Capitolo 39.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania, kochani! 🖤











-Ja już chyba pójdę... - mruknęłam słabo, wskazując na drzwi.

Najpierw moja ciotka, która sypia z Philipem.

A teraz, co?

Damiano sypiający z córką Arthura?

Nie. To nie mogła być prawda. Przecież z nim rozmawiałam. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i...

On nie powiedział mi, kim była dla niego ta dziewczyna, ani czy doszło do czegoś między nimi. A wiec była możliwość, aby się z nią przespał... O matko! Co jeśli byłam tylko kolejną naiwną dziewczynką do łóżka? Zwykłą laską do odhaczenia z listy? Nie. Nie. To nie było w stylu Damiano.

Chwyciłam za klamkę z chęcią zniknięcia z tego pomieszczenia, ale nie było mi to dane.

-Wybacz, Rebeco, ale musisz zostać jeszcze na chwilę. - przełknęłam gulę w gardle i nie wyrażać żadnych uczuć odwróciłam się w stronę Philipa, który mnie zatrzymał.

-Czy musimy omówić coś jeszcze? - siliłam się na spokojny ton, ale moje myśli pędziły tysięcy kilometrów na godzinę.

Starałam się znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie. Chciałam wierzyć, że Damiano nie spał z jakąś obcą laską. I co najgorsze starałam się uświadomić sobie, że nie miałam prawa być na niego zła. Nic między nami nie było,  kiedy prawdopodobnie się z nią przespał. W tym momencie też niczego między nami nie było. Całowaliśmy się kilka razy i to tyle. Żadnych wyznań ani rozmów na temat tego, kim dla siebie byliśmy. Nie byliśmy razem. Zatem mógł sypiać z innymi...

-Przyprowadźcie do mnie Pana Davida. - otrząsnęłam się z letargu i dotarło do mnie, że w ogóle nie słuchałam Philipa, który przed chwilą coś do mnie mówił.

Dopiero nazwisko Damiano sprawiło, że ponownie skupiłam się na tym, co sie działo wokół mnie a nie na moich teoriach spiskowych.

Spojrzałam na Philipa, który trzymał telefon przy uchu.

-Tak, teraz. Ma przyjść do mnie w ciągu pięciu minut. To ważne. - dodał, spoglądając raz na mnie, raz na Arthura - Nie. Niech przyjdzie sam. To nie ma nic wspólnego z zespołem. Sprawa dotyczy tylko jego. - mruknął, kończąc połączenie i odkładając telefon na biurko.

Przełknęłam gulę w gardle i wzięłam głęboki wdech. Na wszystkie sposoby starałam się uspokoić i znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie tego wszystkiego. Niestety najbardziej logiczne było, że Damiano przespał sie z córką prezesa, przez co ten mścił się na nim, jego zespole i na mnie.

Starałam się zachować kamienną twarz, aby żaden z mężczyzn nie pomyślał, że coś łączy mnie i Damiano. To było teraz kwestia najwyższej wagi.

Po upływie kilku minut do biura wszedł David. Drzwi otworzyły się bez uprzedniego zapukania w nie.

Na ustach szatyna jak zwykle widniałjego firmowy uśmiech przez który mdlały panienki. Ubrany był w czarne skórzane spodnie i tego samego koloru koszulę na długi rękaw. Przeczesał dłonią lekko zmierzwione i rozejrzał się wokół.

-Witam, wszystkich. - uśmiechnął się szerzej, a jego oczy momentalnie zabłyszczały - Z jakiego powodu zostałem wezwany na dywanik? - zakpił. Popatrzył na Arthura, jakby od razu brał pod uwagę, że to przez niego miał kłopoty. Gdy jego wzrok przeniósł się na mnie i zobaczył moją nietęgą minę dotarło do niego, że sytuacja była poważna. Uniósł lekko jedną brew, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wszystko w porządku, bella? - lekko pokręciłam głową.

-Nie jestem pewna. - odparłam. Wciąż starałam się robić dobrą minę do złej gry, ale powoli traciłam cierpliwość. Chciałam wiedzieć, czy naprawdę spał z inną, gdy mnie podrywał. Chyba by mnie zabolało, gdyby się okazało, że to prawda.

-Damiano, musimy sobie wyjaśnić jedną, dość istotną, kwestię. - Philip postanowił zabrać głos. David w końcu przeniósł wzrok ze mnie na prezesa. - Zapytam wprost. - westchnął - Czy spałeś z Veronicą Styles, córką Arthura? - tu wskazał na swojego wspólnika.

Mimowolnie wstrzymałam oddech, wpatrując się w wokalistę. Tak bardzo chciałam by zaprzeczył. Wpatrywałam się w niego z nadzieją w oczach. Miałam ochotę paść na kolana i błagać go, by powiedział, że to tylko nieporozumienie, że nie spał z tą całą Veronicą.

Zauważyłam konsternację malującą się na twarzy Włocha.

-Co proszę? - zdziwił się - To była Pana córka? - zacisnęłam zęby, aby nie wypuścić łez, które poczułam w kącikach oczu.

Nie miałam powodów by płakać!

Nie był wtedy ze mną w związku. Nie umawiał się ze mną nawet teraz. To był tylko flirt i jedna randka. Nic więcej. Za dużo sobie wyobrażałam...

Westchnął, wplątał dłonie we włosy lekko za nie ciągnąc. Zastanowił się chwilę i w końcu kręcąc głową, zaczął mówić.

-Zacznijmy od tego, że z nią nie spałem. - mruknął - I nie wiedziałem, że jest pańską córką. Raz się z nią umówiłem i to tyle. Raz się całowaliśmy, ale gdzie tu mówić o seksie... - parsknął - Nic takiego nie miało miejsca.

-Moja córka by mnie nie okłamała. Poza tym doskonale wiedziała, gdzie jest twój pokój. - wysyczał i z wściekłością wymalowaną na twarzy, ruszył w stronę Damino.

Ja i Philip błyskawicznie rzuciliśmy się między nich, aby nie pozwolić Arthurowi zrobić niczego głupiego. Stanęłam tuż przed Damiano, jednak plecami do niego. Nie mogłam na niego spojrzeć. Nie dopóki cała ta sprawa się nie wyjaśni. Musiałam wiedzieć, ile z tych plotek było prawdą.

-Arthur, uspokój się na litość boską! - warknął Philip - Przecież nie będzie się bił z dzieciakiem. - miałam ochotę parsknąć na te słowa. Poznałam Damiano na tyle, aby wiedzieć, że Arthur nie miałby z nim szans. Choć chłopak nie wdawał się w bójki to często chodził na siłownię, dawniej grywał w koszykówkę, a dodatkowo przez pół roku uczęszczał na treningi mma.

-Powtórzę. - odchrząknął Włoch - Nie spałem z Pana córką. Po drugie, była ona w moim pokoju. Jednak do niczego nie doszło, a może to potwierdzić Victoria, gdyż do mnie przyszła. - wzruszył ramionami - Nie zrobiłem niczego nieodpowiedniego. Raz. Powtarzam, raz, się całowaliśmy. Tyle. Nic więcej. - wyjaśnił. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Wiedziałam, że byłam w stanie poznać czy kłamał. Niepewnie uniosłam i spojrzałam mu prosto w oczy. - Nie spałem z nią. - powtórzył, wytrzymując moje ostre spojrzenie - Nie zrobiłem tego, przysięgam. - odetchnęłam z ulgą.

Nie kłamał. Do niczego między nimi nie doszło. Poczułam, jak na moją twarz wpływa uśmiech. Zależało mi na nim bardziej niż sądziłam...

-Cóż, Arthurze, w takiej sytuacji mamy słowo przeciwko słowu, ale oboje wiemy, że...

-Nawet nie waż się tego mówić. - syknął - Nie ośmielisz się.

-Rok temu mieliśmy podobną sytuację. Doskonale wiesz, o czym mówię. - warknął - Po prostu zakończmy ten temat. - wziął głęboki wdech i odwrócił się w kierunku moim i Damiano - Wybacz, Damiano. Musieliśmy to wyjaśnić. - David skinął głową.

-Nie ma o czym mówić. - wzruszył ramionami - Ważne, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Mogę już iść? - Philip przytaknął - A mogę zabrać ze sobą Rebecę? Jest potrzebna mi i reszcie zespołu. - włożył dłonie do kieszeni spodni.

-Pewnie. Jesteście wolni. - przytaknął z uśmiechem.

Oboje szybko opuściliśmy biuro. Momentalnie poczułam, jak moje ciało się rozluźniło a cały stres zniknął.

-Uwierzyłaś mu? - spojrzał na Damiano, który stał jakieś dwa kroki ode mnie - Uwierzyłaś Arthurowi? - powtórzył pytanie.

-Miałam wątpliwości. - przyznałam zgodnie z prawdą - Nie wiedziałam, w co powinnam wierzyć. Cała ta historia wydawała mi się bardzo prawdopodobna i... - widząc jego zbolałą minę, zrobiło mi się przykro - Przepraszam, Damiano. Po prostu przepraszam, że w ciebie zwątpiłam.

-Zasłużyłem. - wzruszył ramionami - Przecież gdybym nie próbował wzbudzić w tobie zazdrości, nie doszłoby do takiej sytuacji. - parsknął - Wybacz.

-Nie ma o czym mówić. Było minęło. - uśmiechnęłam się - Wiesz, co? Przez całą tę sytuację zgłodniałam. Co powiesz na gofry? - parsknął śmiechem.

-Jedzenie to lekarstwo na wszystko. Zatem Chodźmy. - zaproponował mi ramię, a ja nie zastanawiając się długo przyjęłam pomoc. Przyjaciele też mogli się tak zachowywać...

Mogli, prawda?










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro