Capitolo 41.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba 🖤












Lekko wstwiona wpatrywałam się w Damiano, który nalewał do kieliszków wina. Choć początkowo zamierzaliśmy spędzić dzień przy whisky i jakimś horrorze, to po dłuższej dyskusji doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie napić się wina i obejrzeć bajkę Disney'a. Damiano uparcie starał się mnie namówić na Króla Lwa, ale wiedziałam, że to skończyłoby się moim płaczem, więc w końcu włączyliśmy Mój Brat Niedźwiedź. To zdecydownie była bajka mojego dzieciństwa.

-Nie powinniśmy już więcej pić. - mruknęłam, gdy podał mi kieliszek napełniony trunkiem. Szybko przesunęłam szkło do ust i pociągnęłam duży łyk. Wino było słodkie i przyjemnie uderzało do głowy.

Przyjaźń z Włochem miała wiele plusów, ale jego znajomość w kwestii wina byla zdecydownie jego najlepszą cechą.

-Jutrzejsze zebranie zaczyna się dopiero o jedenastej. - wzruszył ramionami, siadając na łóżku obok mnie - Nie mamy się czym martwić. Zdążymy wytrzeźwieć i się wyspać. - posłał w moją stronę jeden z jego firmowych uśmieszków. Nie mogłam się na niego napatrzeć w takich momentach.

Wyglądał seksownie i uroczo jednocześnie. Nie można było od niego oderwać wzroku. Coś w jego spojrzeniu mnie przyciągało. Jednak to nie tylko ładny uśmiech czy głębokie spojrzenie. Sposób w jaki się poruszał. Opowiadał o muzyce. Sposób w jaki mnie obejmował i ze mną rozmawiał. Byłam w nim totalnie zauroczona i oczarowana jego sposobem bycia. Obawiałam się, że przez własną głupotę skończę ze złamanym sercem. Włosi mieli to do siebie, że nie trzymali dystansu a bliskość innych ludzi nie była dla nich niczym nadzwyczajnym.

-Jak się czujesz z tym wszystkim? - zainteresowałam się, ponownie zerkając na telewizor.

-Staram się nie panikować, ale z każdą godziną jest coraz trudniej. - westchnął - Dociera do mnie, że za trzy dni najważniejszy występ w moim życiu. Chcę, aby wszystko wypadło idealnie. - spojrzałam na niego i zrozumiałam, że Włoch od samego początku się we mnie wpatrywał. - Chciałbym wygrać. - zaśmiał się - Kilka lat temu, występ na Eurowizji to było moje marzenie, niczym sen, który nie miał prawa się ziścić. A teraz? Jestem tutaj, z najlepszymi ludźmi na ziemi. Nie chciałbym niczego spieprzyć. - oznajmił.

-Nie spieprzysz tego. Moim skromnym zdaniem naprawdę macie szansę na wysoki wynik. Myślę, że spokojnie znajdziecie się w pierwszej trójce. A jeśli... Jeśli podejdziecie do tego na spokojnie, zrobicie na scenie to, co zawsze... To myślę, że wygracie. - moje słowa wyraźnie bardzo go rozweseliły, gdyż na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Wierzę w was, Damiano. Jesteście niesamowici.

-Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. - westchnął, przesuwając się bliżej mnie. Jego ręce szybko znalazły się na mojej talii, a chwilę później byłam już w jego ramionach. Z uśmiechem na twarzy mocniej się w niego wtuliłam. Teraz między nami nie zmieściłaby się nawet cienka kartka papieru, a mnie wcale to nie przeszkadzało. Lubiłam mieć go blisko siebie.

-Jeśli wygracie to stawiasz mi najdroższego szampana, jaki jest w tym hotelu. - parsknęłam, odchylając lekko głowę, abym mogła mu spojrzeć w oczy. Roześmiany pokiwał głową.

-A jeśli przegramy, to na pocieszenie ty kupujesz szampana mnie i przynosisz mi go do pokoju w seksownej bieliźnie. - puścił mi oczko. Wybuchłam śmiechem, nie starając się nad tym panować.

-Jesteś niepoważny. - stwierdziłam, kręcąc głową.

-Całkowicie poważny, bella. - zaśmiał się, składając czuły pocałunek na moich ustach. Te jego miękkie wargi, które tak stanowczo poruszyły się na moich ustach.

Chciałam, aby był blisko mnie. Przytulał mnie. Całował. Żeby po prostu był obok.

Miałam dość udawania niedostępnej i ciągłego zamartwiania się konsekwencjami. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, mogłam spędzić z nim przynajmniej te ostatnie dni tak, jak chciałam.

Jedną dłoń zacisnął na moim boku, a drugą wplątał w moje włosy. Nawet nie zarejestrowałam momentu, gdy nasze kieliszki bezpiecznie znalazły się na stoliczku nocnym. Wszytko działo się tak... naturalnie. Jakby to było nam pisane. Jakby tak po prostu miało być.

Westchnęłam, gdy jego język złączył się z moim i zaczęliśmy walczyć o dominację. Ta walka nie miała większego sensu, gdyż dłonie Damiano skutecznie mnie rozpraszały i nie miałam szans z nim wygrać. Nie mogłam się skupić na niczym...

Uśmiechnęłam się w jego usta, gdy poczułam jak zaczął rozpinać moją koszulę. Byłam tak bardzo nieodpowiedzialna... I to chyba dodatkowo mnie nakręcało. Fakt, że robiliśmy coś zakazanego.

Szatyn oderwał się od moich ust, aby zaczerpnąć powietrza. Zrobiłam to samo, wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam mu w oczy. Dłonie Włocha wciąż znajdowały się na mojej klatce piersiowej. Zaledwie jeden guzik pozostał nieodpięty, a ja widziałam jak Damiano walczył sam ze sobą.

Tylko, dlaczego? Przecież mu pozwoliłam. Tym razem nie zamierzałam mu przerywać. Chciałam, żeby poszedł na całość a on się wahał. Zrobiłam coś nie tak?

-Bella, jeśli mi teraz nie przerwiesz to nie będę się w stanie powstrzymać, więc jeśli... - przewróciłam oczami i przesunęłam się do niego, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

Wokalista nie potrzebował niczego więcej. W ułamku sekundy poczułam jego dłonie na talii, później leżałam przygnieciona do pościeli a on sam, siedział na moich biodrach, nie przerywając pocałunku. Ostatni guzik mojej koszuli został rozpięty. Szybko pomogłam mu pozbyć się zbędnego materiału z mojego ciała i ponownie utknęliśmy w spirali wzajemnego pożądania.

Złączyłam dłonie na jego karku i przyciągnęłam go tak blisko siebie, jak było to możliwe. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i zachłanne.

Dłonie szatyna znalazły się na rozporku moich jeansów. Znów się zawahał, nie pociągnął za suwak, nie rozpiął guzika. Czekał na moją reakcję, jakby po raz kolejny dawał mi szansę na zmianę decyzji. Jednak nie zamierzałam się teraz wycofać, chciałam więcej.

Jednak im więcej Damiano mi dawał, tym więcej potrzebowałam. To była nierówna gra. Niekończąca się spirala.

Gdy mężczyzna zrozumiał, że nie zamierzałam mu przerywać rozpiął rozporek moich spodni. Poczułam jak serce zaczęło szybciej pompować krew.

Chciałam tego. Nie wahałam się. Jednak z tyłu głowy miałam jedną myśl... Dawno nie byłam z żadnym facetem, a nie chciałam, aby Damiano czegoś żałował. Obawiałam się, czy byłam dla niego wystarczająco dobra.

-Co się dzieje? - odsunął się od moich ust. Dłonie umieścił na wysokości mojej głowy. Wpatrywał się we mnie, czekając na odpowiedź. - Masz wątpliwości? Zrobiłem coś nie tak? - słysząc jego zmartwiony ton, poczułam ciepło rozpływające się po moim ciele. Był taki troskliwy...

Wzięłam głęboki wdech i przeanalizowałam, co powinnam była mu powiedzieć.

-Po prostu... - przełknęłam gulę w gardle - Ostatni raz byłam z facetem prawie rok temu i...

-Jeśli nie chcesz... - od razu pokręciłam głową.

-Nie chodzi o to, że nie chcę. Chcę i to bardzo. Obawiam się jedynie, że mogę cię zawieźć i... - Parsknął śmiechem. Pochylił się i złożył pocałunek na czubku mojego nosa.

-Jesteś niesamowita. - stwierdził - Po prostu niesamowita. - przygryzł lekko dolną wargę - Nie masz się czym przejmować, bella. - puścił mi oczko.

-Ufam ci. - oznajmiłam. Na te słowa jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały. Miałam wrażenie, że tęczówki były powiększone i zmieniły kolor na ciemniejszy. To był pocieszający fakt, gdyż to oznaczało, że był równie podniecony, co ja.











Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro