Capitolo 37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania! 💋











Gdy zanosiło się, że tym razem ulegnę Damiano i pójdziemy na całość przerwało nam nieznośnie pukanie do drzwi. Początkowo Włoch przekonywał mnie, że to z pewnością nic ważnego, ale w końcu wstałam i poszłam otworzyć, jak się okazało była to Victoria, która nie chciała jeść śniadania w samotności. Thomas jeszcze spał, a Ethan znów był ze swoją Francuzką, z którą ostatnio spędzał coraz więcej czasu. Damiano mało nie zabił przyjaciółki wzrokiem, ale w końcu uległ i w trójkę poszliśmy na śniadanie.

Nim jednak opuściliśmy pokój, Damiano i Victoria pomogli mi się ogarnąć. Chłopak szybko zrobił mi makijaż, a blondynka wybrała outfit na dzisiejszy dzień. Musiałam przyznać, że oboje znali się na rzeczy. Wyglądałam niesamowicie.

-Jakim cudem nie jesteś zmęczona? - popatrzyłam na przyjaciółkę - Ja po naszym wczorajszym maratonie czuję się jak zombie. - poskarżyłam się.

-Przez tych debili - tu wskazała na Damiano, gdyż był tu jako jedyny - nauczyłam się funkcjonować po trzech godzinach snu. Potrafili wbić po mnie o pierwszje w nocy i pomóc mi wymknąć się z pokoju przez balkon, abym mogła  z nimi imprezować. - zaśmiała się - Długo by opowiadać. - westchnęła - Jestem głodna. - rozejrzała się w poszukiwaniu kelnerki, która przyjęła od nas zamówienie jakieś dzisięć minut temu.

-Vic, daj im trochę czasu. Kucharz nie ma motorka w tyłku. - prychnął David, jednocześnie pokazując jej język.

-O rany, co ty taki drażliwy od rana? Czyżby moja wizyta w pokoju Rebeci pokrzyżowała wam plany? - uniosła konspiracyjnie jedną brew. Zacisnęłam usta, aby nie parsknąć śmiechem na wspomnienia z dzisiejszego ranka. Koniecznie musiałam dziś porozmawiać z ciotką o sytuacji, której była świadkiem.

-Stul twarz. - mruknął jedynie w odpowiedzi. Blondynka szeroko otworzyła oczy, wprawiona w osłupienie przez słowa Damiano.

-O mój Boże! Czy ja wam naprawdę przerwałam? - pisnęła. Rozejrzałam się wokół, gdy wzrok kilku osób siedzących najbliżej wylądował na nas. Jeśli nieodpowiednia osoba usłyszałaby zbyt wiele, mogłoby się to dla mnie źle skończyć. - Myślałam, że ze sobą nie sypiacie. - mruknęła po chwili - A tu proszę... Taka niespodzianka. - zaśmiała się. Zastanowiła się chwilę. - Twoje koleżanki zazwyczaj były trochę głośniej. Mam pokój niedaleko Rebeci i nic nie słyszałam. - zdziwiła się.

Uderzyłam głową o stół. Ile razy jeszcze będę musiała wałkować ten temat tego ranka?

-Vic, dość. - syknął - Błagam, zamilcz. Wystarczy mi edukacji seksualnej na jeden dzień. - uśmiechnął się pod nosem, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie, gdy lekko uniosłam głowę.

-Nie przypominaj mi o tym. - jęknęłam - Chcę o tym zapomnieć. - dodałam, mrużąc oczy.

-Chwila, moment! Czegoś nie rozumiem... Jaka edukacja seksualna? - zapytała zbita z tropu - Kto was uczył? Co przegapiłam? Ktoś o was wie? - zobaczyłam, jaka ta myśl była dla niej stresująca. Jak niepokojący był dla niej fakt, że ktoś mógłby się dowiedzieć, że doszło do czegoś między mną a Damiano.

Wzięłam głęboki wdech i delikatnie skinęłam głową, dając szatynowi znać, aby wyjaśnił przyjaciółce, co miało miejsce przez jej wizytą.

-Ciotka belli postanowiła ją odwiedzić i przyłapała nas w dość... jednoznacznej sytuacji. - parsknął.

-O rany! I co? Krzyczała? Dostałeś opierdziel za to, że próbujesz się dobrać do majtek jej siostrzenicy? - posłałam blondynce ostrzegawcze spojrzenie, a ta jedynie uniosła ręce w geście kapitulacji.

-Nie. - parsknął - Rzuciła we mnie paskiem z kondomami. - zaśmiał się - Kazała nam się dobrze bawić, ale koniecznie z zabezpieczeniem. Dzięki niej nie muszę się martwić o prezerwatywy przez najbliższe dwa tygodnie. - zakpił. Przymknęłam oczy, kręcąc głową.

-To ile ona wam dała tych gumek? - zarechotała blondynka. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

-Serio? To jest dka ciebie najistotniejsza kwestia? - spytałam zdegustowana. Ta jedynie wzruszyła ramionami.

-Jestem ciekawskim stworzeniem. - odparła lekko - I szczerze żałuję, że nie było mnie przy tym wszystkim. Myślę, że świetnie bym się bawiła.

-A ja myślę, że dogadałabyś się z ciotką belli. - Damiano puścił mi oczko, na co w odpowiedzi pokazałam językiem.

-Na pewno! - basistka machnęła dłonią - Idealne z nas swatki. Gdybyśmy pracowały w duecie, wasza dwójka już dawno miałaby pierwszy raz za sobą. - mlasnęła językiem.

-Vic. - usłyszłam ostrzegawczy ton Damiano.

-Tak? - uśmiechnęła się uroczo, jednocześnie ukazując szereg zębów.

-Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo, to gdy twoje zamówienie zostanie przyniesione, wetrę Ci je w twarz. - mruknął, patrząc na nią spod przymrużonych oczu - Ani słowa więcej. Jasne? - przewróciła oczami, ale bez zbędnych komentarzy, grzecznie pokiwałam głową, a ja odetchnęłam z ulgą.

-Skoro Vic i tak się do nas nie odezwie do końca śniadania to może wrócimy do twojego pokoju i... - z niedowierzaniem popatrzyłam na Damiano.

-Czy seks jest jedyną czynnością o jakiej jesteś w stanie myśleć? - jęknęłam.

-Przy tobie? Owszem. - odparł bez ogródek.

Włosi to jakiś inny stan umysłu. Nie byłam w stanie rozumieć ich toku myślenia.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro