Capitolo 4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania, ludzie! 💋









-Po próbie macie czas wolny. - odparłam, przeglądając plik kartek. Masa informacji, których nie byłam w stanie zapamiętać. - A jutro zaczynacie dopiero od jedenastej. - oznajmiłam, czytając kolejną stronę.

- Czyli w końcu będziemy mogli się wyspać. - westchnęła Victoria - Ostatnie dni to jednocześnie koszmar jak i spełnienie marzeń. - zaśmiała się, widząc moją pytającą minę.

-Jutro zaczynamy od próby? - spytał Ethan. Pokręciłam głową.

-Nie. Wywiad dla jakiejś telewizji. Zapewne powinnam wiedzieć jakiej, ale... - odwróciłam kartkę do góry nogami - Tego wszystkiego jest za dużo. - jęknęłam - Wybaczcie. - spojrzałam na nich przepraszająco - Ja naprawdę się staram.

-Wyluzuj trochę. - parsknął Thomas - Inaczej dostaniesz na głowę i w ogóle nam nie pomożesz. - zakpił.

Westchnęłam, przeciągając się lekko. Cały dzień na nogach to dla mnie naprawdę dużo. Zwłaszcza, że nie miałam nawet chwili wytchnienia. Przez natłok wydarzeń i obowiązków zapomniałam nawet o posiłkach. Przez cały dzień nie zjadłam nic. Dosłownie nic.

Uniosłam się lekko, aby wygodniej usiąść w fotelu. Było kilka minut po północy, a ja wciąż siedziałam w pokoju Victorii i starałam się ogarnąć rozpiski na najbliższe dni. Choć nie szło mi zbyt dobrze to zespół był wobec mnie wyrozumiały. Nie mieli mi za złe mojej dezorganizacji. Byli wspaniali.

-Idę się przewietrzyć. - oznajmiłam - Jeśli posiedzę choć minutę dłużej to zasnę, a mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. - westchnęłam, wstając z wygodnego fotelu - A wy lepiej idźcie spać. Musicie być wypoczęci i gotowi do działania. - puściłam oczko w stronę Vic i wyszłam z jej pokoju, zostawiając ją z dwójką chłopaków.

Damiano wyszedł na papierosa ponad dwadzieścia minut temu. Chyba musiał odreagować cały ten dzień. Ostatnie kilka godzin spędził z przyjaciółmi na scenie, śpiewając. Musieli być wykończeni.

Wyszłam przed hotel, jednocześnie mocniej otulając się bluzą. Chłodny wiatr dawał się we znaki. Wzięłam głęboki wdech, przymykając oczy.

-Czyli nie tylko ja muszę czasem spędzić trochę czasu sam ze sobą na świeżym powietrzu. - odwróciłam głowę w prawą stronę i ujrzałam Damiano z papierosem między ustami.

Też mi świeże powietrze, panie David. Raczej dym z fajek, ale co kto lubi.

-Papierosy nazywasz świeżym powietrzem? - zakpiłam, podchodząc bliżej niego.

-Jesteś przeciwko papierosom? - uniósł lekko prawą brew w górę. Pokręciłam głową.

-Skąd. - wzruszyłam ramionami - To, że ja nie palę nie oznacza, że inni nie mogą. Niech każdy robi, co chce. - uśmiechnęłam się do niego.

-I nie przeszkadza Ci, że zatruwam się na własne życzenie? - podpuszczał mnie.

-Istnieje prawdopodobieństwo, że Ty palisz, a to ja umrę na raka płuc. - parsknęłam - Kto wie, co jest nam pisane?

-Podoba mi się twój sposób myślenia, bella. Dogadamy się. - puścił mi oczko, po raz kolejny zaciągając się papierosem. Przewróciłam oczami i usiadłam na ławce obok niego.

Bella oznaczało po włosku piękna? Jego zdaniem bylam ładna? To chyba miał być komplement.

-Jak wrażenia po pierwszym dniu? - zerknęłam na niego kątem oka, obejmując się ramionami. Starałam się uchronić od chłodu, ale to było trudniejsze niż się zdawało.

-Myślałem, że będzie więcej czasu wolnego. Brałem to bardziej jako zabawę. Powoli dociera do mnie, że naprawdę jesteśmy uczestnikami eurowizji... - uśmiechnął się pod nosem i strącił popiół z fajki - To niesamowite. - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem - Ciężko uwierzyć, że to wszystko, co się dzieje to prawda. Wciąż mam wrażenie, jakbym śnił. - wzruszył ramionami.

-Nie wyobrażasz sobie życia bez muzyki, co? - zaśmiałam się. Byłam szczerze zainteresowana. Nie tylko w tej kwestii. Cały on był dla mnie wyjątkowo intrygujący i chciałam się dowiedzieć czegoś więcej. Zresztą nie tylko o nim. Cały ten zespół był wyjątkowy.

Gdy się na nich popatrzyło, sprawiali wrażenie bardzo odosobnionych. Takiej typowej, zamkniętej grupy. Jednak, w rzeczywistości byli bardzo kochani i przezabawni.

-Co mam ci powiedzieć? - parsknął, zaciągając się po raz ostatni. Upuścił spaloną fajkę i przydepnął butem. - Nie wiem, co bym robił, gdyby nie muzyka. To nie tylko hobby. Dla mnie to... - popatrzyłam na niego zainteresowana - To po prostu sposób życia. - dokończył.

-Zazdroszczę. - westchnęłam - Ja nie mam pojęcia, co chciałabym robić. - zaśmiałam się - Mam wrażenie, że lubię jednocześnie wszystko i nic. - parsknęłam - Cokolwiek robię, nie czuję, że to właśnie to. - uświadomiłam sobie, jak cholernie głupio to brzmiało - Wiem, że to nie ma sensu, ale...

-Ma. - przerwał mi - Jak najbardziej ma. - spojrzałam na niego zaskoczona. Zeskanowałam go od stóp aż po głowę.

Miałam pewność tylko w jednej kwestii. Ten facet zdecydownie złamał nie kedno serce i zapewne jeszcze nie jedno złamię. Aczkolwiek był warty grzechu...

Uśmiechnęłam się pod nosem i przesunęłam wzrokiem na zegarek na dłoni. Omal nie pisnęłam dochodziła pierwsza w nocy, a oni musieli być wypoczęci i gotowi na jutrzejsze wyzwania. Tymczasem wokalista zespołu jakby nigdy nic palił sobie papierosa, zamiast układać się do snu.

-Dobra, gwiazdo rocka. - zaśmiałam się, wstając z ławki - Leć grzecznie umyć zęby i do łóżka. Jutro czeka cię intensywny dzień, a jeśli ty coś spieprzysz to ja stracę pracę. - parsknęłam, kręcąc głową.

-Będziesz robiła za moją opiekunkę? - zakpił. Wzruszyłam ramionami.

-Na to wychodzi. Tylko proszę cię, nie narób problemów. Wracaj grzecznie do pokoju...

-Szoruj zęby i idź spać. - parsknął, przewracając oczami - Zrozumiałem komunikat. - puścił mi oczko. Pomachałam dłonią i ruszyłam w stronę wejścia do hotelu. Ja również potrzebowałam snu. Wielu godzin snu. A niestety ich nie miałam...

-Dobranoc, bella. - usłyszałam, gdy wchodziłam do środka. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod, przygryzając dolną wargę. Powiedział to po raz drugi. Jego zdaniem byłam piękna. Chyba, że tylko się zgrywał...













Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro