Capitolo 32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że mieliście udany weekend! 🙈

Miłego czytania! 🖤










-Więc piknik na dachu? - zerknęłam na niego kątem oka, gdy otwierał szampana - Naoglądałeś się komedii romantycznych czy czytasz wattpada po nocach? - zaśmiałam się. Parsknął śmiechem kręcąc głową, słysząc moje spekulacje.

-Nie drwij ze mnie. Naprawdę ciężko było znaleźć miejsce, gdzie nikt nas nie zobaczy i nie będziemy musieli się przejmować paparazzi. - wzruszył ramionami. W duchu przyznałam mu rację.

Postawiłam ogromną ilość warunków, co do tego spotkania, a on wybrnął w sposób idealny. Jeszcze nikt, nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. To naprawdę uroczy gest ze strony Włocha.

-Wiesz, że wejście na dach to włamanie? - spytałam, biorąc do ust kolejną truskawkę - Jeśli nas złapią to eliminacja z konkursu może nie być najgorszym, co cię spotka. Mogą cię za coś takiego nawet aresztować i...

-Spokojnie, bella. Nie jestem aż takim bad boy'em za jakiego mnie masz. - sarknął - Nie nazwałbym tego włamaniem. - wyjaśnił.

-Praktycznie wyważyłeś drzwi. - wypomniałam, na co parsknął śmiechem.

-Tylko dlatego, że zamki są zepsute a nikt od dawna nie ma kluczy do opuszczonego budynku. - wyjaśnił beztrosko.

-Wciąż nie rozumiem. - mruknęłam, szukając w koszyku czegoś dobrego do jedzenia. Truskawki mi się znudziły, a Damiano chyba zamierzał mnie kupić jedzeniem, gdyż koszyk był wypchany po brzegi owocami, słodyczami, słonymi przekąskami a nawet burgerami z McDonalda. - Skąd wiedziałeś, że akurat ten budynek jest opuszczony? I że można się przez niego dostać na dach? - Nie odpuszczałam. Byłam bardzo ciekawa, skąd wiedział takie rzeczy. Przecież nie miał aż tak wiele czasu do zwiedzania, aby zorientować się które budynki były opuszczone, a które czynne.

-Byłem kiedyś w Rotterdamie. - zmarszczyłam brwi. O tym mi nie wspomniał. - Ale nigdy nikomu o tym nie mówiłem. - zaśmiał się - To było jakieś... - spojrzałam na niego i zauważyłam, jak przesuwał językiem po górnym rządku zębów. Przełknęłam ślinę, ze wszystkich sił starając się odpędzić nieetyczne myśli z głowy. Rany, jaki on był seksowny. - Cztery lata temu. - mruknął po chwili zastanowienia - Przyjechałem tylko po to, aby zrobić sobie tatuaż. - wyznał uśmiechając się na to wspomnienie - Wyczytałem, że będzie tu jeden z najlepszych tatuatorów w Europie i nie mogłem się powstrzymać. Długo odkładałem pieniądze, ale w końcu się udało. - wyszczerzył się - Przyjechałem na trzy dni, a Vic, Ethanowi i Thomasowi powiedziałem, że jadę z Giorgią, moją uprzednią dziewczyną, na jej pokaz. Jest modelką. - dodał, widząc moje zdziwienie - Sam nie wiem, czemu nie powiedziałem im prawdy. Chyba... Nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział, co robię. Facet zrobił mi tatuaż w tym studiu. - uderzył dłonią w dach - Nie było to najlepsze studio, w jakim byłem, ale miało swój urok. Pracowali tu cudowni ludzie. - to wspomnienie musiało być dla niego wyjątkowo ważne, gdyż uśmiech nie schodził z jego ust nawet na sekundę - Utrzymywałem kontakt z Cassie i Thomem, pracowali tu. Studio funkcjonowało jeszcze tylko rok po mojej wizycie tutaj. - dodał, a wyraz jego twarzy zmienił się. Potrafiłam wyczuć ból i smutek. - Wtedy nie miałem pieniędzy, aby im pomóc. Żeby biznes nie upadł. - spojrzał na mnie - Widzisz ten budynek? - wskazał na piętrowiec po drugiej strony ulicy - Ojciec właściciela to milioner. Kupił budynek, cały sprzęt, zatrudnił najlepszych z najlepszych. - prychnął zirytowany - Chłopak wcale nie chciał się zajmować tatuowaniem. Joan, była właścicielka tego studia dała mu kosza. Wiedział, ile znaczyło dla niej to miejsce, wiec postanowił ją wykończyć. - westchnął - Mam z nimi kontakt, co prawda od czasu do czasu, ale między nami są dobre relacje. Dlatego, gdy napisałem do Joan, wiedziałem, że mi pomoże i tak, też zrobiła. Pokazała mi, jak się tu dostać i zagwarantowała, że nie musimy się martwić o konsekwencje prawne. - puścił mi oczko - Zaspokoiłem twoją ciekawość? - uniósł lewą brew. Przytaknęłam.

-Jasne, że tak. - odparłam bez zastanowienia - To przykre, że takie miejsce musiało zostać zamknięte. - dodałam, zabierając sie za hamburgera. Ileż ja przytyję przez tego Włocha...

-Niestety. W życiu nie ma sprawiedliwości. Nie wygra uczciwszy, tylko bogatszy i silniejszy. To przykre, że wśród ludzi obowiązuje prawo dżungli. - westchnął z bólem.

-A my zamiast próbować coś zmienić... Dopasowujemy się do sytuacji. - dodałam zmartwiona - To takie głupie. - stwierdziłam.

-Owszem, ale mało jest ludzi, którzy myślą, jak ty czy ja. A dwoje ludzi nie zmieni otaczających nas realiów. - zaśmiał się smutno.

Życie potrafiło być suką. Szkoda, że niewinni musieli cierpieć, a ci którzy zasługiwali na najgorsze pozostawali bezkarni.

-Ale może zamiast zmieniać wartości panujące na świecie, powiesz mi coś o sobie? - zaśmiałam się na jego słowa, kręcąc głową. Na jego twarzy ponownie pojawił sie szeroki uśmiech, a w jego oczach znów widziałam iskierki radości. Ten facet był niesamowity.

-Nie jestem zbyt interesującą osobą. - wzruszyłam ramionami - Nie mam żadnego wyjątkowego talentu, ciekawego życia. Nie brałam udziału w niekończących się imprezach, nie byłam też wzorową uczennicą. - przygryzłam leciutko dolną wargę.

-Dobra... Powiedz mi, co lubisz robić w wolnym czasie? - skinęłam głową.

-Niech będzie. - wzruszyłam ramionami - Uwielbiam czytać książki. - odparłam - Ale tylko fantastyczne, kryminały i horrory. Koniecznie musi się coś dziać. - zaśmiałam się - Uwielbiam oglądać seriale, a moim ulubionym jest Lucyfer, bo mam słabość do brytyjskiego akcentu. - parsknął śmiechem - Kocham słuchać muzyki. Nigdy nie wyszłam z domu bez słuchawek. - dodałam - I to chyba tyle - A ty, co lubisz robić?

-Kocham tworzyć muzykę i nie wyobrażam sobie, kim bym była gdyby nie ona. - wziął głęboki wdech, zastanawiając się, co powinien mi powiedzieć - Może to nie do końca hobby, ale uwielbiam tatuaże. Pasjonuje mnie to w jaki sposób powstają, podoba mi się to, że każdy ma jakieś przesłanie dla właściciela. - wpatrywałam się w niego i dotarło do mnie, że wpadłam, jak śliwka w kompot. Już od jakiegoś czasu nie potrafiłam myśleć o Damiano w czysto biznesowy sposób, ale czułam, że po dzisiejszym wieczorze będzie to dla mnie jeszcze trudniejsze. To nie tylko facet z ładną buźką i genialnym ciałem, ale mężczyzna z fantastyczną osobowością. Zaczynałam go nienawidzić za to, że mi się podobał. - Bella, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - z rozmyśleń wyrwał mnie jego glos. Otrząsnęłam się z chwilowego szoku i spojrzałam ze skruchą.

-Wybacz, zamyśliłam się. Mówiłeś, że kochasz tatuaże i... - dałam mu znak, aby kontynuował.

-I... choć wiem, że to nieodpowiedzialne to kocham palić. - zaśmiałam się na tę wzmiankę. Zdążyłam zauważyć, że wokalista miał słabość do tytoniu, gdyż nie zdarzył się nawet jeden dzień, gdy nie widziałam go z fajką w ustach. - I robię to zdecydownie zbyt często. - parsknął.

-Z tym się zgadzam. Niepotrzebnie niszczysz sobie zdrowie. - dodałam - A szkoda, żeby ktoś z tak ładną buźką umarł przedwcześnie na raka płuc. - zakpiłam. Wybuchł śmiechem na moje słowa.

-Tak... Wielka strata dla świata. - wsunął wargę między zęby i zastanowił się chwilę - Mówisz, że uwielbiasz słuchać muzyki? - przytaknęłam - No widzisz, a ja uwielbiam ją tworzyć. Jesteśmy dla siebie stworzeni. - nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Przy nim ciężko było zachował powagę. Nim zrozumiałam, co się działo, poczułam dłonie na biodrach i zostałam przyciągnięta bliżej szatyna. Praktycznie siedziałam mu na kolanach i skłamałabym mówiąc, że nie podobała mi się zaistniała sytuacja. Wręcz przeciwnie. Byłam cholernie ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń.

-Damiano, miałeś być grzeczny... - wyszeptałam, gdy nasze twarze znalazły się dosłownie milimetry od siebie - Nie powinn...

-A ty miałaś na jeden wieczór zapomnieć o wszystkich zasadach... - wyszeptał w moje wargi i nim zdołałam cokolwiek powiedzieć, jego usta znalazły się na moich. Nie zamierzałam pozostawać bierną i niemal od razu oddałam pocałunek.

Potrzebowałam tego tak samo bardzo, jak on. Ba! Może nawet bardziej. I zapewne chciałam tego dużo bardziej niż on... Pragnęłam tego, jak niczego innego.

I niech mi ktoś powie, że Włosi nie są warci grzechu. Są. I to nie jednego...













Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro