Capitolo 18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hey! Hello! Dostałam wczoraj opierdziel za brak rozdziału... Więc dziś naprawiam ten błąd hahah

Za wczasu życzę pijanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku! 🎉🥂













Zanim zdążyłam zrozumieć zamiary wokalisty, usłyszłam krzyk Victorii zza pleców. Szybko odskoczyłam od Damiano i bez słowa ruszyłam przed siebie ze spuszczoną głową. Wbiłam wzrok w podłogę i przyśpieszyłam kroku, aby chwilę później znaleźć się naprzeciwko basistki. Starałam się wymusić uśmiech, aby nikt nie zauważył mojego dziwnego zachowania.

Spojrzałam na Victorię i dotarło do mnie, że coś do mnie mówiła. Przełknęłam gulę w gardle, starając się opanować drżenie rąk.

Co się właśnie stało? Co zamierzał zrobić Damiano? Wiedziałam, że nie powinnam była być w tak bliskich relacjach z żadnym z członków zespołu. Nie sądziłam jednak, że mogłoby dojść do takiej sytuacji...

-Beca, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zamrugałam dwukrotnie, starając się przeanalizować słowa blondynki. Coś do mnie mówiła. Co takiego? Całkowicie się wyłączyłam. Jakbym nagle przeniosła się do innego wymiaru.

-Ymm... Ja. - przygryzłam dolną wargę i pokręciłam głową - Przepraszam. Zamyśliłam się i... Ja nie chciałam. Znaczy... - wzięłam głęboki wdech. Musiałam się uspokoić. Zaczynałam mówić bez składu i ładu. Musiałam udawać, że wszystko w porządku.

W końcu nic takiego się nie stało, prawda? Damiano nie musiał chcieć mnie pocałować. Mogłam całą sytuację źle zinterpretować. Może chciał...

-Rebeca! - Vic chwyciła za moje barki i lekko mną potrząsnęła - Co się tam stało? - skinęła głową na korytarz, na którym ujrzałam Damiano siedzącego na krześle.

-Tam? Nic. - pokręciłam głową - Dlaczego coś miałoby się stać? - zaśmiałam się nerwowo - Przecież...

-Dziewczyno, cała drżysz. - mruknęła - Kilka minut temu nic ci nie było, a teraz wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. - starałam się opanować oddech. Nie mogłam się na niczym skupić. W głowie miałam istny chaos.

-Ja... - kolejny głęboki wdech - Chyba powinnam... - pokręciłam głową - Zresztą nieważne. - starałam się wymusić uśmiech - Wołałaś mnie, potrzebujesz czegoś? - siliłam się na naturalny ton, ale czułam, że mój głos zdradza, że jestem zestresowana.

-Chciałam zapytać, czy pomogłabyś mi spiąć włosy. Ta fryzjerka strasznie mnie irytuje i ciągle wypytuje o Damiano... - burknęła - Pomogłabyś mi? - spojrzała na mnie z nadzieją. Bez słowa pokiwałam głową.

-Jasne. - odchrząknęłam - Bez problemu. - podeszłam bliżej toaletki i chwyciłam za szczotkę. Odwróciłam się w stronę koleżanki. Blondynka jedynie pokręciła głową.

- Chodźmy do mnie do pokoju. Tam będzie spokojniej. - nie czekając na moją odpowiedź, chwyciła za mój nadgarstek i pociągnęła się w stronę wyjścia. Przechodząc obok Damiano byłam w pełni skupiona na tym, aby nie unosić wzroku znad podłogi. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.

Nie mogłam zrozumieć sytuacji, w której znaleźliśmy się kilka minut temu. Czułam, że moje serce próbuje wyskoczyć z piersi.

Odetchnęłam z ulgą dopiero, gdy Victoria zamknęła za mną drzwi od jej pokoju. W końcu poczułam się bezpiecznie.

-Co się tam stało? - spojrzałam na nią zaskoczona - Nie próbuj ściemniać. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha swojej zmarłej matki. - prychnęła - Jesteś blada, jak ściana. Trzęsiesz się, jak galareta i robisz wszystko, żeby tylko nie spojrzeć mi w oczy. Co się stało? - Nie chciała dać za wygraną.

-Nic... - z moich ust wydobył się dźwięk w rodzaju pisku. Odchrząknęłam, starając się uspokoić i zachować normalny ton. - Nic. - powtórzyłam - Trochę źle się czuję i...

-Wciąż nie patrzysz mi w oczy. Wiem, że kłamiesz, Bex. - westchnęła, siadając na łóżku - A teraz mów mi tu, jak na spowiedzi, co się stało i czym się tak zestresowałaś.

Spojrzałam na nią niepewnie. Damiano był jej przyjacielem. Chyba nie powinnam była jej niczego mówić. Co prawda między nimi nie było niczego prócz przyjaźni, ale mogła zmienić swoje zdanie o mnie, jeśli dowie się prawdy...

-Vic, ja...

-Obiecuję, że nie będę cię oceniać. - dodała - Cokolwiek się stało to zostanie między nami. Możesz mi zaufać. - chwyciła za moją dłoń, aby dodać mi otuchy. Jęknęłam pod nosem i rzuciłam się na łóżku tuż obok niej.

-Sęk w tym, że ja nie wiem, co się stało... To skomplikowane. Nie spodziewałam się, że... Plus, przecież nic na to nie wskazywało. Ja nawet nie brałam czegoś takiego pod uwagę. - jęknęłam i spojrzałam na blondynkę, która starała się cokolwiek zrozumieć z mojego bełkotu. Ja natomiast nie potrafiłam skleić jednego sensowengo zdania. - A może ja wszystko źle zinterpretowałam? Może nie taki był jego zamiar i ja wszystko wyolbrzymiam? - spojrzałam na nią z nadzieją.

-Bex, skarbie ja naprawdę chciałabym ci pomóc, ale nie mam bladego pojęcia o czym ty mówisz. - mruknęła zagubiona - Jaki on? I co takiego zrobił? Niby co źle zinterpretowałaś? - wzięłam głęboki wdech i usiadłam naprzeciwko blondynki.

-Przysięgnij, że nie powiesz o tej rozmowie nikomu. Nawet Damiano... - przygryzłam lekko dolną wargę - Zwłaszcza Damiano. Zresztą Ethanowi i Thomasowi też. Nie mów nic nikomu. - poprosiłam.

-Okej. - zaśmiała się - Nic nikomu nie powiem. Tylko wytłumacz mi w końcu co takiego się stało, bo mam niezły mętlik w głowie.

-Wydaje mi się, że przed chwilą Damiano próbował mnie pocałować... - wypaliłam na jednym wdechu.

Blondynka wybałuszyła oczy. Momentalnie dopadły mnie wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, mówiąc jej prawdę...










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro