Capitolo 24.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤










Jęknęłam, gdy do moich uszu dotarł irytujący dźwięk budzika. To mogło oznaczać tylko jedno... Przyszedł czas, żeby wstać. A to była ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę.

Nim jednak zdążyłam się przewrócić na drugi bok i ukryć się pod grubą, puchatą kołdrą dotarły do mnie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Przypomniałam sobie o Damiano i tym, że pomógł mi z raportem. Nie pamiętałam tylko jednej rzeczy... Mianowicie, o której godzinie Włoch opuścił mój pokój i wrócił do siebie. Ta myśl niemal natychmiast mnie rozbudziła.

Wręcz podskoczyłam do góry, rozglądając się wokół. I zrozumiałam, dlaczego nie pamiętałam odejścia Włocha. Wokalista wciąż smacznie spał  na moim łóżku.

Znów to zrobiliśmy. Zamiast zachować czysto biznesowe relacje my postawiliśmy skomplikować sprawę i znów spać w jednym łóżku. Jakby poprzednia afera nie dała nam do myślenia...

Zganiłam się w myślach za ten jakże nieodpowiedzialny czyn. Nie chciałam naprowadzić do kolejnej niezręcznej sytuacji a do takowej zmierzaliśmy. Przecież gdybyśmy nie zbliżali się do siebie bardziej niż to konieczne nie byłoby żadnych nieporozumień.

Cel był jasny... Niestety droga bardziej wyboista, a ja miałam dodatkowe utrudnienie. Damiano David mi się podobał. Choćbym nie wiem, jak bardzo starała się to ukryć... Ciągnęło mnie do niego. Chciałam go poznać. Pragnęłam być tak blisko niego, jak tylko to możliwe.

Ale nie mogłam. Nie chodziło tylko o moje stanowisko pracy. Chodziło o moją ciocię. Poręczyła za mnie. Gdybym wdała się w romans z jednym z reprezentantów Eurowizji doprowadziłabym do skandalu, a co za tym szło do zwolnienia mojej cioci. Nie mogłam być tak nieodpowiedzialna, tylko dlatego, że spodobał mi się Włoch, który mógł mieć setki takich, jak ja. Dla niego byłam zapewne kolejną łatwą laską. Z mojej perspektywy, wyglądało to z goła inaczej...

Wzięłam głęboki wdech, przecierając twarz dłońmi. Musiałam zachować się odpowiedzialnie. Niezależnie od tego, jak bardzo ciągnęło mnie do Damiano. Ja musiałam być tą odpowiedzialną. On mógł się bawić. Dla niego to była jedynie przygoda, dla mnie szansa na przyszłość. Musiałam zaledwie dzisięć dni wytrzymać w jego towarzystwie i nie dopuścić do żadnej nieodpowiedniej sytuacji. Takiej, jak spanie z nim w jednym łóżku... Fatalny początek, Rebeca. Naprawdę fatalny początek.

-Rebeca! - Do mojego pokoju wpakowała się Victoria. Dziewczyna miała dodatkowy klucz, więc weszła bez problemu, a ja niemal odruchowo przyciągnęłam kołdrę bliżej klatki piersiowej. Blondynka zmarszczyła brwi wpatrując się to we mnie to w oburzonego przez jej krzyk Damiano. Chłopak wyglądał na lekko zagubionego i wyjątkowo zmęczonego. - Wybaczcie. - zaśmiała się wesoło - Nie wiedziałam, że mogłam przeszkodzić.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, co basistka miała na myśli. Momentalnie oblał mnie zimny pot.

-My wcale nie...

-A ja myślałam, że sytuacja między wami wciąż jest napięta. - zaśmiała się - Co w sumie jest totalnie sensowne. Najlepszym sposobem na rozluźnienie napięcia jest seks. - parsknęła. Odruchowo chciałam zaprzeczyć i wyjaśnić, że to wcale nie tak, ale dziewczyna nie dała mi takowej możliwości. - Ja wam już nie przeszkadzam. - mruknęła, powoli wycofując się z pokoju - Chciałam tylko powiedzieć, że próbę zaczynamy godzinę później. Co za tym idzie, macie czas na drugą rundę... Czy cokolwiek chcecie! - parsknęła i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź opuściła mój pokój.

Na natomiast jeszcze dłuższą chwilę wpatrywałam się w drzwi, za którymi zniknęła blondynka. Cała ta sytuacja była absurdalna, ale rozumiałam skąd Vic dotarła do takich wniosków. Relacja moja i Damiano od początku nie wyglądała na czysto zawodową i właśnie to powinnam była naprawić. Musiałam to naprowadzić na właściwe tory.

-Wyjaśnisz jej, że to nie tak, jak wyglądało? - spojrzałam błagalnie na wokalistę. Ten jedynie uśmiechnął się pod nosem I ponownie wtulił, w jeszcze ciepłą, pościel.

-Ona to wie. Po prostu uwielbia podpuszczać. - wyjaśnił, a ja odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że Vic nikomu by nie powiedziała, o tym co zobaczyła. Jednak... Nie chciałam, aby nawet ona doszła do niewłaściwych wniosków.

-Dzięki Bogu... - westchnęłam, kładąc się plecami na materac. Mieliśmy godzinę więcej. Jednak zamiast odpoczywać powinnam była wstać i iść z zaległymi raportami do Philipa.

-Co złego w tym, że ktokolwiek pomyślałby, że między nami coś jest? - niespodziewanie Włoch postanowił przerwać panującą ciszę. Przez chwilę czułam totalną pustkę w głowie... Bo co powinnam była mu odpowiedzieć? Że na niego lecę, ale musiałam zachować posadę tak samo, jak i moja ciotka? Przecież to brzmiało niedorzecznie...

-Damiano... - jęknęłam, czując, że zbliżał się niewygodny dla mnie temat.

-Bella, wybacz, ale gdy powiedziałem, że chciałem cię pocałować, ty odparłaś, że...

-Błagam zapomnijmy o tym... - poprosiłam, wyplątując się z pościeli - Dziękuję bardzo za wczorajszą pomoc. Gdyby nie ty, zapewne bym się nie wyrobiła lub zarwała całą nockę i była dziś niczym zombie, ale...

-Przestań zmieniać temat! - zbulwersował się, zrywając się z łóżka. Nim dotarło do mnie, co się działo, poczułam jego dłonie na ramionach. Sekundy później moje plecy przywarły do zimnej ściany, a on wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, że myślałam, że zmiękną mi nogi. - Doskonale wiesz, że nie traktuję cię, jak asystentkę. Wiesz, że jestem tobą zainteresowany, a mimo to udajesz, że to, co mówię to nic nieznaczące farmazony. Dlaczego mi to robisz? - przełknęłam gulę w gardle, patrząc w jego oczy. Widziałam w nich żal i ból, skierowany bezpośrednie do mnie. Zraniłam go, choc wcale nie miałam takiego zamiaru. - Dlaczego, bella? - wzięłam głęboki wdech, kręcąc.

-Nie każ mi tego mówić. - wzrok miałam wbity w podłogę - Nie rób mi tego, Damiano. - miałam wrażenie, że zaraz zacznę skomleć niczym pies. Nie wiedziałam, co powinnam byla zrobić.

Nikt nigdy nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak Damiano. Zaczynałam się obawiać, że nie było to zwykłe, głupie zauroczenie. Obawiałam się, że wokalista już nigdy nie będzie mi obojętny...

-Bella, co takiego ci zrobiłem, że nie chcesz dać mi szansy? Nie zamierzam cię skrzywdzić. Nie chcę twoich łez. Dlaczego po prostu nie dasz sie gdzieś zaprosić? Nie pozwolisz siedzieć ze sobą czasu bez papierkowej roboty czy reszty zespołu? Czemu tak bardzo się mnie obawiasz? - zmarszczył brwi. Przymknęłam oczy, starając się zapanować nad nadmiarem myśli. Miałam istny chaos w głowie. Nie chciałam od niego żadnych deklaracji. Chciałam, aby pozwolił mi w spokoju ukończyć moje zadanie. Nie chciałam się zauroczyć, a co dopiero...

A co dopiero...

A co dopiero zakochać...

Mimowolnie uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy.

-Damiano. - wzięłam głęboki wdech. Musiałam zrobic wszystko, aby moja ciocia zachowała posadę. Mogłam znaleźć inny obiekt westchnień. Ona kochała to, co robiła. A zo to wszystko, co dla mnie poświęciła. Zasłużyła na szczęście. - To po prostu nie może się udać... Lepiej będzie, jeśli... - Włoch nie pozwolił mi dokończyć. Błyskawicznie pochylił się w moją stronę łącząc nasze usta w pocałunku.

A ja... Ja ponownie tego dnia miałam pustkę w głowie. Brak jakiegokolwiek pomysłu, jak powinnam była zareagować.











Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro