne komentarze. Żadna z nas jednak nic sobie z tego nie zrobiła.

-Nie lubię imprez. - westchnęłam, gdy zajęłyśmy miejsca przy barze - Za tłoczno. Zbyt dużo ludzi, których nie znam. - burknęłam, rozglądając się wokół. Blondynka zbyła mnie machnięciem dłoni.

-Jakbym słyszała Damiano. - parsknęła - On nienawidzi imprez wszelkiego rodzaju. - przerwał jej barman, stawiając przed nami nasze zamówienie - Dzięki. - zwróciła się do bruneta, po czym ponownie skupiła całą uwagę na mojej osobie - Ale przyznaj, że raz na jakiś czas warto iść na imprezę. - spojrzała na mnie błagalnie. Wzruszyłam ramionami.

-Może czasem. - westchnęłam - Ale potrzebuję alkoholu, jeśli mam się dobrze bawić. Dużo alkoholu. - dodałam, widząc wyraźnie zadowoloną blondynkę.

-Da się zrobić, kochana. - puściła mi oczko.

Po wypiciu pierwszej margarity, zdecydowałam się na mojito, a Vic na kamikaze. Siedziałyśmy, rozmawiając na różne tematy. Całkowicie zapomniałyśmy, że miałyśmy znaleźć Damiano, Thomasa i Ethana.

Victoria była w trakcie opowiadania kolejnej historii o początkach ich zespołu, gdy ktoś jej przerwał.

-I wtedy Damiano... - zaczęła, dusząc się ze śmiechu.

-Jestem bardzo ciekawy, co tak śmiesznego zrobiłem. - obejrzałam się w drugą stronę i ujrzałam wokalistę, który stał oparty o ladę baru ze skrzyżowanymi rękami na piersi i wpatrywał się w nas z zainteresowaniem - Czy wy nie miałyście do nas dołączyć jakąś godzinę temu? - zszokowana popatrzyłam na Vic.

-Ile my już tu siedzimy? -spytałam, a blondynka sięgnęła po telefon, aby sprawdzić godzinę.

-Dłużej niż myślałam. - odparła roześmiana - A was ciężko było znaleźć. - prychnęła, patrząc na Damiano.

-Alkohol jak widać łatwiej. - parsknął, patrząc na puste szklanki po naszych drinkach.

-Alkohol to lepsze towarzystwo niż ty. - wytknęła język w jego stronę. Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. - Gdzie Ethan i Thomas? - zainteresowała się.

-Na parkiecie. Dołączycie do nas czy alkohol jest lepszą opcją niż my? - zerknęłam na dziewczynę, która udawała, że się zastanawia nad odpowiedzią.

-Wiesz...

-Jak wolisz. - poczułam nagły chwyt na nadgarstku, zanim zrozumiałam, co się działo stałam obok Damiano, który uparcie trzymał mnie blisko siebie - Chcesz to siedź, ale Rebecę zabieram. Ty już miałaś swój czas. - parsknął, ciągnąc mnie na parkiet.

-Zostawisz mnie tak?! - wrzasnęła w moim kierunku, śmiejąc się z zaistniałej sytuacji.

-Chyba nie mam wyjścia! - odkrzyknęłam, również się śmiejąc - To się nazywa porwanie, panie David. - zaśmiałam się, gdy chłopak zatrzymał się na środku parkietu i przyciągnął mnie bliżej siebie.

-Nie stawiałaś oporu, więc nie nazwałbym tego porwaniem czy uprowadzeniem. - zauważył. Przewróciłam oczami.

-Zgody też nie wyraziłam. - parsknęłam.

-Szczegółów się czepiasz. Przecież nie byłabyś mi w stanie odmówić. - prychnął. Pewności siebie to mu nie brakowało. Można mu tego pozazdrościć.









Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro