Capitolo 21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania! 🖤







Westchnęłam, przejeżdżając eyelinerem po powiece. Z ulgą spojrzałam w lustro i ujrzałam dwie identyczne kreski. Uśmiechnęłam się dumna z samej siebie i odłożyłam resztę kosmetyków do kosmetyczki.

Sięgnęłam po telefon, aby upewnić się, że wyrobię się na czas. Miałam w zapasie jeszcze dwadzieścia minut. To chyba jakiś rekord.

Zadowolona wyszłam z łazienki, jednak nim zdążyłam rzucić się na łóżko i nacieszyć ostatnimi chwilami samotności, usłyszłam pukanie do drzwi.

-Kogo niesie... - jęknęłam pod nosem. Z niezadowoleniem ruszyłam w stronę drzwi, z nadzieją, że nim do nich dojdę, osoba po drugiej stronie zdąży się ulotnić. Chyba byłam trochę aspołeczna. A biorąc pod uwagę stanowisko, które zajmowałam to powinnam była zwalczyć w sobie tę cechę.

Westchnęłam zirytowana i złapałam za klamkę z impetem otwierając drzwi.

-Damiano? - zdziwiłam się - Co ty tutaj robisz? Myślałam, że mieliśmy się spotkać dziesięć minut przed wywiadem. O czymś zapomniał? - zmartwiłam się. Biorąc pod uwagę mój stopień skoncentrowania i ogarniania wszystkiego, co działo się wokół mnie to było realne zagrożenie, że o czymś zapomniałam...

-Hej... - skrępowany, potarł dłonią tył głowy - Ym... Nie. - odparł. Zmarszczyłam brwi. Na które z moich pytań to była odpowiedź? - Znaczy... O niczym nie zapomniałaś. Mamy jeszcze dużo czasu do wywiadu, a ja po prostu chciałem porozmawiać. - wyjaśnił.

Głośno wciągnęłam powietrze. To oznaczało poważną rozmowę. Nie miałam ochoty na konfrontację. Dodatkowo w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Czy Victoria rozmawiała z Damiano? Czy powiedziała mu coś na mój temat?

-Damiano, to chyba nie najlepszy pomysł. Mamy mało czasu. - gorączkowo zaczęłam myśleć nad innymi wymówkami, ale miałam pustkę w głowie - Pogadamy jutro na spokojnie. Dziś masz przed sobą wywiad i to na nim powinieneś się w pełni skupić, a nie na...

-To dla mnie naprawdę ważne. - przerwał mi - Nie będę mógł się skupić na wywiadzie ani na niczym innym dopóki nie porozmawiamy. - wyznał. Miałam ochotę go spoliczkować. Nie powienien był mówić czegoś takiego. Zachował się jak dzieciak, a teraz jakby nigdy nic starał się wymusić rozmowę na którą ja nie byłam gotowa.

Wzięłam głęboki wdech i niepewnie uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy.

-O czym chcesz rozmawiać? - jęknęłam, krzyżując ręce na piersi. Przez intensywność jego spojrzenia sekundy później znów wbiłam wzrok w podłogę.

-Mogę wejść? - przełknęłam gulę w gardle. Tak bardzo nie chciałam z nim rozmawiać. Strasznie obawiałam się bycia z nim sam na sam. Ta wizja mnie przerażała.

-Jasne. - wzruszyłam ramionami, udając, że pytanie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Starałam się wymusić uśmiech. Niepewnie uchyliłam drzwi szerzej i wpuściłam wokalistę do środka. - Damiano, mamy naprawdę niewiele czasu. Może przełożymy...

-Bardzo cię przepraszam. - wypalił nagle. Gwałtownie wciągnęłam powietrze. Już nie było odwrotu. - Spieprzyłem po całej linii. Powiedziałbym, że źle wszystko zinterpretowałem, że... Że myślałem... Ja właściwie w ogóle nie myślałem. - parsknął, jednak w jego głosie nie było nawet nuty radość. Był na siebie zły i wcale się z tym nie krył. - Nie zasłużyłaś na to, co ci zafundowałem. - wplątał dłonie we włosy, lekko za nie ciągnąc. Wstał z mojego łóżka i podszedł do okna. Zastanowił się chwilę i znów odwrócił się w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. - Przepraszam, że próbowałem cię pocałować. I przepraszam za tą późniejszą akcję z tamtą dziewczyną... - widząc moją konsternację zrozumiał, że nie wiedziałam, do czego dążył - Zresztą to nieważne. - machnął dłonią - Chodzi o to, że ta dziewczyna nic dla mnie nie znaczyła. Słuchaj, podobasz mi się. Początkowo myślałem, że trzymasz dystans między nami, ponieważ chcesz się zachować profesjonalnie... Ale gdy spróbowałem cię pocałować, ty odskoczyłaś ode jakbym chciał ci coś zrobić i...

-To nie tak, Damiano... - mruknęłam zażenowana całą sytuacją. To było po prostu dziecinne. Sytuacja wycięta z gimnazjum. - Ja nie...

-Proszę cię, daj mi dokończyć. - spojrzał na mnie błagalnie - Zdaję sobie sprawę z tego, że źle to wszystko zinterpretowałem. Zrozumiem też, jeśli całkowicie zniszczyłem mój wizerunek w twoich oczach. - parsknął - I... Nie będę się narzucał, jeśli będziesz chciała zachować dystans między nami. - dodał - Ale musiałem ci powiedzieć, że nie jesteś mi obojętna. Lubię cię. - wziął głęboki wdech - I... Jak już tak wszystko powiedziałem, to dotarło do mnie, jak żałośnie to wszystko brzmi. - głośno wypuścił powietrze, ukrywać twarz w dłoniach.

-Damiano...

-Podobasz mi się, więc pocałowałem inną kobietę... - ponownie spojrzał mi w oczy - To zachowanie godne przedszkolaka. - przewrócił oczami.

-Damiano... - westchnęłam - Ja nie mam pojęcia, jak powinnam się teraz zachować. - wyznałam - Jesteś... Naprawdę kochany. Bardzo cię polubiłam. To zagranie było jednym wielkim błędem i faktycznie zwątpiłam w twoje intencje. - wyznałam szczerze - Ale to nie zmienia faktu, że wciąż cię lubię. - lekko wzruszyłam ramionami - Po prostu... O ile wcześniej miałam wrażenie, że potrafimy zrozumieć się bez słów, tak teraz... - zagryzłam dolną wargę - Wydaje mi się, że cię nie rozumiem. Nie wiem, czego chcesz i... - wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że to, co zaraz powiem bardzo go zaboli, ale musiałam być z nim szczera. - I mam wrażenie, że nie mogę Ci zaufać. - dodałam i momentalnie spuściłam głowę na podłogę. Nie chciałam patrzeć mu w oczy.

-Bella, spójrz mi w oczy. - poprosił. Bez słowa, pokręciłam głową. Pokonał dystans między nami w mgnieniu oka. Nim zrozumiałam, co się działo poczułam palce na podbródku i sekundę później patrzyłam Davidowi w oczy. Zacisnęłam wargi, aby nie zacząć płakać. - Nie proszę cię o zaufanie. Nie mam do tego prawa. Chciałbym tylko, żebyś mnie nie skreślała. Chciałbym żebyśmy mogli przebywać w jednym pomieszczeniu i żeby nie było przy tym niezręcznej ciszy. - wyznał. Z uśmiechem pokiwałam głową.

-Myślę, że to damy radę zrobić. - uśmiechnęłam się szczerze. Zauważyłam, jak wzdycha z ulgą. Z jego twarzy zniknęły zmarszczki, które były spowodowane stresem przed naszą rozmową.

-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to słyszę. - poczułam, jak owija ramię wokół mojej talii. Chwilę później tkwiłam w niedźwiedzim uścisku. Wypuściłam powietrze z płuc i niepewnie owinęłam ramiona wokół jego szyi. Ja również odczułam ulgę. Nie chciałam się z nim kłócić.





Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro