Capitolo 17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Raz jeszcze, życzę wam wszystkim wesołych świąt, bogatego Mikołaja, pijanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku! 🖤🎄










-Nie interesuje mnie to. - prychnęłam, piorunując blondynkę wzrokiem - Mają być pomalowani w przeciągu pół godziny inaczej idę bezpośrednio do Philipa i to z nim będziesz negocjować. - dodałam. Dziewczyna zsunęła usta w wąską linię i z wściekłością skinęła głową. Uśmiechnęłam się zwycięsko jednocześnie mogąc odetchnąć z ulgą.

Przez lekkomyślność Thomasa zespół spóźnił się na ich kolej do kosmetyczki i dziewczyny miały już kolejny zespół do ogarnięcia. Na szczęście odrobina szantażu i małego blefu ułatwiła mi ogarnięcia całej tej sytuacji bez większych konsekwencji dla mnie czy Måneskin.

-Właźcie. - mruknęłam, podchodząc do zespołu - I błagam, nie róbcie takich akcji nigdy więcej. - spojrzałam na nich błagalnie - Jeśli stracę tę pracę to będzie ze mną źle. - wyszeptałam.

-Przepraszamy. - Ethan spojrzał na mnie z wyrzutami sumienia wymalowanymi na twarzy. Był taki uroczy, że zabrakło mi słów. Nie dało się gniewać na tego człowieka. - Gdybym wiedział, że tak to się skończy to nie dałbym się namówić. - dodał, zaczesując włosy za ucho.

-Ale na piwo to ty nas namawiałeś... - burknął Damiano pod nosem. Zszokowana popatrzyłam na Ethana, który pobladł z przerażenia.

-Chciałeś iść na piwo? - pisnęłam oburzona - I to beze mnie? - dodałam po chwili. Widziałam, że jeszcze sekunda i Torchio zejdzie przeze mnie zawał. Chłopak odetchnął z ulgą.

-Dobra, pośpieszmy się zanim snów minie nasza kolej. - zaśmiała się Vic i pociągnęła za sobą Thomasa.

-Są tylko dwie dziewczyny, więc musicie poczekać. - dodałam, patrząc na Ethana i Damiano.

-Świetnie. Idę na dół. W kuchni widziałem babeczki, ale nie pozwolili mi się poczęstować, bo podobno nie było na to czasu. - burknął Ethan i zmył się w przeciągu kilku sekund.

Pokręciłam głową z uśmiechem na twarzy. Zdążyłam ich pokochać w tym krótkim czasie. Stali się częścią mojego życia i nie wyobrażałam sobie, że ten stan rzeczy miał się zmienić w przeciągu dziesięciu dni. Przecież po Eurowizji oni musieli wrócić do Włoch. Ja musiałam zostać tutaj.

Przygryzłam lekko dolną wargę, starając się odpędzić niechciane łzy.

-Wszystko w porządku, bella? - zamrugałam kilkukrotnie, aby pozbyć się łez z kącików oczu. Wymusiłam uśmiech i pokiwałam głową. - Wyglądasz jakby przed chwilą potrącił cię tir. O czym pomyślałaś? - westchnęłam ciężko.

-O tym, że za dzisięć dni to wszystko minie. - westchnęłam - Wy wrócicie do Włoch, a ja zostanę tutaj. - zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał do czego dążyłam - Będę za wami tęsknić. - parsknęłam, czując nowo zbierane łzy w kącikach oczu.

-Ej, bella. - błyskawicznie pokonał odległość między nami, a ja znalazłam się w jego ramionach - Mamy XXI wiek, nie stracimy kontaktu. Co jakiś czas my cię odwiedzimy, może po Eurowizji to ty przyjedziesz do nas? Byłaś kiedyś we Włoszech? - pokręciłam głową, mocniej wtulając się w jego klatkę piersiową - Bo właśnie. Dzięki nam będziesz miała okazję. - zaśmiałam się. Poczułam, jak szatyna składa pocałunek na czubku mojej głowy. - Wszystko się jakoś ułoży. Znajdziemy sposób. Rozumiesz mnie? - przytaknęłam - Mów do mnie, bella.

-Rozumiem. - zaśmiałam się, lekko się od niego odsuwając - Jak ty to robisz, co? - spytałam patrząc prosto w jego oczy - Jakim cudem zawsze potrafisz patrzeć optymistycznie? - chłopak roześmiał się wesoło i jedynie wzruszył ramionami. Położył dłonie na moich policzkach, przyciągając mnie bliżej siebie.

-Po prostu, kiedy mi na czymś zależy to nie odpuszczam. A bardzo zależy mi na tym, abyśmy mieli ze sobą kontakt. - dodał, a ja poczułam, że zaczęłam się rumienić - Plus, Victoria nie dałaby mi żyć, gdybyś nas nie odwiedziła przynajmniej raz. Ona od kiedy poznała cię pierwszego dnia, planuje do jakich sklepów zabierze cię na zakupy podczas twojej wizyty u nas. - dodał, a ja parsknęłam śmiechem.

Victoria choć była z pewnością jedną z najbardziej odpowiedzialnych osób jakie znałam, miała w sobie drugie oblicze. Takiego małego demona, który budził się w niej podczas każdej imprezy. I to chyba właśnie to przyciągało do niej ludzi najbardziej. Ciekawość, czy jest ona grzeczną, poukładaną blondyneczką o niebiańskim spojrzeniu czy może jednak diabłem w przebraniu anioła, który potrafił narobić bałaganu, o którym innym się nawet nie śniło.

Poczułam dłoń na podbródku, a sekundę później patrzyłam Damiano prosto w oczy. Nie mogłam uwierzyć w to, jakie miałam szczęście. Włoch był wyjątkowo atrakcyjny i nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Podobał mi się jego sposób bycia. Podobało mi się, jak na mnie patrzył. Podobało mi się, jak się ruszał. Podobał mi się sposób w jaki śpiewał. On mi się podobał. Jak to człowiek może stracić rozumu dla kogoś, kogo zna się kilka dni...

Zamierzałam przerwać ciszę, która w żadnym stopniu nie była niezręczna. Jednak moje zamiary pokrzyżował Damiano, który niespodziewanie postanowił pochylić się w moją stronę. W głowie miałam tylko jedno pytanie. Co zamierzał zrobić?...












Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro