Capitolo 25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej, wszystkim! 👋 Mam nadzieję, że rozdział się spodoba 🖤












Odrzucając resztki zdrowego rozsądku zarzuciłam ręce na barki Włocha i przyciągnęłam go bliżej siebie. To było takie głupie, nie powinnam była całować się z wokalistą, którego teoretycznie miałam pod opieką.

Jednak nie mogłam, po prostu nie mogłam zareagować inaczej. Usta Włocha były wręcz idealne, jakby stworzone do tego by go całować. Były miękkie, ale jednocześnie takie stanowcze. Choćbym chciała, ale nie chciałam, nie mogłabym sie mu oprzeć. Uległam mu.

Zadowolony z mojej reakcji zacisnął dłonie na moich biodrach, przyciągając mnie bliżej siebie. Poczułam, jak uśmiechnął się w moje usta, gdy nie powstrzymałam jeknięcia, wydostającego się spomiędzy moich warg.

Nim zrozumiałam, co się działo moje plecy zostały przyszpilone do miękkiego materaca, a ciało wokalisty wylądawało na moim. Powinnam była to przerwać. Ba! Nie powinnam była w ogóle oddawać tego cholernego pocałunku.

Problem był w tym, że ja naprawdę nie potrafiłam się powstrzymać. Nie wiedziałam, co robić. Czułam się jakby odjęło mi rozum...

Westchnęłam cicho, gdy dłonie Damiano zacisnęły się na moich nadgarstkach i przyszpiliły je nad moją głową. Pozwoliłam mu się zdominować, nawet nie próbowałam przejąć kontroli. Nie chciałam tego.

Pozwoliłam mu na wszystko, na co miał ochotę. Czułam się przy nim dobrze. Gdy zębami lekko skubnął moją dolną wargę, myślałam, że nie wytrzymam. Wygięłam plecy w łuk i pogłębiłam pocałunek, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Jedną dłonią trzymał moje nadgarstki, a drugą przesunął po mojej nodze. Poczułam, jak jego palce przesuwały się w górę od mojego kolana. Lekko zacisnął dłoń na moim udzie, aby chwilę później przesunąć ją na moje biodro.

W miejscu, gdzie czułam jego dotyk miałam wrażenie, że moja skóra wręcz płonęła. Czułam żywy, palący płomień. To był jakiś cholerny urok Włochów? Żaden facet nie potrafił sprawić, żebym czuła się tak dobrze... A on tylko mnie całował. Co by było, gdyby... Nie! Nie mogło dojść do niczego więcej. Już i tak przekroczyliśmy granicę, do której nie powinniśmy byli się nawet zbliżyć...

-Damiano, powinniśmy... - oderwałam się od jego ust, ale udało mi się to zrobić na krótkie sekundy, gdyż jego usta ponownie przywarły do moich.

I znów mu na to pozwoliłam. Nie opierałam się temu. To było, jak najbardziej uzależniający narkotyk. Człowiek wiedział, że nie powienien brać, ale i tak to robił. A dlaczego? Bo sprawiało mu to przyjemność. Ja miałam ten problem z pocałunkami Damiano.

Co z tego, że wiedziałam, że nie powinnam była go całować skoro miałam ochotę to zrobić?

Westchnęłam, gdy jego język ponownie złączył się z moim w namiętnym tańcu. Znów nie próbowałam walczyć o dominację. Dałam mu ją. Oboje tego chcieliśmy... Potrzebowaliśmy tego...

Mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, który mógł oznaczać tylko jedno. Måneskin miało udzielać wywiadu za dzisięć minut, a ich wokalista i najbardziej wygadana osoba trzymała język w moich ustach. Nie wróżyło to nic dobrego...

-Damiano... - jęknęłam, niechętnie się od niego odsuwając. Popatrzył na mnie zaskoczony.

-Jesteś pierwszą dziewczyną, która dwa razy się ode mnie odsunęła podczas pocałunku. - zaintrygowany uniósł prawą brew. Miałam ochotę się zaśmiać.

-Mam się czuć wyjątkowo? - zakpiłam.

-Mam się czuć urażony? - prychnął, udając, że moje słowa go zraniły. Wątpiłam, abym była w stanie zranić jego czy jego zbyt wysokie ego.

-Bardzo mi przykro, ale musimy się zbierać. - wydęłam dolną wargę - Za jakieś siedem minut zaczyna się wywiad, a jeśli ciebie tam nie będzie to ja naprawdę stracę pracę. Wolałabym tego uniknąć. - dodałam, lekko się uśmiechając.

-Nie odpowiedziałaś na moje...

-Damiano, nie mamy czasu na Twoje gierki... - burknęłam, starając się go z siebie zrzucić. Nie wyszło mi to zbyt dobrze, gdyż szatyn wciąż na mnie leżał.

Dodatkowo sytuacja nie była zbyt komfortowa, gdyż dolne partie jego ciała wbijały mi się w... No. Wiecie gdzie. Nie ułatwiało mi tego w zachowaniu powagi.

-Damiano, złaź ze mnie... - jęknęłam, układając dłonie na jego klatce piersiowej. Znów spróbowałam go odepchnąć z takim samym efektem, jak poprzednio. Poległam. - Słuchaj, naruszasz moją przestrzeń osobistą i jeśli mam być szczera to trochę mi to przeszkadza. - wyszczerzyłam się, ukazując mu szereg zębów.

-Kilka minut temu moją bliskość ci nie przeszkadzała... Odniosłem wręcz odwrotne wrażenie. Podobało ci się, gdy...

-Dobra! Dobra! Kumam... - przerwałam mu, czując jak moje policzki zaczęła pokrywać szkarłatna czerwień. Znów zaczęłam się rumienić - Rozumiem, że zawstydzanie mnie to dla ciebie pewnego rodzaju hobby, ale naprawdę musimy już iść, bo inaczej...

-Beca, jesteś tu? - usłyszałam głośne walenie do drzwi i głos Ethana. Zmarszczyłam brwi i ponownie próbowałam odepchnąć od siebie Damiano.

-Jestem! - krzyknęłam na tyle głośno, żeby usłyszł mnie perkusista, będący za drzwiami - Złaź ze mnie. - wyszeptałam, uderzając szatyna pięścią w klatkę piersiową.

-Nie zamierzam. - pokręcił głową, uśmiechając się dwuznacznie.

-Damiano, Ethan czegoś ode mnie chce, więc... - Gdy zauważyłam, że wokalista ponownie zaczął się schylać w moją stronę, odwróciłam głowę. Jego usta zamiast wylądować na moich, wylądowały na materacu. Wybuchłam śmiechem i korzystając z jego rozproszenia zerwałam się z łóżka. Poprawiłam bluzę, aby szczelnie zakrywała moje ramiona i otworzyłam drzwi.

- Cześć, Ethan. - uśmiechnęłam się do chłopaka - Co cię sprowadza w moje skromne progi? - zainteresowałam się.

-Nie przeszkadzam Ci? - przewróciłam oczami.

-Skąd. - odparłam niemal natychmiast. W tym samym czasie dało się usłyszeć krzyk Damiano z wnętrza mojego pokoju.

-Owszem przeszkadzasz! - starałam się zachwiać powagę i nie wybuchnąć śmiechem. Zagryzłam lekko dolną wargę i popatrzyłam na Ethana.

-Wejdziesz? - zapytałam, wskazując dłonią na wnętrze mojego pokoju. Niepewnie skinął głową i przekroczył próg.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro